Translate
środa, 30 stycznia 2013
Rozdział 42.
- No to co robaczki wczoraj robiliście? - zagadnęła Hania.
- Nic takiego, po prostu film oglądaliśmy - powiedziałam. Bartek w tym czasie objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam.
- Mhm - odpowiedziała.
- Kurcze, która jest godzina tak w sumie? - zapytałam szukając wzrokiem zegarka.
- Dwunasta - odpowiedział mi Karol.
- Bartek, odwieziesz mnie do domu? Żebym mogła się przebrać? Bo na którą jest ten obiad w ogóle?
- Na czternastą trzydzieści - powiedziała Hania.
- No to wstawaj, bo nie zdążę - popędzałam chłopaka. Powolnie podniósł się z kanapy, a ja pozbierałam w tym czasie swoje rzeczy z łazienki. Szybko pożegnałam się z domownikami i poszliśmy do samochodu. Droga minęła nam na słuchaniu muzyki. Bartek zaparkował na podjeździe i ku mojemu zaskoczeniu wysiadł również z samochodu. Zaczekałam na niego przy furtce, a gdy się do mnie zbliżył, złapał moją twarz dłońmi i po raz kolejny tego dnia mnie pocałował. Gdy skończył zobaczyłam na jego twarzy uśmiech, ale nie byle jaki, taki cudowny, że aż sama też się uśmiechnęłam. Rozeszliśmy się w swoje strony, a gdy weszłam do domu poczułam zapach przygotowywanego kompotu. No tak, pani Renata zajmowała się Antkiem.
- Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do kuchni. Chłopiec siedział w salonie i oglądał bajki, ale gdy usłyszał mój głos podniósł się i przybiegł mnie przytulić. - Cześć mały.
- Cześć ciociu! - i tyle go widziałam bo poleciał ponownie przed telewizor.
- Dzień dobry dziecko, szybko wróciłaś - powiedziała starsza kobieta krzątająca się przy garnkach. Mama Roberta, to drobna kobietka, o silnym charakterze, ciemnych włosach i nadal krzepkich ruchach. Dziesięć lat temu straciła męża i do dzisiaj nikogo sobie nie znalazła. Z jej oczu biła pewność siebie i siła, zawsze ją podziwiałam. - Głodna jesteś?
- Nie, nie. Nie dawno jedliśmy śniadanie, a w dodatku ide na obiad z siatkarzami.
- O proszę, no ale na pewno nic nie chcesz? Do tego obiadu jeszcze pewnie trochę wam zostało, a ja zrobiłam gofry.
- O jej, przekonała mnie pani - powiedziałam idąc w stronę szafki z talerzami i się śmiejąc. Wyjęła z piekarnika parujące jeszcze pyszności, z szafki dżem, a z lodówki bitą śmietanę. Nałożyłam sobie trochę jednego i trochę drugiego, po czym zatopiłam zęby w pysznym daniu. Kobieta w tym czasie kończyła robić kompot.
- Masz ochotę na kawę? - zagadnęła odwracając się do mnie. Ponieważ usta miałam pełne pokiwałam tylko głową, na co odpowiedziała mi uśmiechem. Chwilę później postawiła przede mną cukierniczkę i mleko. Poczułam wibracje w kieszeni bluzy więc wyjęłam telefon. Był to sms od Bartka, który napisał, że o czternastej po mnie przyjedzie. Spojrzałam na zegarek, było już w pół do pierwszej. Wypiłam kawę i
podziękowałam pani Renacie, po czym poszłam do pokoju pomyśleć w co by się tu ubrać. Otworzyłam szafę, w której wisiały marynarki i sweterki. Po chwili namysłu uznałam, że najlepiej będzie gdy ubiorę biały wełniany sweter, z długimi rękawami i bordowe jeansy. Przebrana poszłam do łazienki, żeby się pomalować i zrobić coś z włosami. Podłączyłam lokówkę do prądu, nałożyłam lekki podkład, a na oczach namalowałam delikatne kreski, rzęsy wytuszowałam. Włosy nakręciłam na dosyć grube loki, które trochę utrwaliłam lakierem i byłam gotowa. Wróciłam znowu do pokoju i spakowałam do małej, czarnej torebeczki portfel, perfum, którym wcześniej się wypsikałam i klucze. Spojrzałam na telefon, który akurat zadzwonił. Właściwie była to strzałka, której autorem był Bartek. Jak zrozumiałam czekał już przed domem, co by się zgadzało, ponieważ zegar wiszący na ścianie właśnie wybił czternastą. Wyszłam z pokoju, pożegnałam się z panią Renatą i Antkiem. Ubrana w kurtkę, kozaki i szal poszłam do samochodu, w którym czekali Kurek, Kłos i Hania. Przywitałam się z wszystkimi wesoło, a Kurakowi dałam buziaka. Z tyłu słychać było szepty, ale oboje to zignorowaliśmy. Włączyłam radio i ruszyliśmy w drogę. Jak się okazało obiad nie miał odbywać się w żadnej restauracji w Bełchatowie, tylko w małym pensjonacie pod miastem. Jechaliśmy jakieś dwadzieścia minut, więc byliśmy chwilę wcześniej. Bartek zaparkował obok innych aut i weszliśmy do środka. Od razu słyszało się gwar rozmów i muzyki z głównego pomieszczenia, do którego zaprowadził nas recepcjonista. Gdy siatkarze się zobaczyli, zaczęli do siebie podchodzić z uśmiechem na twarzach i się witać. Następnie wszyscy przywitali się z Hanią, a gdy zobaczyli mnie, z nie małym zaskoczeniem, mnie też witali. Ostatni w kolejce był Daniel.
- No dzień dobry pani! - powiedział przytulając mnie do siebie na przywitanie.
- Dzień dobry panu.
- Nie wiedziałem, że też przychodzisz.
