Translate
wtorek, 30 października 2012
Rozdział 15.
Z perspektywy Bartka
Tak, tak, tak. Chciałem pokazać jej jak dobrze umiem grać, chciałem zrobić na niej jak najlepsze wrażenie. I jak się okazało udało mi się, ale nie wiem czy na niej. Dostałem MVP. Musiałem, po prostu musiałem do niej podbiec.
- Zobacz, zobacz. Jest wspaniała. To dzięki tobie!
Nie mogłem się powstrzymać i to krzyknąłem. Całe szczęście chłopacy mi pokazali, że mam przyjść. Co ja sobie myślałem.
- Ej Bartek, moja siostra chyba polubiła się z Gosią - krzyknął Zati.
Cudownie, będę wiedział, czy coś mówiła i co sądzi o niej Hania. Skakaliśmy jak wariaci. Przyszedł trener i pogratulował nam udanego meczu. Rozejrzałem się ale nie zobaczyłem Gosi. Alek zobaczył zmianę na mojej twarzy.
- Co jest stary? - zagadnął.
- Nic, nic.
- Bez ściemy, znam cie już trochę.
- Powiem ci później ok?
- No ok.
Zaczęliśmy rozdawać autografy i pozować do zdjęć. Po 15 minutach byliśmy wolni.
- I co? Jedziemy do domu? - zapytałem Karola.
- Jasne, chodź.
Przebraliśmy się i już mieliśmy iść gdy złapał mnie Alek.
- No więc? Miałeś mi coś opowiedzieć. Kolacja jest o 19, przyjedź do mnie przed 18 to pogadamy na spokojnie.
- Ok.
Poszliśmy w stronę samochodu. Hania czekała już obok.
- Gratuluję MVP - powiedziała obejmując mnie.
- Dzięki.
- Karolku, siadam z gwiazdą wieczoru z tyłu. Mamy coś do obgadania - powiedziała z dosyć poważną miną. Wsiedliśmy do auta.
- No staruszku, to tak. Po pierwsze, wiesz ile ona ma lat?
- Nie, znam ją od wczoraj, nie było kiedy zapytać.
- 19 baranie, w tym roku pisze maturę.
- Okej, a to jakaś przeszkoda? Bo chyba zaczynam się gubić.
- Jaką ty możesz widzieć przyszłość? Na studia gdzieś pewnie wyjedzie, skąd możesz mieć pewność, że to będzie akurat Bełchatów?
- Nie wiem, nie myślałem o tym, aż tak przyszłościowo.
- Akurat! Widziałam jak na nią patrzysz. Nawet na tą pustą Aśkę tak nie patrzyłeś. Bartek, ja się o ciebie po prostu martwię, rozumiesz?
niedziela, 28 października 2012
Rozdział 14.
- Ja mam nadzieję, że ta świeżość nigdy nie zaginie - powiedziała uśmiechając się wpatrzona w Karola biegającego po boisku. - Od dawna znasz się z Bartkiem?
- Od wczoraj.
- Od wczoraj? Mhm.. a skąd jesteś? Bo nie widziałam cię chyba wcześniej, a skoro pan Robert jest twoim szwagrem siedziałabyś gdzieś tutaj na każdym meczu.
- Mieszkam w Warszawie, ale już nie długo zamierzama to zmienić, w końcu po maturze czas wyfrunąć rodzicom z gniazdka.
- Mhm, matura? To masz 19 lat dopiero? Młodziutka jesteś - zaczęła się śmiać.
- Oho, to ile ty masz lat? - powiedziałam również się śmiejąc.
- Spokojnie, 21.
- Już się wystraszyłam, haha.
- Oo, mecz się zaczyna.
I rozpoczął się bój na parkiecie. Było mnóstwo emocji. Hania krzyczała, co po pewnym czasie udzieliło się również mi. Krzyczałyśmy, skakałyśmy, cieszyłyśmy się razem. Po drugim wygranym secie przytuliłyśmy się ze szczęścia.
- Oby tak do końca - powiedziała podekscytowana.
- Myślę, że wygrają.
I tak jak przepowiedziałam tak się stało. Hania zaraz po wygranym pobiegła na dół wyściskać Karola. Zeszliśmy z Antkiem z trybuny i cieszyliśmy się razem z drużyną. W pewnym momencie podbiegł do mnie Bartek i niespodziewanie zaczął mnie przytulać. Śmiał się jednocześnie, co po chwilowym zaskoczeniu udzieliło się i mi. Staliśmy więc chwilę przytuleni, aż szalony Kurczak postawił mnie na ziemię. Ledwo to zrobił Zati go pociągnął do drużyny i zaczęli skakać w kółku. Podbiegła do mnie Hania i zaczęła skakać razem ze mną, zaraz dołączył do nas Antek i wykonaliśmy mini taniec szczęścia. Z głośników dobiegł głos speakera.
- MVP dzisiejszego spotkania zostaje.. Bartosz Kurek!
Tłum oszalał. Bartek podszedł do faceta w garniturze i odebrał nagrodę. Wtedy to dopiero zaczęli skakać, krzyczeć, biegać. Kurczak podbiegł do mnie :
- Zobacz, zobacz. Jest wspaniała! To dzięki tobie!
I tyle go było, a mnie wręcz zamurowało. Spojrzałam w jego kierunku, ale był zbytnio zajęty skakaniem i przytulaniem kolegów. Napotkałam wzrok Hani. Stała i mi się przyglądała. Podeszłam do niej :
- Coś się stało?
- No właśnie jeszcze nie wiem, może ty mi powiesz? - zapytała patrząc na mnie a później na Bartka.
- Nie bardzo wiem o co chodzi.
- No dobra, pogadamy wieczorem - powiedziała bo zauważyła, że biegnie do niej Karol.
sobota, 27 października 2012
Rozdział 13.
Spojrzałam na zegarek, była 14. Miałam jeszcze pół godziny, więc podeszłam z Antkiem do Roberta.
- No hej, gdzie jest moje miejsce?
- O, już jesteś - odpowiedział uśmiechając się. - Więc tutaj jak masz siedzenia, to wasze są te dwa pośrodku w trzecim rzędzie.
- Ok, chodź maluch, muszę zdjąć kurtkę, bo się ugotuję.
