Translate

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 40.


- To tak na wszelki wypadek - powiedziałam śmiejąc się do niego. On odpowiedział mi tym samym i pojechaliśmy pod jego mieszkanie. Całą drogę spędziliśmy na słuchaniu kabaretów i muzyki.
- No to jesteśmy - pokazał budynek przed nami. Stara kamienica wyglądała klimatycznie z zewnątrz. Przy krawężniku stały wysokie drzewa nadające temu miejscu uroku, aczkolwiek wiosną musi tu być jeszcze ładniej. Weszliśmy po schodach na drugie piętro, gdzie skierowaliśmy się pod brązowe drzwi z numerem "10". Bartek je otworzył i przepuścił mnie przodem, jak na dżentelmena przystało. Od razu zauważało się, że nie mieszka tutaj jedynie dwóch chłopaków. Dwupokojowe mieszkanie z salonem połączonym z kuchnią było wysprzątane. Na szafkach stały ramki ze zdjęciami, na stoliku w salonie wazon z kwiatami.
- Ładnie tu macie - powiedziałam, gdy Bartek pomagał mi zdjąć kurtkę.
- Dzięki, ale to wszystko zasługa Hani. Gdy mieszkaliśmy sami, nie było za ciekawie.
 Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do kuchni. Gospodarz nastawił wodę na herbatę, a z szafki wyciągnął jakieś ciasteczka czekoladowe.
- Mogę ci poszperać po szafkach? Bo mam pewien pomysł - zagadnęła wstając z krzesła.
- No pewnie - odpowiedział zalewając napoje i odsuwając się, żebym miała spokojne dojście do wszystkiego. Znalazłam wszystko co potrzebowałam do ciasta czekoladowego z mikrofali, więc zaczęłam wszystko wyciągać, a później mieszać w misce.
- Co robisz? - zapytał Bartek stając za mną i obejmując mnie w pasie.
- Ciasto czekoladowe.
- O tej godzinie? Przecież wieki będzie w piekarniku.
- To nie, to będzie trzy minuty w mikrofali.
- Cooo?
- No tak, szybkie i pyszne.
 Nic więcej już nie powiedział, tylko usiadł na krześle i mi się przyglądał. Wstawiłam miseczki do mikrofali, a minutnik ustawiłam na trzy minuty i usiadłam Bartkowi na kolanach.
- I co teraz? - zapytał obejmując mnie.
- Teraz już tylko czekamy - odpowiedziałam zakładając mu ręce na szyi. Spojrzał mi w oczy i się wesoło uśmiechnął. - Z czego się tak cieszysz?
- Bo tu jesteś, ze mną, teraz.
- Za dużo słodzisz kochanie - powiedziałam i po raz kolejny tego dnia wpiłam się w jego usta. Jego dłonie błądziły po moich plecach, ja swoimi rozczesywałam jego włosy. Dopiero minutnik spowodował, że troszkę oprzytomniałam i delikatnie się odsunęłam od Bartka. Chwilę nie chciał mnie wypuścić w objęcia, ale po chwili mi uległ. Wyjęłam danie rękawicami i postawiłam na desce, żeby wystygło.
- Oglądamy jakiś film? - zagadnęłam chłopaka nadal siedzącego na krześle.
- Możemy, ale ostrzegam, większość filmów jakie mamy to horrory.
- No dobra, najwyżej mnie przytulisz jak się będę bała.
- Tylko wtedy mogę cię przytulić? - zapytał wstając z krzesła i do mnie podchodząc. Zrobił strasznie śmieszną minę, więc zaczęłam się śmiać i pokiwałam głową przecząco.
- Nie tylko, wariacie jeden - powiedziałam dając mu kuksańca w bok. Ugiął się udając, że straszliwie go to zabolało i oboje się zaśmialiśmy. Bartek wyjął z szuflady dwie łyżeczki i chwytając obie miseczki poszliśmy do salonu. Usiadłam na kanapie, a on odpalił sprzęt, żeby wybrać jakiś film. Żaden z tytułów nic mi nie mówił, więc powiedziałam, że zdaję się na niego. Po krótkiej chwili włączył wybrany przez siebie film i usiadł na kanapie koło mnie. Przełożyłam nogi nad jego nogami i oparłam się na jego ramieniu. On jedną ręką mnie objął, a drugą oparł na moim kolanie. Powoli jedliśmy ciasto, które według Bartka było pyszne, a akcja się zagęszczała. Zaczynałam się bać, co jednak nie trwało za długo, bo chłopak musiał wyczuć napięcie mojego ciała, gdyż objął mnie mocniej i szeptał do ucha, że to tylko film, i że dobrze się skończy. Byłam mu wdzięczna, że tak troskliwie o mnie dbał. Nie lubiłam od dziecka horrorów, ale z nim mogłam je oglądać, czułam się najzwyczajniej w świecie bezpieczna. Mimo, że znaliśmy się bardzo krótko wydawało mi się jakby był w moim życiu od zawsze. Gdy film się skończył spojrzałam na telefon. Okazało się że mam jednego sms, więc szybko go odczytałam. Był od Ani, która pisała, że jutro Antkiem zajmie się mama Roberta, więc nie muszę się spieszyć z powrotem do domu.
- Masz jutro trening? - zapytałam Bartka.
- Tak, ale dopiero wieczorem, więc jak chcesz mogę cię odwieźć do domu.
- Ok, ale z tym to spokojnie, bo nie muszę za szybko wracać.
- A to dobrzee - powiedział uśmiechając się szeroko.
- Czemu? Coś knujesz?
- Nie, znaczy nie do końca. Po prostu, siostra Pliny przyjeżdża z jakąś koleżanką i jesteśmy całą drużyną umówieni na obiad, a skoro jesteś wolna idziesz ze mną.
- No dobra, dobra, ale będę musiała zajechać do domu po coś do ubrania.
- Nic nie wzięłaś? - znowu się uśmiechnął jak głupi.
- Jasne, jasne. Wzięłam, ale nic pasującego na jakiś obiad z siatkarzami.
- No bez przesady, znasz nas już trochę.
- Dobra, dobra. Nie narzekaj - powiedziałam całując go w usta. - Jak śpimy?
- No jeśli nie masz nic przeciwko, to mam spore łóżko i możemy razem.
- Skoro nie mam innego wyjścia - odpowiedziałam co wywołało u niego minę typu "foch". Zaczęłam się śmiać, na co on powiedział, że wcale nie muszę z nim spać i zaczął się kierować w stronę swojej sypialni.
- No już dobra, żartowałam tylko - stanęłam zagradzając mu dalszą drogę.
- Kara będzie okrutna za takie żarty - powiedział łapiąc mnie i zanosząc na łóżko. Położył mnie delikatnie i zaczął gilgotać wszędzie.


1 komentarz:

  1. A gdzie to winko? :D
    Akcja ładnie się toczy, ale nie spiesz się jak piszesz, bo zjadasz wyrazy, głodomorku :P
    Ogólnie jest pięknie :*

    R :*

    OdpowiedzUsuń