- Oho, myślałam, że Bartek cię uprzedził.
- Nie, ale to nie szkodzi. Takie niespodzianki mogę przyjmować codziennie - odparł z uśmiechem na twarzy.
- Bez podrywania mojej dziewczyny tutaj - powiedział Bartek mijając nas. Oboje z Danielem
odpowiedzieliśmy śmiechem.
- Chodź pokażę ci pensjonat, mają nieziemski widok z okna na poddaszu, a w piwnicy jest istny raj gier -
zwrócił się do mnie chłopak. Skierowaliśmy się po schodach na górę. Przeszliśmy pierwsze i drugie piętro, po czym Daniel zmienił kierunek drogi, kierując nas na kolejne schody. Gdy otworzył przede mną drzwi do małego pomieszczenia z jedną ze ścian zupełnie oszkloną zaniemówiłam z zachwytu.
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Rozdział 41.
Śmiałam się wijąc się pod nim, a on nie dawał za wygraną. Jednak okazał mi litości gdy zaczęłam krzyczeć, żeby przestał. Usiadłam jeszcze trochę chichocząc i spojrzałam na niego.
- Chcesz iść pierwsza do łazienki? - zapytał szukając czegoś w szufladzie.
- Nie trzeba, mogę zaczekać.
- Ok, to postaram się jak najszybciej. Na stole, w pokrowcu masz laptopa.
- Okej.
Wyszedł ze spodenkami w ręce. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pod oknem stał stół, który można nazwać biurkiem, obok szafa i komoda. Pod ścianą za drzwiami stał regał z książkami i fotografiami. Łóżko faktycznie było sporych rozmiarów, ale nie ma się co dziwić, musiał się w nim zmieścić przecież ponad dwu metrowy mężczyzna. Spojrzałam na zegar wiszący nad łóżkiem, dochodziła pierwsza w nocy. Stwierdziłam, że nie odpalam już laptopa. Poszukałam torebki w przedpokoju i wszystko sobie naszykowałam, chwilę później Bartek wyszedł z łazienki, oczywiście w samych bokserkach. Dech mi zaparło ponownie, ale musiałam udawać, że jakoś się trzymam, więc z uśmiechem go wyminęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Zmyłam makijaż, umyłam zęby i szybko wskoczyłam pod prysznic. Dopiero gdy poczułam ciepłe strumienia spływające po moim ciele zrozumiałam jak bardzo jestem już zmęczona i śpiąca. Szybko umyłam siebie i włosy, po czym wyszłam i wytarłam się sporym ręcznikiem. Nałożyłam balsam na ciało i jedwab na włosy, po czym wskoczyłam w szare spodenki i ciemno różową koszulkę na ramiączkach. Poskładałam swoje rzeczy i położyłam na koszu na pranie. Po cichu wyszłam z łazienki i powędrowałam w stronę sypialni Bartka. Jak się okazało, chłopak już zasnął. Nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że leżał na połowie łóżka z nogami zrzuconymi na podłogę.
- Bartek, Bartek, podnoś się, idziemy spać - powiedziałam delikatnie go szturchając.
- Co? Ja nie spałem, czekałem na ciebie - odpowiedział mi opierając się na łokciu. Wyglądał straszliwie słodko, taki zaspany, z ledwo otwartymi oczami. Uśmiechnęłam się lekko i pomogłam mu się podnieść. Gdy oboje już wygodnie leżeliśmy pod kołdrą, Kurek się do mnie przysunął, przytulił mnie i pocałował w czoło. Zasnęłam kilka sekund później opleciona jego silnymi ramionami.
Obudziłam się gdy słońce już świeciło za oknem. Spojrzałam Przed siebie i zobaczyłam, może to być trochę banalne, ale zobaczyłam Bartka leżącego i patrzącego na mnie. Momentalnie się uśmiechnęłam i lekko przetarłam oczy.
- Dzień dobry śpioszku - powiedział siatkarz.
- Dzień dobry, która godzina?
- Po dziesiątej. Na co masz ochotę na śniadanie?
- Hmmmm - zamruczałam rozciągając się na łóżku. - A co mi proponujesz?
- Omlet z pomidorem i szynką?
- Jestem za.
Kurek chwilę później wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Poleżałam jeszcze kilka minut, ale gdy z kuchni przyleciały do mnie pierwsze zapachy podniosłam się i dołączyłam do niego.
- Pomóc ci coś? - zapytałam stając obok niego.
- Możesz nakryć do stołu. Zaraz nakładam - odpowiedział z uśmiechem. Wyjęłam z szafki, którą mi wskazał dwa talerze i szklanki, a z szuflady widelce. Z lodówki wyjęłam sok i usiadłam, a Bartek nałożył nam posiłek. Jedliśmy w ciszy, gdy do mieszkania ktoś wszedł. Po głosach poznałam, że to Hania i Karol. Szybkim krokiem wpadli do kuchni, w której siedzieliśmy. Zaskoczenie na ich twarzach było tak wielkie, że oboje z Bartkiem zaczęliśmy się śmiać.
- Ooo, nie przeszkadzamy? - zapytał Kłosik, który jako pierwszy się ogarnął.
- Karol, nie pyta się o takie rzeczy! - skarciła go dziewczyna.
- Nie no spokojnie, śniadanie jedliśmy, żadna tajemnica - powiedział Bartek.
- Ok, więcej pytań nie mamy. Gosia idziesz z nami na obiad? Z Plińskimi i całą resztą? - zagadnęła mnie Hania siadając na krześle.
- Pewnie, już Bartek mnie zaprosił i wtajemniczył w temat - odpowiedziałam.
- Ok, to dobrze, w co się ubierasz? Bo ja nie mam pomysłu!
- Hm, wersja oficjalna, czy luźna?
- No właśnie nie wiem.
- No to ja proponuję oficjalny luz.