- Nie tam ciocia, to ty idź, a ja lecę pogadać z chłopakami i z Hanią - powiedział i pobiegł w ich stronę. Dziewczyna akurat dawała Bartkowi kuksańca. Odwróciłam się i poszłam na wyznaczone miejsce. Zdjęłam kurtkę i usiadłam patrząc jak trybuny się zapełniają.
- Ciociuuu, Bartek cię woła - powiedział Antek stając przede mną.
- Co?
- No Bartek, Zati i Karol cię wołają.
- Aa, no ok. To chodź.
Poszliśmy do nich, mimo, że nie bardzo miałam na to ochotę bo ta dziewczyna dalej tam stała.
- Cześć - powiedzieli wszyscy troje jednocześnie, co spowodowało uśmiech na mojej twarz.
- Cześć - odpowiedziałam i spojrzałam na dziewczynę. Miała idealnie pomalowane niebieskie oczy, dłuższe blond włosy, a ubrana była w niebieską bluzę, ciemne jeansy i białą koszulkę.
- Cześć Hania jestem - powiedziała podając mi rękę.
- Moja dziewczyna - powiedział rozmarzony Kłosik, obejmując ją ponad barierką.
- I moja siostra - dodał Zati.
Jaka ja jestem głupia, o rety. Dziewczyna Karola! Ulżyło mi, co mnie lekko zaskoczyło.
- Cześć, Gośka - odpowiedziałam ściskając jej rękę. Uśmiechnęła się do mnie i zerknęła na Bartka. Zrobiłam to samo. Chłopak stał i patrzył na nas.
- I jak tam nastroje przed meczem? - zagadnęłam lekko speszona.
- A dobrze, dobrze. Jesteśmy pozytywnie nastawieni - powiedział Zati.
- A właśnie, taki miał być z ciebie kibic, a gdzie klubowa koszulka? - zagadnął Bartek.
- Co? O widzisz, wiedziałam, że o czymś zapomniałam - powiedziałam lekko się śmiejąc.
- No wiesz, nie dostała jeszcze, z jakimś ulubionym numerem, trzeba to zmienić, co nie? - powiedziała Hania jakby do Bartka.
- Ja wiem dzieci moje drogie, że lubicie sobie pogadać, ale przypominam, że zaraz gracie mecz, na boisko raz. Rozciągać się, rozgrzewać - krzyknął na chłopaków Robert.
- Tak jest - powiedział Zati i pobiegł na boisko.
- To pa - powiedział Karol całując Hanię.
- Trzymaj..cie kciuki za nas - powiedział Bartek uśmiechając się i odchodząc. Skierowałyśmy się na trybunę. Jak się okazało Hania siedziała tuż obok mnie.
- Długo jesteś z Karolem? - zagadnęłam dziewczynę.
- Oj, ze dwa lata już będzie - odpowiedziała uśmiechając się promiennie.
- No to gratuluję, nadal widać świeżość w waszym uczuciu.
czwartek, 25 października 2012
Rozdział 12.
Z perspektywy Gosi
No oczywiście. Anka jak zawsze już w trzecim sklepie, który odwiedziłyśmy znalazła szałową czerwoną sukienkę. Wygląda w niej cudownie, a jak ją jeszcze pomaluję i ułoży swoje boskie blond włosy do ramion będzie olśniewała. Chciałam znaleźć coś w czym powalę ich.. go na kolana. Jeny, Gośka, co z tobą? Chodziłyśmy między regałami, a wtedy zobaczyłam JĄ. Po prostu się zakochałam. Miętowa sukienka, przed kolano, dopasowana na biuście i lekko rozchodzącą się poniżej. Wzięłam ją i jeszcze dwie inne, musztardową : do połowy uda, z guziczkami na biuście i małym kołnierzykiem, oraz szarą w białe kropki, z dekoltem w łódeczkę do kolana. Specjalnie miętową zostawiłam na koniec. Ubrałam jedną, Ania uznała, że ładnie, ubrałam następną, to samo. Moja faworytka zrobiła na niej jednak wielkie wrażenie.
- O jeny, Gośka, ależ ty cudnie wyglądasz! Bierzemy! - i było po rozmowie. Byłam bardzo zadowolona, bo podobała mi się niesamowicie. Poszłyśmy dobrać dodatki i buty. Ania kupiła czarne buty a ja malinowe. Poszłyśmy po naszyjniki, w kolorach butów, siostrzyczka korale, a ja długi wisior złoty z malinowym oczkiem.
- To co? Idziemy coś zjeść? Która godzina? - zapytała gdy wychodziłyśmy z ostatniego sklepu. Była 13.
- Nie wiem czy zdążymy. Pamiętaj, że o 14 muszę być na hali.
- Spokojnie, skoczymy na zapiekanki, nie pozwolę ci iść na głodniaka na mecz.
Jak powiedziała, tak zrobiłyśmy. Wzięłam zapiekankę z szynką, pomidorem, serem i brokułami. Była smaczna i się najadłam.
- Dobra siostrzyczko, czas się zbierać, bo nie będę miała gdzie siedzieć - powiedziałam wyrzucając papierek i upijając trochę wody.
- No ok, jedziemy.
Wstałyśmy i skierowałyśmy się na parking, gdzie zostawiłyśmy samochód. Wyjęłam z kieszonki telefon i wykręciła numer Roberta. Po dwóch sygnałach odebrał.
- No co jest? - zaczął rozmowę.
- No cześć. My właśnie jedziemy, gdzie mam iść?
- No tak jak na treningu tutaj na dole. Jest zajęte dla ciebie miejsce, a ochroniarze o wszystkim wiedzą. Pokaż po prostu dowód i przejdź. Antek już nie może się doczekać, Bartek też. Zaraz się widzimy, pa.
I się rozłączył. Co to miało oznaczać, że Bartek też nie może się doczekać? Co ten Robert sobie wymyśla?
- I ? Co ty się tak zawiesiłaś? - zapytała Ania zerkając na mnie.
- Nie nic, nic. Ochroniarze wszystko wiedzą, mam iść tak jak na trening - odpowiedziałam wyciągając portfel z dowodem.
- Nie chcesz, nie mów. I tak wieczorem będę wszystko wiedziała - powiedziała wystawiając mi język. Dojechałyśmy pod halę i wysiadłam. Było dużo ludzi, ale mój dowód pozwolił mi na to, że weszłam w pobliże boiska. Zobaczyłam Bartka, Karola i Zatiego gadających z jakąś ładną blondynką. Śmiali się z czegoś, a na mnie akurat wskoczył Antek.
