Gdy przekroczyliśmy próg sali głównej zobaczyłam tańczące wielkoludy i ją. Głupią blondynę Lenę, która chciała poderwać mojego Bartka. Chłopak zobaczył ją chyba w tym samym momencie bo objął mnie w talii i pocałował w skroń szepcząc do ucha, że mam nie zwracać na nią uwagi. Tanecznym krokiem podeszli do nas chyba wszyscy siatkarze Skry.
- Oooo, są Kurkowie! - zawołał Zati witając się z nami i przekrzykując muzykę. Wszyscy po kolei podchodzili witali się z Bartkiem a mnie obejmowali. Powoli zaczynało mnie śmieszyć, że wszyscy mówią na nas "Kurkowie" jakbyśmy byli małżeństwem, ale niech im będzie. Podeszliśmy do baru i ruszyła pierwsza kolejka alkoholu. Chłopacy opanowali parkiet, a ja gadałam sobie z Hanią gdy Karol i Bartek jednocześnie wyrwali nas do tańca. Przy którymś z kolei obrocie zauważyłam Lenę stojącą razem z Karoliną i obserwującą wszystkich. Ta pierwsza właściwie czekała tylko kiedy odsunę się od Bartka, żeby z nim zatańczyć. Poszukałam wzrokiem Alka i znalazłam go na pufach pijącego drinki z trójką siatkarzy.
- Idę pogadać z Alkiem - powiedziałam, a właściwie krzyknęła do Kurka, który pokręcił smętnie głową i nie chciał mnie puścić. Zaczęłam się śmiać i pocałowałam go w usta. Gdy się oddalałam widziałam, że Zati i Winiar już się obok niego kręcą więc byłam trochę spokojniejsza. Podeszłam do Serba i usiadłam obok niego na kanapie.
- Ooooo, dajcie no procenty dla Kurkowej, bo widzę że nam tu usycha - zawołał do Bąka, który się uśmiechnął zasalutował i poleciał do baru. - A tak w ogóle to przepraszam, że ta plastikowa blondyna tu jest, ale Plina chciał zaprosić siostrę, no a ona nie chciała przyjść bez Leneczki - dodał mówiąc już tylko do mnie.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam w momencie gdy Michał podawał mi drinka. - Dzięki - powiedziałam w stronę siatkarza.
- Zawsze do usług - krzyknął w moją stronę siadając na kanapie obok Alka.
- Bez podrywania, najpierw ja ją zbajeruję - zaśmiał się Serb.
- Oj Aleczku - powiedziałam łapiąc go za łokieć również się śmiejąc.
- Cześć - nagle zjawił się obok nas Pliński. Powoli puściłam atakującego i zaczęłam przyglądać się Danielowi, który usiadł na przeciwko mnie. Był ubrany w szarą koszulkę i ciemne jeansy. Momentalnie przypomniały mi się jego słowa wypowiedziane w lasku obok pensjonatu.
- Cześć - powiedziałam upijając łyk drinka i szukając Bartka w tłumie. Ku mojemu zaskoczeniu zamiast Kurka zauważyłam Łukasza razem z Ingą i Kaśką, tymi z cateringu.
- Oo, są i oni! - powiedział Alek wstając i machając w stronę nowo przybyłych. Każde z nich miało szeroki uśmiech na twarzach podchodząc do nas. Wszyscy po kolei zaczęliśmy się witać, a ja zauważyłam, że Serbowi wpadła w oko Kasia. Wieczór mijał nam przyjemnie na tańcu, piciu i rozmowach. CO piosenkę miałam innego partnera, ale gdy Kurek już w końcu mnie dorwał, tańczyłam już tylko z nim. Około pierwszej zamówiliśmy taksówki i pojechaliśmy do pensjonatu gdzie czekał na nas pysznie zastawiony stół, i jeszcze więcej alkoholu. W okolicach trzeciej odpadały pierwsze osoby. W efekcie o czwartej zostaliśmy na dole tylko ja, Bartek, Hania, Karol, Łukasz, Alek, Kasia, Inga, Plina, Karolina i Lena. Siedziałyśmy z Hanką i dziewczynami z kateringu przy jednym stoliku plotkując o lakierach do paznokci, sekretach gotowania, zakupach i przecenach, gdy chłopacy pili i o czymś żywo dyskutowali. Cieszyłam się, że Kurek i kucharz się dogadują. W trakcie rozmowy uznałam, że potrzebuję więcej lodu w drinku więc poszłam do kuchni. Gdy szperałam w zamrażalce usłyszałam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Odwróciłam się i zobaczyłam Łukasza uśmiechającego się do mnie.
- No i jak ci się podoba impreza? - zagadnęłam chłopaka wrzucając kostki do szklanki.
- Super, świetni ludzie, dobry alkohol, dobra muzyka - odpowiedział podsuwając mi swoją szklankę, do której też wrzuciłam lód.
- To się cieszę. Zauważyłeś, że Alka ciągnie do Kaśki?
- No pewnie, a jaka ona tym ucieszona! Też na niego leci, więc się zgrali.
- To dobrze, może coś im z tego wyjdzie.
- Mam nadzieję, bo Kaśka jest dla mnie jak młodsza siostra, a ten siatkarz wydaje się sympatyczny.
- Tak, Alek jest pozytywnie pokręcony, taki zgrywus trochę.
- Dało się zauważyć. Ten twój Bartek też fajny jest.
- Wiem - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Ale uważaj na tę blondynę, bo widziałem, że się na niego śliniła.
- To też wiem, ona ślini się na niego od kiedy przyjechała.
- Rozumiem, ale w sumie z drugiej strony ten chłopak jest w ciebie wpatrzony. W dodatku musiałby być głupi, żeby wypuścić tak cudowną dziewczynę z ramion.
Odpowiedziałam mu tylko uśmiechem, bo mnie zatkało. Wiedziałam, że trochę wypił, ale takich komplementów się nie spodziewałam. Sekundę później do kuchni wpadł Kurek.
- Gosia, kochanie! Ratuj, tleniona mnie goni! - zawołał pijany i schował się za moimi plecami. Oboje z Łukaszem wybuchnęliśmy śmiechem na co Bartek zareagował prostując się i poprawiając koszulkę. - Żartowałem, spokojnie, nie musicie się o mnie martwić, dam sobie radę. - dodał chcąc dumnie wyjść z pomieszczenia. Nagle się odwrócił i spojrzał na Łukasz. Czekaliśmy co się stanie, ale siatkarz przerzucał tylko spojrzenie z kucharza na mnie i nic nie mówił.
- Co ty robisz? - zapytałam próbując się nie roześmiać.
- Po pierwsze, nie podrywaj mi mojej kobiety - powiedział do Łukasza podchodząc do mnie i mnie obejmując. - A po drugie, to gram na czas, bo nie chcę tam iść.
Tym razem to wszyscy się śmialiśmy. "Biedny Bartek" pomyślałam. Wzięliśmy szklanki i wróciliśmy do pokoju.
* * *
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą długą nie obecność. Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział ;)
Miłego czytania.
Translate
piątek, 23 sierpnia 2013
poniedziałek, 8 lipca 2013
Rozdział 59.
Kurek gładził mnie po ramieniu i gdyby nie to, że Antek wpadł do pokoju krzycząc, że zaraz obiad, pewnie bym zasnęła. Leniwie podniosłam się i usiadłam wyciągając ręce by pomóc siatkarzowi. Zaczął się śmiać, ale chwycił moje dłonie. Gdy już siedział ucałował mnie mocno w usta. Z początku byłam w sporym szoku, ale chwilę później odwzajemniła pocałunek. Chłopak pierwszy wstał z łóżka, po czym pomógł mi i nie puszczając mojej dłoni skierował nas w stronę kuchni. Przy stole wrzała dyskusja na nie znany nam temat, więc po prostu się dosiedliśmy. Wszyscy zajęli się nakładaniem sobie pyszności, które przygotowały mama z Anią.
- No to dzieci, jak się poznaliście? - zagadnęła mama mnie i Bartka. Spojrzeliśmy po sobie i oboje szeroko się uśmiechnęliśmy.
- Na treningu - powiedział siatkarz.
- Oczywiste - dodałam całując go w policzek.
- Jeny, Tadziu, pamiętasz jak my byliśmy tacy młodzi? - zapytała mama tatę.
- Pewnie, że pamiętam. Byłaś równie piękna jak dzisiaj, miałaś ewentualnie kilka siwych włosów mniej - odpowiedział mężczyzna,
- Kilka? Chyba kilkadziesiąt czarusiu - odpowiedziała łapiąc jego dłoń leżącą na stole obok niej. Tata podniósł obie dłonie i ucałował wierzch dłoni mamy. Obie z Anią jak zwykle się rozczuliłyśmy. Byłam szczęściarą, że moi rodzice po tylu nawet latach aż tak się kochali, a co najważniejsze nadal to sobie okazywali. W naszym domu było zawsze mnóstwo miłości, dlatego nie dziwiło mnie, że Ania zbudowała taką samą atmosferę dla swojego syna. Spojrzałam na Kurka, który przyglądał się rodzicom z nie mniejszą fascynacją co ja czy Anka. Jednak gdy zobaczył że na niego zerkam uniósł kąciki ust jeszcze wyżej i nachylił się żeby mnie pocałować.
Obiad mijał spokojnie, gdy usłyszałam, że mój telefon znowu dzwoni. Przeprosiłam wszystkich i poszłam w kierunku melodii. Podniosłam komórkę z łóżka i gdy na wyświetlaczu zobaczyłam "Alek" przypomniałam sobie, że jesteśmy na dzisiaj umówieni na imprezę.
- Słucham? - powiedziałam odbierając połączenie.
- Cześć młoda, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszej szalonej zabawie do białego rana?
- Jasne, że nie! Najpierw w klubie, a później?
- Później jedziemy taksówkami do tego pensjonaciku, gdzie Plina organizował imprezę z okazji przyjazdu siostry.
- Dobra, o której zaczynamy?
- Umawialiśmy się na dwudziestą z barmanami.
- Ok, to tak przyjedziemy.
- Taksówką!
- Dobra, Aleks, widzimy się później.
- No na razie.
Wróciłam do stołu gdzie rozprawiano o siatkówce, o sezonie reprezentacyjnym i tym podobnym.
- I ty Gosia nie boisz się go tak puścić samego w świat? - zapytała mama gdy usiadłam na swoim miejscu obok chłopaka.
- Ciekawe co by miało się stać? Jedzie ze specjalistami od trenowania, od masaży, nic mu nie będzie jest duży - odpowiedziałam gładząc go po policzku.
- Ale mi nie o to chodziło dziecinko.
- A o co?
- No wiesz .. fanki!
- Ah, to. Nie, jak ma uciec to ucieknie prędzej czy później - powiedziałam odwracając się do Bartka i wystawiając mu język.
- Nigdzie się nie wybieram - odpowiedział całując mnie w czoło.
- To dobrze kochanie. Pamiętasz, że jesteśmy dzisiaj umówieni?
- Tak, pewnie, impreza z siatkarzami.
- Jedziesz się przebrać?
- Tak, wrócę po ciebie po dziewiętnastej, ok? Dziękuję państwu za pyszny obiad, do zobaczenia - powiedział wstając z krzesła i żegnając się z wszystkimi. Wstałam chwilę później i poszłam go odprowadzić do drzwi. Dałam mu całusa i powiedziałam, że ma być taksówką, bo tak zarządził Alek. Wróciłam do stołu i pogadałam jeszcze chwilę z rodzinką, a jak się okazało była już siedemnasta. Poszłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę, myśląc w co by się tu ubrać. Dłuższą chwilę się zastanawiałam, ale w końcu zdecydowałam się na taki zestaw . Wzięłam ubrania i poszłam wziąć prysznic. Piętnaście minut później stałam w szlafroku, z turbanem na głowie i myłam twarz. Następnie wysuszyłam włosy dyfuzorem, żeby loki nabrały formy, przebrałam się i pomalowałam. Powędrowałam do pokoju zapakować torebkę i zauważyłam, że mam jeszcze ponad pół godziny. Wzięłam telefon i poszłam do salonu gdzie rodzinka oglądała film.
- Wooow, Gosia! - powiedział Robert gdy usiadłam na fotelu. Antek zaraz wskoczył na moje kolana i się przytulił.
- Uważaj ślicznotko bo dziecko ci zaśnie - dodała Ania.
- Spokojnie, damy radę, nie mały? - odpowiedziałam zagadując chłopca, który pokiwał mi głową. Siedziałam z nimi oglądając jakiś film przygodowy, gdy Bartek puścił mi strzałkę. Uściskałam wszystkich i powiedziałam, że wracam jutro. Ubrałam kurtkę, buty i wyszłam w ciemny wieczór. Kurek czekał na mnie oparty o furtkę i szeroko się uśmiechając. Ucałowałam go w usta i weszliśmy do taksówki. Dziesięć minut później wysiedliśmy pod klubem. Nie było kolejek, co oznaczało, że zamówili cały lokal na ten wieczór, ale w sumie się nie dziwiłam. Kto by chciał w wolny wieczór, gdy idzie się pobawić być obleganym przez szalone fanki. Weszliśmy do środka gdzie powoli słyszało się muzykę. W szatni oddaliśmy kurtki i zostaliśmy pokierowani na salę główną gdzie wszyscy już czekali.
