Translate

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 55.

 Reszta dnia zleciała mi przy książka i materiałach przygotowujących do matury. Powoli zaczynałam odczuwać presję i stres. Powoli, dobre sobie. Od dwóch miesięcy się stresowałam, ale od kiedy tu przyjechałam, stres jakoś mnie opuścił, czułam, że w końcu odpoczywam. Wyszłam do nich tylko na obiad. Pod wieczór zadzwonił Bartek, więc pogadaliśmy ponad pół godziny. Gdy stwierdziłam, że koniec nauki na dzisiaj, wzięłam laptopa, żeby pogadać z Julą, moją przyjaciółką. Na początek mnie oczywiście skrzyczała, że tyle czasu się nie odzywałam, później wypytywała o Bartka, bo okazało się, że ktoś zrobił nam zdjęcie, nie wyraźne co prawda, ale Jula, mój Sherlok Holmes poznała mnie po włosach i kurtce. Nie była na początku pewna, ale jak jej opowiedziałam co i jak, stwierdziłyśmy zgodnie, że może zostać detektywem. Opowiedziała mi jak tam ferie w Warszawie, jakie decyzje podjęła w sprawie studiów i że ma nowego-starego chłopaka. Nowego, ponieważ jest z nim od tygodnia dopiero, a starego, bo znają się jeszcze z dzieciństwa. Ich babcie mieszkają koło siebie i są dobrymi przyjaciółkami, więc oni spędzali dnie na wspólnej zabawie. Kto by pomyślał, że moja Juleczka po tak trudnym związku znajdzie sobie porządnego i normalnego faceta. Myślałam, że znowu trafi na jakiegoś idiotę.
 Nasze pogaduchy skończyły się po pierwszej w nocy, więc po cichutku poszłam umyć się do łazienki. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka, chwilę później byłam w krainie Morfeusza. Sen miałam dziwny, zakręcony i męczący. Całe szczęście gdy się obudziłam, już nic nie pamiętałam. Dokładniej to obudził mnie Antek.
- Ciociu wstawaj, babcia z dziadkiem przyjeżdżają! - krzyczał wskakując na mnie.
- Co? Która godzina?
- Już prawie dziesiąta, a mama mówi, że będą o czternastej.
- Jadłeś już śniadanie? Gdzie twoi rodzice?
- Mama jest w kuchni, a tata na hali. Śniadanie zaraz będzie.
- Dobra, to leć, ja zaraz przyjdę.
 Gdy mały wyszedł przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Nadal ubrana w piżamę poszłam do kuchni gdzie czekały na mnie tosty i twarożek.
- Hej młoda, Antek ci mówił, że rodzice przyjeżdżają? - zapytała moja siostra.
- Tak, tak. O czternastej.
 Zjedliśmy śniadanie, posprzątałyśmy trochę i po kolei każdy z naszej trójki wziął kąpiel. Później zabrałyśmy się za przymierzanie ubrań, zabawę z Antkiem. Ja w między czasie rozmawiałam z Bartkiem, który miał nas dzisiaj wieczorem odwiedzić, co oznaczało, że pozna moich rodziców. Lekko mnie to stresowało oraz wydawało mi się, że to za szybko, no ale niech im wszystkim będzie.