- ok, idziemy do mojej szafy - powiedziała ciągnąc mnie za sobą do drugiej sypialni. Ta była trochę większa, miała dwie komody i szafę. Hanka otworzyła szafę i górną szufladę. Zaczęłyśmy przeglądać całą jej zawartość, aż w końcu wybrałyśmy jej ładny zestaw. Ciemne jeansy, czarną koszulkę na ramiączkach i beżowy żakiet.
- Skończyłyście dziewczyny? - zagadnął Karol pojawiając się w drzwiach.
- Tak, już tak - odpowiedziałyśmy zgodnie wychodząc z pomieszczenia. Ja poszłam szybko do pokoju Bartka i się przebrałam w przygotowane wczoraj ubranie, czyli szare legginsy i czarną bluzę, a później do łazienki gdzie umyłam zęby. Postanowiłam, że się nie maluję już teraz po czym wyszłam i usiadłam na kanapie obok Bartka.
* * *
Podoba się? Jeśli tak, to proszę o komentarze. Jeśli nie, także. Żebym wiedziała co zmieniać ; )
środa, 16 stycznia 2013
Rozdział 40.
- To tak na wszelki wypadek - powiedziałam śmiejąc się do niego. On odpowiedział mi tym samym i pojechaliśmy pod jego mieszkanie. Całą drogę spędziliśmy na słuchaniu kabaretów i muzyki.
- No to jesteśmy - pokazał budynek przed nami. Stara kamienica wyglądała klimatycznie z zewnątrz. Przy krawężniku stały wysokie drzewa nadające temu miejscu uroku, aczkolwiek wiosną musi tu być jeszcze ładniej. Weszliśmy po schodach na drugie piętro, gdzie skierowaliśmy się pod brązowe drzwi z numerem "10". Bartek je otworzył i przepuścił mnie przodem, jak na dżentelmena przystało. Od razu zauważało się, że nie mieszka tutaj jedynie dwóch chłopaków. Dwupokojowe mieszkanie z salonem połączonym z kuchnią było wysprzątane. Na szafkach stały ramki ze zdjęciami, na stoliku w salonie wazon z kwiatami.
- Ładnie tu macie - powiedziałam, gdy Bartek pomagał mi zdjąć kurtkę.
- Dzięki, ale to wszystko zasługa Hani. Gdy mieszkaliśmy sami, nie było za ciekawie.
Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do kuchni. Gospodarz nastawił wodę na herbatę, a z szafki wyciągnął jakieś ciasteczka czekoladowe.
- Mogę ci poszperać po szafkach? Bo mam pewien pomysł - zagadnęła wstając z krzesła.
- No pewnie - odpowiedział zalewając napoje i odsuwając się, żebym miała spokojne dojście do wszystkiego. Znalazłam wszystko co potrzebowałam do ciasta czekoladowego z mikrofali, więc zaczęłam wszystko wyciągać, a później mieszać w misce.
- Co robisz? - zapytał Bartek stając za mną i obejmując mnie w pasie.
- Ciasto czekoladowe.
- O tej godzinie? Przecież wieki będzie w piekarniku.
- To nie, to będzie trzy minuty w mikrofali.
- Cooo?
- No tak, szybkie i pyszne.
Nic więcej już nie powiedział, tylko usiadł na krześle i mi się przyglądał. Wstawiłam miseczki do mikrofali, a minutnik ustawiłam na trzy minuty i usiadłam Bartkowi na kolanach.
- I co teraz? - zapytał obejmując mnie.
- Teraz już tylko czekamy - odpowiedziałam zakładając mu ręce na szyi. Spojrzał mi w oczy i się wesoło uśmiechnął. - Z czego się tak cieszysz?
- Bo tu jesteś, ze mną, teraz.
- Za dużo słodzisz kochanie - powiedziałam i po raz kolejny tego dnia wpiłam się w jego usta. Jego dłonie błądziły po moich plecach, ja swoimi rozczesywałam jego włosy. Dopiero minutnik spowodował, że troszkę oprzytomniałam i delikatnie się odsunęłam od Bartka. Chwilę nie chciał mnie wypuścić w objęcia, ale po chwili mi uległ. Wyjęłam danie rękawicami i postawiłam na desce, żeby wystygło.
- Oglądamy jakiś film? - zagadnęłam chłopaka nadal siedzącego na krześle.
- Możemy, ale ostrzegam, większość filmów jakie mamy to horrory.
- No dobra, najwyżej mnie przytulisz jak się będę bała.
- Tylko wtedy mogę cię przytulić? - zapytał wstając z krzesła i do mnie podchodząc. Zrobił strasznie śmieszną minę, więc zaczęłam się śmiać i pokiwałam głową przecząco.
- Nie tylko, wariacie jeden - powiedziałam dając mu kuksańca w bok. Ugiął się udając, że straszliwie go to zabolało i oboje się zaśmialiśmy. Bartek wyjął z szuflady dwie łyżeczki i chwytając obie miseczki poszliśmy do salonu. Usiadłam na kanapie, a on odpalił sprzęt, żeby wybrać jakiś film. Żaden z tytułów nic mi nie mówił, więc powiedziałam, że zdaję się na niego. Po krótkiej chwili włączył wybrany przez siebie film i usiadł na kanapie koło mnie. Przełożyłam nogi nad jego nogami i oparłam się na jego ramieniu. On jedną ręką mnie objął, a drugą oparł na moim kolanie. Powoli jedliśmy ciasto, które według Bartka było pyszne, a akcja się zagęszczała. Zaczynałam się bać, co jednak nie trwało za długo, bo chłopak musiał wyczuć napięcie mojego ciała, gdyż objął mnie mocniej i szeptał do ucha, że to tylko film, i że dobrze się skończy. Byłam mu wdzięczna, że tak troskliwie o mnie dbał. Nie lubiłam od dziecka horrorów, ale z nim mogłam je oglądać, czułam się najzwyczajniej w świecie bezpieczna. Mimo, że znaliśmy się bardzo krótko wydawało mi się jakby był w moim życiu od zawsze. Gdy film się skończył spojrzałam na telefon. Okazało się że mam jednego sms, więc szybko go odczytałam. Był od Ani, która pisała, że jutro Antkiem zajmie się mama Roberta, więc nie muszę się spieszyć z powrotem do domu.
