Translate
środa, 5 grudnia 2012
Rozdział 30.
- O proszę, z tak daleka? Cóż cię sprowadziło w skromne, bełchatowskie progi? - zapytał Marcin słodząc swoją kawę.
- Odwiedzam siostrę i zbieram informacje o potencjalnym miejscu zamieszkania - odpowiedziałam zjadając kawałek ciastka.
- I rozkochuje w sobie gwiazdę polskiej siatkówki - dodała roześmiana Hania.
- Oo, którego? - zaciekawił się chłopak.
- Samego Bartosza K.
- Mm, ambitnie - powiedział przyglądając mi się. Jego zielone oczy miały w sobie pewną tajemnicę, taką którą normalnie bym chciała poznać, ale Bartek zmienił wiele w moim życiu.
- No przepraszam bardzo, ja tego nie zaplanowałam, tak jakoś wyszło - powiedziałam piorunując Hankę wzrokiem.
- No spokojnie loczeńku, przecież wiem - powiedziała dziewczyna uśmiechając się do mnie i upijając łyk swojego cappucino.
- No dobra, dobra. No to przejdźmy do drugiej części twojej wypowiedzi. Jak to zbierasz miejsce o potencjalnym miejscu zamieszkania? Planujesz zamieszkać w Bełchatowie? - zagadnął Marcin.
- Tak, myślę nad studiami tutaj.
- Jaki kierunek?
- Fizjoterapia.
- Mhm, słyszałem wiele pochlebnych opinii. Zresztą możemy to z Hanką potwierdzić - powiedział szczerząc się do niej. Odpowiedziała mu tym samym, a ja w tym czasie zjadłam kolejny kawałek ciasta. Spędziliśmy kolejne pół godziny na rozmowach różnych treści, gdy zadzwonił mój telefon.
*Cześć Gosieńko - usłyszałam głos siostry w słuchawce.
- No hej, co słychać?
* Właśnie się pakujemy i będziemy wyjeżdżać. Ty pewnie jesteś na treningu z Bartkiem, więc nie spodziewamy się zastać cię wyczekującą w domu, ale powiem ci, że mam kilka niespodzianek - powiedziała i wyobraziłam sobie jak się właśnie uśmiecha.
- A o której mniej więcej będziecie? Postaram się wrócić do tego czasu.
* Spokojnie, nie musisz.
- No dobra, chcę. Gadaj o której będziecie.
* No gdzieś w okolicach osiemnastej, bo zajedziemy pewnie jeszcze na obiad gdzieś.
- Ok, będę.
* No to super, a teraz lecę się pakować, opowiemy ci wszystko w domu. Pa siostrzyczko.
- Do zobaczenia później - powiedziałam kończąc rozmowę.
- To co loczuś? Zbieramy się na halę? - zapytała Hanka gdy chowałam telefon do torebki.
- Pewnie, trzeba jeszcze trochę im pokibicować - odpowiedziałam z uśmiechem powoli wstając z krzesła.
- To w takim razie ja też się zbieram. Miło było cię poznać - powiedział Marcin zwracając się do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Ciebie również - odpowiedziałam mu tym samym i ubrałam kurtkę. Zapłaciliśmy za kupione kawy i ciastka i wyszliśmy z kawiarenki, do zalanego słońcem parku. Akurat zawiał mroźny wiatr, więc szybko zawinęłam się mocniej szalikiem.
- No to cześć dziewczyny - powiedział Marcin idąc w przeciwnym kierunku niż my i machając do nas. W milczeniu skierowałyśmy swoje kroki w stronę hali. Szłyśmy wolnym tempem, nigdzie się nie spiesząc i podziwiając uroki przyrody, która już nie długo obudzi się na nowo do życia. Gdy byłyśmy już pod halą zadzwonił telefon Hani. Dzwonił Karol, któremu powiedziała, że właśnie wchodzimy na obiekt i się rozłączyli. Chłopacy mieli właśnie przerwę, bo siedzieli na krzesłach, pili i wygłupiali się. Zdjęłyśmy kurtki, ponieważ w pomieszczeniu było ciepło w porównaniu z tym co panuje na zewnątrz.
- I jak kawa? Pewnie dobra, bo długo was nie było - powiedział Zati upijając łyk wody.
- Pyszna, pyszna - odpowiedziałam się uśmiechając się do niego i szukając wzrokiem Bartka. W tym samym momencie ktoś mi zasłonił oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to - usłyszałam dźwięczny męski głos przy uchu.
- Też mi zagadka Bartuś - odpowiedziałam zabierając jego dłonie z moich oczu i odwracając się do niego twarzą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie lubię, gdy ktoś miesza... :(
OdpowiedzUsuńR :*