Translate
niedziela, 11 listopada 2012
Rozdział 19.
Wstałam z krzesła i jej pomogłam, a po chwili dołączyła do nas Daga. Robert zaczął z panem Markiem przemówienie, właściwie to pochwałę i podziękowanie za udany sezon, który co prawda się nie skończył, ale szedł im bardzo dobrze. Na zakończenie obaj otworzyli szampana i rozlali każdemu do kieliszka. Antek żeby nie czuł się maluchem dostał sok jabłkowy w kieliszku, jak zawsze w takich sytuacjach. Później impreza zaczęła się na dobre. Wszyscy gadali, śmiali się, kilka par tańczyło.
Z perspektywy Bartka
Bardzo się cieszyłem, że będę miał okazję poznać ją bliżej. Siedziałem przy stole wygłupiając się z Antkiem i patrząc na Gosię gadającą z każdym po kolei. To Daniel ją zagadał, to Zati z Aśką, swoją dziewczyną. W pewnej chwili podeszła do mnie Hania.
- No hej przystojniaku, co tam? - powiedziała siadając na krześle obok.
- W porządku - odpowiedziałem zerkając na nią. Antek wstał i pobiegł tańczyć, bo akurat leciało coś żywszego.
- Pogadaliście sobie co?
- Trochę.
- Ale za to jakie efekty! Oboje ciągle na siebie zerkacie, banany wam nie schodzą z mordek, no no. Ładnie się robi mój drogi.
- Zwariowałaś - powiedziałem śmiejąc się do niej.
- Pogadamy za tydzień.
I sobie poszła.
Z perspektywy Gosi
Wieczór był bardzo udany, dużo się śmialiśmy, tańczyłam z Winiarem, Danielem i kilka razy z Bartkiem. Gdy Antek zasnął na kanapie Kurek wziął go na ręce, a ja poszłam mu pomóc przy przebieraniu chłopca. Leżał już sobie smacznie w łóżku przykryty po same uszy, a ja się nad nim nachyliłam i dałam mu buziaka w czoło. Już zbieraliśmy się do wyjścia, gdy wpadłam lekko na Bartka. Przytrzymał mnie za rękę i lekko się zaśmiał. Wyszliśmy z pokoju do salonu, gdzie na stołach stały już kieliszki z winem, oraz kieliszki, wiadomo z czym. Impreza kręciła się nadal, wszyscy bawili się świetnie. Wypiłam już chyba 3 lampki wina gdy podszedł do mnie Kurek.
- Chcesz iść się przewietrzyć? - zapytał.
- Mhm - odpowiedziałam idąc w stronę holu po kurtkę i kozaki. Ubrałam emu, bo uznałam, że będzie mi w nich najcieplej, a na szyi zawinęłam gruby szal. Wyszliśmy w ciszy na podwórko. Bartek otarł ławeczkę ze śniegu i usiadł, a ja obok niego.
- Bardzo dobre jedzenie - powiedział po chwili milczenia.
- Dzięki - odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Patrzył w niebo, na którym było dużo gwiazd. - Piękny widok - dodałam. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- W rzeczy samej - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku. Całe szczęście było zimno, więc może nie zauważył, że się zarumieniłam. Zawiał dosyć chłodny wiatr i się zatrzęsłam. Nie uszło to jego uwadze i już byłam w jego ramionach. Mimo warstw ubrań, które nas dzieliły czułam ciepło, które od niego biło. Czułam się taka malutka jak chyba nigdy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pocałuj ją, pocałuj ją, pocałuj ją!
OdpowiedzUsuńTo by było na dziś.
Dziękuję, dobranoc :*
P.S. Za krótkie :D
R :*