Translate

czwartek, 25 października 2012

Rozdział 12.


Z perspektywy Gosi

No oczywiście. Anka jak zawsze już w trzecim sklepie, który odwiedziłyśmy znalazła szałową czerwoną sukienkę. Wygląda w niej cudownie, a jak ją jeszcze pomaluję i ułoży swoje boskie blond włosy do ramion będzie olśniewała. Chciałam znaleźć coś w czym powalę ich.. go na kolana. Jeny, Gośka, co z tobą? Chodziłyśmy między regałami, a wtedy zobaczyłam JĄ. Po prostu się zakochałam. Miętowa sukienka, przed kolano, dopasowana na biuście i lekko rozchodzącą się poniżej. Wzięłam ją i jeszcze dwie inne, musztardową : do połowy uda, z guziczkami na biuście i małym kołnierzykiem, oraz szarą w białe kropki, z dekoltem w łódeczkę do kolana. Specjalnie miętową zostawiłam na koniec. Ubrałam jedną, Ania uznała, że ładnie, ubrałam następną, to samo. Moja faworytka zrobiła na niej jednak wielkie wrażenie.
- O jeny, Gośka, ależ ty cudnie wyglądasz! Bierzemy! - i było po rozmowie. Byłam bardzo zadowolona, bo podobała mi się niesamowicie. Poszłyśmy dobrać dodatki i buty. Ania kupiła czarne buty a ja malinowe. Poszłyśmy po naszyjniki, w kolorach butów, siostrzyczka korale, a ja długi wisior złoty z malinowym oczkiem.
- To co? Idziemy coś zjeść? Która godzina? - zapytała gdy wychodziłyśmy z ostatniego sklepu. Była 13.
- Nie wiem czy zdążymy. Pamiętaj, że o 14 muszę być na hali.
- Spokojnie, skoczymy na zapiekanki, nie pozwolę ci iść na głodniaka na mecz.
 Jak powiedziała, tak zrobiłyśmy. Wzięłam zapiekankę z szynką, pomidorem, serem i brokułami. Była smaczna i się najadłam.
- Dobra siostrzyczko, czas się zbierać, bo nie będę miała gdzie siedzieć - powiedziałam wyrzucając papierek i upijając trochę wody.
- No ok, jedziemy.
 Wstałyśmy i skierowałyśmy się na parking, gdzie zostawiłyśmy samochód. Wyjęłam z kieszonki telefon i wykręciła numer Roberta. Po dwóch sygnałach odebrał.
- No co jest? - zaczął rozmowę.
- No cześć. My właśnie jedziemy, gdzie mam iść?
- No tak jak na treningu tutaj na dole. Jest zajęte dla ciebie miejsce, a ochroniarze o wszystkim wiedzą. Pokaż po prostu dowód i przejdź. Antek już nie może się doczekać, Bartek też. Zaraz się widzimy, pa.
 I się rozłączył. Co to miało oznaczać, że Bartek też nie może się doczekać? Co ten Robert sobie wymyśla?
- I ? Co ty się tak zawiesiłaś? - zapytała Ania zerkając na mnie.
- Nie nic, nic. Ochroniarze wszystko wiedzą, mam iść tak jak na trening - odpowiedziałam wyciągając portfel z dowodem.
- Nie chcesz, nie mów. I tak wieczorem będę wszystko wiedziała - powiedziała wystawiając mi język. Dojechałyśmy pod halę i wysiadłam. Było dużo ludzi, ale mój dowód pozwolił mi na to, że weszłam w pobliże boiska. Zobaczyłam Bartka, Karola i Zatiego gadających z jakąś ładną blondynką. Śmiali się z czegoś, a na mnie akurat wskoczył Antek.
- Ciocia! - zawołał przytulając się do mnie.

1 komentarz:

  1. Czyżby szykowało się małe nieporozumienie? :)

    R :*

    OdpowiedzUsuń