- Masz jutro trening? - zapytałam Bartka.
- Tak, ale dopiero wieczorem, więc jak chcesz mogę cię odwieźć do domu.
- Ok, ale z tym to spokojnie, bo nie muszę za szybko wracać.
- A to dobrzee - powiedział uśmiechając się szeroko.
- Czemu? Coś knujesz?
- Nie, znaczy nie do końca. Po prostu, siostra Pliny przyjeżdża z jakąś koleżanką i jesteśmy całą drużyną umówieni na obiad, a skoro jesteś wolna idziesz ze mną.
- No dobra, dobra, ale będę musiała zajechać do domu po coś do ubrania.
- Nic nie wzięłaś? - znowu się uśmiechnął jak głupi.
- Jasne, jasne. Wzięłam, ale nic pasującego na jakiś obiad z siatkarzami.
- No bez przesady, znasz nas już trochę.
- Dobra, dobra. Nie narzekaj - powiedziałam całując go w usta. - Jak śpimy?
- No jeśli nie masz nic przeciwko, to mam spore łóżko i możemy razem.
- Skoro nie mam innego wyjścia - odpowiedziałam co wywołało u niego minę typu "foch". Zaczęłam się śmiać, na co on powiedział, że wcale nie muszę z nim spać i zaczął się kierować w stronę swojej sypialni.
- No już dobra, żartowałam tylko - stanęłam zagradzając mu dalszą drogę.
- Kara będzie okrutna za takie żarty - powiedział łapiąc mnie i zanosząc na łóżko. Położył mnie delikatnie i zaczął gilgotać wszędzie.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Rozdział 39.
Ponownie można się domyśleć jakie duże ilości jedzenia ten słoń nakupował. Gdy to zobaczyłam zaczęłam się po prostu śmiać. Każdy z nas miał duży popcorn, czekoladki i colę, a Bartek chciał kupować jeszcze nachosy, ale go jakoś powstrzymałam. Zabraliśmy się cudem dosłownie z tym wszystkim i poszliśmy na salę. Najszybciej jak to było możliwe znaleźliśmy swoje miejsca. Na całe nasze szczęście, Antek dał się namówić, żeby siedzieć tylko koło Kurka, który chciał siedzieć też koło mnie. Oprócz nas w sali było może dziesięć osób. Chłopacy powoli zajadali się popcornem i zaczęły się reklamy. Siedziałam zastanawiając się co to właściwie będzie za film, bo oni wiedzieli. Zaczęły się jakieś napisy początkowe więc chciałam się wygodnie umiejscowić. Bartek objął mnie jedną ręką tak żebym mogła wtulić się w jego ramię, co też zrobiłam. Lubię gdy mnie przytula, gdy jest obok. Jego perfumy pachniały tak intensywnie, że gdy się mocniej zaciągnęłam zakręciło mi się w głowie, co skwitowałam uśmiechem. Miałam pecha, a może szczęście, że Kuraś to zauważył i zniżył się lekko, po czym szepnął mi do ucha :
- Czemu się uśmiechasz?
- Bo masz świetne perfumy - odpowiedziałam również szeptem. Uśmiechnął się promiennie i zajął się ponownie filmem. W sumie mnie osobiście nie urzekł, ani obsadą, ani fabułą. Jakiś taki był chyba w nie moim guście. Dlatego obmyślałam plan, jakby tu rozproszyć Bartka. Szturchnęłam go lekko kolanem i podniosłam głowę, tak aby spojrzeć w jego oczy.
- Co mnie zaczepiasz? - zapytał uśmiechając się.
- Zróbmy coś fajnego.
- Teraz?
- Mhm.
Na jego reakcję nie długo musiałam czekać, chwycił moją twarz wolną ręką i lekko przyciągając do siebie powoli ale namiętnie mnie pocałował. Wydawało mi się, że cały świat się zakręcił i nie chciałam żeby ta chwila się kończyła. Oparłam dłonie na jego torsie i dałam ponieść się chwili, która trwała. Gdy jednak odsunął swoją twarz delikatnie czułam nie dosyt. W jego szeroko otwartych oczach widziałam to samo.
- Może odwieziemy później Antka i wpadniesz do mnie? Na wino na przykład? Hanki i Karola nie ma, także mam wolną chatę - zagadnął z łobuzerskim uśmiechem.
- Jestem jak najbardziej za - odpowiedziałam kradnąc mu malutkiego i szybkiego buziaka. Zdezorientowany popatrzył na mnie i wrócił do oglądania filmu. Nadal mi się nie podobał, ale perspektywa tego, że reszte wieczoru spędzę z tym wielkoludem rozpromieniała mnie od środka. Wytrzymałam do końca a po napisach wyszliśmy.
- Ciociu? Pójdziemy coś zjeść? Straszliwie zgłodniałem - powiedział Antek.
- No pewnie, na co masz ochotę? - odpowiedziałam.
- Nie wiem, może frytki!
- No dobra, to teraz zapytaj naszego kierowcę czy nas zawiezie.
- Nawet mały nie próbuj, wasze życzenie jest dla mnie rozkazem - odparł Bartek obejmując mnie ramieniem, a małemu czochrając włosy. Skierowaliśmy się w stronę samochodu i mieliśmy szczęście, że tym razem nikt nas nie zaczepił. Bartek ruszył w nie wiadomym dla mnie kierunku, ale się domyślałam, że do mcdonalda. Nie pomyliłam się i jakiś czas później zajechaliśmy pod okienko, gdzie zamówiliśmy trzy razy frytki i trzy razy mcflurry. Drogę do domu przebyliśmy w wyśmienitych humorach. Wszyscy się śmiali z Antkowych żartów i z kabaretów, które o dziwo leciały w radiu.