- Ciocia! - zawołał przytulając się do mnie.
wtorek, 23 października 2012
Rozdział 11.
Z perspektywy Bartka
Wstałem jak zawsze o 9, ale niestety biegać iść nie mogłem, bo napadało mnóstwo śniegu i nadal trochę pruszyło. Chciałem jeszcze chwilkę poleżeć, ale Karol już szalał w kuchni. Podniosłem się powoli z łóżka i poszedłem w tamtym kierunku.
- Kłosik, co ty tutaj już od rana psujesz? - zapytałem wchodząc do pomieszczenia. Chłopak stał przy patelni i smażył jajecznicę, a na krześle przy naszym stole siedziała Hania, siostra Zatiego. Obecna dziewczyna Karola.
- O cześć Hania, nie wiedziałem, że jesteś - powiedziałem siadając na przeciwko niej.
- No hej, a widzisz, niespodzianka z rana - powiedziała śmiejąc się.
- Dobra, pomocy! - zawołał Karol zalewając kawy. Wstałem od stołu i zacząłem roznosi na stół kubki. Hania rozstawiła talerze, a jej chłopak nałożył wszystkim śniadanie. Zjedliśmy ze smakiem, bo co jak co, ale jajecznice to Kłosik robił dobrą.
- Jedziesz z nami na trening? - zapytałem Hanię między kęsami.
- Nie, lece na małe zakupy, bo nie mam nic na dzisiaj wieczór - odpowiedziała pijąc kawę. No tak, dziś wieczór miała być kolacja u trenera Roberta. Cieszył mnie ten fakt, bo oznaczał, że będę miał chwilę, żeby lepiej poznać Gosię.
- A ty co się tak zamyśliłeś? - zagadnął mnie Karol.
- Nie nic, nic.
- Jaaaasne, ja już dobrze wiem co Ci.. a raczej kto ci chodzi po głowie Kureczko - powiedział śmiejąc się do mnie.
- A KTO chodzi mu po głowie ? - zapytała Hania patrząc na nas z zaciekawieniem.
- Nasza nowa fanka, Gosia, szwagierka trenera.
- Daj sobie spokój - powiedziałem i poszedłem do łazienki. Słyszałem, że coś jeszcze gadali, no tak. To Hania teraz będzie nas obserwowała, a później wyda swoje złote myśli. Ostatnim razem, gdy poznała Asię nie była zadowolona, nie spodobała jej się. Niestety trzeba jej przyznać, że miała rację. Po dwóch miesiącach Asia mnie zdradziła, ale zanim się o tym dowiedziałem minęły kolejne dwa miesiące. Później szybko poszło, zerwałem z nią i w sumie szybko się pozbierałem. Nie wiem po co z nią byłem, myślałem, że jest inna, ale dobrze że to wyszło. Wziąłem szybki prysznic i wyszedłem z łazienki. Ubrałem się u siebie i wróciłem do salonu obejrzeć jakiś film. Karol poszedł się kąpać, a Hania usiadła koło mnie na sofie.
- Chcesz pogadać? O tej Gosi? - zagadnęła.
- Nie wiem czy jest o czym.
- Z tego co słyszałam, to możliwe że będzie - powiedziała uśmiechając się do mnie. Po jej słowach nawet ja się uśmiechałem. Obejrzeliśmy jakiś program, a przed 11 pojechaliśmy na trening.
podoba się? ;>
poniedziałek, 22 października 2012
Rozdział 10.
- No o chłopaków, czy mnie jakiś zainteresował - odpowiedziałam krojąc ogórka.
- Aaa, no tak. Pomóc ci coś?
- Możesz talerze wyłożyć, zaraz kończę.
Dokończyłyśmy nakładanie i w tym samym momencie wpadli nasi chłopcy.
- Dzień dobry - powiedziałam i Antoś podbiegł do mnie się przytulić. Zasiedliśmy do stołu i w ciszy zjedliśmy śniadanie.
- To co Gosieńko? Zaraz lecę na szybki prysznic i jedziemy na zakupy? - zapytała Ania dopijając kawę.
- No pewnie, ja się tylko wysuszę, przebiorę i będę gotowa.
- Ale zaraz zaraz, a mecz? - zapytał Robert odstawiając kubek z kawą.
- Spokojnie. Mecz jest dopiero o 14.30, a mamy chwile po 9. Wybierzemy się jakoś około 10, więc Ania zawiezie mnie prosto na halę. Ok? - powiedziałam.
- No dobra - odpowiedział. - A po meczu, u nas będzie kolacja, cała drużyna i sztab. Kupcie sobie dziewczynki coś ładnego - dodał uśmiechając się do nas.
- Ale panowie będą w garniturach? Bo nie wiem czy to mają być wieczorowe czy zwykłe sukienki - zagadnęła Ania.
- Kupcie wieczorowe, jak wygramy będą w garniturach, a że wygramy to wiecie.
- O jaki pewny siebie - powiedziałam śmiejąc się do niego.
- No a jak, w końcu wiem jak ich trenuję.
- No dobra, my tu gadu, gadu, a czas leci. Anka do łazienki, masz 15 minut.
- Ile? - krzyknęła zrywając się z krzesła i poleciała do łazienki.
W czasie gdy ona się ogarniała, ja pozmywałam i przebrałam się. Spojrzałam na termometr i uznałam, że ubiorę dzisiaj ciepłe, szare legginsy, białą bluzę bejsbolówkę, pod spodem czarną koszulkę z królikiem i kozaki nasuwane za kolano, również czarne. Wysuszyłam włosy, i związałam je w wysokiego koka, nie malując się wyszłam do przedpokoju, w którym Ania właśnie czesała włosy ubrana w szare jeansy, granatowy sweter nie rozpinany i granatowe kozaki.
- No staruszko, jestem z ciebie dumna, że tak szybko się wyrobiłaś - powiedziałam stając obok niej i poprawiając bluzę w lustrze.
- Ohohoh, fajna bluza, i ogólnie fajnie wyglądasz.
- Dzięki, dzięki - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Dobra, komplementy, komplementami, ale jedziemy - powiedziała ubierając granatową kurtkę. Ja ubrałam swoją czarną i poszłyśmy na ten okropny ziąb. Wiało strasznie, więc szybkim krokiem poszłyśmy do Anki samochodu.
