Translate

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 53.

 Zaniemówiłam. Miałam ochotę po prostu rzucić mu się na szyję i zacząć całować, ale czekałam na to co przyniesie chwila.
- Słucham? - grałam twardą, mimo, że kolana miałam z waty i nie wiedziałam jak mi się jeszcze udaje stać na własnych nogach.
- Dobrze słyszałaś mała, oszalałem na twoim punkcie - powiedział stając obok mnie i patrząc mi w oczy. - Na T W O I M puncie, i żadnej innej nie chcę.
 Teraz ode mnie zależało co dalej stanie się z jego wyznaniem. Miałam dwie opcje. Powiedzieć, że czuję to samo, albo zacząć go całować. Mały wybór, ale po dłużej chwili patrzenia się w te jego piękne, niebieskie oczy wiedziałam co powinnam zrobić. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęliśmy się całować. Jego dłonie błądziły po moich plecach, moje palce po jego szyi. Miał cudownie ciepłe usta, słodkie i pełne.. miłości. Gdy się od siebie oderwaliśmy pocałował mnie w szyję i mocno przytulił.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem - szepnął mi do ucha. Całą przeszedł mnie dreszcz.
- Ja za tobą też - odpowiedziałam nie wypuszczając go z uścisku. - Przepraszam, nie wiem co mi strzeliło, z tym dawaniem sobie czasu.. Chyba bałam się, że nie uda nam się pogodzić twoich treningów, ligi światowej, sezonu reprezentacyjnego i tej całej reszty, a tak bardzo nie chciałam cię tracić .. - nie dane było mi powiedzieć nic więcej bo położył mi palec na ustach.
- Spokojnie kochanie, ze wszystkim sobie poradzimy - powiedział całując mnie delikatnie w usta. W tym momencie jakby wszystkie obawy odfrunęły, zniknęły. Wiedziałam, że skoro Bartek mówi, że damy radę, to znaczy, że damy radę. Zabraliśmy kubki do salonu i wtuleni w siebie włączyliśmy jakiś film. Nie bardzo pamiętam o co w nim chodziło, ani kto tam grał, bo najważniejsze w tej chwili było to, że Kurek siedział koło mnie i trzymał moją dłoń. Co jakiś czas, zamiast oglądać film, ja patrzyłam na niego. Za każdym razem gdy przyjmujący to zauważył szeroko się uśmiechał i całował jakąś część mojej twarzy omijając usta. Najpierw pocałował jeden policzek, później drugi, następnie nos, obie powieki i całą żuchwę.
- Ty faktycznie kompletnie zwariowałeś - powiedziałam śmiejąc się z niego gdy tym razem całował moją skroń.
- Zgadza się - wymruczał łapiąc mnie za brodę. - I nie zamierzam się leczyć - dodał wpijając się wreszcie w moje usta. Ten pocałunek był pełen pasji i namiętności. Poczułam w nim także tęsknotę, która mi się spodobała. Był jakby głodny całej mnie, jakby poznawał moją twarz i usta na nowo. Usłyszałam, że mój telefon pozostawiony w kuchni zaczął dzwonić. Bardzo nie chętnie  oderwałam się od Bartka i poszłam odebrać.
- Halo?
- No hej siostrzyczko - usłyszałam głos Anki, łatwo było poznać, że już trochę wypiła.
- Co jest?
- Jest zwycięstwo! Jest impreza! Zostajemy u Marka dzisiaj razem z Antkiem, masz wolną chatę. Bądź grzeczna!
 I się rozłączyła. Zaczęłam się śmiać jak głupia, a chłopak siedzący na kanapie nie wiedział co się dzieje.
- Właśnie dzwoniła wstawiona Anka, aby poinformować mnie, że zostają na noc u Marka, mam wolną chatę i mam być grzeczna - wytłumaczyłam i zaczęłam się na nowo śmiać. Kurek wstał z kanapy, podszedł, przyciągnął mnie do siebie, więc przestałam się śmiać, chociaż gdy zobaczyłam jego 'poważną' minę, zachichotałam znowu.
- Z tą ostatnią prośbą, może być ciężko - powiedział i zaczął całować moją szyję. Ponownie zaczęłam się śmiać jak wariatka, a on jeszcze specjalnie celował w miejsca gdzie miałam łaskotki. Wzięłam jego twarz w dłonie, spojrzałam mu głęboko w oczy i powiedziałam :
- Ja też zwariowałam, kompletnie i nieodwracalnie.. na twoim punkcie.
