Translate

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 38.


- Halo, rodzinko, wróciłem - zawołał od progu Robert.
- Cześć - powiedziałam idąc w stronę kuchni.
- O jeny, ale nie musiałaś się tak dla mnie stroić, poważnie - odpowiedział mi szwagier po czym oboje
zaczęliśmy się śmiać. Weszliśmy do salonu, w którym Ania przeglądała coś z Antkiem na laptopie. W mojej
kieszeni zaczął wibrować telefon. Wyjęłam go i zobaczyłam, że to Bartek więc wyszłam na korytarz.
- Cześć, właśnie wszedłem do domu, biorę szybki prysznic, jem coś i jestem po was, ok? - zapytał
chłopak.
- No pewnie, bez pośpiechu, zaczekamy na ciebie.
- Ok, ale i tak będę najszybciej jak się da.
- Dobra, to leć pod ten prysznic, bo się później poślizgniesz - powiedziałam śmiejąc się do niego.
- Dobra, w takim razie, do zobaczenia.
- Pa wielkoludzie.
 No i się rozłączył. Wróciłam do kuchni, w której rozchodziły się zapachy pierogów ruskich. Cała
rodzinka siedząc przy stole zajadała się smakołykami. Usiadłam na krześle i zapatrzyłam się w okno.
- No patrzcie ją. Widać od razu, że zakochana - zaśmiał się Robert.
- Co? Coś do mnie mówiłeś? - zapytałam patrząc na niego.
- Nie no co ty, gdzie tam - powiedział nadal się śmiejąc.
- No już daj ty jej spokój - skarciła go Anka. - Chcesz pierogów? - zapytała zwracając się do mnie.
- Właśnie sama nie wiem, ale chyba kilka zjem.
 Wstałam i wyjęłam z szafki talerz, a Ania nałożyła mi na niego kilka pierogów. Wszyscy ponownie zajęli
się jedzeniem.
- Wybraliście film? Bo Bartek dzwonił, że będzie najszybciej jak się da - zagadnęłam siostrę pomiędzy kęsami.
- Antek coś tam wybrał, jakiś film o samochodzie. Może być nudnawy.
- Eeeeej, wcale nie! - zawołał oburzony chłopiec. Uśmiechnęłam się do niego i poczochrałam mu włosy. Gdy wszyscy zjedli Ania wyjęła moje ciasto i rozdała kolejne talerze.
- Ja przez was przytyję jak nic - powiedziałam śmiejąc się do nich.
- Ty? Chyba my! - zawołał Robert. - Takie dobre ciasta robisz, że nie możliwością jest nie zjeść co
najmniej trzech kawałków - dodał śmiejąc się i wymachując łyżeczką. Z powodu tego gestu wszyscy
zaczęliśmy się śmiać. Ania nastawiła czajnik z wodą, jak się domyślałam na kawę i włączyła telewizor.
Oczywiście na Antkowe bajki.
- Jak tam na treningu? - zagadnęła Roberta moja siostra.
- Dobrze, nawet bardzo. Myślę, że mają realne szanse na wygraną, ale to się okaże w sobotę. Kurek to
grał jak natchniony, niczego nie zepsuł, wszystko genialnie wpadało w pole, a ileż on asów nastrzelał,
matko jedyna. Ja nie wiem, co ta Gosia z nim zrobiła, ale może tego nie zmieniać - odpowiedział
uśmiechając się szeroko. Też się uśmiechnęłam, bo to bardzo dobrze, że mu tak świetnie szło. Poczułam
wibracje telefonu, na którym zawirowała koperta z sms. Otworzyłam go, a tam "Właśnie wyjeżdżam spod
domu, będę za 5 minut." Nadawca : Bartek. Uśmiechnęłam się do telefonu i powiedziałam Antkowi, żeby się
zbierał, bo Bartek już jedzie. Mały zawołał tylko, że to super i pobiegł do swojego pokoju przebrać
koszulkę. Ja w tym czasie przejrzałam się w lustrze stojącym w korytarzu. Oczywiście Tosiek nie byłby
sobą, gdyby nie zawołał mnie i nie zapytał, którą bluzę lepiej ubrać, bo nie może się zdecydować. Gdy my
omawialiśmy kryteria wyboru ( czyli czy ma być ciepła, czy ta nie będzie za ciepła, czy ta nie będzie
zbyt luzacka i tym podobne) ktoś zadzwonił do drzwi. Nie mogłam oczywiście zostawić małego samego, więc pomogłam mu w decyzji i wspólnie wyszliśmy chwilę później na korytarz, gdzie czekał na nas Bartek,
gadając sobie z Robertem. Kurek uśmiechnął się na nasz widok, z małym przybił piątkę, a mnie delikatnie
pocałował na powitanie. Pobiegłam szybko do pokoju, bo torebkę, a gdy wróciłam okazało się, że czekają
już tylko na mnie, bo Antek był ubrany. Szybko wskoczyłam w beżowe emu i czarną kurtkę, a na szyi
zawiązałam beżowy komin. Pożegnaliśmy się z Anią i Robertem, którzy stali jeszcze w drzwiach póki nie
wsiedliśmy do samochodu. Na odchodnym nam pomachali, a Bartek ruszył.
- No to jak? Film wybrany? Godzina ustalona? - zagadnął chłopak.
- Taaaaak! - zawołał Antek. - Mama nam sprawdzała i mamy o 18:30 seans.
- No dobra, to jedziemy. Akurat będziemy na czas, zdążymy kupić popcorn i te sprawy.
 Resztę drogi siedzieliśmy w milczeniu słuchając radia, gdzie właśnie zaczynała się piosenka Eweliny
Lisowskiej. Gdy parkowaliśmy akurat leciała ostatnia sekwencja, którą cicho zanuciłam patrząc na Bartka,
który odpowiedział mi uśmiechem. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę budynku kina. Antek
szedł obok mnie i chwycił mnie za jedną rękę, a chwilę później poczułam ciepłe palce Kurka oplatające
moją drugą dłoń. Weszliśmy do budynku i chcieliśmy iść w stronę kasy. Chcieliśmy, ponieważ zanim się
obejrzałam otoczyła nas grupka dziewczyn prosząc Bartka o autograf i zdjęcie. Chłopak był bardzo
cierpliwy i każdej kolejne pozował, uśmiechał się i podpisywał szybko znalezione kartki. My z Antkiem w
tym czasie poszliśmy do kasy i kupiliśmy trzy bilet na film, który sobie wybrał. Po około dziesięciu
minutach Kurek do nas dołączył.
- Strasznie was przepraszam, że musieliście czekać - zaczął nie pewnie.
- No co ty, nie ma sprawy. My wszystko z Antkiem rozumiem, sława, piszczące gromady dziewczyn -
powiedziałam śmiejąc się, a Bartek objął mnie ramieniem również się śmiejąc.
- To jak? Kupujemy bilety?
- Już mamy - odparłam pokazując mu trzymane w rękach kartki.
- W takim razie, trzeba odwiedzić sklep, co nie mały?
 Wziął Antka na barana i skierowali się w stronę owego miejsca. Ja za to w duchu dziękowałam
konstruktorom za to, że wymyślili tak wysoki dach.

* * *
Podoba się nowy wygląd? ;> / starałam się, żeby rozdział był dłuższy niż zawsze, mam nadzieję, że tym razem będzie Wam pasować ;D

1 komentarz:

  1. O tak, tak :D
    Za dużo tego dobrego jak na jeden raz :D
    Aż mi się w głowie kręci :P
    Niech ją tak ciągle obejmuje :)

    R :*

    OdpowiedzUsuń