- Brrr, włączamy ogrzewanie. Znajdź jakąś dobrą stację żeby nam się nie nudziło w drodze - powiedziała moja siostra. Znalazłam radio z relaksacyjną muzyką i bujając się w lekkim rytmie dojechałyśmy pod centrum handlowe.
- No mała, to teraz czas na zakupy - powiedziała ciesząc się jak durna.
niedziela, 21 października 2012
Rozdział 9.
Spałam dosyć niespokojnie, połowę nocy się wierciłam. Gdy otworzyłam oczy, pierwsze co zwróciło moją uwagę, była duża ilość śniegu za oknem. Rozejrzałam się po pokoju. Był urządzony przyjemnie dla oka, ale sama bym to zrobiła trochę inaczej, mimo wszystko beżowe ściany i oliwkowe meble dobrze się komponowały w pokoju gościnnym. Napotkałam wzrokiem zegarek, była dopiero 7. Wyjęłam z torby laptopa i postanowiłam zerknąć co tam wszędzie słychać. Koleżanki pisały gdzie wyjechały, jedna nad morze, inna w góry. Każdy cieszył się feriami, jedynym luźniejszym momentem przed maturą. Wielkanoc będzie również pod znakiem nauki. Przynajmniej w moim wykonaniu. Posiedziałam chwilę i dostałam wiadomość od Adama, mojego przyjaciela jeszcze z gimnazjum.
* Cześć Gosiu, co u Ciebie słychać?
- W porządku wszystko, siedzę u siostry i cieszę się spokojem jaki obecnie panuje w ich domku. Bo gdy Antek się obudzi, to tornado się tutaj rozpocznie.
* Haha, no tak, tak. Antek baaardzo żywiołowo szaleje, pamiętam.
Gadaliśmy tak chyba pół godziny, bo później musiał się zbierać. Znów zostałam sama ze swoimi myślami. Podłączyłam słuchawki do laptopa i zaczęłam słuchać mojego ukochanego Maroon 5. Wyjęłam zeszyt na szkice i usiadłam w oknie. Ławka w ich ogrodzie zimą wyglądała cudnie. 10 minut później miałam gotowy rysunek i uznałam, że pójdę wziąć prysznic póki nie ma kolejki. Przeszłam przez korytarz najciszej jak mogłam, nikt się nie obudził. Lubiłam tą poranną ciszę, człowiek ma chwilę na zregenerowanie sił, przebudzenie się i zaplanowanie czasu. Gdy gorąca woda spłynęła po moim ciele poczułam, że się rozluźniam. Pozwoliłam sobie dzisiaj na dłuższy prysznic i dopiero po 20 minutach wszyłam. Otarłam się, zawinęłam włosy w turban i nałożyłam na siebie szlafrok. Wzięłam olejek i poszłam do pokoju się ubrać. N korytarzu natknęłam się na zaspanego Roberta.
- Hej - powiedział mijając mnie i wchodząc do łazienki. Jaki on jest w tym stanie zabawny. Weszłam do pokoju i wyjęłam z szafy szarą bluzę , czarne legginsy i grube wełniane skarpety, na które ubrałam kapcie. Ubrana z mokrymi, rozpuszczonymi włosami skierowałam się do kuchni. Było już w pół do dziewiątej i postanowiłam, że zrobię śniadanie. Gdy wyjmowałam z lodówki jajka, do tostów ze smażonym jajkiem zadzwonił mi telefon. Zobaczyłam na wyświetlaczu "mama".
- No hej, co słychać? - odebrałam kontynuując przygotowywanie śniadania.
* No cześć córcia, dzwonię, bo się stęskniłam już i chciałam ci się pochwalić, że ojciec zabiera mnie w góry.
- Ooo, to super! Zawsze chciałaś go namówić na wyjazd w lutym jak śnieg jest.
* Dokładnie, tak mnie zaskoczył, że sobie nie wyobrażasz. No, to ja już powiedziałam, co miałam powiedzieć, a teraz ty opowiadaj. Jak tam minęła wam sobota?
- Ciekawie - powiedziałam śmiejąc się - poznałam drużynę Roberta. Fajne chłopaki, zwariowane i zabawne.
* No proszę, proszę. Któryś cię zainteresował bardziej? - wiedziałam, że się lekko uśmiecha.
- Maaamo, Anka już mnie wczoraj o to wypytywała. Znam ich jedynie jeden dzień, wiesz, że po tak krótkim czasie nie jestem w stanie ci tego powiedzieć.
* No dobrze, dobrze. Pogadamy na ten temat jeszcze, bo mnie ojciec woła na śniadanie.
- Dobra, to leć, leć. Pa.
- Pa mała, trzymaj się.
No i było po rozmowie. Dopiero jeden dzień tu byłam, więc nie stęskniłam się za nią jeszcze za bardzo.
- O co cię wypytywałam? - zapytała Anka wchodząc do kuchni i nastawiając wodę, pewnie na kawę.
czwartek, 18 października 2012
Rozdział 8.
"Miłość i inne nieszczęścia", tytuł filmu, który wręcz mnie zauroczył. Świetna historia, taka, że w sumie jeszcze podobnej nie widziałam. Zjadłyśmy lody i część sernika, był równie pyszny jak w kawiarni. Gdy film się skończył spojrzałam na Anię lekko zaszklonymi oczami, ona miała podobne, co mnie w ogóle nie zaskoczyło.
- I co staruszko? Fajny film wybrałaś, włączamy następny? - zapytałam odstwiając talerzyk i upijając łyk soku.
- No pewnie, ale co tym razem? Horror?
- Hm, no nie wiem. Może jakiś thriller lepiej? Wiesz, że nie przepadam za horrorami - powiedziałam śmiejąc się z samej siebie.
- No tak.. - powiedziała podchodząc do regału z płytami. Postała chwilę tyłem do mnie i wybrała. Włożyła płytę do odtwarzacza i usiadła z powrotem koło mnie. Już myślałam, że włączy film, ale spojrzała na mnie.
- Co tam u Ciebie? Dawno w sumie nie gadałyśmy tak od serca - powiedziała.
- No wiesz jak jest, zaraz matura, trochę się stresuję.. No dobra, bardzo się stresuję, ale mam nadzieję, że dobrze mi pójdzie.
- Gośka, dobrze wiesz, że nie o to pytałam. Zawsze byłaś prymusem, od kiedy pamiętam masz dobre oceny. Nawet gdy zajmowałaś się Antkiem jak był malutki miałaś czas na naukę i nie opuściłaś się, ani trochę. Chodziło mi o twoje serduszko. Masz kogoś? Na oku, albo coś bliżej?