- To jak? Jedziesz jeszcze do mnie? - zapytał Bartek parkując pod domem.
- Pewnie, pójdę tylko odprowadzić młodego.
Antek ledwo żył więc szliśmy dosyć wolno. Odprowadziłam go do pokoju i pomogłam mu się przebrać, bo była już dwudziesta druga. Położył się do łóżka i włączył sobie telewizje, żeby lepiej mu się zasypiało.
- Było super ciociu - powiedział gdy wychodziłam z pokoju.
- To dobrze mały, dobranoc - odpowiedziałam machając mu i posyłając mu buziaka. Zaszłam do swojego pokoju i wsadziłam do torby spodenki i koszulkę na ramiączkach, jako piżamę, szare legginsy i czarną bluzę na jutro. Oczywiście na wszelki wypadek. Wrzuciłam też kosmetyki i powędrowałam do łazienki po szczoteczkę.
- A ty się gdzieś jeszcze wybierasz? - zagadnęła mnie Anka wchodząc do pomieszczenia.
- Tak, jadę do Bartka, na wino.
- Na wino powiadasz? I potrzebna ci do tego torba ciuchów i szczoteczka? - zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy.
- No bo, jak będzie bardzo późno, no to jak wrócę narobię hałasu, rozbudzę was..
- Już dobra, dobra. Nie musisz się tłumaczyć, pełnoletnia jesteś.
Wyszła powoli, a ja zaszłam jeszcze tylko do salonu, żeby powiedzieć mi dobranoc, na co usłyszałam jedynie, że mamy być grzeczni. Śmiejąc się z nich wyszłam z domu i wsiadłam do auta.
- Widzę, że pomyślałaś o tym samym co ja - powiedział Bartek kiwając głową w stronę mojej torebki.
piątek, 11 stycznia 2013
Rozdział 38.
- Halo, rodzinko, wróciłem - zawołał od progu Robert.
- Cześć - powiedziałam idąc w stronę kuchni.
- O jeny, ale nie musiałaś się tak dla mnie stroić, poważnie - odpowiedział mi szwagier po czym oboje
zaczęliśmy się śmiać. Weszliśmy do salonu, w którym Ania przeglądała coś z Antkiem na laptopie. W mojej
kieszeni zaczął wibrować telefon. Wyjęłam go i zobaczyłam, że to Bartek więc wyszłam na korytarz.
- Cześć, właśnie wszedłem do domu, biorę szybki prysznic, jem coś i jestem po was, ok? - zapytał
chłopak.
- No pewnie, bez pośpiechu, zaczekamy na ciebie.
- Ok, ale i tak będę najszybciej jak się da.
- Dobra, to leć pod ten prysznic, bo się później poślizgniesz - powiedziałam śmiejąc się do niego.
- Dobra, w takim razie, do zobaczenia.
- Pa wielkoludzie.
No i się rozłączył. Wróciłam do kuchni, w której rozchodziły się zapachy pierogów ruskich. Cała
rodzinka siedząc przy stole zajadała się smakołykami. Usiadłam na krześle i zapatrzyłam się w okno.
- No patrzcie ją. Widać od razu, że zakochana - zaśmiał się Robert.
- Co? Coś do mnie mówiłeś? - zapytałam patrząc na niego.
- Nie no co ty, gdzie tam - powiedział nadal się śmiejąc.
- No już daj ty jej spokój - skarciła go Anka. - Chcesz pierogów? - zapytała zwracając się do mnie.
- Właśnie sama nie wiem, ale chyba kilka zjem.
Wstałam i wyjęłam z szafki talerz, a Ania nałożyła mi na niego kilka pierogów. Wszyscy ponownie zajęli
się jedzeniem.
- Wybraliście film? Bo Bartek dzwonił, że będzie najszybciej jak się da - zagadnęłam siostrę pomiędzy kęsami.
- Antek coś tam wybrał, jakiś film o samochodzie. Może być nudnawy.
- Eeeeej, wcale nie! - zawołał oburzony chłopiec. Uśmiechnęłam się do niego i poczochrałam mu włosy. Gdy wszyscy zjedli Ania wyjęła moje ciasto i rozdała kolejne talerze.
- Ja przez was przytyję jak nic - powiedziałam śmiejąc się do nich.
- Ty? Chyba my! - zawołał Robert. - Takie dobre ciasta robisz, że nie możliwością jest nie zjeść co
najmniej trzech kawałków - dodał śmiejąc się i wymachując łyżeczką. Z powodu tego gestu wszyscy
zaczęliśmy się śmiać. Ania nastawiła czajnik z wodą, jak się domyślałam na kawę i włączyła telewizor.
Oczywiście na Antkowe bajki.
- Jak tam na treningu? - zagadnęła Roberta moja siostra.