 w ostateczności ja wybrałam taki zestaw a Ania taki. Obie wyglądałyśmy szałowo, ale Robert zabierał nas do świetnej restauracji, więc nie wypadało iść w zwykłych jeansach. Chwilę przed czternastą zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam z Antkiem otworzyć, a gdy ujrzeliśmy tam Bartka ubranego z koszulę oboje byliśmy bardzo zaskoczeni.
- Myślałam, że będziesz dopiero wieczorem - powiedziałam wpuszczając go do środka.
- Wiem, bo to miała być niespodzianka - odpowiedział całując mnie w usta. Gdy tylko zdjął kurtkę Antek na niego wskoczył.
- Wiecie, że ja też mam dziewczynę? - wtrącił młody.
- Na prawdę? - zapytał zaskoczony Bartek.
- Taak, jest śliczna i mądra.. I ma na imię Madzia. Pamiętasz ciociu Madzię, prawda?
- Pewnie, że tak kochanie - odpowiedziałam małemu. Siostrzenica Marcina. Faktycznie śliczna dziewczynka. Rozległ się kolejny dzwonek do drzwi, i Antek zeskoczył z rąk Kurka, i poleciał z Anką otworzyć drzwi. Bartek przysunął się do mnie, objął mnie w talii patrząc mi głęboko w oczy i dał mi buziaka w czoło. Od razu na mojej buzi pojawił się uśmiech. W holu słychać już było gwar rozmów, zbliżających się powoli osób.
- Ślicznie dziś wyglądasz kochanie - szepnął mi do ucha Bartek. Całe moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Obejmując się czekaliśmy na przyjście moich rodziców do salonu. Gdy tylko weszli do pomieszczenia poczułam jak Kurek cały się spina.
- Spokojnie - zdążyłam mu szepnąć, po czym ruszyłam w stronę mamy, żeby ją przytulić. Następnie wycałowałam tatę i wróciłam do chłopaka.
- Mamo, tato, to jest Bartek. To właśnie on ostatnimi czasy kręci moim światem - powiedziałam obejmując go i patrząc mu w oczy. Widziałam jak lekko się rozluźnił, po czym podał rękę mamie i tacie.
- A więc to dzięki panu moja córeczka ostatnio się więcej uśmiecha? - zagadnął go mężczyzna.
- Proszę mi mówić Bartek.. i tak, mam nadzieję, że to właśnie dzięki mnie - odpowiedział Kurek.
- Panie Bartku.. znaczy Bartku, chciałam ci tak na wstępie pogratulować udanego sezonu. Gosia i Robert bardzo chwalą twoją grę. Gosia oczywiście nie tylko grę - dodała mama puszczając mi oczko. Wiedziałam, że powie coś takiego, że jak zwykle się zaczerwienię. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Robert, który wrócił w między czasie i się przebrał stwierdził, że jedziemy na obiad. Ja pojechałam z Bartkiem jego autem, a reszta autem Anki i jej męża. My nie pojechaliśmy od razu pod restaurację, ponieważ Kurek stanął nie wiedzieć czemu pod kwiaciarnią, z której wyszedł chwilę później z trzema bukietami. Dwa położył na tylnym siedzeniu, a z ostatnim wsiadł za kierownicę. Wyciągną piękne, krwisto czerwone róże w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- A to z jakiej okazji? - zapytałam wkładając nos w kwiaty.
- To bez okazji - odpowiedział przyglądając mi się. Odsunęłam kwiaty i przyciągnęłam go do siebie wtapiając się w jego ciepłe usta.