-Oj Aneczko, ale ci się zebrało. Nie, nie mam nikogo bliżej. Na oku, hm, nie zastanawiałam się, wiesz doskonale, że nie chcę się teraz rozpraszać. Od matury zależy cała moja dalsza przyszłość.
- No dobra, dobra. Jeszcze do tego wrócimy mała. Wybrałaś studia?
- Prawie. Jak nadejdzie odpowiedni moment, dowiesz się pierwsza ok?
- No pewnie - odpowiedziała przytulając się do mnie. - A rozważasz może Bełchatów?
- O nie, tego ci nie zdradzę - powiedziałam wystawiając jej język.
- Dobra, włączamy film.
Seans się zaczął, ale ja jeszcze chwilkę myślałam nad tym o czym rozmawiałyśmy. Owszem rozważałam Bełchatów, ale czy miałam ku temu jakieś wielkie powody? Mogłam równie dobrze zostać w Warszawie. "Dobra Gosieńko, później o tym pomyślisz, zajmij się filmem" powiedziałam sobie i zaczęłam oglądać powoli straszny film. Około godziny 22 skończyłyśmy oglądać.
- Hm, widywałam lepsze - powiedziała blado się uśmiechając. Gdy tak na nią spojrzałam zaczęłam się śmiać. Objęłam ją i chwilę tak posiedziałyśmy.
- Tęskniłam za tobą, wiesz? - zapytałam nie puszczając jej z uścisku.
- Wiem mała, wiem. Pora spać coś tak mi się wydaje. Jutro idziemy na zakupy, co ty na to?
- No pewnie, ale przed meczem, albo po. Obiecałam chłopakom, że będę - uśmiechnęłam się na wspomnienie tych oszołomów.
- Mmmm, widzę, że się polubiliście- powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha.
- No, są pozytywnie zakręceni, lubię takich. Dobra, jutro sobie pogadamy - powiedziałam wstając z kanapy - do jutra, śpij dobrze.
I po umyciu zębów poszłam spać.
poniedziałek, 15 października 2012
Rozdział 7.
Weszliśmy po cichy, a w salonie przed telewizorem siedziała Ania. Z początku nie było widać, że jest zła, ale gdy Antek do niej podbiegł, w lekko przemoczonej kurteczce od śniegu, wybuchnęła.
- Czy wyście oszaleli?! Ja rozumiem, że Gośce może czasem odbić, bo fajne chłopaki, bo to siatkarze, bo śnieg jest i dziecko chce się pobawić, ale czy ciebie całkiem Robercie pogięło? - wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem. Zaczęła rozbierać Antka i wzięła go za rękę do łazienki.
- Oho, mamy przechlapane - powiedział Robert uśmiechając się do mnie.
- Dobra, będzie go trochę teraz moczyła, więc lecę się przebrać szybko - odpowiedziałam idąc do swojego pokoju. Wyjęłam z szafki szare spodnie dresowe, beżową bluzę z kapturem i moje ukochane beżowe kapcie a'la emu. Wyszłam z pokoju i zastałam Roberta w kuchni robiącego kawę. Oprócz zapachu kawy w pomieszczeniu unosił się zapach obiadu. Zajrzałam do garnka, w którym znalazłam spaghetti. Takie jak lubię, z podsmażanym kurczakiem. Usiadłam na krześle i czekałam aż Ania wyjdzie z łazienki. Robert pokroił sernik i ustawił go na talerzu, na środku stołu, a obok dzbanek kawy i mleko. Po chwili z łazienki wyłonili się Ania i Antek. Spojrzała na nas i najpierw udawała, że jest obrażona, ale gdy zobaczyła sernik od razu się uśmiechnęła.
- Dobry chwyt moi drodzy - powiedziała śmiejąc się. - Ale może najpierw obiad byśmy zjedli, hm?
- Okej, zaraz ci pomogę nałożyć - zagadnęłam wstając z krzesła. Podgrzała sos i po 5 minutach wszyscy zajadali się w ciszy pysznym spaghetti.
- To co? Może jakiś film obejrzymy do tego sernika? - zapytał Robert.
- Tak, dobry pomysł, ale niestety jak sernik to komedia romantyczna mój drogi - odpowiedziała Ania uśmiechając się do niego.
- A więc to tak - powiedział śmiejąc się - więc wy z Gosią obejrzycie sobie komedię, a my z Anteczkiem pójdziemy do naszej sypialni na męski film, nie mały?
- Tak, tak, tak! - ucieszył się Antoś.
Gdy wszyscy zjedli, zabrałam się za zmywanie, a Ania poszła wybrać film. Wróciła po chwili do kuchni i wyjęła z szafki dwie paczki popcornu i colę. Rozsypała prażoną kukurydzę do dwóch misek i jedną zaniosła do salonu, a drugą chłopakom do sypialni. Akurat skończyłam zmywać, więc wyjęłam cztery szklanki z szafki i sok z lodówki. Zaniosłam nasze porcje do salonu, gdzie Ania wkładała płytę do odtwarzacza. Wróciłam się po colę i dwie szklanki i zaniosłam je chłopakom. Gdy wróciłam do salonu, na stole stał już sernik, i ku mojemu zaskoczeniu kubeczki lodów czekoladowych, moich ulubionych.
- Mówisz że taka rozpusta? - zapytałam siadając obok niej.
- No pewnie, raz kiedyś można - powiedziała uśmiechając się i przykrywając nas kocem. Wzięłam do ręki swoje lody i jej również podałam. Wcisnęła "play" i zaczął się nasz seans.
niedziela, 14 października 2012
Rozdział 6.
- Na pewno? - zapytałam patrząc na niego z niedowierzaniem i zaskoczeniem.
- No pewnie, twój też jest dobry. Czasem trzeba trochę odmiany - zaśmiał się zamieniając nasze talerzyki. Znałam go krótko, a już go lubiłam. Chwilę później wpadł Zati.
- Co robicie? - zapytał patrząc na nas. Spojrzałam na Bartka, on na mnie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Tańczymy w balecie - powiedział w końcu Bartek.
- Haha, Kura, bardzo zabawne - powiedział Paweł i usiadł koło Kurka.
- Ty się Zatorski zabieraj mi stąd z tą mokrą kurtką, dobrze ci radzę - powiedział lekko podirytowany.