- Dobrze, nawet bardzo. Myślę, że mają realne szanse na wygraną, ale to się okaże w sobotę. Kurek to
grał jak natchniony, niczego nie zepsuł, wszystko genialnie wpadało w pole, a ileż on asów nastrzelał,
matko jedyna. Ja nie wiem, co ta Gosia z nim zrobiła, ale może tego nie zmieniać - odpowiedział
uśmiechając się szeroko. Też się uśmiechnęłam, bo to bardzo dobrze, że mu tak świetnie szło. Poczułam
wibracje telefonu, na którym zawirowała koperta z sms. Otworzyłam go, a tam "Właśnie wyjeżdżam spod
domu, będę za 5 minut." Nadawca : Bartek. Uśmiechnęłam się do telefonu i powiedziałam Antkowi, żeby się
zbierał, bo Bartek już jedzie. Mały zawołał tylko, że to super i pobiegł do swojego pokoju przebrać
koszulkę. Ja w tym czasie przejrzałam się w lustrze stojącym w korytarzu. Oczywiście Tosiek nie byłby
sobą, gdyby nie zawołał mnie i nie zapytał, którą bluzę lepiej ubrać, bo nie może się zdecydować. Gdy my
omawialiśmy kryteria wyboru ( czyli czy ma być ciepła, czy ta nie będzie za ciepła, czy ta nie będzie
zbyt luzacka i tym podobne) ktoś zadzwonił do drzwi. Nie mogłam oczywiście zostawić małego samego, więc pomogłam mu w decyzji i wspólnie wyszliśmy chwilę później na korytarz, gdzie czekał na nas Bartek,
gadając sobie z Robertem. Kurek uśmiechnął się na nasz widok, z małym przybił piątkę, a mnie delikatnie
pocałował na powitanie. Pobiegłam szybko do pokoju, bo torebkę, a gdy wróciłam okazało się, że czekają
już tylko na mnie, bo Antek był ubrany. Szybko wskoczyłam w beżowe emu i czarną kurtkę, a na szyi
zawiązałam beżowy komin. Pożegnaliśmy się z Anią i Robertem, którzy stali jeszcze w drzwiach póki nie
wsiedliśmy do samochodu. Na odchodnym nam pomachali, a Bartek ruszył.
- No to jak? Film wybrany? Godzina ustalona? - zagadnął chłopak.
- Taaaaak! - zawołał Antek. - Mama nam sprawdzała i mamy o 18:30 seans.
- No dobra, to jedziemy. Akurat będziemy na czas, zdążymy kupić popcorn i te sprawy.
Resztę drogi siedzieliśmy w milczeniu słuchając radia, gdzie właśnie zaczynała się piosenka Eweliny
Lisowskiej. Gdy parkowaliśmy akurat leciała ostatnia sekwencja, którą cicho zanuciłam patrząc na Bartka,
który odpowiedział mi uśmiechem. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę budynku kina. Antek
szedł obok mnie i chwycił mnie za jedną rękę, a chwilę później poczułam ciepłe palce Kurka oplatające
moją drugą dłoń. Weszliśmy do budynku i chcieliśmy iść w stronę kasy. Chcieliśmy, ponieważ zanim się
obejrzałam otoczyła nas grupka dziewczyn prosząc Bartka o autograf i zdjęcie. Chłopak był bardzo
cierpliwy i każdej kolejne pozował, uśmiechał się i podpisywał szybko znalezione kartki. My z Antkiem w
tym czasie poszliśmy do kasy i kupiliśmy trzy bilet na film, który sobie wybrał. Po około dziesięciu
minutach Kurek do nas dołączył.
- Strasznie was przepraszam, że musieliście czekać - zaczął nie pewnie.
- No co ty, nie ma sprawy. My wszystko z Antkiem rozumiem, sława, piszczące gromady dziewczyn -
powiedziałam śmiejąc się, a Bartek objął mnie ramieniem również się śmiejąc.
- To jak? Kupujemy bilety?
- Już mamy - odparłam pokazując mu trzymane w rękach kartki.
- W takim razie, trzeba odwiedzić sklep, co nie mały?
Wziął Antka na barana i skierowali się w stronę owego miejsca. Ja za to w duchu dziękowałam
konstruktorom za to, że wymyślili tak wysoki dach.
* * *
Podoba się nowy wygląd? ;> / starałam się, żeby rozdział był dłuższy niż zawsze, mam nadzieję, że tym razem będzie Wam pasować ;D
środa, 9 stycznia 2013
Rozdział 37.
Na zegarze wybiła godzina szesnasta, a telefon domowy się rozdzwonił.
- Słucham? - powiedziałam do słuchawki.
- Cześć Gosiala, ja za jakieś półgodziny będę okej? Zajadę jeszcze tylko na jakieś zakupy i wracam - usłyszałam głos Anki.
- No pewnie, nie ma sprawy. To czekamy.
Przeskoczyłam na jakiś film, a moja siostra się rozłączyła.
- Widziałam to - powiedziałam do Marcina. - Masz może ochotę na "Mamma mie"?
- Serio? Jak chcesz to możesz włączyć, żaden problem.
I tym sposobem zaczął się film. Tak właśnie myślałam, że nie lubi tego typu, ale dzielnie się trzymał. Dwadzieścia minut później przyjechała Ania.
- Czeeeeść - zawołała z korytarza. - Pomocy!
Wstałam stopując film i poszłam zabrać część zakupów.
- Dzień dobry - powiedział Marcin, który jak się okazało wstał za mną, żeby pomóc.
- Ooo, dzień dobry, dawno was nie było z Magdą u nas - spojrzała na niego lekko zdziwiona Anka. Nawet nie wiedziałam, że wcześniej tu bywał. Zanieśliśmy zakupy do kuchni, a dzieciaki wyleciały z pokoju Antka.
- Cześć mamo - zawołał Antek.
- Dzień dobry pani - powiedziała grzecznie dziewczynka.
- Cześć dzieci - odpowiedziała im moja siostra.
Wyjęła z torby mandarynki i żelki, no i nie trzeba wiele główkować, żeby zgadnąć za co złapał się mój siostrzeniec. Wszyscy się zaśmialiśmy a Antek z Magdą polecieli do telewizora włączyć sobie bajki.
- No dobra młoda, pora się zbierać. Dziękujemy za gościnę, ale nasze ubrania na pewno już wyschły - powiedział Marcin kierując się do łazienki z małą, żeby ją przebrać. Pomogłam Ance rozpakować resztę zakupów i widziałam, że ma jakieś pytanie, które nie dawało jej spokoju, ale chyba czekała, aż wyjdą. Dziesięć minut później oboje stali w przedpokoju ubierając kurtki i buty.
