Translate
czwartek, 3 stycznia 2013
Rozdział 36.
- Ty piekłaś? - zapytał gryząc kawałek Marcin.
- Tak.
- Ten Kurek, to ma niesamowite szczęście - powiedział zamyślony. Nie wiedziałam co dokładnie miał na myśli, ale nie dane mi było zapytać, bo Antek wpadł do kuchni i powiedział, że są głodni.
Otworzyłam lodówkę i powiedziałam, że chyba musimy zamówić pizzę. Marcin jednak zaproponował spaghetti, na co dzieciaki się chętnie zgodziły. Zadzwonił do jakiejś włoskiej knajpki i dziesięć minut później nakładaliśmy na talerze parujący makaron. Nalałam wszystkim soku pomarańczowego i zjedliśmy obiad w ciszy. Gdy skończyłam usłyszałam, że na blacie wibruje mi telefon. Podniosłam się z krzesła i zobaczyłam na wyświetlaczu, że Bartek dzwoni.
- No hej - odebrałam z uśmiechem na twarzy.
- Cześć mała, jak tam? Już w domu?
- Tak, właśnie obiad zjedliśmy.
- O proszę, my właśnie też mamy przerwę na obiad. Później już tylko dwie godziny taktyki i jestem wolny. Skoczymy do kina?
- No pewnie, a na co?
- Nie wiem, może jakąś bajkę? Żeby Antek mógł iść z nami.
- No pewnie, to zaraz sprawdzę co jest.
- To dobrze, wpadnę po was o osiemnastej, ok?
- Jak najbardziej.
- To jesteśmy umówieni. Opowiecie mi jak było na placu później. Daniel kazał cię pozdrowić, więc cię pozdrawiam od niego.
- Dzięki, też go pozdrów.
- Ona też cię pozdrawia.
* Ale z buziakami? - usłyszałam w tle głos Pliny.
- Tak, oczywiście, z trzema - powiedziałam trochę głośniej śmiejąc się.
* Dzięki, dzięki - odpowiedział uradowany środkowy.
- Dobra, dobra. Może tak romanse to nie przy mnie co? - powiedział podirytowany Bartek.
* No już Kuraś nie bądź taki pazerny. Świetna dziewczyna, to wiesz. Możesz się czasem podzielić.
- Ja ci się zaraz Plina podzielę.
- No dobra, chłopaki. Jak macie na siebie krzyczeć, to pa - powiedziałam nadal się śmiejąc.
- Z tobą też się rozliczę mała, do później - dodał Bartek i się rozłączyliśmy.
- No dobra siostrzyczka, będziemy się chyba zbierać - powiedział Marcin odstawiając kubek.
- No co ty, wasze ubrania na pewno są jeszcze mokre, posiedźcie jeszcze trochę.
- To nie będzie jakiś kłopot?
- No coś ty.
- To my idziemy do mojego pokoju ciociu - zawołał szczęśliwy Antek i wystartowali. Wstałam powoli z krzesła i zebrałam naczynia z których korzystały dzieciaki, pozmywałam je szybko. Marcin siedział, a ja czułam na sobie jego wzrok. Odwróciłam się powoli i zabrałam nasze talerze, które też umyłam.
- Antek chyba lubi Madzie co? - zagadnął chłopak.
- Tak, ale cii, nic nie wiesz - odpowiedziałam ze śmiechem.
- No pewnie, nic jej nie powiem. Wydaje mi się że ona też go lubi.
- No to dobrze, może się zaprzyjaźnią i te sprawy w przyszłości.
- Kto wie.
Wzięłam szklankę z sokiem i powędrowałam do salonu na kanapę. Włączyłam telewizor, a w tym czasie Marcin usiadł koło mnie.
no co jest? gdzie komentarze?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super !!! kocham to <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję , że Marcin nie namiesza za bardzo między gołąbkami
Właśnie. Nie lubię go, bo zapowiada się na czarrrny charrrakterrr...
OdpowiedzUsuńR :*
w końcu nowy rozdział ! :) http://volley-dreaming.blogspot.com/ zapraszam :*
OdpowiedzUsuń