Łukasz "Ziomek" Żygadło ;)
- No to dzieci, jak się poznaliście? - zagadnęła mama mnie i Bartka. Spojrzeliśmy po sobie i oboje szeroko się uśmiechnęliśmy.
- Na treningu - powiedział siatkarz.
- Oczywiste - dodałam całując go w policzek.
- Jeny, Tadziu, pamiętasz jak my byliśmy tacy młodzi? - zapytała mama tatę.
- Pewnie, że pamiętam. Byłaś równie piękna jak dzisiaj, miałaś ewentualnie kilka siwych włosów mniej - odpowiedział mężczyzna,
- Kilka? Chyba kilkadziesiąt czarusiu - odpowiedziała łapiąc jego dłoń leżącą na stole obok niej. Tata podniósł obie dłonie i ucałował wierzch dłoni mamy. Obie z Anią jak zwykle się rozczuliłyśmy. Byłam szczęściarą, że moi rodzice po tylu nawet latach aż tak się kochali, a co najważniejsze nadal to sobie okazywali. W naszym domu było zawsze mnóstwo miłości, dlatego nie dziwiło mnie, że Ania zbudowała taką samą atmosferę dla swojego syna. Spojrzałam na Kurka, który przyglądał się rodzicom z nie mniejszą fascynacją co ja czy Anka. Jednak gdy zobaczył że na niego zerkam uniósł kąciki ust jeszcze wyżej i nachylił się żeby mnie pocałować.
Obiad mijał spokojnie, gdy usłyszałam, że mój telefon znowu dzwoni. Przeprosiłam wszystkich i poszłam w kierunku melodii. Podniosłam komórkę z łóżka i gdy na wyświetlaczu zobaczyłam "Alek" przypomniałam sobie, że jesteśmy na dzisiaj umówieni na imprezę.
- Słucham? - powiedziałam odbierając połączenie.
- Cześć młoda, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszej szalonej zabawie do białego rana?
- Jasne, że nie! Najpierw w klubie, a później?
- Później jedziemy taksówkami do tego pensjonaciku, gdzie Plina organizował imprezę z okazji przyjazdu siostry.
- Dobra, o której zaczynamy?
- Umawialiśmy się na dwudziestą z barmanami.
- Ok, to tak przyjedziemy.
- Taksówką!
- Dobra, Aleks, widzimy się później.
- No na razie.
Wróciłam do stołu gdzie rozprawiano o siatkówce, o sezonie reprezentacyjnym i tym podobnym.
- I ty Gosia nie boisz się go tak puścić samego w świat? - zapytała mama gdy usiadłam na swoim miejscu obok chłopaka.
- Ciekawe co by miało się stać? Jedzie ze specjalistami od trenowania, od masaży, nic mu nie będzie jest duży - odpowiedziałam gładząc go po policzku.
- Ale mi nie o to chodziło dziecinko.
- A o co?
- No wiesz .. fanki!
- Ah, to. Nie, jak ma uciec to ucieknie prędzej czy później - powiedziałam odwracając się do Bartka i wystawiając mu język.
- Nigdzie się nie wybieram - odpowiedział całując mnie w czoło.
- To dobrze kochanie. Pamiętasz, że jesteśmy dzisiaj umówieni?
- Tak, pewnie, impreza z siatkarzami.
- Jedziesz się przebrać?
- Tak, wrócę po ciebie po dziewiętnastej, ok? Dziękuję państwu za pyszny obiad, do zobaczenia - powiedział wstając z krzesła i żegnając się z wszystkimi. Wstałam chwilę później i poszłam go odprowadzić do drzwi. Dałam mu całusa i powiedziałam, że ma być taksówką, bo tak zarządził Alek. Wróciłam do stołu i pogadałam jeszcze chwilę z rodzinką, a jak się okazało była już siedemnasta. Poszłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę, myśląc w co by się tu ubrać. Dłuższą chwilę się zastanawiałam, ale w końcu zdecydowałam się na taki zestaw . Wzięłam ubrania i poszłam wziąć prysznic. Piętnaście minut później stałam w szlafroku, z turbanem na głowie i myłam twarz. Następnie wysuszyłam włosy dyfuzorem, żeby loki nabrały formy, przebrałam się i pomalowałam. Powędrowałam do pokoju zapakować torebkę i zauważyłam, że mam jeszcze ponad pół godziny. Wzięłam telefon i poszłam do salonu gdzie rodzinka oglądała film.
- Wooow, Gosia! - powiedział Robert gdy usiadłam na fotelu. Antek zaraz wskoczył na moje kolana i się przytulił.
- Uważaj ślicznotko bo dziecko ci zaśnie - dodała Ania.
- Spokojnie, damy radę, nie mały? - odpowiedziałam zagadując chłopca, który pokiwał mi głową. Siedziałam z nimi oglądając jakiś film przygodowy, gdy Bartek puścił mi strzałkę. Uściskałam wszystkich i powiedziałam, że wracam jutro. Ubrałam kurtkę, buty i wyszłam w ciemny wieczór. Kurek czekał na mnie oparty o furtkę i szeroko się uśmiechając. Ucałowałam go w usta i weszliśmy do taksówki. Dziesięć minut później wysiedliśmy pod klubem. Nie było kolejek, co oznaczało, że zamówili cały lokal na ten wieczór, ale w sumie się nie dziwiłam. Kto by chciał w wolny wieczór, gdy idzie się pobawić być obleganym przez szalone fanki. Weszliśmy do środka gdzie powoli słyszało się muzykę. W szatni oddaliśmy kurtki i zostaliśmy pokierowani na salę główną gdzie wszyscy już czekali.
Łukasz "Ziomek" Żygadło ;)
środa, 3 lipca 2013
Rozdział 58.
Zaparkowaliśmy pod domem, wysiedliśmy i poszliśmy za ręce do środka. Antek już od wejścia się na nas rzucił. Gdy ja zdejmowałam kurtkę wisiał na Bartku, później się zamienił. Do salonu wkroczyliśmy w trójkę, a na stole stało już wino.
- No dzień dobry państwu - powiedziała mama wstając i obejmując najpierw mnie, później siatkarza. Tata wobec mnie zrobił to samo co mama, ale z Bartkiem podał sobie ręce, jak na mężczyzn przystało. Wiedziałam, że to jedynie taka postawa, ale ojciec od zawsze był skryty, nie sposób było odczytać co czuje. Zasiedliśmy na kanapie, a rodzice opowiedzieli jak spędzili urlop w górach. Pokazali nam wszystkie zdjęcia, rozdali prezenty. Tak jakby dopiero wrócili, no ale w sumie wczoraj nie było kiedy opowiadać. Ania dostała piękny naszyjnik z pereł, Antek śmieszną czapkę i grę planszową, Robert sweter, a ja ulubione perfumy.
- Dla ciebie Bartku niestety nic nie mamy - powiedziała zakłopotana mama.
- No jak to nie - odezwał się mój szwagier. - Przecież te perfumy są dla dwojga - zaczęliśmy się wszyscy śmiać. - Zawsze jak Gosia się nimi popsika będzie chłopak na nie skazany.
Wzięłam flakonik do ręki, popsikałam szyję i zaciągnęłam się zapachem.
- Ooo, już go kokietuje - dodała Anka. Spojrzałam na Bartka, powąchał moją szyję i szeroko się uśmiechnął.
- Bardzo ładny zapach - powiedział, za co pocałowałam go w usta.
Chwilę później usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Przeprosiłam wszystkich i poszłam odebrać do holu.
- No cześć, Julka, co tam? - powiedziałam.
- Ty lepiej raz, dwa, trzy odpalaj lapa! Wysłałam ci link do arcyważnej strony, którą musisz zaraz zobaczyć - usłyszałam w odpowiedzi.
- Ale..
- Żadnych ale, włączasz laptopa i oglądasz.
- Bartek jest u mnie.
- Tym lepiej, zobaczycie oboje - po tych słowach poszłam w kierunku swojego pokoju, bo mnie zaciekawiła.
- No ale rodzice też są.
- Już o tym wiedzą.. Zaraz, już go przedstawiasz rodzicom?! W jakim wy tempie idziecie w tym związku?!
- Julka! Rodzice wracając z gór zajechali do Bełchatowa i Bartek został zaproszony na kolację.
- Dobra, dobra. Masz już tego lapa włączonego?
- No za momencik, już się włącza, zaraz będzie.
- No to od razu odpal fejsa, masz tam linka.
- Włączam, loguję się, dobra, mam. Otwieram.. Czekaj.
- No czekam, czekam..
- O jezuniu! "Nowa dziewczyna Bartka Kurka" ?! Kuuuurek!
- To ja zadzwonię później, pa mała.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i poczekałam na chłopaka czytając powoli informacje zawarte na stronie oraz przeglądając zdjęcia, na których szliśmy za rękę, całowaliśmy się i wychodziliśmy z jego kamienicy.
- Co jest piękna? - zapytał wchodząc do pokoju siatkarz. Odwróciłam w jego stronę laptopa i czekałam na jego reakcję. Przysiadł na skraju łóżka i zaczął czytać artykuł. Gdy zjechał do zdjęć na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Czemu się uśmiechasz?! - zapytałam zamykając laptopa.
- No bo ładnie wyszliśmy, nie wiedziałam, że taka ładna z nas para.
- Nie denerwuje cię to, że jakieś plotkarskie strony o nas piszą?
- Myślałaś że tego unikniemy? Kochanie, jesteś dziewczyną Bartka Kurka, siatkarza polskiej reprezentacji mężczyzn. Jestem chcąc nie chcąc osobą publiczną.
- No dobra, rozumiem. Nie przywykłam po prostu do oglądania siebie w internecie, na stronach plotkarskich.
- Będziesz miała na to jeszcze mnóstwo czasu - powiedział przytulając mnie mocno.
Znowu zadzwonił mój telefon, tym razem Hania.
- Hej, Kurkowa, widziałam wasze piękne zdjęcia na tej stronce. Wiesz, że właśnie Bartek stracił setkę albo i kilka tysięcy "hot" fanek? -powiedziała zadowolona gdy odebrałam.
- Jak ty mnie nazwałaś?
- Tylko tyle przyswoiłaś z tej całej wypowiedzi? Hahaha, ja nie wiem co wy tam robicie, ale oby nie było z tego jeszcze małych Kureczek.
- Hanka!
- Co, co powiedziała - wtrącił się Bartek.
- Powiedziała, że mamy na razie nie robić małych Kureczek.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, po czym przyjmujący zabrał mi komórkę i powiedział :
- Nic nie obiecuję, strasznie ciężko mi się powstrzymać.
- To wy chyba gromadkę spłodzicie jak już zamieszkacie razem! - powiedziała na tyle głośno, że usłyszałam. Spojrzałam na Bartka, który zrobił zaraz uśmiechniętą minę i uniósł kciuk do góry.
- Zwariowałeś?! Nie będę tyle na porodówce leżeć! - odpowiedziałam dając mu kuksańca w żebra.
- No jak to nie? Będziemy później mieli "tupot małych stóp". Nie podoba ci się taka wizja? - zapytał obejmując mnie czule i całując chwilę później w obojczyk. Przeszedł mnie szybki dreszcz co nie uszło jego uwadze bo szeroko się uśmiechnął i powtórzył czynność.
- Ej! Ale rozłączcie się najpierw - zawołała Hanka, o której już zapomnieliśmy. Zaczęłam się śmiać po czym pożegnałam dziewczynę i rzuciłam komórkę na łóżko. Odwróciłam się do przyjmującego, który leżał na kołdrze i poklepał miejsce obok siebie. Długo nie musiał mnie prosić, bo uległam i wtuliłam się w jego tors.
***
Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam jakąś blokadę. Mam nadzieję, że dzisiejsza wena pozwoli mi na to, żeby napisać od razu poniedziałkowy rozdział ;)
A tu macie świra Bartka z Rudym Kojotem ;D
- No dzień dobry państwu - powiedziała mama wstając i obejmując najpierw mnie, później siatkarza. Tata wobec mnie zrobił to samo co mama, ale z Bartkiem podał sobie ręce, jak na mężczyzn przystało. Wiedziałam, że to jedynie taka postawa, ale ojciec od zawsze był skryty, nie sposób było odczytać co czuje. Zasiedliśmy na kanapie, a rodzice opowiedzieli jak spędzili urlop w górach. Pokazali nam wszystkie zdjęcia, rozdali prezenty. Tak jakby dopiero wrócili, no ale w sumie wczoraj nie było kiedy opowiadać. Ania dostała piękny naszyjnik z pereł, Antek śmieszną czapkę i grę planszową, Robert sweter, a ja ulubione perfumy.
- Dla ciebie Bartku niestety nic nie mamy - powiedziała zakłopotana mama.
- No jak to nie - odezwał się mój szwagier. - Przecież te perfumy są dla dwojga - zaczęliśmy się wszyscy śmiać. - Zawsze jak Gosia się nimi popsika będzie chłopak na nie skazany.
Wzięłam flakonik do ręki, popsikałam szyję i zaciągnęłam się zapachem.
- Ooo, już go kokietuje - dodała Anka. Spojrzałam na Bartka, powąchał moją szyję i szeroko się uśmiechnął.
