Reszta dnia zleciała mi przy książka i materiałach przygotowujących do matury. Powoli zaczynałam odczuwać presję i stres. Powoli, dobre sobie. Od dwóch miesięcy się stresowałam, ale od kiedy tu przyjechałam, stres jakoś mnie opuścił, czułam, że w końcu odpoczywam. Wyszłam do nich tylko na obiad. Pod wieczór zadzwonił Bartek, więc pogadaliśmy ponad pół godziny. Gdy stwierdziłam, że koniec nauki na dzisiaj, wzięłam laptopa, żeby pogadać z Julą, moją przyjaciółką. Na początek mnie oczywiście skrzyczała, że tyle czasu się nie odzywałam, później wypytywała o Bartka, bo okazało się, że ktoś zrobił nam zdjęcie, nie wyraźne co prawda, ale Jula, mój Sherlok Holmes poznała mnie po włosach i kurtce. Nie była na początku pewna, ale jak jej opowiedziałam co i jak, stwierdziłyśmy zgodnie, że może zostać detektywem. Opowiedziała mi jak tam ferie w Warszawie, jakie decyzje podjęła w sprawie studiów i że ma nowego-starego chłopaka. Nowego, ponieważ jest z nim od tygodnia dopiero, a starego, bo znają się jeszcze z dzieciństwa. Ich babcie mieszkają koło siebie i są dobrymi przyjaciółkami, więc oni spędzali dnie na wspólnej zabawie. Kto by pomyślał, że moja Juleczka po tak trudnym związku znajdzie sobie porządnego i normalnego faceta. Myślałam, że znowu trafi na jakiegoś idiotę.
Nasze pogaduchy skończyły się po pierwszej w nocy, więc po cichutku poszłam umyć się do łazienki. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka, chwilę później byłam w krainie Morfeusza. Sen miałam dziwny, zakręcony i męczący. Całe szczęście gdy się obudziłam, już nic nie pamiętałam. Dokładniej to obudził mnie Antek.
- Ciociu wstawaj, babcia z dziadkiem przyjeżdżają! - krzyczał wskakując na mnie.
- Co? Która godzina?
- Już prawie dziesiąta, a mama mówi, że będą o czternastej.
- Jadłeś już śniadanie? Gdzie twoi rodzice?
- Mama jest w kuchni, a tata na hali. Śniadanie zaraz będzie.
- Dobra, to leć, ja zaraz przyjdę.
Gdy mały wyszedł przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Nadal ubrana w piżamę poszłam do kuchni gdzie czekały na mnie tosty i twarożek.
- Hej młoda, Antek ci mówił, że rodzice przyjeżdżają? - zapytała moja siostra.
- Tak, tak. O czternastej.
Zjedliśmy śniadanie, posprzątałyśmy trochę i po kolei każdy z naszej trójki wziął kąpiel. Później zabrałyśmy się za przymierzanie ubrań, zabawę z Antkiem. Ja w między czasie rozmawiałam z Bartkiem, który miał nas dzisiaj wieczorem odwiedzić, co oznaczało, że pozna moich rodziców. Lekko mnie to stresowało oraz wydawało mi się, że to za szybko, no ale niech im wszystkim będzie.
w ostateczności ja wybrałam taki zestaw a Ania taki. Obie wyglądałyśmy szałowo, ale Robert zabierał nas do świetnej restauracji, więc nie wypadało iść w zwykłych jeansach. Chwilę przed czternastą zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam z Antkiem otworzyć, a gdy ujrzeliśmy tam Bartka ubranego z koszulę oboje byliśmy bardzo zaskoczeni.
- Myślałam, że będziesz dopiero wieczorem - powiedziałam wpuszczając go do środka.
- Wiem, bo to miała być niespodzianka - odpowiedział całując mnie w usta. Gdy tylko zdjął kurtkę Antek na niego wskoczył.
- Wiecie, że ja też mam dziewczynę? - wtrącił młody.
- Na prawdę? - zapytał zaskoczony Bartek.
- Taak, jest śliczna i mądra.. I ma na imię Madzia. Pamiętasz ciociu Madzię, prawda?
- Pewnie, że tak kochanie - odpowiedziałam małemu. Siostrzenica Marcina. Faktycznie śliczna dziewczynka. Rozległ się kolejny dzwonek do drzwi, i Antek zeskoczył z rąk Kurka, i poleciał z Anką otworzyć drzwi. Bartek przysunął się do mnie, objął mnie w talii patrząc mi głęboko w oczy i dał mi buziaka w czoło. Od razu na mojej buzi pojawił się uśmiech. W holu słychać już było gwar rozmów, zbliżających się powoli osób.
- Ślicznie dziś wyglądasz kochanie - szepnął mi do ucha Bartek. Całe moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Obejmując się czekaliśmy na przyjście moich rodziców do salonu. Gdy tylko weszli do pomieszczenia poczułam jak Kurek cały się spina.
- Spokojnie - zdążyłam mu szepnąć, po czym ruszyłam w stronę mamy, żeby ją przytulić. Następnie wycałowałam tatę i wróciłam do chłopaka.
- Mamo, tato, to jest Bartek. To właśnie on ostatnimi czasy kręci moim światem - powiedziałam obejmując go i patrząc mu w oczy. Widziałam jak lekko się rozluźnił, po czym podał rękę mamie i tacie.
- A więc to dzięki panu moja córeczka ostatnio się więcej uśmiecha? - zagadnął go mężczyzna.
- Proszę mi mówić Bartek.. i tak, mam nadzieję, że to właśnie dzięki mnie - odpowiedział Kurek.
- Panie Bartku.. znaczy Bartku, chciałam ci tak na wstępie pogratulować udanego sezonu. Gosia i Robert bardzo chwalą twoją grę. Gosia oczywiście nie tylko grę - dodała mama puszczając mi oczko. Wiedziałam, że powie coś takiego, że jak zwykle się zaczerwienię. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Robert, który wrócił w między czasie i się przebrał stwierdził, że jedziemy na obiad. Ja pojechałam z Bartkiem jego autem, a reszta autem Anki i jej męża. My nie pojechaliśmy od razu pod restaurację, ponieważ Kurek stanął nie wiedzieć czemu pod kwiaciarnią, z której wyszedł chwilę później z trzema bukietami. Dwa położył na tylnym siedzeniu, a z ostatnim wsiadł za kierownicę. Wyciągną piękne, krwisto czerwone róże w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- A to z jakiej okazji? - zapytałam wkładając nos w kwiaty.
- To bez okazji - odpowiedział przyglądając mi się. Odsunęłam kwiaty i przyciągnęłam go do siebie wtapiając się w jego ciepłe usta.
***
Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nic nie dodałam, ale przełom maja i czerwca w szkole to istny szał na sprawdziany.. niestety. Przepraszam też za ten rozdział, bo nie do końca jestem z niego zadowolona i jest krótki.. No ale, miłego czytania ; )
Taki Zbyszek na koniec ; )
Lepszy rydz niż nic ;)
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio dostałam też piękny bukiet róż od mojego Księcia :D
Rozdział piękny :*
R :*
Nie mogłam się doczekać... krótki, ale zawsze coś :) Ale wam się udziela romantyzm...R* to też do ciebie... :P/ Kari
OdpowiedzUsuńLubię romantyzm, no co? Nie można? A że M. wie, jak mnie w sobie z dnia na dzień coraz bardziej rozkochiwać to nic nie poradzę ;)
UsuńR :*