***
Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nic nie dodałam, ale przełom maja i czerwca w szkole to istny szał na sprawdziany.. niestety. Przepraszam też za ten rozdział, bo nie do końca jestem z niego zadowolona i jest krótki.. No ale, miłego czytania ; )
Taki Zbyszek na koniec ; )

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 54.

 Wstałam z kolan siatkarza, mimo, że nie chciał mnie wypuścić. Poszłam do pokoju wybrać jakieś ubranie do przebrania. Padło na mega wygodny zestaw. Zabrałam rzeczy i skierowałam swoje kroki do łazienki. Po drodze zobaczyła Bartka oglądającego jakiś film. Weszłam pod prysznic, gdzie puściłam letnią wodę i zaczęłam myśleć nad ubiegłą nocą. Poznawanie Bartka na nowo, było przyjemne. Śmialiśmy się co chwilę gdy opowiadał jakie głupoty się dzieją w Spale, jakie wybryki wymyślał jako dziecko. Ja odpłaciłam mu się podobnie opowiadając co wyczyniałyśmy z Anią, jak Antek zmienił nasze życie. Opowiedziałam o moich podróżach i o tym gdzie jeszcze chcę pojechać. Gdy wyszłam i owinęłam się ręcznikiem usłyszałam pukanie do drzwi.
- Gosieńko, bo ja bym musiał tak szybko, szybko wskoczyć - powiedział. Wzięłam drugi ręcznik do włosów i wyszłam. Chłopak dał mi buziaka w czoło i wleciał do pomieszczenia. Usiadłam na oparciu sofy i włączyłam telewizor. Jakiś czas siedziałam i zaczęłam się zastanawiać, co ten Kurek właściwie tam robi. Wciągnął mnie jakiś program kulinarny i dopiero jak zaczęło mi się robić zimno zauważyłam, że on dalej tam siedzi. Wstałam i już miałam pukać, gdy chłopak wyszedł z łazienki. Ku mojemu zaskoczeniu z ręcznikiem obwiązanym na wysokości bioder.
- Czy ty się tam kąpałeś?! - zapytałam patrząc na jego głupią minę.
- No tak - odpowiedział idąc w stronę kanapy, a właściwie to pchając mnie w stronę oparcia. Przysiadłam na niej, a on stanął i patrzył na mnie z góry tymi swoimi cudownymi oczkami. - A co, zmarzłaś?
- Trochę tak.
 Na te słowa chłopak się do mnie mocno przytulił i zaczął delikatnie pocierać moje plecy i ramiona. Podniosłam głowę nastawiając się na pocałunek, a on czytając w moich myślach, złączył nasze usta. Jakiś czas później usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu. Już miałam zacząć krzyczeć na Bartka, że uciekamy do łazienki, bo przecież jesteśmy w samych ręcznikach, czyli dwuznacznie, ale nie zdążyliśmy. Do salonu wpadła Anka z Robertem. Gdy nas zobaczyli przystanęli i prawie otworzyli buzie z wrażenia.
- To nie tak jak sobie myślicie - powiedziałam kierując nas do łazienki.
- Aha, oczywiście - odpowiedziała Anka z głupkowatym uśmiechem.
- Tylko żeby mi z tego dzieci zaraz nie było - dodał Robert, gdy zamykałam już drzwi. Bartek zaczął się śmiać i mnie objął ramieniem.
- Bartek, to nie jest takie zabawne jak ci się wydaje - powiedziałam dając mu kuksańca w żebra.
- Jest kochanie - odparł. - Wiedzieli kiedy wpaść, zwłaszcza, że pani Ania mówiła wczoraj, że masz być grzeczna.
- Ty dalej mówisz do niej pani?
- Tylko tyle przyswoiłaś z mojej wypowiedzi?
- Nie durniu, ale to mnie tak.. nie wiem jak to ująć.
- Wiem o co chodzi. Dobra, odwróć się, to się ubiorę.
 Jak powiedział tak zrobiłam i gdy ubrał spodnie poczułam, że znowu mnie przytula.
- Serio za mną tęskniłeś - powiedziałam.
- No oczywiście, że tak.
- To co ty zrobisz w czasie sezonu?
- Uschnę z tęsknoty.
- Dobra, odwracaj się, moja kolej - dodałam dając mu buziaka w usta. Grzecznie się odwrócił i ubrał koszulkę. Ja szybciutko, pomagając sobie ręcznikiem ubrałam bieliznę, a później resztę. Spojrzałam w lusterko, wzięłam spray z termoochronną i spsikałam nim włosy.
- Ej, mogłaś powiedzieć, że to już - zawołał Bartek patrząc na mnie w lusterku.
- No właśnie miałam ci mówić - odpowiedziałam wystawiając mu język.
- Myślisz, że dadzą nam żyć? Czy będzie teraz miliard pytań?
- Jakbyś nie zrobił takiego numeru, nie byłoby problemu!
- Oj już dobrze, dobrze. Nie wściekaj się.
 Wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego koka.
- Niezła palma - powiedział Bartek dotykając mojej fryzury.
- Weź spadaj - odpowiedziałam bijąc go w brzuch.
- I tak jesteś najśliczniejsza na świecie.
 Po tych słowach czułam, że jak zwykle przy nim się rumienię. Spojrzałam mu w oczy i dałam mu soczystego buziaka. Trzymając się za ręce wyszliśmy z łazienki. W salonie czekali na nas Ania i Robert.
- Mam nadzieję, że z tego dzieci jeszcze nie będzie - powiedziała na wstępie moja siostra.
- Do niczego nie doszło, a ta sytuacja, której byliście świadkami.. zwykłe nie dogadanie się. Bartek wszedł mi do łazienki, niby na chwilę, a tak na prawdę wziął prysznic - odpowiedziałam siadając na sofie. Chłopak przysiadł koło mnie i czekał na rozwój zdarzeń.
- A wy się przypadkiem nie rozchodziliście? - zdziwiła się Ania.
- Owszem - odpowiedział Bartek. - Ale uznaliśmy, że jednak nie możemy bez siebie wytrzymać.
 Spojrzałam mu w oczy i pocałowałam, zapominając, że moja siostra się temu przygląda. Nie był to długi pocałunek, ale gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam na siostrę, która patrzyła na nas dziwny wzrokiem.
- Ja będę się już zbierał - powiedział mój chłopak wstając z sofy. - Do widzenia państwu.
- Cześć Bartek - odpowiedzieli razem, a ja poszłam odprowadzić go do drzwi. Dał mi buziaka i powiedział, że później zadzwoni. Wróciłam do salonu, a oni oglądali już jakiś film.
- Idę się uczyć - powiedziałam w ich kierunku i zamknęłam się w pokoju.