- Bardzo ładny zapach - powiedział, za co pocałowałam go w usta.
Chwilę później usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Przeprosiłam wszystkich i poszłam odebrać do holu.
- No cześć, Julka, co tam? - powiedziałam.
- Ty lepiej raz, dwa, trzy odpalaj lapa! Wysłałam ci link do arcyważnej strony, którą musisz zaraz zobaczyć - usłyszałam w odpowiedzi.
- Ale..
- Żadnych ale, włączasz laptopa i oglądasz.
- Bartek jest u mnie.
- Tym lepiej, zobaczycie oboje - po tych słowach poszłam w kierunku swojego pokoju, bo mnie zaciekawiła.
- No ale rodzice też są.
- Już o tym wiedzą.. Zaraz, już go przedstawiasz rodzicom?! W jakim wy tempie idziecie w tym związku?!
- Julka! Rodzice wracając z gór zajechali do Bełchatowa i Bartek został zaproszony na kolację.
- Dobra, dobra. Masz już tego lapa włączonego?
- No za momencik, już się włącza, zaraz będzie.
- No to od razu odpal fejsa, masz tam linka.
- Włączam, loguję się, dobra, mam. Otwieram.. Czekaj.
- No czekam, czekam..
- O jezuniu! "Nowa dziewczyna Bartka Kurka" ?! Kuuuurek!
- To ja zadzwonię później, pa mała.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i poczekałam na chłopaka czytając powoli informacje zawarte na stronie oraz przeglądając zdjęcia, na których szliśmy za rękę, całowaliśmy się i wychodziliśmy z jego kamienicy.
- Co jest piękna? - zapytał wchodząc do pokoju siatkarz. Odwróciłam w jego stronę laptopa i czekałam na jego reakcję. Przysiadł na skraju łóżka i zaczął czytać artykuł. Gdy zjechał do zdjęć na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Czemu się uśmiechasz?! - zapytałam zamykając laptopa.
- No bo ładnie wyszliśmy, nie wiedziałam, że taka ładna z nas para.
- Nie denerwuje cię to, że jakieś plotkarskie strony o nas piszą?
- Myślałaś że tego unikniemy? Kochanie, jesteś dziewczyną Bartka Kurka, siatkarza polskiej reprezentacji mężczyzn. Jestem chcąc nie chcąc osobą publiczną.
- No dobra, rozumiem. Nie przywykłam po prostu do oglądania siebie w internecie, na stronach plotkarskich.
- Będziesz miała na to jeszcze mnóstwo czasu - powiedział przytulając mnie mocno.
Znowu zadzwonił mój telefon, tym razem Hania.
- Hej, Kurkowa, widziałam wasze piękne zdjęcia na tej stronce. Wiesz, że właśnie Bartek stracił setkę albo i kilka tysięcy "hot" fanek? -powiedziała zadowolona gdy odebrałam.
- Jak ty mnie nazwałaś?
- Tylko tyle przyswoiłaś z tej całej wypowiedzi? Hahaha, ja nie wiem co wy tam robicie, ale oby nie było z tego jeszcze małych Kureczek.
- Hanka!
- Co, co powiedziała - wtrącił się Bartek.
- Powiedziała, że mamy na razie nie robić małych Kureczek.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, po czym przyjmujący zabrał mi komórkę i powiedział :
- Nic nie obiecuję, strasznie ciężko mi się powstrzymać.
- To wy chyba gromadkę spłodzicie jak już zamieszkacie razem! - powiedziała na tyle głośno, że usłyszałam. Spojrzałam na Bartka, który zrobił zaraz uśmiechniętą minę i uniósł kciuk do góry.
- Zwariowałeś?! Nie będę tyle na porodówce leżeć! - odpowiedziałam dając mu kuksańca w żebra.
- No jak to nie? Będziemy później mieli "tupot małych stóp". Nie podoba ci się taka wizja? - zapytał obejmując mnie czule i całując chwilę później w obojczyk. Przeszedł mnie szybki dreszcz co nie uszło jego uwadze bo szeroko się uśmiechnął i powtórzył czynność.
- Ej! Ale rozłączcie się najpierw - zawołała Hanka, o której już zapomnieliśmy. Zaczęłam się śmiać po czym pożegnałam dziewczynę i rzuciłam komórkę na łóżko. Odwróciłam się do przyjmującego, który leżał na kołdrze i poklepał miejsce obok siebie. Długo nie musiał mnie prosić, bo uległam i wtuliłam się w jego tors.
***
Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam jakąś blokadę. Mam nadzieję, że dzisiejsza wena pozwoli mi na to, żeby napisać od razu poniedziałkowy rozdział ;)
A tu macie świra Bartka z Rudym Kojotem ;D
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Rozdział 57.
- Wiem - zawołał za mną Bartek. Zaczęłam się śmiać, ale szybko przebrałam się w rzeczy siatkarza, po czym wyszłam z łazienki. Chłopak siedział na kanapie i oglądał jakiś film. Przysiadłam się do niego, a chwilę później już mnie obejmował.
- Nie chce ci się spać? - zapytał opierając swoją brodę o moją głowę.
- Troszkę - odpowiedziałam wtulając się w niego i splatając nasze palce.
- To chcesz się położyć?
- Nie, nie, na razie możemy tu zostać.
Siedzieliśmy oglądając kompletne bzdety może dwadzieścia minut, po czym Bartek stwierdził, że pora spać. Położyliśmy się w jego wielkim łożu, dostałam soczystego buziaka na dobranoc i wtulona w siatkarza odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Obudziły mnie szczęki talerzy w kuchni. Spojrzałam na Kurka nadal śpiącego obok mnie. Gdy się oparłam na jego klatce piersiowej zobaczyłam jak na usta wkrada mu się uśmiech. Chwilę później otworzył oczy.
- Mógłbym się tak budzić już codziennie - powiedział. Oczywiście się zarumieniłam i dałam mu buziaka w usta.
- Ja także - dodałam przytulając go. Powoli zwlekliśmy się z łóżka i wyszliśmy razem z pokoju. W kuchni stali Hania i Karol robiąc najpewniej śniadanie. Żartowali i śmiali się, a w pewnym momencie oboje się odwrócili i ust chłopaka wyrwało się :
- Kurek, śniadaaa .. - i urwał widząc nas na przeciwko. Ich miny były bezcenne. Bartek objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
- Dzień dobry państwu - powiedziałam.
- Czeeeść - odpowiedziała Hanka lustrując mnie z góry na dół i szeroko się uśmiechając. Wiedziałam co jej chodzi po głowie, ale nic nie mówiłam. Przecież to "winny się tłumaczy", co nie? Karol wyjął z szafki jeszcze jeden talerz i szklankę, po czym zasiedliśmy w czwórkę do stołu.
- Jak się wam wieczór udał? - zagadnął Bartek.
- Super, stary, Radek ma taką chatę, że byś nie uwierzył. Jest wiceprezesem, któregoś z banków, nie pamiętam teraz nazwy. Mają z Asią, jego żoną dwójkę dzieci, śliczne maluchy, co nie Hanka? - powiedział Karol.
- No pewnie, Gabryś i Julka, bliźniaki. Mam zdjęcia to wam później pokażę, ale tak słodkie maluszki. Mają po dwa lata i już raczkują, próbują biegać właściwie - kontunuowała jego wypowiedź dziewczyna. - A jak tam u was?
- Poznałem rodziców Gosi. Uroczy ludzie, szczerzy, pełni ciepła - odpowiedział Bartek. - Twoja mama mnie chyba polubiła, ale co do taty, to kompletnie nie mam pojęcia - zwrócił się do mnie z uśmiechem.
- No wydaje mi się, że Basia cię polubiła, faktycznie. A Tadziu? Jego nie rozgryziesz póki sam nie wyrazi swojego zdania.
Kiedy dokończyłam zdanie usłyszałam, że w pokoju Kurka dzwoni mój telefon, więc przeprosiłam gospodarzy i wyszłam. Telefon leżał na szafce obok łóżka, więc szybko go odebrałam.
- Halo? - zapytałam nie zdążywszy zobaczyć kto dzwoni.
- No cześć córcia, dzisiaj obiad robimy u Ani, więc o której z Bartkiem będziecie? - usłyszałam głos mamy.
- Właśnie jemy śniadanie, weźmiemy prysznice i będziemy. Czternasta wam pasuje?
- No pewnie, w sam raz.
- Dobra, to do zobaczenia później.
- Pa córciu.
Rozłączyłam się i poszukałam swojej torby, żeby iść do łazienki. Wyszłam z pokoju i rzeczy postawiłam za kanapą.
- Kto dzwonił? - zapytał mój wielkolud.
- Mama, pytała kiedy przyjedziemy, bo szykują dzisiaj obiad u Anki. Wyrobimy się na czternastą nie?
- Jasne, leć się wykąpać, to zdążymy.
Zabrałam torbę, Hania zaczęła zmywać i gdy zamykałam drzwi usłyszałam jak Karol mówi :
- To wy się nie kąpiecie jeszcze razem? Czy to tylko tak dla pozorów?
Zaczęłam się śmiać po cichu i zatrzymałam drzwi, żeby usłyszeć odpowiedź Kurka.
- My się nie śpieszymy stary, ja chcę żeby wszystko było jak należy, bo strasznie mi na niej zależy.
Po tych słowach zamknęłam drzwi i oparłam się o nie z drugiej strony. Gdy myłam twarz, a następnie całą siebie słyszałam w głowie słowa chłopaka. Co najważniejsze czułam do niego to samo. Miałam nadzieję, że rozłąka, która nas czeka wyjdzie nam na dobre. Wiedziałam, a właściwie miałam przeczucie, że gdy już zamieszkam w Bełchatowie ten związek nabierze tempa.. a może to raczej była moja nadzieja. Przebrałam się w taki zestaw, wysuszyłam włosy, namalowałam na powiekach delikatne kreski eyeliner'em i wykończyłam makijaż tuszem do rzęś. Gdy wyszłam z łazienki wszyscy mieszkańcy siedzieli na kanapie i oglądali telewizję. Bartek wstał i gdy na mnie spojrzał przystanął w pół kroku. Podszedł powoli, wyszeptał mi do ucha, że ślicznie wyglądam i poszedł się wykąpać. Po piętnastu minutach, które spędziłam na rozmowach i żartach z Hanią, gdy Karol nas uciszał oglądając jakiś film Kurek był gotowy. Ubrał ciemne jeansy, niebiesko-białą koszulę w kratę i się nie ogolił. To ostatnie mnie urzekło. Pożegnaliśmy się z domownikami i wyszliśmy. Gdy Bartek otwierał przede mną drzwiczki od samochodu chwyciłam jego podbródek, spojrzałam mu głęboko w oczy i powiedziałam :
- Jak dla mnie, masz się póki co nie golić, wyglądasz mega pociągająco z takim zarostem - a moment później wpiłam się w jego usta, zachłanna i spragniona tych ciepłych ust. Chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Ja wyląduję w wariatkowie przez ciebie - odpowiedział gdy się od siebie oderwaliśmy. Oboje zaczęliśmy się śmiać i wsiedliśmy do samochodu.
- Nie chce ci się spać? - zapytał opierając swoją brodę o moją głowę.
- Troszkę - odpowiedziałam wtulając się w niego i splatając nasze palce.
- To chcesz się położyć?
- Nie, nie, na razie możemy tu zostać.
Siedzieliśmy oglądając kompletne bzdety może dwadzieścia minut, po czym Bartek stwierdził, że pora spać. Położyliśmy się w jego wielkim łożu, dostałam soczystego buziaka na dobranoc i wtulona w siatkarza odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Obudziły mnie szczęki talerzy w kuchni. Spojrzałam na Kurka nadal śpiącego obok mnie. Gdy się oparłam na jego klatce piersiowej zobaczyłam jak na usta wkrada mu się uśmiech. Chwilę później otworzył oczy.
- Mógłbym się tak budzić już codziennie - powiedział. Oczywiście się zarumieniłam i dałam mu buziaka w usta.
- Ja także - dodałam przytulając go. Powoli zwlekliśmy się z łóżka i wyszliśmy razem z pokoju. W kuchni stali Hania i Karol robiąc najpewniej śniadanie. Żartowali i śmiali się, a w pewnym momencie oboje się odwrócili i ust chłopaka wyrwało się :
- Kurek, śniadaaa .. - i urwał widząc nas na przeciwko. Ich miny były bezcenne. Bartek objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
- Dzień dobry państwu - powiedziałam.
- Czeeeść - odpowiedziała Hanka lustrując mnie z góry na dół i szeroko się uśmiechając. Wiedziałam co jej chodzi po głowie, ale nic nie mówiłam. Przecież to "winny się tłumaczy", co nie? Karol wyjął z szafki jeszcze jeden talerz i szklankę, po czym zasiedliśmy w czwórkę do stołu.
- Jak się wam wieczór udał? - zagadnął Bartek.
- Super, stary, Radek ma taką chatę, że byś nie uwierzył. Jest wiceprezesem, któregoś z banków, nie pamiętam teraz nazwy. Mają z Asią, jego żoną dwójkę dzieci, śliczne maluchy, co nie Hanka? - powiedział Karol.
