Translate
poniedziałek, 22 października 2012
Rozdział 10.
- No o chłopaków, czy mnie jakiś zainteresował - odpowiedziałam krojąc ogórka.
- Aaa, no tak. Pomóc ci coś?
- Możesz talerze wyłożyć, zaraz kończę.
Dokończyłyśmy nakładanie i w tym samym momencie wpadli nasi chłopcy.
- Dzień dobry - powiedziałam i Antoś podbiegł do mnie się przytulić. Zasiedliśmy do stołu i w ciszy zjedliśmy śniadanie.
- To co Gosieńko? Zaraz lecę na szybki prysznic i jedziemy na zakupy? - zapytała Ania dopijając kawę.
- No pewnie, ja się tylko wysuszę, przebiorę i będę gotowa.
- Ale zaraz zaraz, a mecz? - zapytał Robert odstawiając kubek z kawą.
- Spokojnie. Mecz jest dopiero o 14.30, a mamy chwile po 9. Wybierzemy się jakoś około 10, więc Ania zawiezie mnie prosto na halę. Ok? - powiedziałam.
- No dobra - odpowiedział. - A po meczu, u nas będzie kolacja, cała drużyna i sztab. Kupcie sobie dziewczynki coś ładnego - dodał uśmiechając się do nas.
- Ale panowie będą w garniturach? Bo nie wiem czy to mają być wieczorowe czy zwykłe sukienki - zagadnęła Ania.
- Kupcie wieczorowe, jak wygramy będą w garniturach, a że wygramy to wiecie.
- O jaki pewny siebie - powiedziałam śmiejąc się do niego.
- No a jak, w końcu wiem jak ich trenuję.
- No dobra, my tu gadu, gadu, a czas leci. Anka do łazienki, masz 15 minut.
- Ile? - krzyknęła zrywając się z krzesła i poleciała do łazienki.
W czasie gdy ona się ogarniała, ja pozmywałam i przebrałam się. Spojrzałam na termometr i uznałam, że ubiorę dzisiaj ciepłe, szare legginsy, białą bluzę bejsbolówkę, pod spodem czarną koszulkę z królikiem i kozaki nasuwane za kolano, również czarne. Wysuszyłam włosy, i związałam je w wysokiego koka, nie malując się wyszłam do przedpokoju, w którym Ania właśnie czesała włosy ubrana w szare jeansy, granatowy sweter nie rozpinany i granatowe kozaki.
- No staruszko, jestem z ciebie dumna, że tak szybko się wyrobiłaś - powiedziałam stając obok niej i poprawiając bluzę w lustrze.
- Ohohoh, fajna bluza, i ogólnie fajnie wyglądasz.
- Dzięki, dzięki - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Dobra, komplementy, komplementami, ale jedziemy - powiedziała ubierając granatową kurtkę. Ja ubrałam swoją czarną i poszłyśmy na ten okropny ziąb. Wiało strasznie, więc szybkim krokiem poszłyśmy do Anki samochodu.
- Brrr, włączamy ogrzewanie. Znajdź jakąś dobrą stację żeby nam się nie nudziło w drodze - powiedziała moja siostra. Znalazłam radio z relaksacyjną muzyką i bujając się w lekkim rytmie dojechałyśmy pod centrum handlowe.
- No mała, to teraz czas na zakupy - powiedziała ciesząc się jak durna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
to teraz czekam na nowości bo się wciągnęłam, jestem już na bieżąco, to tylko czekam teraz na jakies info o nowej notce :) 40470648 moje gg, albo na blogu :* powodzenia !
OdpowiedzUsuńpostaram się zawsze gdy coś dodam pisać na gg ;*
Usuń