Translate
poniedziałek, 1 października 2012
Rozdział 2.
Stanęłam w salonie i zobaczyłam Roberta siedzącego na sofie i oglądającego z Antkiem jakieś bajki.
- No panowie, jestem gotowa - powiedziałam patrząc na nich. Antek był nadal w piżamie.
- Oho, zapomniałem, że ty tak szybko umiesz się wyszykować - zaśmiał się Robert.
- Chodź Antek, przebierzemy cie - powiedziałam do małego, wchodząc do jego pokoju. Wyjęłam mu z szafki jakieś jeansy, czarną koszulkę i brązowy polar. Szybko się przebrał i pobiegliśmy do łazienki myć zęby. Gdy skończyliśmy zobaczyłam, że Robert czeka na nas w holu. Ubrałam na nogi moje ulubione szare emu i szarą kurtkę. Pomogłam małemu zapiąć jego kozaki i kurteczkę. Pożegnaliśmy się z Anią, która z pewnością cieszyła się, że zostaje sama w ich dużym domku. Mieli jedno piętro, ale bardzo przestronne. Na ganku leżał śnieg, oznaka, że w nocy trochę popadało. Przeszliśmy przez ogród i wsiedliśmy do samochodu. Droga zeszła nam szybko, śpiewając jakieś Antkowe hity. Naśmialiśmy się jak zawsze przy tym i dokładnie za pięć jedenasta byliśmy pod halą. Wyjęłam z torebki aparat i postanowiłam porobić trochę zdjęć, ponieważ nie daleko był mały parczek.
- Nie czekajcie na mnie, zaraz przyjdę - powiedziałam do chłopaków kierując się w stronę parku. Zrobiłam kilka dobrych ujęć, z jednego byłam zadowolona. Było na nim małe dziecko rozsypujące sobie nad głową śnieg. Wyglądało to magicznie. Po udanej mini sesji postanowiłam, że zajrzę na halę. Skierowałam się w tamtym kierunku i przed drzwiami zastałam ochroniarza. No to ładnie się urządziłam.
- Pani do trenera? - zapytał.
- Tak.
- Mówił właśnie, że przyjdzie tu taka zmarznięta z aparatem i mam ją wpuścić, bo to jego szwagierka.
- Haha, no tak, to właśnie ja - powiedziałam do uśmiechniętego ochroniarza.
- No to proszę - odpowiedział otwierając mi drzwi.
Weszłam do środka i weszłam po schodkach na górę. Postanowiłam popatrzeć chwilę z trybun a później zejść do nich. Usiadłam sobie i patrzyłam. Zdjęłam kurtkę i pstryknęłam kilka zdjęć hali i trenujacych siatkarzy. Zdjęcia chłopaków wyszły średnio, więc postanowiłam, że zejdę na dół. Ledwo weszłam na boisko, a Antek do mnie podbiegł i chciał żebym go wzięła na ręce.
- Czekaj mały, położę tylko kurtkę, aparat i mogę cię nosić - powiedziałam uśmiechając się do niego. Podeszliśmy do miejsca trenerów i odłożyłam rzeczy obok rzeczy Roberta, Antka i za pewne całej reszty sztabu.
- No chodź - powiedziałam do chłopca. Wskoczył mi na ręce i oglądał z wielkim zaciekawieniem jak siatkarze trenują.
- Ciocia, ciocia, a widziałaś jak Michał zaserwował? - powiedział pokazując palcem jak leciała piłka.
- A który to? - zapytałam, bo zdążyli już się wymieszać.
- No ten, z numerem 13.
- Aha, no to już jednego zawodnika znam - zaśmiałam się.
- Ty ich nie znasz? To jak będą mieli przerwę, to ja ci wszystkich przedstawię - powiedział dumnie Antek. - Postaw mnie ciociu, ja potrenuję z nimi.
Patrzyłam jak chłopiec biegnie do Roberta po piłkę i faktycznie zaczął trenować. Podrzucał piłkę i ją przebijał przed bandę. Jak na jego 7 lat, całkiem nieźle mu to szło.
- Dobra chłopaki, przerwa chwilowa. Później biegacie i się rozciągacie - zarządził pan Marek, pierwszy trener i zarazem kumpel mojego szwagra. Chłopcy odłożyli piłkę i skierowali się na krzesełka i po picie. Niespodziewanie podbiegł do mnie Antek i zaczął mnie ciągnąć w stronę siatkarzy.
- Chodź, chodź, poznasz ich - mówił podekscytowany. Siatkarze nie zdążyli usiąść na krzesełkach, bo zobaczyli Antka i zaczęli się do niego uśmiechać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
fuck, genialne! :D
OdpowiedzUsuń