***
Dzisiaj ostatni raz witam się z Wami jako osiemnastolatka ;D już w piątek dobiję zacnego, ostatniego nastego wieku, czyli 19. Miłego czytania ; )
Bartek we Włoszech na następny sezon, słyszeliście? ; >

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 53.

 Zaniemówiłam. Miałam ochotę po prostu rzucić mu się na szyję i zacząć całować, ale czekałam na to co przyniesie chwila.
- Słucham? - grałam twardą, mimo, że kolana miałam z waty i nie wiedziałam jak mi się jeszcze udaje stać na własnych nogach.
- Dobrze słyszałaś mała, oszalałem na twoim punkcie - powiedział stając obok mnie i patrząc mi w oczy. - Na T W O I M puncie, i żadnej innej nie chcę.
 Teraz ode mnie zależało co dalej stanie się z jego wyznaniem. Miałam dwie opcje. Powiedzieć, że czuję to samo, albo zacząć go całować. Mały wybór, ale po dłużej chwili patrzenia się w te jego piękne, niebieskie oczy wiedziałam co powinnam zrobić. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęliśmy się całować. Jego dłonie błądziły po moich plecach, moje palce po jego szyi. Miał cudownie ciepłe usta, słodkie i pełne.. miłości. Gdy się od siebie oderwaliśmy pocałował mnie w szyję i mocno przytulił.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem - szepnął mi do ucha. Całą przeszedł mnie dreszcz.
- Ja za tobą też - odpowiedziałam nie wypuszczając go z uścisku. - Przepraszam, nie wiem co mi strzeliło, z tym dawaniem sobie czasu.. Chyba bałam się, że nie uda nam się pogodzić twoich treningów, ligi światowej, sezonu reprezentacyjnego i tej całej reszty, a tak bardzo nie chciałam cię tracić .. - nie dane było mi powiedzieć nic więcej bo położył mi palec na ustach.
- Spokojnie kochanie, ze wszystkim sobie poradzimy - powiedział całując mnie delikatnie w usta. W tym momencie jakby wszystkie obawy odfrunęły, zniknęły. Wiedziałam, że skoro Bartek mówi, że damy radę, to znaczy, że damy radę. Zabraliśmy kubki do salonu i wtuleni w siebie włączyliśmy jakiś film. Nie bardzo pamiętam o co w nim chodziło, ani kto tam grał, bo najważniejsze w tej chwili było to, że Kurek siedział koło mnie i trzymał moją dłoń. Co jakiś czas, zamiast oglądać film, ja patrzyłam na niego. Za każdym razem gdy przyjmujący to zauważył szeroko się uśmiechał i całował jakąś część mojej twarzy omijając usta. Najpierw pocałował jeden policzek, później drugi, następnie nos, obie powieki i całą żuchwę.
- Ty faktycznie kompletnie zwariowałeś - powiedziałam śmiejąc się z niego gdy tym razem całował moją skroń.
- Zgadza się - wymruczał łapiąc mnie za brodę. - I nie zamierzam się leczyć - dodał wpijając się wreszcie w moje usta. Ten pocałunek był pełen pasji i namiętności. Poczułam w nim także tęsknotę, która mi się spodobała. Był jakby głodny całej mnie, jakby poznawał moją twarz i usta na nowo. Usłyszałam, że mój telefon pozostawiony w kuchni zaczął dzwonić. Bardzo nie chętnie  oderwałam się od Bartka i poszłam odebrać.
- Halo?
- No hej siostrzyczko - usłyszałam głos Anki, łatwo było poznać, że już trochę wypiła.
- Co jest?
- Jest zwycięstwo! Jest impreza! Zostajemy u Marka dzisiaj razem z Antkiem, masz wolną chatę. Bądź grzeczna!
 I się rozłączyła. Zaczęłam się śmiać jak głupia, a chłopak siedzący na kanapie nie wiedział co się dzieje.
- Właśnie dzwoniła wstawiona Anka, aby poinformować mnie, że zostają na noc u Marka, mam wolną chatę i mam być grzeczna - wytłumaczyłam i zaczęłam się na nowo śmiać. Kurek wstał z kanapy, podszedł, przyciągnął mnie do siebie, więc przestałam się śmiać, chociaż gdy zobaczyłam jego 'poważną' minę, zachichotałam znowu.
- Z tą ostatnią prośbą, może być ciężko - powiedział i zaczął całować moją szyję. Ponownie zaczęłam się śmiać jak wariatka, a on jeszcze specjalnie celował w miejsca gdzie miałam łaskotki. Wzięłam jego twarz w dłonie, spojrzałam mu głęboko w oczy i powiedziałam :