- No pewnie, Gabryś i Julka, bliźniaki. Mam zdjęcia to wam później pokażę, ale tak słodkie maluszki. Mają po dwa lata i już raczkują, próbują biegać właściwie - kontunuowała jego wypowiedź dziewczyna. - A jak tam u was?
- Poznałem rodziców Gosi. Uroczy ludzie, szczerzy, pełni ciepła - odpowiedział Bartek. - Twoja mama mnie chyba polubiła, ale co do taty, to kompletnie nie mam pojęcia - zwrócił się do mnie z uśmiechem.
- No wydaje mi się, że Basia cię polubiła, faktycznie. A Tadziu? Jego nie rozgryziesz póki sam nie wyrazi swojego zdania.
Kiedy dokończyłam zdanie usłyszałam, że w pokoju Kurka dzwoni mój telefon, więc przeprosiłam gospodarzy i wyszłam. Telefon leżał na szafce obok łóżka, więc szybko go odebrałam.
- Halo? - zapytałam nie zdążywszy zobaczyć kto dzwoni.
- No cześć córcia, dzisiaj obiad robimy u Ani, więc o której z Bartkiem będziecie? - usłyszałam głos mamy.
- Właśnie jemy śniadanie, weźmiemy prysznice i będziemy. Czternasta wam pasuje?
- No pewnie, w sam raz.
- Dobra, to do zobaczenia później.
- Pa córciu.
Rozłączyłam się i poszukałam swojej torby, żeby iść do łazienki. Wyszłam z pokoju i rzeczy postawiłam za kanapą.
- Kto dzwonił? - zapytał mój wielkolud.
- Mama, pytała kiedy przyjedziemy, bo szykują dzisiaj obiad u Anki. Wyrobimy się na czternastą nie?
- Jasne, leć się wykąpać, to zdążymy.
Zabrałam torbę, Hania zaczęła zmywać i gdy zamykałam drzwi usłyszałam jak Karol mówi :
- To wy się nie kąpiecie jeszcze razem? Czy to tylko tak dla pozorów?
Zaczęłam się śmiać po cichu i zatrzymałam drzwi, żeby usłyszeć odpowiedź Kurka.
- My się nie śpieszymy stary, ja chcę żeby wszystko było jak należy, bo strasznie mi na niej zależy.
Po tych słowach zamknęłam drzwi i oparłam się o nie z drugiej strony. Gdy myłam twarz, a następnie całą siebie słyszałam w głowie słowa chłopaka. Co najważniejsze czułam do niego to samo. Miałam nadzieję, że rozłąka, która nas czeka wyjdzie nam na dobre. Wiedziałam, a właściwie miałam przeczucie, że gdy już zamieszkam w Bełchatowie ten związek nabierze tempa.. a może to raczej była moja nadzieja. Przebrałam się w taki zestaw, wysuszyłam włosy, namalowałam na powiekach delikatne kreski eyeliner'em i wykończyłam makijaż tuszem do rzęś. Gdy wyszłam z łazienki wszyscy mieszkańcy siedzieli na kanapie i oglądali telewizję. Bartek wstał i gdy na mnie spojrzał przystanął w pół kroku. Podszedł powoli, wyszeptał mi do ucha, że ślicznie wyglądam i poszedł się wykąpać. Po piętnastu minutach, które spędziłam na rozmowach i żartach z Hanią, gdy Karol nas uciszał oglądając jakiś film Kurek był gotowy. Ubrał ciemne jeansy, niebiesko-białą koszulę w kratę i się nie ogolił. To ostatnie mnie urzekło. Pożegnaliśmy się z domownikami i wyszliśmy. Gdy Bartek otwierał przede mną drzwiczki od samochodu chwyciłam jego podbródek, spojrzałam mu głęboko w oczy i powiedziałam :
- Jak dla mnie, masz się póki co nie golić, wyglądasz mega pociągająco z takim zarostem - a moment później wpiłam się w jego usta, zachłanna i spragniona tych ciepłych ust. Chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Ja wyląduję w wariatkowie przez ciebie - odpowiedział gdy się od siebie oderwaliśmy. Oboje zaczęliśmy się śmiać i wsiedliśmy do samochodu.
poniedziałek, 3 czerwca 2013
Rozdział 56.
Pięć minut później wysiedliśmy z auta pod restauracją. Bartek chwycił mnie za rękę i weszliśmy do budynku. Miła kelnerka zaprowadziła nas do stolika, przy którym siedziała już cała reszta rodzinki. Chłopak wręczył po bukiecie Ani i mojej mamie. Kobiety były mocno zaskoczone, ale równie mocno szczęśliwe. Kelnerka przyniosła trzy wazony z wodą, żebyśmy miały do czego włożyć kwiaty. Rozmawialiśmy o wszystkim, żartowaliśmy, a Kurek prawie cały czas trzymał moją dłoń. W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon, więc przeprosiłam wszystkich i odeszłam kawałek od stolika.
- Słucham? - odezwałam się do słuchawki.
- Hallo Gosia - usłyszałam głos Alka.
- Cześć Alek - kontynuowałam po angielsku.
- Chciałem zapytać czy nasz jutrzejszy wypad na imprezę jest aktualny?
- No pewnie, że tak! Trzeba porządnie uczcić wasze zwycięstwo!
- Świetnie, to gdzie i o której?
- Jeszcze nie wiem, pogadam z Bartkiem i jak coś wymyślimy to dam ci znać.
- Wiedziałem, wiedziałem, że wy znowu będziecie razem. Doskonale do siebie pasujecie.
- Dobra Alek, pogadamy jutro, bo jesteśmy akurat na obiedzie rodzinnym.
- Ok, to już nie przeszkadzam i czekam na informacje, pa.
Chłopak się rozłączył, a ja wróciłam do stolika.
- Kto dzwonił? - zapytał Bartek.
- Alek - odpowiedziałam upijając łyk wina.
- Co chciał?
- Pytał czy jutrzejszy wypad na imprezę jest aktualny.
- Jaki wypad?
- No umówiliśmy się na tym spotkaniu u Daniela.
- A tak, chłopacy coś wspominali.
- Dokładnie, masz jakiś pomysł, gdzie pójść?
- No pewnie, jest jedno fajne miejsce, gdzie zawsze chodziliśmy, a dawno nas tam nie było - powiedział szeroko się uśmiechając.
- W takim razie poinformujesz chłopaków dzisiaj wieczorem.
W odpowiedzi dał mi całusa w nos. Siedzieliśmy w restauracji około trzech godzin zajadając się pysznymi daniami. Później przenieśliśmy się wszyscy do domu, gdzie napiliśmy się wina, plotkując i oglądając bajki z Antkiem. Gdy maluch padł zmęczony zanieśliśmy go z Bartkiem do łóżka. Mój ukochany posiedział z nami do dwudziestej trzeciej po czym uznał, że jedzie do swojego mieszkania.
- Mogę spać u ciebie? - zagadnęłam go gdy ubierał już buty. Spojrzał na mnie zaskoczony, a po chwili na jego twarzy zawitał dziwny uśmieszek.
- Pewnie, że możesz - odpowiedział.
- To poczekaj, tylko spakuję kilka rzeczy.
Pobiegłam do swojego pokoju i wrzuciłam do torby jakąś bluzę i jeansy na jutro, kosmetyczkę, a później zabrałam kosmetyki z łazienki.
- Ja idę spać do Bartka, żeby rodzice mieli cały pokój dla siebie - powiedziałam stając w salonie.
- Ależ nie trzeba, kochanie.. - zaczęła mama.
- Idź, idź mała - przerwała jej jednak Anka z głupim uśmiechem. Pokręciłam tylko głową i ucałowałam wszystkich na pożegnanie. Ubraliśmy oboje kurtki, chłopak owinął mnie szalikiem, krzyknął "dobranoc" w głąb domu i wyszliśmy w czarną, gwieździstą noc.
- Hania z Karolem nie będą mieli nic przeciwko, że u was nocuję? - zapytałam gdy byliśmy już w samochodzie.
- No co ty. Zresztą ich nie ma, wracają dopiero jutro.
Droga minęła nam w ciszy, bo powoli zasypiałam. Właściwie przysnęło mi się, ale gdy Bartek otworzył drzwiczki z mojej strony przebudziłam się dzięki chłodnemu powietrzu.
- A już myślałem, że będzie okazja zaniesienia królewny na rękach na górę - powiedział biorąc ode mnie torbę.
- No niestety mój królewiczu, innym razem - odpowiedziałam całując go w usta. Zamkną samochód, wziął mnie za rękę i poszliśmy na górę. Bartek pierwszy wziął prysznic, a ja w tym czasie pooglądałam komediowe seriale. Jednak gdy nadeszła już moja kolej, gdy wytarłam się ręcznikiem zauważyłam, że kompletnie zapomniałam o czymś do spania. Wzięłam szlafrok podpisany imieniem siatkarza i z mokrymi włosami wyszłam z łazienki.
- Bartuś, mógłbyś dać mi jakąś koszulkę i spodenki? Bo zapomniałam rzeczy na noc - zagadnęłam go siadając mu na kolanach. Jego mina - bezcenna. Próbowałam powstrzymać śmiech i zachować poważny wyraz twarzy. Nachyliłam się nad nim i szepnęłam mu do ucha "szybciutko kochanie, bo marznę". Nim się zorientowałam leżałam na kanapie, tuż pod tym wielkoludem, który całował mnie namiętnie i łapczywie. Odwzajemniałam jego pocałunki wkładając mu ręce pod koszulkę. Jego rączki wylądowały pod szlafrokiem. Gładził moje nagie uda, co spowodowało ciarki na całym ciele. Jednak tuż przed pośladkami się zatrzymał, oderwał nasze usta, spojrzał mi w oczy i powiedział - już się robi kochanie.
Ucałował mnie jeszcze w czoło i już go nie było. Zdezorientowana usiadłam na kanapie i próbowałam uspokoić oddech. Chwilę później siatkarz wrócił z ubraniem w ręce.
- Jesteś niemożliwy - powiedziałam całując go w usta i znikając w łazience.
***
Jest i nowy ;) Mam nadzieję, że się spodoba ;D
A oto i Krzysiu ; )
- Słucham? - odezwałam się do słuchawki.
- Hallo Gosia - usłyszałam głos Alka.
- Cześć Alek - kontynuowałam po angielsku.
- Chciałem zapytać czy nasz jutrzejszy wypad na imprezę jest aktualny?
- No pewnie, że tak! Trzeba porządnie uczcić wasze zwycięstwo!
- Świetnie, to gdzie i o której?
- Jeszcze nie wiem, pogadam z Bartkiem i jak coś wymyślimy to dam ci znać.
- Wiedziałem, wiedziałem, że wy znowu będziecie razem. Doskonale do siebie pasujecie.
- Dobra Alek, pogadamy jutro, bo jesteśmy akurat na obiedzie rodzinnym.
- Ok, to już nie przeszkadzam i czekam na informacje, pa.
Chłopak się rozłączył, a ja wróciłam do stolika.
- Kto dzwonił? - zapytał Bartek.
- Alek - odpowiedziałam upijając łyk wina.
- Co chciał?
- Pytał czy jutrzejszy wypad na imprezę jest aktualny.
- Jaki wypad?
- No umówiliśmy się na tym spotkaniu u Daniela.
- A tak, chłopacy coś wspominali.
- Dokładnie, masz jakiś pomysł, gdzie pójść?
- No pewnie, jest jedno fajne miejsce, gdzie zawsze chodziliśmy, a dawno nas tam nie było - powiedział szeroko się uśmiechając.
- W takim razie poinformujesz chłopaków dzisiaj wieczorem.
W odpowiedzi dał mi całusa w nos. Siedzieliśmy w restauracji około trzech godzin zajadając się pysznymi daniami. Później przenieśliśmy się wszyscy do domu, gdzie napiliśmy się wina, plotkując i oglądając bajki z Antkiem. Gdy maluch padł zmęczony zanieśliśmy go z Bartkiem do łóżka. Mój ukochany posiedział z nami do dwudziestej trzeciej po czym uznał, że jedzie do swojego mieszkania.
- Mogę spać u ciebie? - zagadnęłam go gdy ubierał już buty. Spojrzał na mnie zaskoczony, a po chwili na jego twarzy zawitał dziwny uśmieszek.
- Pewnie, że możesz - odpowiedział.
- To poczekaj, tylko spakuję kilka rzeczy.
Pobiegłam do swojego pokoju i wrzuciłam do torby jakąś bluzę i jeansy na jutro, kosmetyczkę, a później zabrałam kosmetyki z łazienki.
- Ja idę spać do Bartka, żeby rodzice mieli cały pokój dla siebie - powiedziałam stając w salonie.
- Ależ nie trzeba, kochanie.. - zaczęła mama.
- Idź, idź mała - przerwała jej jednak Anka z głupim uśmiechem. Pokręciłam tylko głową i ucałowałam wszystkich na pożegnanie. Ubraliśmy oboje kurtki, chłopak owinął mnie szalikiem, krzyknął "dobranoc" w głąb domu i wyszliśmy w czarną, gwieździstą noc.
- Hania z Karolem nie będą mieli nic przeciwko, że u was nocuję? - zapytałam gdy byliśmy już w samochodzie.
