Translate
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Rozdział 31.
- Jakie ty masz zimne ręce! - zawołał Bartek patrząc na mnie tymi swoimi cudnymi niebieskimi oczami.
- Mówisz? - zapytałam wkładając mu rękę pod koszulkę, w poszukiwaniu brzucha. Zapiszczał jak szalony i szybko uciekł o krok do tyłu. - No co ty, nie dasz mi ogrzać rąk? - zapytałam patrząc na niego smutnymi oczkami. Zaczął się śmiać i podszedł przytulając mnie do siebie.
- Ogrzewaj ręce ile tylko masz ochotę - szepnął mi do ucha i ucałował mnie w czubek głowy. Jak powiedział tak zrobiłam i moje dłonie ponownie wylądowały na jego umięśnionym brzuchu. Tym razem nie zapiszczał, ale czułam że przeszedł go dreszcz. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy nadal mnie przytulał.
- Spotkałyśmy Marcina, dlatego tak długo nas nie było - usłyszałam głos Hani, mówiącej prawdopodobnie do Karola.
- Którego? - zapytał zdziwiony chłopak.
- No tego ze studiów. Tego, który chodził z Moniką z mojego roku.
- Tego wytatuowanego?
- No dokładnie tego samego.
- No i co tam u niego - kontynuował rozmowę Karol.
- Dobrze wszystko, znalazł pracę jakąś, ale Kaśka, ta czarna, ode mnie z roku, wiesz która nie? No to Kaśka mu się narzuca i nie wie chłopak co ma zrobić.
Tak słuchałam tej rozmowy przytulając się do Bartka i rozmyślając co dobrego przygotować Ance, Robertowi i Antkowi na kolacje.
- Masz jakieś plany na później? - zapytał Kurek odsuwając się na tyle, żeby widzieć moją twarz, ale nie wypuszczając mnie z objęć.
- Właściwie to tak, siostrzyczka do mnie dzwoniła, że o osiemnastej mniej więcej będą w Bełchatowie i chciałam im zrobić kolacje- niespodziankę.
- Aha, no dobra, to jak chcesz, możemy pojechać na zakupy po treningu.
- No pewnie, dzięki - odpowiedziałam dając mu buziaka w usta.
- Dobra gołąbeczki, Kurczak musi iść trenować - odezwał się Zati stając obok nas. Oboje się zaśmialiśmy i Bartek całując mnie w czoło pobiegł na boisko. Usiadłyśmy z Hanką na swoich poprzednich miejscach i patrzyłyśmy jak przebijają, serwują, atakują i bronią.
Trening skończył się około piętnastej, więc chłopacy poszli pod szybki prysznic i się przebrać. Pogadałyśmy z Hanką jeszcze o tym w jakich sklepach lubimy robić zakupy, jakie lakiery do paznokci lubimy i tego typu błahostki. Po dwudziestu minutach cała banda wyszła z szatni idąc w naszym kierunku. Naturalnie wszyscy roześmiani.
- To co? Czas na jakiś pożywny i wielki obiad? - zagadnął Daniel.
- No pewnie - zawołała ucieszona Hania.
- Ja niestety odpadam - powiedziałam wstając z krzesełka, a w tym samym momencie Bartek podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Ah, tak, tak. Robaczki będą się miziać - zaśmiał się Mariusz.
- No peeewnie - przeciągnęłam specjalnie, żeby mieli większy ubaw.
- No to w takim razie my lecimy - powiedział Bartek ubierając kurtkę i pomagając mi ubrać moją. - Pojedziecie z nimi? - zapytał Karola i Hankę.
- Pewnie, żaden problem - odpowiedział chłopak uśmiechając się do nas.
Wyszliśmy przed budynek i zapakowaliśmy się do samochodu Bartka.
- No to jaki plan? - zapytał odpalając silnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Myślałam, że umrę z tęsknoty, tak długo Cię nie było :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudeńko ;D
R :*