- Spokojnie, spokojnie - powiedział i wstał. Zdjął kurtkę, powiesił ją na wieszaku i usiadł, ale tym razem koło mnie.
- Co dobrego jesz? - zapytał zabierając mi widelczyk i kawałek sernika.
- Serniczek z czekoladą i kokosem. Wybór Bartka.
- Jak to Bartka?
- No normalnie, od dzisiaj jest moim mentorem w wyborze deserów - powiedziałam uśmiechając się do Kurka. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. "oho, Anka."
- Słucham?
* Małgorzato Mrozik, czy możesz mi powiedzieć gdzie wy do cholery jesteście? Dochodzi 17, nie głódźcie mi dziecka tylko wracajcie do domu. Za pół godziny widzę was tutaj, najlepiej z prezentem przeprosinowym.
I się rozłączyła, a ja zaczęłam się śmiać. Chłopacy popatrzeli po sobie, a później na mnie.
- Stało się coś? - zapytał Bartek.
- Taak, moja siostra chce nas zabić, haha - powiedziałam.
- Lecę po trenera - zerwał się Zati. W biegu ubrał kurtkę, a zaraz byli tutaj wszyscy spowrotem.
- Anka dzwoniła? - zapytał Robert.
- Owszem, i oczekuje prezentu na przeprosiny. Lepiej weźmy jej kawałek jakiegoś ciasta. Mamy tylko pół godziny więc się pośpiesz.
- Jasne, to ty się zbieraj, pożegnajcie się z Antkiem z drużyną i widzimy się przy aucie.
- Ok - powiedziałam wstając i ubierając kurtkę. Zapięłam się pod samą szyję, zabrałam torebkę i wyszliśmy. Gadaliśmy jeszcze chwilę i z kawiarni wyleciał Robert.
- To na razie chłopaki, wsiadać robaczki do auta - powiedział otwierając samochód.
- No pa chłopaki, do jutra - powiedziałam machając im i wsiadając do auta.
Oni powoli skierowali się do samochodu Karola. Machali nam, póki nie skręciliśmy tak, że nie było ich widać.
- Świetny dzień - powiedziałam.
- Noo, nie mów hop nim nie skoczysz. Twoja siostra nas ukatrupi - powiedział śmiejąc się Robert. Na kolanach miałam chyba pół blachy ciasta.
- Co dla niej wziąłeś?
- Ten sernik kokosowy z polewą, podobno się nim zachwycaliście z Kurakiem.
- No tak, bo jest pyszny. Ale skąd ty to wiesz? - popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Zati coś wspominał - powiedział wystawiając mi język. - Chyba bardzo polubiliście się z Bartkiem, nie ? - dodał zerkając na mnie.
- No bardzo fajny chłopak - odpowiedziałam.
- Mhm, to się widzi - pokiwał głową. Nim się obejrzałam staliśmy na podjeździe pod ich domem.
- No, to teraz módlmy się, aby smakował jej ten sernik - powiedział śmiejąc się Robert.
czwartek, 11 października 2012
rozdział 5.
z perspektywy Gosi
Bartek usiadł na przeciwko mnie i prawie ciągle dotykaliśmy się kolanami. Swoją drogą, strasznie mało miejsca mieli przy tych stolikach. Uśmiechnęłam się sama do siebie nad kartą. Wybrałam gorącą czekoladę i sernik z brzoskwiniami. Uwielbiam wręcz takie zestawienie. Podeszła do nas kelnerka i oczywiście na wstępie poprosiła siatkarzy o autografy. Podpisali z uśmiechami na twarzach. Później przyjęła zamówienie. Czekaliśmy jakieś 5 minut, może dłużej. Później gadając, śmiejąc się i żartując jedliśmy to co postawiono przed nami. Bartek jak zauważyłam co jakiś czas na mnie zerkał, i gdy spotykały się nasze oczy uśmiechał się. Odpowiadałam mu tym samym, bo zdążyłam polubić jego uśmiech.
- Co tak Gosieńko siedzisz i się nie odzywasz? - zagadnął mnie Kłosik.
- A wiesz Karolu, słucham waszych opowiadań - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ah, no tak tak. Siatkarskie ploteczki. Koniec tego, może jedyna pani w tym towarzystwie nam teraz coś opowie, hm?
- Ale ja nie wiem co!
- Cokolwiek.
- Hmmmm. Cokolwiek? No to nie wiem. Nie no poważnie chłopaki, opowiadajcie coś, zabawnie jest wtedy. Na poważne rozmowy będzie czas kiedy indziej.
- Obiecujesz? - zapytał Zati.
- No tak, tak. Oczywiście - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Zaczęli dalej coś opowiadać, gadać i śmiać się. Zjadłam mój pyszny sernik, i w sumie z chęcią zjadłabym jeszcze jeden kawałek. Miałam szczęście bo akurat podeszła kelnerka. Robert zamówił kawę, ja sernik, tak samo Bartek, a reszta nic nie chciała. Zobaczyliśmy, że pruszy śnieg. Oczywiście Antek wpadł na pomysł, żeby ulepić bałwana. Chłopacy chętnie z nim wyszli, zostałam sama z Robertem i Bartkiem.
- Jeny, jaka cisza i spokój jak ich nie ma - powiedziałam śmiejąc się.
- Dokładnie, ty nie wiesz co się czasami w szatni dzieje. Człowiek własnych myśli nie słyszy, bo oni ciągle o czymś gadają - odezwał się Bartek. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i poczułam lekki dreszcz.
- Dobra dzieciaki, ja pójdę może zobaczę jak mój syn się czuje - powiedział Robert wstając. Oczywiście musiałam go przepuścić, więc wyszłam i wróciłam na swoje miejsce, na przeciwko Bartka. Gdy Robert sobie poszedł popatrzyłam ponownie nieśmiało na chłopaka, który mi się przyglądał. Szybko spuściłam wzrok na jego ciasto. Stało przed nim i czekało aż zacznie je jeść. Wzięłam swój widelczyk i odkroiłam sobie kawałek.
- Z czym to? - zapytałam ponownie na niego patrząc.
- Z kokosem i polewą czekoladową. A twoje? - powiedział łapiąc za widelczyk i również biorąc kawałek mojego sernika.
- Mmmm, pyszne - powiedziałam zajadając się nadal jego sernikiem. On na mnie popatrzył i zaczął się śmiać.