- Dzięki za miło spędzony czas - powiedział Marcin do mnie, a później przybił piątkę Antkowi. - To do zobaczenia chłopie.
- To cześć - odpowiedział malec. Później Magda przytuliła mnie i mojego siostrzeńca, po czym wyszli. Antek poleciał do salonu dalej oglądać bajki, a ja poszłam do kuchni. Anka stała do mnie tyłem i szykowała coś do jedzenia. Wyjęłam z lodówki sok i nalałam go sobie do szklanki.
- Skąd ty go wzięłaś? I dlaczego do domu? - zapytała nie odwracając się do mnie.
- Poszłam z Antkiem na plac zabaw, byli tam razem z Madzią. Pogadaliśmy, później była wojna na śnieżki i byliśmy wszyscy mokrzy więc zaprosiłam ich na herbatę. To jakaś zbrodnia?
- No żadna, ale.. nie wiem, nie pasuje mi tu coś. Zawsze tylko podrzucał małą, a tym razem pojawiła się Gosia i siedział tutaj.
- Nie przesadzaj, sa ferie, może po prostu miał więcej czasu.
- Jasne, jasne. Mam złe przeczucie co do tego chłopaka. Zajmij się lepiej Bartkiem.
- Zajmę się, zajmę. Już nie długo nawet - powiedziałam wystawiając jej język. Zauważalnie się rozpromieniła więc ciągnęłam temat. - Zaprosił mnie i Antka do kina dzisiaj. Musze lecieć się przebrać i ogarnąć.
- No to leć, leć. Wybraliście już film?
- Kurcze, całkiem zapomniałam.
- Idź się szykuj, coś z Antkiem wybierzemy.
Tym sposobem mogłam iść do siebie. Stanęłam przed otwartą szafą i zaczęłam się zastanawiać w co by się tu ubrać. Wyjęłam czerwoną koszulę w kratkę i ciemne tregginsy. Uznałam, że to dobry zestaw. Na powiekach namalowałam sobie wąskie kreski, rzęsy pociągnęłam tuszem. Włosy rozpuściłam i ugniotłam z pianką. Wychodząc z pokoju usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu.
* * *
Ostatnio nie mam czasu, ani weny. Wybaczcie.
czwartek, 3 stycznia 2013
Rozdział 36.
- Ty piekłaś? - zapytał gryząc kawałek Marcin.
- Tak.
- Ten Kurek, to ma niesamowite szczęście - powiedział zamyślony. Nie wiedziałam co dokładnie miał na myśli, ale nie dane mi było zapytać, bo Antek wpadł do kuchni i powiedział, że są głodni.
Otworzyłam lodówkę i powiedziałam, że chyba musimy zamówić pizzę. Marcin jednak zaproponował spaghetti, na co dzieciaki się chętnie zgodziły. Zadzwonił do jakiejś włoskiej knajpki i dziesięć minut później nakładaliśmy na talerze parujący makaron. Nalałam wszystkim soku pomarańczowego i zjedliśmy obiad w ciszy. Gdy skończyłam usłyszałam, że na blacie wibruje mi telefon. Podniosłam się z krzesła i zobaczyłam na wyświetlaczu, że Bartek dzwoni.
- No hej - odebrałam z uśmiechem na twarzy.
- Cześć mała, jak tam? Już w domu?
- Tak, właśnie obiad zjedliśmy.
- O proszę, my właśnie też mamy przerwę na obiad. Później już tylko dwie godziny taktyki i jestem wolny. Skoczymy do kina?
- No pewnie, a na co?
- Nie wiem, może jakąś bajkę? Żeby Antek mógł iść z nami.
- No pewnie, to zaraz sprawdzę co jest.
- To dobrze, wpadnę po was o osiemnastej, ok?
- Jak najbardziej.
- To jesteśmy umówieni. Opowiecie mi jak było na placu później. Daniel kazał cię pozdrowić, więc cię pozdrawiam od niego.
- Dzięki, też go pozdrów.
- Ona też cię pozdrawia.
* Ale z buziakami? - usłyszałam w tle głos Pliny.
- Tak, oczywiście, z trzema - powiedziałam trochę głośniej śmiejąc się.
* Dzięki, dzięki - odpowiedział uradowany środkowy.
- Dobra, dobra. Może tak romanse to nie przy mnie co? - powiedział podirytowany Bartek.
* No już Kuraś nie bądź taki pazerny. Świetna dziewczyna, to wiesz. Możesz się czasem podzielić.
- Ja ci się zaraz Plina podzielę.
- No dobra, chłopaki. Jak macie na siebie krzyczeć, to pa - powiedziałam nadal się śmiejąc.
- Z tobą też się rozliczę mała, do później - dodał Bartek i się rozłączyliśmy.
- No dobra siostrzyczka, będziemy się chyba zbierać - powiedział Marcin odstawiając kubek.
- No co ty, wasze ubrania na pewno są jeszcze mokre, posiedźcie jeszcze trochę.
- To nie będzie jakiś kłopot?
- No coś ty.
- To my idziemy do mojego pokoju ciociu - zawołał szczęśliwy Antek i wystartowali. Wstałam powoli z krzesła i zebrałam naczynia z których korzystały dzieciaki, pozmywałam je szybko. Marcin siedział, a ja czułam na sobie jego wzrok. Odwróciłam się powoli i zabrałam nasze talerze, które też umyłam.
- Antek chyba lubi Madzie co? - zagadnął chłopak.
- Tak, ale cii, nic nie wiesz - odpowiedziałam ze śmiechem.
- No pewnie, nic jej nie powiem. Wydaje mi się że ona też go lubi.
- No to dobrze, może się zaprzyjaźnią i te sprawy w przyszłości.
- Kto wie.