- No co ty. Zresztą ich nie ma, wracają dopiero jutro.
Droga minęła nam w ciszy, bo powoli zasypiałam. Właściwie przysnęło mi się, ale gdy Bartek otworzył drzwiczki z mojej strony przebudziłam się dzięki chłodnemu powietrzu.
- A już myślałem, że będzie okazja zaniesienia królewny na rękach na górę - powiedział biorąc ode mnie torbę.
- No niestety mój królewiczu, innym razem - odpowiedziałam całując go w usta. Zamkną samochód, wziął mnie za rękę i poszliśmy na górę. Bartek pierwszy wziął prysznic, a ja w tym czasie pooglądałam komediowe seriale. Jednak gdy nadeszła już moja kolej, gdy wytarłam się ręcznikiem zauważyłam, że kompletnie zapomniałam o czymś do spania. Wzięłam szlafrok podpisany imieniem siatkarza i z mokrymi włosami wyszłam z łazienki.
- Bartuś, mógłbyś dać mi jakąś koszulkę i spodenki? Bo zapomniałam rzeczy na noc - zagadnęłam go siadając mu na kolanach. Jego mina - bezcenna. Próbowałam powstrzymać śmiech i zachować poważny wyraz twarzy. Nachyliłam się nad nim i szepnęłam mu do ucha "szybciutko kochanie, bo marznę". Nim się zorientowałam leżałam na kanapie, tuż pod tym wielkoludem, który całował mnie namiętnie i łapczywie. Odwzajemniałam jego pocałunki wkładając mu ręce pod koszulkę. Jego rączki wylądowały pod szlafrokiem. Gładził moje nagie uda, co spowodowało ciarki na całym ciele. Jednak tuż przed pośladkami się zatrzymał, oderwał nasze usta, spojrzał mi w oczy i powiedział - już się robi kochanie.
Ucałował mnie jeszcze w czoło i już go nie było. Zdezorientowana usiadłam na kanapie i próbowałam uspokoić oddech. Chwilę później siatkarz wrócił z ubraniem w ręce.
- Jesteś niemożliwy - powiedziałam całując go w usta i znikając w łazience.
***
Jest i nowy ;) Mam nadzieję, że się spodoba ;D
A oto i Krzysiu ; )
poniedziałek, 27 maja 2013
Rozdział 55.
Reszta dnia zleciała mi przy książka i materiałach przygotowujących do matury. Powoli zaczynałam odczuwać presję i stres. Powoli, dobre sobie. Od dwóch miesięcy się stresowałam, ale od kiedy tu przyjechałam, stres jakoś mnie opuścił, czułam, że w końcu odpoczywam. Wyszłam do nich tylko na obiad. Pod wieczór zadzwonił Bartek, więc pogadaliśmy ponad pół godziny. Gdy stwierdziłam, że koniec nauki na dzisiaj, wzięłam laptopa, żeby pogadać z Julą, moją przyjaciółką. Na początek mnie oczywiście skrzyczała, że tyle czasu się nie odzywałam, później wypytywała o Bartka, bo okazało się, że ktoś zrobił nam zdjęcie, nie wyraźne co prawda, ale Jula, mój Sherlok Holmes poznała mnie po włosach i kurtce. Nie była na początku pewna, ale jak jej opowiedziałam co i jak, stwierdziłyśmy zgodnie, że może zostać detektywem. Opowiedziała mi jak tam ferie w Warszawie, jakie decyzje podjęła w sprawie studiów i że ma nowego-starego chłopaka. Nowego, ponieważ jest z nim od tygodnia dopiero, a starego, bo znają się jeszcze z dzieciństwa. Ich babcie mieszkają koło siebie i są dobrymi przyjaciółkami, więc oni spędzali dnie na wspólnej zabawie. Kto by pomyślał, że moja Juleczka po tak trudnym związku znajdzie sobie porządnego i normalnego faceta. Myślałam, że znowu trafi na jakiegoś idiotę.
Nasze pogaduchy skończyły się po pierwszej w nocy, więc po cichutku poszłam umyć się do łazienki. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka, chwilę później byłam w krainie Morfeusza. Sen miałam dziwny, zakręcony i męczący. Całe szczęście gdy się obudziłam, już nic nie pamiętałam. Dokładniej to obudził mnie Antek.
- Ciociu wstawaj, babcia z dziadkiem przyjeżdżają! - krzyczał wskakując na mnie.
- Co? Która godzina?
- Już prawie dziesiąta, a mama mówi, że będą o czternastej.
- Jadłeś już śniadanie? Gdzie twoi rodzice?
- Mama jest w kuchni, a tata na hali. Śniadanie zaraz będzie.
- Dobra, to leć, ja zaraz przyjdę.
Gdy mały wyszedł przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Nadal ubrana w piżamę poszłam do kuchni gdzie czekały na mnie tosty i twarożek.
- Hej młoda, Antek ci mówił, że rodzice przyjeżdżają? - zapytała moja siostra.
- Tak, tak. O czternastej.
Zjedliśmy śniadanie, posprzątałyśmy trochę i po kolei każdy z naszej trójki wziął kąpiel. Później zabrałyśmy się za przymierzanie ubrań, zabawę z Antkiem. Ja w między czasie rozmawiałam z Bartkiem, który miał nas dzisiaj wieczorem odwiedzić, co oznaczało, że pozna moich rodziców. Lekko mnie to stresowało oraz wydawało mi się, że to za szybko, no ale niech im wszystkim będzie.
w ostateczności ja wybrałam taki zestaw a Ania taki. Obie wyglądałyśmy szałowo, ale Robert zabierał nas do świetnej restauracji, więc nie wypadało iść w zwykłych jeansach. Chwilę przed czternastą zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam z Antkiem otworzyć, a gdy ujrzeliśmy tam Bartka ubranego z koszulę oboje byliśmy bardzo zaskoczeni.
- Myślałam, że będziesz dopiero wieczorem - powiedziałam wpuszczając go do środka.
- Wiem, bo to miała być niespodzianka - odpowiedział całując mnie w usta. Gdy tylko zdjął kurtkę Antek na niego wskoczył.
- Wiecie, że ja też mam dziewczynę? - wtrącił młody.
- Na prawdę? - zapytał zaskoczony Bartek.
- Taak, jest śliczna i mądra.. I ma na imię Madzia. Pamiętasz ciociu Madzię, prawda?
- Pewnie, że tak kochanie - odpowiedziałam małemu. Siostrzenica Marcina. Faktycznie śliczna dziewczynka. Rozległ się kolejny dzwonek do drzwi, i Antek zeskoczył z rąk Kurka, i poleciał z Anką otworzyć drzwi. Bartek przysunął się do mnie, objął mnie w talii patrząc mi głęboko w oczy i dał mi buziaka w czoło. Od razu na mojej buzi pojawił się uśmiech. W holu słychać już było gwar rozmów, zbliżających się powoli osób.
- Ślicznie dziś wyglądasz kochanie - szepnął mi do ucha Bartek. Całe moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Obejmując się czekaliśmy na przyjście moich rodziców do salonu. Gdy tylko weszli do pomieszczenia poczułam jak Kurek cały się spina.
- Spokojnie - zdążyłam mu szepnąć, po czym ruszyłam w stronę mamy, żeby ją przytulić. Następnie wycałowałam tatę i wróciłam do chłopaka.
- Mamo, tato, to jest Bartek. To właśnie on ostatnimi czasy kręci moim światem - powiedziałam obejmując go i patrząc mu w oczy. Widziałam jak lekko się rozluźnił, po czym podał rękę mamie i tacie.
- A więc to dzięki panu moja córeczka ostatnio się więcej uśmiecha? - zagadnął go mężczyzna.
- Proszę mi mówić Bartek.. i tak, mam nadzieję, że to właśnie dzięki mnie - odpowiedział Kurek.
- Panie Bartku.. znaczy Bartku, chciałam ci tak na wstępie pogratulować udanego sezonu. Gosia i Robert bardzo chwalą twoją grę. Gosia oczywiście nie tylko grę - dodała mama puszczając mi oczko. Wiedziałam, że powie coś takiego, że jak zwykle się zaczerwienię. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Robert, który wrócił w między czasie i się przebrał stwierdził, że jedziemy na obiad. Ja pojechałam z Bartkiem jego autem, a reszta autem Anki i jej męża. My nie pojechaliśmy od razu pod restaurację, ponieważ Kurek stanął nie wiedzieć czemu pod kwiaciarnią, z której wyszedł chwilę później z trzema bukietami. Dwa położył na tylnym siedzeniu, a z ostatnim wsiadł za kierownicę. Wyciągną piękne, krwisto czerwone róże w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- A to z jakiej okazji? - zapytałam wkładając nos w kwiaty.
- To bez okazji - odpowiedział przyglądając mi się. Odsunęłam kwiaty i przyciągnęłam go do siebie wtapiając się w jego ciepłe usta.
***
Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nic nie dodałam, ale przełom maja i czerwca w szkole to istny szał na sprawdziany.. niestety. Przepraszam też za ten rozdział, bo nie do końca jestem z niego zadowolona i jest krótki.. No ale, miłego czytania ; )
Taki Zbyszek na koniec ; )
Nasze pogaduchy skończyły się po pierwszej w nocy, więc po cichutku poszłam umyć się do łazienki. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka, chwilę później byłam w krainie Morfeusza. Sen miałam dziwny, zakręcony i męczący. Całe szczęście gdy się obudziłam, już nic nie pamiętałam. Dokładniej to obudził mnie Antek.
- Ciociu wstawaj, babcia z dziadkiem przyjeżdżają! - krzyczał wskakując na mnie.
- Co? Która godzina?
- Już prawie dziesiąta, a mama mówi, że będą o czternastej.
- Jadłeś już śniadanie? Gdzie twoi rodzice?
- Mama jest w kuchni, a tata na hali. Śniadanie zaraz będzie.
- Dobra, to leć, ja zaraz przyjdę.
Gdy mały wyszedł przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Nadal ubrana w piżamę poszłam do kuchni gdzie czekały na mnie tosty i twarożek.
- Hej młoda, Antek ci mówił, że rodzice przyjeżdżają? - zapytała moja siostra.
- Tak, tak. O czternastej.
Zjedliśmy śniadanie, posprzątałyśmy trochę i po kolei każdy z naszej trójki wziął kąpiel. Później zabrałyśmy się za przymierzanie ubrań, zabawę z Antkiem. Ja w między czasie rozmawiałam z Bartkiem, który miał nas dzisiaj wieczorem odwiedzić, co oznaczało, że pozna moich rodziców. Lekko mnie to stresowało oraz wydawało mi się, że to za szybko, no ale niech im wszystkim będzie.
w ostateczności ja wybrałam taki zestaw a Ania taki. Obie wyglądałyśmy szałowo, ale Robert zabierał nas do świetnej restauracji, więc nie wypadało iść w zwykłych jeansach. Chwilę przed czternastą zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam z Antkiem otworzyć, a gdy ujrzeliśmy tam Bartka ubranego z koszulę oboje byliśmy bardzo zaskoczeni.
- Myślałam, że będziesz dopiero wieczorem - powiedziałam wpuszczając go do środka.
- Wiem, bo to miała być niespodzianka - odpowiedział całując mnie w usta. Gdy tylko zdjął kurtkę Antek na niego wskoczył.
- Wiecie, że ja też mam dziewczynę? - wtrącił młody.
- Na prawdę? - zapytał zaskoczony Bartek.
- Taak, jest śliczna i mądra.. I ma na imię Madzia. Pamiętasz ciociu Madzię, prawda?
- Pewnie, że tak kochanie - odpowiedziałam małemu. Siostrzenica Marcina. Faktycznie śliczna dziewczynka. Rozległ się kolejny dzwonek do drzwi, i Antek zeskoczył z rąk Kurka, i poleciał z Anką otworzyć drzwi. Bartek przysunął się do mnie, objął mnie w talii patrząc mi głęboko w oczy i dał mi buziaka w czoło. Od razu na mojej buzi pojawił się uśmiech. W holu słychać już było gwar rozmów, zbliżających się powoli osób.
- Ślicznie dziś wyglądasz kochanie - szepnął mi do ucha Bartek. Całe moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Obejmując się czekaliśmy na przyjście moich rodziców do salonu. Gdy tylko weszli do pomieszczenia poczułam jak Kurek cały się spina.
- Spokojnie - zdążyłam mu szepnąć, po czym ruszyłam w stronę mamy, żeby ją przytulić. Następnie wycałowałam tatę i wróciłam do chłopaka.
- Mamo, tato, to jest Bartek. To właśnie on ostatnimi czasy kręci moim światem - powiedziałam obejmując go i patrząc mu w oczy. Widziałam jak lekko się rozluźnił, po czym podał rękę mamie i tacie.
- A więc to dzięki panu moja córeczka ostatnio się więcej uśmiecha? - zagadnął go mężczyzna.
- Proszę mi mówić Bartek.. i tak, mam nadzieję, że to właśnie dzięki mnie - odpowiedział Kurek.