 Gdy to usłyszał uśmiechnął się szeroko, a nasze usta ponownie złączyły się w gorącym pocałunku. Stado motyli zatoczyło koło w moim brzuchu. Oderwaliśmy się od siebie po jakimś czasie, a z naszych twarzy nie schodziły uśmiechy. Wróciliśmy na sofę, do oglądania filmu. W pewnym momencie, przypomniałam sobie, że przecież mamy dobre wino w piwnicy. Podreptałam po nie, zaopatrzona oczywiście w latarkę, bo mimo, że było tu często sprzątane, ja po prostu nie lubię takich miejsc. Wróciłam na górę z butelką czerwonego wina, a w salonie stały już dwa kieliszki i muffinki. No tak, on jest przecież wiecznie głodny - pomyślałam i się uśmiechnęłam, po raz chyba tysięczny tego wieczoru. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu, a Bartek otworzył wino i nalał każdemu z nas do szklanych naczyń, po czym usiadł koło mnie.
- Za nas skarbie - powiedział stukając swoim kieliszkiem o mój.
- Za nas - odpowiedziałam upijając łyk, a następnie pochylając się, żeby skraść mu małego buziaka. Resztę wieczoru i nocy spędziliśmy na poznawaniu siebie, na rozmowach przy winie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
 Obudził mnie hałas dobiegający z kuchni, przykryłam głowę poduszką, a potem sobie przypomniałam, gdzie zasypiałam, więc jednak szybko się podniosłam z kanapy. Bartek ubrany w spodenki drużynowe szalał w kuchni. Po cichutku wstałam i podeszłam do mojego kucharza, obejmując go od tyłu i całując w łopatkę.
- Dzień dobry - powiedział odwracając się do mnie przodem, całując w czoło i demonstrując swój umięśniony tors. Nie widziałam go pierwszy raz, ale i tak zrobił na mnie to samo wrażenie. Instynktownie dotknęłam mojego brzucha. Nie żeby był jakiś wielki, czy coś, był płaski, owszem, ale nie tak umięśniony jak jego.
- Chyba muszę zacząć ćwiczyć, bo jak ja się niby z tobą gdziekolwiek na plaży pokaże - oznajmiłam siadając na krzesełku. Chłopak odszedł od kuchenki, podniósł lekko moją koszulkę, tak tylko by zobaczyć brzuch.
- Zwariowałaś, jest wspaniale - odpowiedział całując mnie w usta.
- Nie przekupisz mnie buziakami, nie ma mowy - wystawiłam mu język. - Zaczynam ćwiczyć.
- Gosia, nie musisz, poważnie. Ale skoro tak sobie wymyśliłaś, niech ci będzie.
 Dokończył śniadanie, które okazało się być niczym innym tylko naleśnikami. Z truskawkami, bitą śmietaną i masłem czekoladowym. Mimo mojego wcześniejszego postanowienia, przy takich rarytasach na stole nie mogłam się powstrzymać.
- No i koniec, od dzisiaj ty robisz nam naleśniki - powiedziałam oblizując palec po czekoladzie.
- Tobie mogę je smażyć nawet trzy razy dziennie - odpowiedział uradowany.
- Ej, kochanie, jeśli byś mnie tak karmił, nie długo wyglądałabym jak szafa trzydrzwiowa.
- Wcale nie.
 Wzięłam truskawkę, umoczyłam ją w maśle czekoladowym i udawałam, że chcę dać mu ją do ust, ale tak na prawdę specjalnie pobrudziłam mu nos i kącik ust.
- Oj biedactwo jeść nie umie, czekaj pomogę ci - powiedziałam siadając mu na kolanach i scałowując mu słodkości. Gdy się z tym uporałam dałam mu jednego, soczystego buziaka prosto w usta. Chyba liczył na dłuższy pocałunek bo zrobił śmieszną minę.
- Ty jesteś niemożliwa - oznajmił całując mnie w nos.
- Nie chcę cię martwić, ale nie jesteś o wiele lepszy - wystawiłam mu język.
- To dlatego tak do siebie pasujemy.
- Już nie filozofuj, idę wziąć prysznic.

***
Jak obiecałam, jest poniedziałek - jest rozdział ;)
a na zakończenie, tańczący Winiar <3
aha, i jak już tu jesteście, to może kliknijcie o tu : http://www.ermail.pl/klik/VndTZWQ=

6 komentarzy:

  1. Cudowny :) Oni są taką fajną parą <3 Proszę tylko nie wymyślaj niczego, żeby ich znowu rozdzielić :P Czekam na następny :)/ Kari

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana... Liczyłam na coś więcej :)
    If you know what I mean :D

    R :*

    OdpowiedzUsuń
  3. R :* Wszyscy wiedzą o co ci chodzi :*/ Kari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zboczeńce everywhere ;D ;*

      Usuń
    2. I tak nas kochasz :*/ Kari

      Usuń
    3. tak cudownych czytelniczek nie można nie kochać ;*

      Usuń