- Chcesz się wymienić? - zapytał nadal się śmiejąc.
CZYTAM = KOMENTUJĘ.
podoba się? ;>
poniedziałek, 8 października 2012
Rozdział 4.
Popatrzyłam na nich, w tych pozycjach rozciągających i zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Popatrzyli tylko po sobie i też zaczęli się śmiać. Winiar wstał i zaczął kręcić tyłkiem, co doprowadziło nas prawie do łez. Nawet trenerzy i cały sztab się śmiali. O Antku nie wspominam, bo on najpierw poleciał i kręcił tyłkiem z Michałem, a później położył się ze śmiechu na podłodze jak większość chłopaków. Gdy już się uspokoiliśmy wszyscy siatkarze poszli do szatni się przebrać, a ja pomogłam Robertowi i doktorowi poskładać sprzęty. Gdy juz prawie skończyliśmy chłopacy wkroczyli na halę ponownie.
- Trenerze, Antek wspominał coś o lodach? Możemy się przyłączyć? - zapytał Zati Roberta.
- No myślę, że możecie - powiedział uśmiechając się do niego. - A ile chce Was iść?
- No wie trener, ja, Bartek, Bąku, Alek i Kłosik.
- No dobra, ale u mnie się nie zmieścicie w aucie. Ja mogę tylko dwóch zabrać.
- Spokojnie, Kłosik prowadzi, Kurczak i Alek pojadą z trenerem, a my za wami.
- Dobra, Antek, ubieraj kurtkę, idziemy na lody z chłopakami.
- Super! - krzyknął zadowolony Antek i przyleciał z kurtką do mnie. Pomogłam mu ją ubrać, a później ubrałam samą siebie. Aparat włożyłam do torebki i byłam gotowa do wyjścia. Antek pobiegł z chłopakami przodem, a ja poszłam trochę z tyłu z Robertem.
- Ty uważaj na nich, oni coś chyba kombinują - powiedział mi dyskretnie.
- Ale co na przykład? - zapytałam zdziwiona.
- Jeszcze nie wiem, ale nigdy wcześniej nie jeździli z nami na lody.
Popatrzyłam zaskoczona na plecy tych pięciu wielkoludów. Antek wyglądał przy nich zabawnie.
- Ej olbrzymy, stójcie chwilę - zawołałam za nimi wyciągając aparat. - Przesłodko Antek wygląda między wami.
Strzeliłam im kilka fotek. Na jednej stali tyłem, tak jak ich poprosiłam, na następnej stali przodem, a na innej kucnęli przy małym.
- Dziękuję za sesję, możemy iść - powiedziałam uśmiechając się do nich. Zaczęli iść w kierunku wyjścia, ale Bartek się odwrócił i poczekał na nas.
- Pokaż no jak wyszły - powiedział patrząc na wyświetlacz. Przewijałam mu zdjęcie po zdjęciu, a uśmiech jaki miał na twarzy powiększał się z każdym kliknięciem. - Później podam ci meila to mi prześlesz ok? - dodał patrząc już na mnie.
- No pewnie.
Z perspektywy Bartka
Jakie te zdjęcia są fajne, muszę po prostu je mieć. To ostatnie jak kucamy jest najlepsze. Ma dziewczyna talent. Ogólnie jest fajna. Zati razem z Alkiem połowę czasu w szatni o tym gadali. Oczywiście nie zapomnieli dodać, jaka śliczna jest. Zgadzam się ze wszystkim. Szliśmy tak krok za krokiem aż doszliśmy do ich samochodu. Gosia usiadła z przodu z trenerem, a my z Alkiem z tyłu obok Antka. Gdy tylko samochód odpalił włączyli radio. Hity dla dzieci. Gosia i Antek zaczęli śpiewać, na co my z Alkiem i Robertem wybuchnęliśmy śmiechem. Nasi piosenkarze po chwili dołączyli do nas. Jechaliśmy może 10 minut, po czym zaparkowaliśmy samochody pod kawiarnią. Wszyscy wysiedli i podążyliśmy do środka. Oczywiście nie obyło się bez autografów. Wszyscy musieliśmy trochę podpisać, było kilka zdjęć, a nasze towarzystwo poszło zająć stolik. Gdy skończyliśmy poszliśmy szukać naszych zgub. Siedzieli przy praktycznie ostatnim stoliku w lokalu, pod oknem. Wszyscy zdjęli kurtki i usiedli. Miałem takiego farta, że siedziałem na przeciwko Gosi. To będzie ciekawe popołudnie.
czwartek, 4 października 2012
Rozdział 3.
- Cześć Antek - przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Mały puścił w końcu moją rękę i poszedł przybijać im piątki. Dopiero teraz dotarło do mnie jacy oni są wszyscy wysocy! Poczułam się wręcz malutka, mimo mojego wzrostu 175 cm. Gdy ostatni z chłopaków przywitał się z Antkiem zaciekawili się mną.
- A to kto? Twoja dziewczyna młody? - uśmiechali się jeden obok drugiego.
- Nieee, to moja ciocia! - zawołał roześmiany.
- Cześć, Gosia jestem - powiedziała patrząc na 15 zawodników.
- Czeeeeść - odpowiedzieli chórem. Zaczęłam się śmiać, a oni razem ze mną.
Podeszłam bliżej balustrady i zaczęli po kolei podchodzić i się przedstawiać.
- Bąku jestem.
- Marcin.
- Zati.
- Mariusz.
- Daniel.
- Karol.
- Marcin.
- Paweł.
- Michał.
- Robert.
- Alek.
- Bartek.
- A tam masz jeszcze trzech, ale oni ani trochę nie rozumieją polskiego, wiesz, obca krew - zaśmiał się Zati. Co jak co, ale pamięć do twarzy i imion miałam dobrą.
- To mamy rozumieć, że nasz fanklub się powiększył? - zapytał Daniel.
- Naturalnie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Szkoda, że dopiero pod koniec sezonu - zaśmiał się Daniel - ale zawsze coś.
- No ale teraz będę najwierniejszym i najgłośniejszym kibicem, nadrobię te mecze na których mnie nie było, ok? - powiedziałam uśmiechając się do wszystkich.
- Peeewnie - odpowiedzieli zgodnie i wybuchnęli śmiechem.
- Fajną masz ciocię - powiedział Bartek do Antka. - Mogę ją sobie pożyczyć?