- Panie Bartku.. znaczy Bartku, chciałam ci tak na wstępie pogratulować udanego sezonu. Gosia i Robert bardzo chwalą twoją grę. Gosia oczywiście nie tylko grę - dodała mama puszczając mi oczko. Wiedziałam, że powie coś takiego, że jak zwykle się zaczerwienię. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Robert, który wrócił w między czasie i się przebrał stwierdził, że jedziemy na obiad. Ja pojechałam z Bartkiem jego autem, a reszta autem Anki i jej męża. My nie pojechaliśmy od razu pod restaurację, ponieważ Kurek stanął nie wiedzieć czemu pod kwiaciarnią, z której wyszedł chwilę później z trzema bukietami. Dwa położył na tylnym siedzeniu, a z ostatnim wsiadł za kierownicę. Wyciągną piękne, krwisto czerwone róże w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- A to z jakiej okazji? - zapytałam wkładając nos w kwiaty.
- To bez okazji - odpowiedział przyglądając mi się. Odsunęłam kwiaty i przyciągnęłam go do siebie wtapiając się w jego ciepłe usta.
***
Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nic nie dodałam, ale przełom maja i czerwca w szkole to istny szał na sprawdziany.. niestety. Przepraszam też za ten rozdział, bo nie do końca jestem z niego zadowolona i jest krótki.. No ale, miłego czytania ; )
Taki Zbyszek na koniec ; )
poniedziałek, 13 maja 2013
Rozdział 54.
Wstałam z kolan siatkarza, mimo, że nie chciał mnie wypuścić. Poszłam do pokoju wybrać jakieś ubranie do przebrania. Padło na mega wygodny zestaw. Zabrałam rzeczy i skierowałam swoje kroki do łazienki. Po drodze zobaczyła Bartka oglądającego jakiś film. Weszłam pod prysznic, gdzie puściłam letnią wodę i zaczęłam myśleć nad ubiegłą nocą. Poznawanie Bartka na nowo, było przyjemne. Śmialiśmy się co chwilę gdy opowiadał jakie głupoty się dzieją w Spale, jakie wybryki wymyślał jako dziecko. Ja odpłaciłam mu się podobnie opowiadając co wyczyniałyśmy z Anią, jak Antek zmienił nasze życie. Opowiedziałam o moich podróżach i o tym gdzie jeszcze chcę pojechać. Gdy wyszłam i owinęłam się ręcznikiem usłyszałam pukanie do drzwi.
- Gosieńko, bo ja bym musiał tak szybko, szybko wskoczyć - powiedział. Wzięłam drugi ręcznik do włosów i wyszłam. Chłopak dał mi buziaka w czoło i wleciał do pomieszczenia. Usiadłam na oparciu sofy i włączyłam telewizor. Jakiś czas siedziałam i zaczęłam się zastanawiać, co ten Kurek właściwie tam robi. Wciągnął mnie jakiś program kulinarny i dopiero jak zaczęło mi się robić zimno zauważyłam, że on dalej tam siedzi. Wstałam i już miałam pukać, gdy chłopak wyszedł z łazienki. Ku mojemu zaskoczeniu z ręcznikiem obwiązanym na wysokości bioder.
- Czy ty się tam kąpałeś?! - zapytałam patrząc na jego głupią minę.
- No tak - odpowiedział idąc w stronę kanapy, a właściwie to pchając mnie w stronę oparcia. Przysiadłam na niej, a on stanął i patrzył na mnie z góry tymi swoimi cudownymi oczkami. - A co, zmarzłaś?
- Trochę tak.
Na te słowa chłopak się do mnie mocno przytulił i zaczął delikatnie pocierać moje plecy i ramiona. Podniosłam głowę nastawiając się na pocałunek, a on czytając w moich myślach, złączył nasze usta. Jakiś czas później usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu. Już miałam zacząć krzyczeć na Bartka, że uciekamy do łazienki, bo przecież jesteśmy w samych ręcznikach, czyli dwuznacznie, ale nie zdążyliśmy. Do salonu wpadła Anka z Robertem. Gdy nas zobaczyli przystanęli i prawie otworzyli buzie z wrażenia.
- To nie tak jak sobie myślicie - powiedziałam kierując nas do łazienki.
- Aha, oczywiście - odpowiedziała Anka z głupkowatym uśmiechem.
- Tylko żeby mi z tego dzieci zaraz nie było - dodał Robert, gdy zamykałam już drzwi. Bartek zaczął się śmiać i mnie objął ramieniem.
- Bartek, to nie jest takie zabawne jak ci się wydaje - powiedziałam dając mu kuksańca w żebra.
- Jest kochanie - odparł. - Wiedzieli kiedy wpaść, zwłaszcza, że pani Ania mówiła wczoraj, że masz być grzeczna.
- Ty dalej mówisz do niej pani?
- Tylko tyle przyswoiłaś z mojej wypowiedzi?
- Nie durniu, ale to mnie tak.. nie wiem jak to ująć.
- Wiem o co chodzi. Dobra, odwróć się, to się ubiorę.
Jak powiedział tak zrobiłam i gdy ubrał spodnie poczułam, że znowu mnie przytula.
- Serio za mną tęskniłeś - powiedziałam.
- No oczywiście, że tak.
- To co ty zrobisz w czasie sezonu?
- Uschnę z tęsknoty.
- Dobra, odwracaj się, moja kolej - dodałam dając mu buziaka w usta. Grzecznie się odwrócił i ubrał koszulkę. Ja szybciutko, pomagając sobie ręcznikiem ubrałam bieliznę, a później resztę. Spojrzałam w lusterko, wzięłam spray z termoochronną i spsikałam nim włosy.
- Ej, mogłaś powiedzieć, że to już - zawołał Bartek patrząc na mnie w lusterku.
- No właśnie miałam ci mówić - odpowiedziałam wystawiając mu język.
- Myślisz, że dadzą nam żyć? Czy będzie teraz miliard pytań?
- Jakbyś nie zrobił takiego numeru, nie byłoby problemu!
- Oj już dobrze, dobrze. Nie wściekaj się.
Wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego koka.
- Niezła palma - powiedział Bartek dotykając mojej fryzury.
- Weź spadaj - odpowiedziałam bijąc go w brzuch.
- I tak jesteś najśliczniejsza na świecie.
Po tych słowach czułam, że jak zwykle przy nim się rumienię. Spojrzałam mu w oczy i dałam mu soczystego buziaka. Trzymając się za ręce wyszliśmy z łazienki. W salonie czekali na nas Ania i Robert.
- Mam nadzieję, że z tego dzieci jeszcze nie będzie - powiedziała na wstępie moja siostra.
- Do niczego nie doszło, a ta sytuacja, której byliście świadkami.. zwykłe nie dogadanie się. Bartek wszedł mi do łazienki, niby na chwilę, a tak na prawdę wziął prysznic - odpowiedziałam siadając na sofie. Chłopak przysiadł koło mnie i czekał na rozwój zdarzeń.
- A wy się przypadkiem nie rozchodziliście? - zdziwiła się Ania.
- Owszem - odpowiedział Bartek. - Ale uznaliśmy, że jednak nie możemy bez siebie wytrzymać.
Spojrzałam mu w oczy i pocałowałam, zapominając, że moja siostra się temu przygląda. Nie był to długi pocałunek, ale gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam na siostrę, która patrzyła na nas dziwny wzrokiem.
- Ja będę się już zbierał - powiedział mój chłopak wstając z sofy. - Do widzenia państwu.
- Cześć Bartek - odpowiedzieli razem, a ja poszłam odprowadzić go do drzwi. Dał mi buziaka i powiedział, że później zadzwoni. Wróciłam do salonu, a oni oglądali już jakiś film.
- Idę się uczyć - powiedziałam w ich kierunku i zamknęłam się w pokoju.
***
Dzisiaj ostatni raz witam się z Wami jako osiemnastolatka ;D już w piątek dobiję zacnego, ostatniego nastego wieku, czyli 19. Miłego czytania ; )
Bartek we Włoszech na następny sezon, słyszeliście? ; >
- Gosieńko, bo ja bym musiał tak szybko, szybko wskoczyć - powiedział. Wzięłam drugi ręcznik do włosów i wyszłam. Chłopak dał mi buziaka w czoło i wleciał do pomieszczenia. Usiadłam na oparciu sofy i włączyłam telewizor. Jakiś czas siedziałam i zaczęłam się zastanawiać, co ten Kurek właściwie tam robi. Wciągnął mnie jakiś program kulinarny i dopiero jak zaczęło mi się robić zimno zauważyłam, że on dalej tam siedzi. Wstałam i już miałam pukać, gdy chłopak wyszedł z łazienki. Ku mojemu zaskoczeniu z ręcznikiem obwiązanym na wysokości bioder.
- Czy ty się tam kąpałeś?! - zapytałam patrząc na jego głupią minę.
- No tak - odpowiedział idąc w stronę kanapy, a właściwie to pchając mnie w stronę oparcia. Przysiadłam na niej, a on stanął i patrzył na mnie z góry tymi swoimi cudownymi oczkami. - A co, zmarzłaś?
- Trochę tak.
Na te słowa chłopak się do mnie mocno przytulił i zaczął delikatnie pocierać moje plecy i ramiona. Podniosłam głowę nastawiając się na pocałunek, a on czytając w moich myślach, złączył nasze usta. Jakiś czas później usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu. Już miałam zacząć krzyczeć na Bartka, że uciekamy do łazienki, bo przecież jesteśmy w samych ręcznikach, czyli dwuznacznie, ale nie zdążyliśmy. Do salonu wpadła Anka z Robertem. Gdy nas zobaczyli przystanęli i prawie otworzyli buzie z wrażenia.
- To nie tak jak sobie myślicie - powiedziałam kierując nas do łazienki.
- Aha, oczywiście - odpowiedziała Anka z głupkowatym uśmiechem.
- Tylko żeby mi z tego dzieci zaraz nie było - dodał Robert, gdy zamykałam już drzwi. Bartek zaczął się śmiać i mnie objął ramieniem.
- Bartek, to nie jest takie zabawne jak ci się wydaje - powiedziałam dając mu kuksańca w żebra.
- Jest kochanie - odparł. - Wiedzieli kiedy wpaść, zwłaszcza, że pani Ania mówiła wczoraj, że masz być grzeczna.
- Ty dalej mówisz do niej pani?
- Tylko tyle przyswoiłaś z mojej wypowiedzi?
- Nie durniu, ale to mnie tak.. nie wiem jak to ująć.
- Wiem o co chodzi. Dobra, odwróć się, to się ubiorę.
Jak powiedział tak zrobiłam i gdy ubrał spodnie poczułam, że znowu mnie przytula.
- Serio za mną tęskniłeś - powiedziałam.
- No oczywiście, że tak.
- To co ty zrobisz w czasie sezonu?
- Uschnę z tęsknoty.
- Dobra, odwracaj się, moja kolej - dodałam dając mu buziaka w usta. Grzecznie się odwrócił i ubrał koszulkę. Ja szybciutko, pomagając sobie ręcznikiem ubrałam bieliznę, a później resztę. Spojrzałam w lusterko, wzięłam spray z termoochronną i spsikałam nim włosy.
- Ej, mogłaś powiedzieć, że to już - zawołał Bartek patrząc na mnie w lusterku.
- No właśnie miałam ci mówić - odpowiedziałam wystawiając mu język.
- Myślisz, że dadzą nam żyć? Czy będzie teraz miliard pytań?
- Jakbyś nie zrobił takiego numeru, nie byłoby problemu!
- Oj już dobrze, dobrze. Nie wściekaj się.
Wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego koka.
- Niezła palma - powiedział Bartek dotykając mojej fryzury.
- Weź spadaj - odpowiedziałam bijąc go w brzuch.
- I tak jesteś najśliczniejsza na świecie.
Po tych słowach czułam, że jak zwykle przy nim się rumienię. Spojrzałam mu w oczy i dałam mu soczystego buziaka. Trzymając się za ręce wyszliśmy z łazienki. W salonie czekali na nas Ania i Robert.
- Mam nadzieję, że z tego dzieci jeszcze nie będzie - powiedziała na wstępie moja siostra.
- Do niczego nie doszło, a ta sytuacja, której byliście świadkami.. zwykłe nie dogadanie się. Bartek wszedł mi do łazienki, niby na chwilę, a tak na prawdę wziął prysznic - odpowiedziałam siadając na sofie. Chłopak przysiadł koło mnie i czekał na rozwój zdarzeń.
- A wy się przypadkiem nie rozchodziliście? - zdziwiła się Ania.
- Owszem - odpowiedział Bartek. - Ale uznaliśmy, że jednak nie możemy bez siebie wytrzymać.
Spojrzałam mu w oczy i pocałowałam, zapominając, że moja siostra się temu przygląda. Nie był to długi pocałunek, ale gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam na siostrę, która patrzyła na nas dziwny wzrokiem.
- Ja będę się już zbierał - powiedział mój chłopak wstając z sofy. - Do widzenia państwu.
- Cześć Bartek - odpowiedzieli razem, a ja poszłam odprowadzić go do drzwi. Dał mi buziaka i powiedział, że później zadzwoni. Wróciłam do salonu, a oni oglądali już jakiś film.
- Idę się uczyć - powiedziałam w ich kierunku i zamknęłam się w pokoju.
***
Dzisiaj ostatni raz witam się z Wami jako osiemnastolatka ;D już w piątek dobiję zacnego, ostatniego nastego wieku, czyli 19. Miłego czytania ; )
Bartek we Włoszech na następny sezon, słyszeliście? ; >
poniedziałek, 6 maja 2013
Rozdział 53.