Wzięłam szklankę z sokiem i powędrowałam do salonu na kanapę. Włączyłam telewizor, a w tym czasie Marcin usiadł koło mnie.
no co jest? gdzie komentarze?
wtorek, 1 stycznia 2013
Rozdział 35.
Powolnym krokiem podeszłam do karuzeli, na której wirowały dzieciaki.
- No cześć - zagadnął mnie Marcin.
- Hej - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Ciociu, ciociu. To jest Madzia - wtrącił się Antek wskazując na wirującą na przeciwko niego dziewczynkę.
- Dzień dobry - odpowiedziała dziewczynka.
- Cześć, jestem Gosia.
Marcin jeszcze ich chwilę pokręcił, a później uznali, że pora na ślizgawkę. Pobiegli więc w tamtym kierunku, a ja przysiadłam sobie na siodełku karuzeli. Odpychałam się lekko stopami, ale nie kręcąc się za mocno. Chłopak stał chwilę i patrzył za dzieciakami, ale po chwili dołączył do mnie siadając na krzesełku na przeciwko mnie. Zaczął odpychać się nogami i tym sposobem powoli zaczęliśmy się kręcić. Na początku szorowałam nogami po podłożu nie do końca pewna czy to jest dobry pomysł. Marcin przyglądał mi się cały czas, czekając jakby na pozwolenie, że może kręcić mocniej. Stwierdziłam, że w sumie co tam. Podniosłam nogi i się zaczęło. Wirowaliśmy strasznie szybko, w pewnym momencie zaczęłam się śmiać, a ręce pod wpływem oporów powietrza rozłożyłam na boki. Czułam, że chłopak już nie kręci, a gdy całkiem się zatrzymaliśmy spojrzałam na niego.
- Jeszcze raz? - zapytał gotowy do kolejnej rundy.
- Może później - powiedziałam śmiejąc się i wstając. Powędrowałam na jedną z czterech huśtawek i usiadłam na niej. Dzieciaki bawiły się w chowanego, a Marcin usiadł na huśtawce obok.
- No i jak tam? Podoba ci się w Bełchatowie? - zagadnął.
- Tak, lubię tu przyjeżdżać. Jest zupełnie inaczej niż w Warszawie.
- No to na pewno. Tam to pewnie zupełnie inne życie, na wyższych obrotach.
- No mniej więcej. Jest na pewno mnóstwo możliwości zajęcia czasu, ale nie zapominaj, że żeby gdzieś dojechać też trzeba się namęczyć - powiedziałam śmiejąc się.
- Co racja, to racja. Tutaj spokojniej, można zebrać myśli, odpocząć. Ty interesujesz się siatkówką? Czy jak to się stało, że poznałaś Haneczkę i Kurka.
- No więc, moja siostra jest żoną trenera. Robert, jest pierwszy rok trenerem starszej kadry. Wcześniej zajmował się młodziakami i tak jakoś wyszło, że zabrali mnie na trening. Chłopacy poszli z nami na lody, później była zwycięska kolacja. Zaczęliśmy się kolegować, poznawać..
- I bum?
- Tak, mniej więcej coś takiego - zaśmiałam się patrząc na dzieci.
- Czyli decyzję w sprawie studiów masz już podjętą? Od października mieszkasz tutaj?
- No, chyba tak. To nie jest w sumie tak, że ja tylko dla niego chcę tutaj zostać. Owszem, jest ważnym czynnikiem, ale od początku najbardziej nad Bełchatowem myślałam.
- Fizjoterapia, to w sumie ciekawy kierunek, nauczysz się jak masować ludzi - teraz to on się zaśmiał.
- No nie bądź wredny, nie chodzi tylko o samo masowanie - powiedziałam posypując go śniegiem, który leżał na górce koło mnie. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale widziałam, że oczy mu się śmieją.
- Zaczęłaś wojnę! - zawołał wstając z huśtawki i porywając mnie po czym dostałam śniegiem w ramię. Zaczęłam się osłaniać i zbierać śnieg na swoją amunicję. Chwilę później dzieciaki do nas dołączyły i rozpoczęła się prawdziwa bitwa. Każdy rzucał w każdego i wszyscy się śmiali. Gdy skończyliśmy ja ukrywałam się za ślizgawką a reszta, gdzieś po placu zabaw. Nagle Marcin złapał mnie w pasie, zaczęłam się wiercić i śmiać, on też się śmiał. Tak się wyrywałam, że wylądowaliśmy w zaspie. Śmiałam się jeszcze bardziej i tarzałam się z lewej do prawej. Chłopak leżał obok mnie i obsypywał mnie kolejnymi porcjami śniegu.
- Dobra, koniec. Koniec! - zawołałam siadając na zaspie. Wszyscy byli strasznie mokrzy.
- Chyba musimy iść na herbatę, albo coś w tym stylu - powiedział Marcin patrząc po nas.
- Tak, koniecznie. Może do nas do domu, co myślisz ciociu? - zapytał Antek. W sumie, to jego dom, więc mógł zapraszać kogo chciał, w dodatku wszyscy byli mokrzy. Jeśli pójdziemy sprawnym tempem, nie zmarzniemy aż tak bardzo.
- No dobra, ale nie ma rozglądania się, bo nas wywieje i będziemy chorzy.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. Antek na przedzie z Madzią, a my z tyłu. Nie całe dziesięć minut później byliśmy na miejscu. Kazałam się dzieciakom szybko rozebrać i dałam im ciepłe szlafroki. Posadziłam ich na kanapie pod ciepłym kocem i puściłam bajki. Poszłam do sypialni Anki i Roberta, żeby poszukać jakichś dresów, żeby Marcin też mógł się ogrzać. Następnie poprosiłam go żeby nastawił wodę na herbatę, a sama przebrałam się w gruby wełniany sweter, ocieplana legginsy i kapcie emu. Pomogłam mu z herbatami i wyłożyłam ciasto.
no to mamy nowy rok i nowy rozdział ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)