- Nie ma tak dobrze - odpowiedział malec śmiejąc się do Bartka. - To moja Gosia!
- Dobra chłopaki, koniec pogaduszek. Biegać - zawołał Robert. Chłopacy machając mi zaczęli biegać w kółko po boisku, a Robert podszedł do mnie.
- Dobre wrażenie zrobiłaś, polubili cię. Nie będę miał życia jak wyjedziesz - powiedział śmiejąc się.
- Bez przesady - powiedziałam machając im ponownie bo akurat nas mijali.
- Jutro jest mecz. Przychodzisz z nami słyszałem?
- No pewnie! Już to obiecałam chłopakom.
- Dokładnie trenerze, to będzie teraz nasza najgłośniejsza fanka - powiedział Bartek biegnąc obok nas, zatrzymał się na chwilę mówiąc to i biegł w miejscu. Wyglądało to trochę zabawnie, więc się uśmiechnęłam.
- Ty się Kurek nie zajmuj pogaduchami tylko biegaj - powiedział Robert.
- Tak jest - zasalutował mu Bartek i pobiegł dalej. Był pół okrążenia do tyłu, ale szybko to nadrobił.
- Ile jeszcze? - zawołał Zati.
- 2 okrążenia - odpowiedział Robert.
Przebiegli dwa kółka i zaczęli się rozciągać. Podbiegł do mnie Antek i usiadł mi na kolanach.
- Ciociuuu? Ale idziemy po treningu na lody?
- No pewnie. Zresztą taty pytaj. On ma kluczyki - powiedziałam. Mały pobiegł do ojca i teraz jemu siedział na kolanach. Zapytał go zapewne o to samo co mnie i pomachał mi kciukiem uniesionym w górze. Zaczęłam się śmiać, co oczywiście jak się okazało usłyszeli siatkarze.
CZYTAM = KOMENTUJĘ .
dzięki ;)
poniedziałek, 1 października 2012
Rozdział 2.
Stanęłam w salonie i zobaczyłam Roberta siedzącego na sofie i oglądającego z Antkiem jakieś bajki.
- No panowie, jestem gotowa - powiedziałam patrząc na nich. Antek był nadal w piżamie.
- Oho, zapomniałem, że ty tak szybko umiesz się wyszykować - zaśmiał się Robert.
- Chodź Antek, przebierzemy cie - powiedziałam do małego, wchodząc do jego pokoju. Wyjęłam mu z szafki jakieś jeansy, czarną koszulkę i brązowy polar. Szybko się przebrał i pobiegliśmy do łazienki myć zęby. Gdy skończyliśmy zobaczyłam, że Robert czeka na nas w holu. Ubrałam na nogi moje ulubione szare emu i szarą kurtkę. Pomogłam małemu zapiąć jego kozaki i kurteczkę. Pożegnaliśmy się z Anią, która z pewnością cieszyła się, że zostaje sama w ich dużym domku. Mieli jedno piętro, ale bardzo przestronne. Na ganku leżał śnieg, oznaka, że w nocy trochę popadało. Przeszliśmy przez ogród i wsiedliśmy do samochodu. Droga zeszła nam szybko, śpiewając jakieś Antkowe hity. Naśmialiśmy się jak zawsze przy tym i dokładnie za pięć jedenasta byliśmy pod halą. Wyjęłam z torebki aparat i postanowiłam porobić trochę zdjęć, ponieważ nie daleko był mały parczek.
- Nie czekajcie na mnie, zaraz przyjdę - powiedziałam do chłopaków kierując się w stronę parku. Zrobiłam kilka dobrych ujęć, z jednego byłam zadowolona. Było na nim małe dziecko rozsypujące sobie nad głową śnieg. Wyglądało to magicznie. Po udanej mini sesji postanowiłam, że zajrzę na halę. Skierowałam się w tamtym kierunku i przed drzwiami zastałam ochroniarza. No to ładnie się urządziłam.
- Pani do trenera? - zapytał.
- Tak.
- Mówił właśnie, że przyjdzie tu taka zmarznięta z aparatem i mam ją wpuścić, bo to jego szwagierka.
- Haha, no tak, to właśnie ja - powiedziałam do uśmiechniętego ochroniarza.
- No to proszę - odpowiedział otwierając mi drzwi.
Weszłam do środka i weszłam po schodkach na górę. Postanowiłam popatrzeć chwilę z trybun a później zejść do nich. Usiadłam sobie i patrzyłam. Zdjęłam kurtkę i pstryknęłam kilka zdjęć hali i trenujacych siatkarzy. Zdjęcia chłopaków wyszły średnio, więc postanowiłam, że zejdę na dół. Ledwo weszłam na boisko, a Antek do mnie podbiegł i chciał żebym go wzięła na ręce.
- Czekaj mały, położę tylko kurtkę, aparat i mogę cię nosić - powiedziałam uśmiechając się do niego. Podeszliśmy do miejsca trenerów i odłożyłam rzeczy obok rzeczy Roberta, Antka i za pewne całej reszty sztabu.
- No chodź - powiedziałam do chłopca. Wskoczył mi na ręce i oglądał z wielkim zaciekawieniem jak siatkarze trenują.
- Ciocia, ciocia, a widziałaś jak Michał zaserwował? - powiedział pokazując palcem jak leciała piłka.
- A który to? - zapytałam, bo zdążyli już się wymieszać.
- No ten, z numerem 13.
- Aha, no to już jednego zawodnika znam - zaśmiałam się.
- Ty ich nie znasz? To jak będą mieli przerwę, to ja ci wszystkich przedstawię - powiedział dumnie Antek. - Postaw mnie ciociu, ja potrenuję z nimi.
Patrzyłam jak chłopiec biegnie do Roberta po piłkę i faktycznie zaczął trenować. Podrzucał piłkę i ją przebijał przed bandę. Jak na jego 7 lat, całkiem nieźle mu to szło.
- Dobra chłopaki, przerwa chwilowa. Później biegacie i się rozciągacie - zarządził pan Marek, pierwszy trener i zarazem kumpel mojego szwagra. Chłopcy odłożyli piłkę i skierowali się na krzesełka i po picie. Niespodziewanie podbiegł do mnie Antek i zaczął mnie ciągnąć w stronę siatkarzy.
- Chodź, chodź, poznasz ich - mówił podekscytowany. Siatkarze nie zdążyli usiąść na krzesełkach, bo zobaczyli Antka i zaczęli się do niego uśmiechać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)