Zaniemówiłam. Miałam ochotę po prostu rzucić mu się na szyję i zacząć całować, ale czekałam na to co przyniesie chwila.
- Słucham? - grałam twardą, mimo, że kolana miałam z waty i nie wiedziałam jak mi się jeszcze udaje stać na własnych nogach.
- Dobrze słyszałaś mała, oszalałem na twoim punkcie - powiedział stając obok mnie i patrząc mi w oczy. - Na T W O I M puncie, i żadnej innej nie chcę.
Teraz ode mnie zależało co dalej stanie się z jego wyznaniem. Miałam dwie opcje. Powiedzieć, że czuję to samo, albo zacząć go całować. Mały wybór, ale po dłużej chwili patrzenia się w te jego piękne, niebieskie oczy wiedziałam co powinnam zrobić. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęliśmy się całować. Jego dłonie błądziły po moich plecach, moje palce po jego szyi. Miał cudownie ciepłe usta, słodkie i pełne.. miłości. Gdy się od siebie oderwaliśmy pocałował mnie w szyję i mocno przytulił.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem - szepnął mi do ucha. Całą przeszedł mnie dreszcz.
- Ja za tobą też - odpowiedziałam nie wypuszczając go z uścisku. - Przepraszam, nie wiem co mi strzeliło, z tym dawaniem sobie czasu.. Chyba bałam się, że nie uda nam się pogodzić twoich treningów, ligi światowej, sezonu reprezentacyjnego i tej całej reszty, a tak bardzo nie chciałam cię tracić .. - nie dane było mi powiedzieć nic więcej bo położył mi palec na ustach.
- Spokojnie kochanie, ze wszystkim sobie poradzimy - powiedział całując mnie delikatnie w usta. W tym momencie jakby wszystkie obawy odfrunęły, zniknęły. Wiedziałam, że skoro Bartek mówi, że damy radę, to znaczy, że damy radę. Zabraliśmy kubki do salonu i wtuleni w siebie włączyliśmy jakiś film. Nie bardzo pamiętam o co w nim chodziło, ani kto tam grał, bo najważniejsze w tej chwili było to, że Kurek siedział koło mnie i trzymał moją dłoń. Co jakiś czas, zamiast oglądać film, ja patrzyłam na niego. Za każdym razem gdy przyjmujący to zauważył szeroko się uśmiechał i całował jakąś część mojej twarzy omijając usta. Najpierw pocałował jeden policzek, później drugi, następnie nos, obie powieki i całą żuchwę.
- Ty faktycznie kompletnie zwariowałeś - powiedziałam śmiejąc się z niego gdy tym razem całował moją skroń.
- Zgadza się - wymruczał łapiąc mnie za brodę. - I nie zamierzam się leczyć - dodał wpijając się wreszcie w moje usta. Ten pocałunek był pełen pasji i namiętności. Poczułam w nim także tęsknotę, która mi się spodobała. Był jakby głodny całej mnie, jakby poznawał moją twarz i usta na nowo. Usłyszałam, że mój telefon pozostawiony w kuchni zaczął dzwonić. Bardzo nie chętnie oderwałam się od Bartka i poszłam odebrać.
- Halo?
- No hej siostrzyczko - usłyszałam głos Anki, łatwo było poznać, że już trochę wypiła.
- Co jest?
- Jest zwycięstwo! Jest impreza! Zostajemy u Marka dzisiaj razem z Antkiem, masz wolną chatę. Bądź grzeczna!
I się rozłączyła. Zaczęłam się śmiać jak głupia, a chłopak siedzący na kanapie nie wiedział co się dzieje.
- Właśnie dzwoniła wstawiona Anka, aby poinformować mnie, że zostają na noc u Marka, mam wolną chatę i mam być grzeczna - wytłumaczyłam i zaczęłam się na nowo śmiać. Kurek wstał z kanapy, podszedł, przyciągnął mnie do siebie, więc przestałam się śmiać, chociaż gdy zobaczyłam jego 'poważną' minę, zachichotałam znowu.
- Z tą ostatnią prośbą, może być ciężko - powiedział i zaczął całować moją szyję. Ponownie zaczęłam się śmiać jak wariatka, a on jeszcze specjalnie celował w miejsca gdzie miałam łaskotki. Wzięłam jego twarz w dłonie, spojrzałam mu głęboko w oczy i powiedziałam :
- Ja też zwariowałam, kompletnie i nieodwracalnie.. na twoim punkcie.
Gdy to usłyszał uśmiechnął się szeroko, a nasze usta ponownie złączyły się w gorącym pocałunku. Stado motyli zatoczyło koło w moim brzuchu. Oderwaliśmy się od siebie po jakimś czasie, a z naszych twarzy nie schodziły uśmiechy. Wróciliśmy na sofę, do oglądania filmu. W pewnym momencie, przypomniałam sobie, że przecież mamy dobre wino w piwnicy. Podreptałam po nie, zaopatrzona oczywiście w latarkę, bo mimo, że było tu często sprzątane, ja po prostu nie lubię takich miejsc. Wróciłam na górę z butelką czerwonego wina, a w salonie stały już dwa kieliszki i muffinki. No tak, on jest przecież wiecznie głodny - pomyślałam i się uśmiechnęłam, po raz chyba tysięczny tego wieczoru. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu, a Bartek otworzył wino i nalał każdemu z nas do szklanych naczyń, po czym usiadł koło mnie.
- Za nas skarbie - powiedział stukając swoim kieliszkiem o mój.
- Za nas - odpowiedziałam upijając łyk, a następnie pochylając się, żeby skraść mu małego buziaka. Resztę wieczoru i nocy spędziliśmy na poznawaniu siebie, na rozmowach przy winie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie hałas dobiegający z kuchni, przykryłam głowę poduszką, a potem sobie przypomniałam, gdzie zasypiałam, więc jednak szybko się podniosłam z kanapy. Bartek ubrany w spodenki drużynowe szalał w kuchni. Po cichutku wstałam i podeszłam do mojego kucharza, obejmując go od tyłu i całując w łopatkę.
- Dzień dobry - powiedział odwracając się do mnie przodem, całując w czoło i demonstrując swój umięśniony tors. Nie widziałam go pierwszy raz, ale i tak zrobił na mnie to samo wrażenie. Instynktownie dotknęłam mojego brzucha. Nie żeby był jakiś wielki, czy coś, był płaski, owszem, ale nie tak umięśniony jak jego.
- Chyba muszę zacząć ćwiczyć, bo jak ja się niby z tobą gdziekolwiek na plaży pokaże - oznajmiłam siadając na krzesełku. Chłopak odszedł od kuchenki, podniósł lekko moją koszulkę, tak tylko by zobaczyć brzuch.
- Zwariowałaś, jest wspaniale - odpowiedział całując mnie w usta.
- Nie przekupisz mnie buziakami, nie ma mowy - wystawiłam mu język. - Zaczynam ćwiczyć.
- Gosia, nie musisz, poważnie. Ale skoro tak sobie wymyśliłaś, niech ci będzie.
Dokończył śniadanie, które okazało się być niczym innym tylko naleśnikami. Z truskawkami, bitą śmietaną i masłem czekoladowym. Mimo mojego wcześniejszego postanowienia, przy takich rarytasach na stole nie mogłam się powstrzymać.
- No i koniec, od dzisiaj ty robisz nam naleśniki - powiedziałam oblizując palec po czekoladzie.
- Tobie mogę je smażyć nawet trzy razy dziennie - odpowiedział uradowany.
- Ej, kochanie, jeśli byś mnie tak karmił, nie długo wyglądałabym jak szafa trzydrzwiowa.
- Wcale nie.
Wzięłam truskawkę, umoczyłam ją w maśle czekoladowym i udawałam, że chcę dać mu ją do ust, ale tak na prawdę specjalnie pobrudziłam mu nos i kącik ust.
- Oj biedactwo jeść nie umie, czekaj pomogę ci - powiedziałam siadając mu na kolanach i scałowując mu słodkości. Gdy się z tym uporałam dałam mu jednego, soczystego buziaka prosto w usta. Chyba liczył na dłuższy pocałunek bo zrobił śmieszną minę.
- Ty jesteś niemożliwa - oznajmił całując mnie w nos.
- Nie chcę cię martwić, ale nie jesteś o wiele lepszy - wystawiłam mu język.
- To dlatego tak do siebie pasujemy.
- Już nie filozofuj, idę wziąć prysznic.
***
Jak obiecałam, jest poniedziałek - jest rozdział ;)
a na zakończenie, tańczący Winiar <3
aha, i jak już tu jesteście, to może kliknijcie o tu : http://www.ermail.pl/klik/VndTZWQ=
- Słucham? - grałam twardą, mimo, że kolana miałam z waty i nie wiedziałam jak mi się jeszcze udaje stać na własnych nogach.
- Dobrze słyszałaś mała, oszalałem na twoim punkcie - powiedział stając obok mnie i patrząc mi w oczy. - Na T W O I M puncie, i żadnej innej nie chcę.
Teraz ode mnie zależało co dalej stanie się z jego wyznaniem. Miałam dwie opcje. Powiedzieć, że czuję to samo, albo zacząć go całować. Mały wybór, ale po dłużej chwili patrzenia się w te jego piękne, niebieskie oczy wiedziałam co powinnam zrobić. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęliśmy się całować. Jego dłonie błądziły po moich plecach, moje palce po jego szyi. Miał cudownie ciepłe usta, słodkie i pełne.. miłości. Gdy się od siebie oderwaliśmy pocałował mnie w szyję i mocno przytulił.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem - szepnął mi do ucha. Całą przeszedł mnie dreszcz.
- Ja za tobą też - odpowiedziałam nie wypuszczając go z uścisku. - Przepraszam, nie wiem co mi strzeliło, z tym dawaniem sobie czasu.. Chyba bałam się, że nie uda nam się pogodzić twoich treningów, ligi światowej, sezonu reprezentacyjnego i tej całej reszty, a tak bardzo nie chciałam cię tracić .. - nie dane było mi powiedzieć nic więcej bo położył mi palec na ustach.
- Spokojnie kochanie, ze wszystkim sobie poradzimy - powiedział całując mnie delikatnie w usta. W tym momencie jakby wszystkie obawy odfrunęły, zniknęły. Wiedziałam, że skoro Bartek mówi, że damy radę, to znaczy, że damy radę. Zabraliśmy kubki do salonu i wtuleni w siebie włączyliśmy jakiś film. Nie bardzo pamiętam o co w nim chodziło, ani kto tam grał, bo najważniejsze w tej chwili było to, że Kurek siedział koło mnie i trzymał moją dłoń. Co jakiś czas, zamiast oglądać film, ja patrzyłam na niego. Za każdym razem gdy przyjmujący to zauważył szeroko się uśmiechał i całował jakąś część mojej twarzy omijając usta. Najpierw pocałował jeden policzek, później drugi, następnie nos, obie powieki i całą żuchwę.
- Ty faktycznie kompletnie zwariowałeś - powiedziałam śmiejąc się z niego gdy tym razem całował moją skroń.
- Zgadza się - wymruczał łapiąc mnie za brodę. - I nie zamierzam się leczyć - dodał wpijając się wreszcie w moje usta. Ten pocałunek był pełen pasji i namiętności. Poczułam w nim także tęsknotę, która mi się spodobała. Był jakby głodny całej mnie, jakby poznawał moją twarz i usta na nowo. Usłyszałam, że mój telefon pozostawiony w kuchni zaczął dzwonić. Bardzo nie chętnie oderwałam się od Bartka i poszłam odebrać.
- Halo?
- No hej siostrzyczko - usłyszałam głos Anki, łatwo było poznać, że już trochę wypiła.
- Co jest?
- Jest zwycięstwo! Jest impreza! Zostajemy u Marka dzisiaj razem z Antkiem, masz wolną chatę. Bądź grzeczna!
I się rozłączyła. Zaczęłam się śmiać jak głupia, a chłopak siedzący na kanapie nie wiedział co się dzieje.
- Właśnie dzwoniła wstawiona Anka, aby poinformować mnie, że zostają na noc u Marka, mam wolną chatę i mam być grzeczna - wytłumaczyłam i zaczęłam się na nowo śmiać. Kurek wstał z kanapy, podszedł, przyciągnął mnie do siebie, więc przestałam się śmiać, chociaż gdy zobaczyłam jego 'poważną' minę, zachichotałam znowu.
- Z tą ostatnią prośbą, może być ciężko - powiedział i zaczął całować moją szyję. Ponownie zaczęłam się śmiać jak wariatka, a on jeszcze specjalnie celował w miejsca gdzie miałam łaskotki. Wzięłam jego twarz w dłonie, spojrzałam mu głęboko w oczy i powiedziałam :
- Ja też zwariowałam, kompletnie i nieodwracalnie.. na twoim punkcie.