- Ja też zwariowałam, kompletnie i nieodwracalnie.. na twoim punkcie.
 Gdy to usłyszał uśmiechnął się szeroko, a nasze usta ponownie złączyły się w gorącym pocałunku. Stado motyli zatoczyło koło w moim brzuchu. Oderwaliśmy się od siebie po jakimś czasie, a z naszych twarzy nie schodziły uśmiechy. Wróciliśmy na sofę, do oglądania filmu. W pewnym momencie, przypomniałam sobie, że przecież mamy dobre wino w piwnicy. Podreptałam po nie, zaopatrzona oczywiście w latarkę, bo mimo, że było tu często sprzątane, ja po prostu nie lubię takich miejsc. Wróciłam na górę z butelką czerwonego wina, a w salonie stały już dwa kieliszki i muffinki. No tak, on jest przecież wiecznie głodny - pomyślałam i się uśmiechnęłam, po raz chyba tysięczny tego wieczoru. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu, a Bartek otworzył wino i nalał każdemu z nas do szklanych naczyń, po czym usiadł koło mnie.
- Za nas skarbie - powiedział stukając swoim kieliszkiem o mój.
- Za nas - odpowiedziałam upijając łyk, a następnie pochylając się, żeby skraść mu małego buziaka. Resztę wieczoru i nocy spędziliśmy na poznawaniu siebie, na rozmowach przy winie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
 Obudził mnie hałas dobiegający z kuchni, przykryłam głowę poduszką, a potem sobie przypomniałam, gdzie zasypiałam, więc jednak szybko się podniosłam z kanapy. Bartek ubrany w spodenki drużynowe szalał w kuchni. Po cichutku wstałam i podeszłam do mojego kucharza, obejmując go od tyłu i całując w łopatkę.
- Dzień dobry - powiedział odwracając się do mnie przodem, całując w czoło i demonstrując swój umięśniony tors. Nie widziałam go pierwszy raz, ale i tak zrobił na mnie to samo wrażenie. Instynktownie dotknęłam mojego brzucha. Nie żeby był jakiś wielki, czy coś, był płaski, owszem, ale nie tak umięśniony jak jego.
- Chyba muszę zacząć ćwiczyć, bo jak ja się niby z tobą gdziekolwiek na plaży pokaże - oznajmiłam siadając na krzesełku. Chłopak odszedł od kuchenki, podniósł lekko moją koszulkę, tak tylko by zobaczyć brzuch.
- Zwariowałaś, jest wspaniale - odpowiedział całując mnie w usta.
- Nie przekupisz mnie buziakami, nie ma mowy - wystawiłam mu język. - Zaczynam ćwiczyć.
- Gosia, nie musisz, poważnie. Ale skoro tak sobie wymyśliłaś, niech ci będzie.
 Dokończył śniadanie, które okazało się być niczym innym tylko naleśnikami. Z truskawkami, bitą śmietaną i masłem czekoladowym. Mimo mojego wcześniejszego postanowienia, przy takich rarytasach na stole nie mogłam się powstrzymać.
- No i koniec, od dzisiaj ty robisz nam naleśniki - powiedziałam oblizując palec po czekoladzie.
- Tobie mogę je smażyć nawet trzy razy dziennie - odpowiedział uradowany.
- Ej, kochanie, jeśli byś mnie tak karmił, nie długo wyglądałabym jak szafa trzydrzwiowa.
- Wcale nie.
 Wzięłam truskawkę, umoczyłam ją w maśle czekoladowym i udawałam, że chcę dać mu ją do ust, ale tak na prawdę specjalnie pobrudziłam mu nos i kącik ust.
- Oj biedactwo jeść nie umie, czekaj pomogę ci - powiedziałam siadając mu na kolanach i scałowując mu słodkości. Gdy się z tym uporałam dałam mu jednego, soczystego buziaka prosto w usta. Chyba liczył na dłuższy pocałunek bo zrobił śmieszną minę.
- Ty jesteś niemożliwa - oznajmił całując mnie w nos.
- Nie chcę cię martwić, ale nie jesteś o wiele lepszy - wystawiłam mu język.
- To dlatego tak do siebie pasujemy.
- Już nie filozofuj, idę wziąć prysznic.

***
Jak obiecałam, jest poniedziałek - jest rozdział ;)
a na zakończenie, tańczący Winiar <3
aha, i jak już tu jesteście, to może kliknijcie o tu : http://www.ermail.pl/klik/VndTZWQ=