Translate

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 45.


 Zaprowadził mnie do szatni znajdującej się obok kuchni. Otworzył jedną z szafek i wyjął z niej czarną torbę. Poszperał w niej chwilę, po czym wyciągnął czarny t-shirt z napisem "Schrup mnie".
- Ciekawy napis - powiedziałam śmiejąc się pod nosem.
- Za szafkami jest parawan - odpowiedział również się śmiejąc. Poszłam we wskazane miejsce i chwilę później stałam przed nim w jego koszulce. Sięgała mi gdzieś do połowy uda, więc wzięłam ją i zawiązałam na wysokości bioder.
- Niestety nie mam nic innego - powiedział patrząc na mnie.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam uśmiechając się. - Idziemy piec?
- No pewnie!
 Wróciliśmy do kuchni, gdzie Łukasz jeszcze tylko zawiązał mi fartuch i byliśmy gotowi. Pokazał mi jak zrobić pierwszą tartę, a później mogłam działać sama. Szef co jakiś czas zerkał w naszym kierunku, a gdy skończyłam jedną ze swoich pierwszych tart podszedł i spróbował. Wszyscy zaprzestali czynności, którymi się zajmowali i patrzyli na rozwój wydarzeń.
- Czego dodałaś do bitej śmietany? - zapytał po chwili namysłu.
- Laskę wanilii i migdały - odpowiedziałam udając pewną siebie, a w rzeczywistości byłam przerażona, że zepsułam danie.
- Łukasz, próbowałeś tego?
- Jeszcze nie szefie - powiedział chłopak.
- Sandra, Magda, Robert i Michał. Wy też spróbujcie.
 W tym momencie poziom mojego zdenerwowania przekraczał normę. Wszyscy cukiernicy z jego kuchni wzięli po kawałku i spróbowali. Czekałam na jakąkolwiek podpowiedź wyczytaną z twarzy, ale niestety nic. Wszyscy przybrali miny pokerzystów.
- I jak wam smakowało? - zapytał szef.
- Trzy gwiazdki - powiedziała jedna z dziewczyn.
- Trzy i pół - dodała druga.
- Trzy i pół - powiedzieli zgodnie dwaj mężczyźni. Został tylko werdykt Łukasz i szefa.
- Jak dla mnie, to nawet cztery - powiedział mój współpracownik.
- No chociaż jeden ma kubki smakowe na miejscu i mówi szczerze - powiedział szef. - Gratuluję, zrobiłaś tartę z bananami na cztery gwiazdki, w naszej kuchni zdarza się to tylko Łukaszowi - powiedział wyciągając ku mnie dłoń. Podałam mu swoją, a mężczyzna zatrząsł nią mocno i wesoło. - Wracać do roboty.
 Wszyscy ponownie zajęli się pieczeniem, miksowaniem, ubijaniem i krojeniem. Bawiłam się w najlepsze robiąc to co kocham. Gdy skończyliśmy tarty zajęliśmy się ciastem czekoladowym.
- Tym razem młoda nie słuchaj rad weterana, zobaczymy co ci wyjdzie, idź na żywioł, rób to co podsunie ci smak - powiedział szef. Zrobiłam jak mi kazał, moje ulubione mocno czekoladowe ciasto, z dodatkiem żurawiny i wanilii. Gdy wyjęłam je z piekarnika ukroiłam kilka kawałków i zostawiłam na talerzu. Szef zerknął przez ramię i podszedł do stolika. Wziął mój wypiek do ust i pokiwał głową.
- Mmm, pyszne. Żurawina świetnie się tu komponuje - powiedział z uznaniem po czym wrócił do swoich zajęć.
- Świetnie ci idzie - szepnął mi na ucho Łukasz. Odpowiedziałam mu jedynie uśmiechem co odwzajemnił. Wszyscy dalej ciężko pracowaliśmy, a kelnerzy zaczęli krążyć z tacami. Szef przeniósł mnie na pozycje ozdabiania babeczek, gdzie pracowały dwie dziewczyny. Uwinąłyśmy się szybko, a jednocześnie bardzo ładnie nam to wszyło.
- Kaśka jestem - powiedziałam jedna z nich podając mi rękę.
- Cześć, Gosia - odpowiedziałam potrząsając jej dłonią. Dziewczyna miała czarne włosy związane w niedbałego koczka, jasną karnację i błękitne oczy.
- Inga - dodała druga, kasztanowa brunetka o brązowych oczach.
- Ty znasz wszystkich naszych gości nie? To siatkarze prawda? - zagadnęła Kasia.
- Dokładnie tak.
- Mówiłam ci! Poznałam tego chłopaka, który z tobą tutaj wszedł, Pliński co nie?
- Tak, Daniel. Co, interesujecie się siatkówką?
- No tak trochę - odpowiedziały jednocześnie.
- Jeśli chcecie mogę was im przedstawić później.
- Na serio?! O jeny, Inga, mamy coś normalnego do ubrania? Żeby wstydu nie było.
- Kaśka, uspokój się. To siatkarze, ale też ludzie. Prawda Gośka? - powiedziała brunetka.
- No pewnie, nie denerwuj się tak.
 Powoli wszyscy kończyli swoje dania i w kuchni atmosfera zaczynała się rozluźniać.
- No młoda, chciałem powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem twoich zdolności kulinarnych - zaczął szef podchodząc do mnie. - Na wakacje prowadzimy z Łukaszem kurs, możesz wpaść, poduczyć się.
- Albo od razu dołączyć do zespołu - dodał mój współpracownik.
- O właśnie. Ile masz lat i czym się zajmujesz? Bo to całkiem nie głupi plan, potrzebujemy jeszcze kogoś do deserów - powiedział szef.
- Aktualnie to jeszcze tylko tydzień jestem w Bełchatowie. Przyjechałam tutaj tylko na ferie do siostry. Na co dzień chodzę do liceum w Warszawie, a w tym roku piszę maturę.
- Mhm, rozumiem, a jakie masz plany na później?
- Studia, w Bełchatowie - odpowiedziałam na co oboje zareagowali uśmiechem.



no to Ziomek na dzisiaj ;)

2 komentarze:

  1. Zdolna, zdolna :)
    I Ty, i Gosia :D
    Ja nienawidzę wszystkiego, co wiąże się z kuchnią, ale miło poczytać, jak ktoś się przy tym dobrze bawi :P
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Może w końcu wyjaśni się sytuacja z Bartkiem. Trochę już mi go brakuje :(

    R :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że wcześniej nie trafiam na tego bloga!!! Dopiero dzisiaj zaczęłam go czytać i już musiałam kończyć :( Nawet nie wiem kiedy przeczytałam te 45 rozdziałów! Czyta się to jak dobrą książkę :) A i mam prośbę dodaj jak najszybciej nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać !!!! :) /Kari

    OdpowiedzUsuń