Translate

czwartek, 4 października 2012

Rozdział 3.


- Cześć Antek - przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Mały puścił w końcu moją rękę i poszedł przybijać im piątki. Dopiero teraz dotarło do mnie jacy oni są wszyscy wysocy! Poczułam się wręcz malutka, mimo mojego wzrostu 175 cm. Gdy ostatni z chłopaków przywitał się z Antkiem zaciekawili się mną.
- A to kto? Twoja dziewczyna młody? - uśmiechali się jeden obok drugiego.
- Nieee, to moja ciocia! - zawołał roześmiany.
- Cześć, Gosia jestem - powiedziała patrząc na 15 zawodników.
- Czeeeeść - odpowiedzieli chórem. Zaczęłam się śmiać, a oni razem ze mną.
Podeszłam bliżej balustrady i zaczęli po kolei podchodzić i się przedstawiać.
- Bąku jestem.
- Marcin.
- Zati.
- Mariusz.
- Daniel.
- Karol.
- Marcin.
- Paweł.
- Michał.
- Robert.
- Alek.
- Bartek.
- A tam masz jeszcze trzech, ale oni ani trochę nie rozumieją polskiego, wiesz, obca krew - zaśmiał się Zati. Co jak co, ale pamięć do twarzy i imion miałam dobrą.
- To mamy rozumieć, że nasz fanklub się powiększył? - zapytał Daniel.
- Naturalnie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Szkoda, że dopiero pod koniec sezonu - zaśmiał się Daniel - ale zawsze coś. 
- No ale teraz będę najwierniejszym i najgłośniejszym kibicem, nadrobię te mecze na których mnie nie było, ok? - powiedziałam uśmiechając się do wszystkich.
- Peeewnie - odpowiedzieli zgodnie i wybuchnęli śmiechem.
- Fajną masz ciocię - powiedział Bartek do Antka. - Mogę ją sobie pożyczyć?
- Nie ma tak dobrze - odpowiedział malec śmiejąc się do Bartka. - To moja Gosia!
- Dobra chłopaki, koniec pogaduszek. Biegać - zawołał Robert. Chłopacy machając mi zaczęli biegać w kółko po boisku, a Robert podszedł do mnie.
- Dobre wrażenie zrobiłaś, polubili cię. Nie będę miał życia jak wyjedziesz - powiedział śmiejąc się.
- Bez przesady - powiedziałam machając im ponownie bo akurat nas mijali.
- Jutro jest mecz. Przychodzisz z nami słyszałem? 
- No pewnie! Już to obiecałam chłopakom.
- Dokładnie trenerze, to będzie teraz nasza najgłośniejsza fanka - powiedział Bartek biegnąc obok nas, zatrzymał się na chwilę mówiąc to i biegł w miejscu. Wyglądało to trochę zabawnie, więc się uśmiechnęłam.
- Ty się Kurek nie zajmuj pogaduchami tylko biegaj - powiedział Robert.
- Tak jest - zasalutował mu Bartek i pobiegł dalej. Był pół okrążenia do tyłu, ale szybko to nadrobił.
- Ile jeszcze? - zawołał Zati.
- 2 okrążenia - odpowiedział Robert.
Przebiegli dwa kółka i zaczęli się rozciągać. Podbiegł do mnie Antek i usiadł mi na kolanach.
- Ciociuuu? Ale idziemy po treningu na lody? 
- No pewnie. Zresztą taty pytaj. On ma kluczyki - powiedziałam. Mały pobiegł do ojca i teraz jemu siedział na kolanach. Zapytał go zapewne o to samo co mnie i pomachał mi kciukiem uniesionym w górze. Zaczęłam się śmiać, co oczywiście jak się okazało usłyszeli siatkarze.

CZYTAM = KOMENTUJĘ .
dzięki ;)

6 komentarzy:

  1. Świetne :D bardzo mi się podoba, a mnie trudno zaciekawić ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtarzam się, wiem, ale po prostu genialne! :D
    Jeżeli coś sprawia, że pojawia się uśmiecha, musi być naprawdę niesamowicie interesujące i świetne!
    :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezłe, życzę weny...

    OdpowiedzUsuń
  4. nadrabiam zaległości i za chwilę będę na bieżąco :) tymczasem zapraszam na nowy http://volley-dreaming.blogspot.com/2012/10/31-say-my-name-say-my-name-say-babe-i.html :)

    OdpowiedzUsuń