Gdy to usłyszał uśmiechnął się szeroko, a nasze usta ponownie złączyły się w gorącym pocałunku. Stado motyli zatoczyło koło w moim brzuchu. Oderwaliśmy się od siebie po jakimś czasie, a z naszych twarzy nie schodziły uśmiechy. Wróciliśmy na sofę, do oglądania filmu. W pewnym momencie, przypomniałam sobie, że przecież mamy dobre wino w piwnicy. Podreptałam po nie, zaopatrzona oczywiście w latarkę, bo mimo, że było tu często sprzątane, ja po prostu nie lubię takich miejsc. Wróciłam na górę z butelką czerwonego wina, a w salonie stały już dwa kieliszki i muffinki. No tak, on jest przecież wiecznie głodny - pomyślałam i się uśmiechnęłam, po raz chyba tysięczny tego wieczoru. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu, a Bartek otworzył wino i nalał każdemu z nas do szklanych naczyń, po czym usiadł koło mnie.
- Za nas skarbie - powiedział stukając swoim kieliszkiem o mój.
- Za nas - odpowiedziałam upijając łyk, a następnie pochylając się, żeby skraść mu małego buziaka. Resztę wieczoru i nocy spędziliśmy na poznawaniu siebie, na rozmowach przy winie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie hałas dobiegający z kuchni, przykryłam głowę poduszką, a potem sobie przypomniałam, gdzie zasypiałam, więc jednak szybko się podniosłam z kanapy. Bartek ubrany w spodenki drużynowe szalał w kuchni. Po cichutku wstałam i podeszłam do mojego kucharza, obejmując go od tyłu i całując w łopatkę.
- Dzień dobry - powiedział odwracając się do mnie przodem, całując w czoło i demonstrując swój umięśniony tors. Nie widziałam go pierwszy raz, ale i tak zrobił na mnie to samo wrażenie. Instynktownie dotknęłam mojego brzucha. Nie żeby był jakiś wielki, czy coś, był płaski, owszem, ale nie tak umięśniony jak jego.
- Chyba muszę zacząć ćwiczyć, bo jak ja się niby z tobą gdziekolwiek na plaży pokaże - oznajmiłam siadając na krzesełku. Chłopak odszedł od kuchenki, podniósł lekko moją koszulkę, tak tylko by zobaczyć brzuch.
- Zwariowałaś, jest wspaniale - odpowiedział całując mnie w usta.
- Nie przekupisz mnie buziakami, nie ma mowy - wystawiłam mu język. - Zaczynam ćwiczyć.
- Gosia, nie musisz, poważnie. Ale skoro tak sobie wymyśliłaś, niech ci będzie.
Dokończył śniadanie, które okazało się być niczym innym tylko naleśnikami. Z truskawkami, bitą śmietaną i masłem czekoladowym. Mimo mojego wcześniejszego postanowienia, przy takich rarytasach na stole nie mogłam się powstrzymać.
- No i koniec, od dzisiaj ty robisz nam naleśniki - powiedziałam oblizując palec po czekoladzie.
- Tobie mogę je smażyć nawet trzy razy dziennie - odpowiedział uradowany.
- Ej, kochanie, jeśli byś mnie tak karmił, nie długo wyglądałabym jak szafa trzydrzwiowa.
- Wcale nie.
Wzięłam truskawkę, umoczyłam ją w maśle czekoladowym i udawałam, że chcę dać mu ją do ust, ale tak na prawdę specjalnie pobrudziłam mu nos i kącik ust.
- Oj biedactwo jeść nie umie, czekaj pomogę ci - powiedziałam siadając mu na kolanach i scałowując mu słodkości. Gdy się z tym uporałam dałam mu jednego, soczystego buziaka prosto w usta. Chyba liczył na dłuższy pocałunek bo zrobił śmieszną minę.
- Ty jesteś niemożliwa - oznajmił całując mnie w nos.
- Nie chcę cię martwić, ale nie jesteś o wiele lepszy - wystawiłam mu język.
- To dlatego tak do siebie pasujemy.
- Już nie filozofuj, idę wziąć prysznic.
***
Jak obiecałam, jest poniedziałek - jest rozdział ;)
a na zakończenie, tańczący Winiar <3
aha, i jak już tu jesteście, to może kliknijcie o tu : http://www.ermail.pl/klik/VndTZWQ=
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Rozdział 52.
Poszliśmy do kuchni, gdzie na wyspie stały dwa talerze i kieliszek wina. Na porcelanie zobaczyłam pieczonego kurczaka i warzywa gotowane na parze.
- Ładnie wygląda - powiedziałam podchodząc do krzesła, które Łukasz mi odsunął.
- Mam nadzieje, że będzie ci smakowało.
Zaczęliśmy jeść w ciszy, którą zaraz przerwał chłopak włączając muzykę. Poleciały delikatne rytmu jazz'owe, zespołu którego kompletnie nie znałam, w którym jak się okazało gospodarz grał i śpiewał.
- Mmm, pyszne wszystko - powiedziałam kończąc posiłek.
- No to się ciesze. Mam nadzieję, że masz jeszcze miejsce na deser.
- Deser?! Ja przez ciebie na pewno przytyję.
- No co ty, po jednym obiedzie? Czy zamierzasz tu wracać częściej?
- Możliwe - powiedziałam i ładnie się uśmiechnęłam.
- Moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte.
Wstał z krzesła, pozbierał naczynia, a później wyciągnął z lodówki dwa pucharki wypełnione lodami i ciasteczkami czekoladowymi.
- Może film do tych lodów? - zagadnął stając obok mnie.
- Pewnie. Tylko zastrzegam, żadnych horrorów. Boję się ich straszliwie!
- No dobra, to komedia? Powiedz, że lubisz twórczość Allena, to podskoczę ze szczęścia.
- Daj no mi te pucharki - powiedziałam, a on spojrzał na mnie dziwnie, ale podał mi naczynia. - A teraz możesz skakać, bo uwielbiam Allena.
Myślałam, że żartował, ale ten wariat poważnie podskoczył, aż zaczęłam się śmiać z niego, co oczywiście zaowocowało wielką obrazą, która minęła gdy usiadł koło mnie na sofie. Włączył film i zaczęliśmy zajadać się pysznymi, domowymi lodami waniliowymi. W połowie seansu rozdzwonił się mój telefon, a byli to siatkarze, pytający czy będę na meczu. Powiedziałam, że oczywiście. Po rozłączeniu się zapytałam Łukasza, czy ma ochotę jechać ze mną na mecz. Był jak najbardziej za, ale nie miał biletu, więc zadzwoniła do Roberta, żeby załatwił, że będziemy we dwójkę. Nie był to najmniejszy problem, więc zebraliśmy się, zajeżdżając do mnie po koszulkę drużynową, naturalnie z Bartka numerem i po dwudziestu minutach byliśmy na hali. Miejsca powoli się zapełniały, ale nasze zostały zachowane. Przywitaliśmy się z wariatami, ja z nimi chwile pogadałam, w czasie gdy Łukasz rozmawiał z Robertem. Życzyłam im powodzenia i poszli się rozgrzewać. Miejsca obok nas zajmowała Hania, z którą przegadaliśmy połowę meczu. Oczywiście emocji było mnóstwo, więc krzyczałyśmy, śmiałyśmy się i biłyśmy brawo. Łukasz po pierwszym secie załapał bakcyla i kibicował równie żarliwie jak my. W którejś z przerw Hania poszła do łazienki, więc zostaliśmy sami.
- Kochasz ten sport co nie? - zagadnął przekrzykując hałas.
- Bardzo - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Zauważyłem, bo gdy weszliśmy na halę zaczęłaś promienieć, tak jak w kuchni.
- W kuchni też promienieję? - zaczęłam się śmiać.
- No pewnie - odparł z szerokim uśmiechem.
Wygraliśmy szybkie 3:0. Gdy chłopacy rozdawali autografy my poszliśmy porozmawiać z trenerami i sztabem. Później nadeszła nasza kolej na złożenie im gratulacji. Każdemu po kolei przybijałam piątke i przytulałam. Gdzieś na końcu wpadłam na Bartka, który na mój widok się szeroko uśmiechnął.
- Świetnie graliście - powiedziałam przybijając mu piątkę.
- Dzięki - odpowiedział.
- Byłam pewna, że taki będzie wynik.
- My nie do końca, ale dobrze nam poszło.
Wszyscy wokoło byli zajęci sobą, rozmowami i świętowaniem kolejnego zwycięstwa, a ja nie widziałam niczego poza oczami i uśmiechem Kurka. Pogratulowałam mu jeszcze raz, a później się do niego przytuliłam. Właściwie wtuliłam się w niego, a on przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej, poczułam, że całuje czubek mojej głowy. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy to zerwanie było nam potrzebne. Zacisnęłam mocno powieki i nie chciałam go puszczać.
- Świetny mecz Bartku - usłyszałam głos pana Marka i odwróciłam głowę w jego stronę, zapominając, że nadal przytulam się do przyjmującego. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a ja spojrzałam na twarz chłopaka. Nasze oczy się spotkały, a on się uśmiechnął.
- Miło znowu poczuć twoje ciepło - powiedział, a ja wypuściłam go z uścisku i zakłopotana spojrzałam na swoje buty. - Słodko wyglądasz jak się zawstydzasz, mówiłem ci to już kiedyś?
- Wydaje mi się, że tak - odpowiedziałam podnosząc głowę i na niego patrząc. Już chciałam zapytać czy możemy pogadać na osobności, ale zjawiła się koło nas blondyna z imprezy. Zaczęła świergoczeć jak to Bartek świetnie grał uwieszając mu się na szyi. Delikatnie ją od siebie odsunął, ale grzecznie podziękował. Gdy dziewczyna na mnie spojrzała jej wyraz twarzy trochę się zmienił.
- Gartuluję zwycięstwa - pojawił się koło mnie Łukasz wyciągając rękę do Bartka. Siatkarz uścisnął jego dłoń i przyjrzał mu się badawczo.
- To my już pójdziemy - powiedziałam łapiąc kucharza za nadgarstek. Wyszliśmy z hali w ciszy, którą przerwałam dopiero przy samochodzie. - Dzięki.
- Za co? - zapytał zdziwiony.
- Że podszedłeś, ta blondyna chyba mnie nie polubiła.
- Nie ma sprawy.
Wsiedliśmy do pojazdu i ustaliliśmy, że odwiezie mnie do domu. Na podjeździe podziękowałam mu za udany dzień, pocałowałam w policzek i wysiadłam. Miałam mieszane uczucia, a właściwie kompletny bałagan w głowie i sercu. Usłyszałam, odjeżdżający pojazd, gdy przeszłam przez furtkę. Chwilę później poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i ujrzałam wiadomość tekstową. Nadawca : Bartek. "Chciałbym z Tobą porozmawiać." Bez namysłu wykręciłam numer do siatkarza.
- Słucham? - usłyszałam jego głos.
- Chciałeś pogadać?
- Ale nie tak. Mogę być u ciebie za dziesięć minut?
- To gdzie ty jesteś, że za dziesięć minut?
- No z hali wychodzę.
- Przecież nie da się w tak krótkim czasie tu dojechać.
- To ma być wyzwanie?
- Zwariowałeś kompletnie?!
- Skąd taki pomysł? - usłyszałam zamykające się drzwi samochodu i odpalany samochód.
- Bartek, spokojnie, nie musisz się śpieszyć, zrobię kakao i zaczekam w kuchni. Wejdziesz sam prawda?
- Pewnie.
Rozłączyłam połączenie i cała zmarznięta weszłam do domu. Po zdjęciu butów, nałożyłam szybko kapcie i powędrowałam do kuchni. Gdy mleko się gotowało wzięłam gazetę i spojrzałam na telefon, minęło dziesięć minut. Dokładnie w momencie gdy to przeszło przez moje myśli usłyszałam otwierane drzwi. Wstałam z krzesła i wyjrzałam na korytarz.
- Ileś ty kilometrów na godzinę jechał?! - krzyknęłam na chłopaka zdejmującego kurtkę i buty. On zaczął się tylko śmiać i podszedł bliżej.
- Nie wiem nawet, nie spojrzałem, ale chyba zbyt szybko, bo zgubiłem patrol po drodze - usłyszałam odpowiedź.
- Co takiego?!
- No żartuję przecież, uspokój się mała.
- Ja przez ciebie kiedyś zwariuję.
- To obietnica czy ostrzeżenie?
- No widzę, że ty masz już za sobą ten proces - powiedziałam również się śmiejąc i stawiając przed nim kubek kakao.
- Masz rację, dzisiaj wieczorem uświadomiłem sobie, że oszalałem.
- Czemu akurat dzisiaj wieczorem?
- Bo to był istotny wieczór w procesie szaleństwa.
- Mhm, a z jakiego powodu oszalałeś? Ze szczęścia po wygranej?
- Nie. Z twojego powodu. Oszalałem na twoim punkcie.
***
Wybaczcie tak długą nieobecność, ale niestety miałam blokadę i nie mogłam nic wymyślić. Całe szczęście jest lepiej i kolejny rozdział już się tworzy. Postanowiłam natomiast, że będę dodawać coś nowego co poniedziałek. Pasuje Wam? ; >
Mam nadzieję, że tym rozdziałem Was troszkę udobrucham ; )
- Ładnie wygląda - powiedziałam podchodząc do krzesła, które Łukasz mi odsunął.
- Mam nadzieje, że będzie ci smakowało.
Zaczęliśmy jeść w ciszy, którą zaraz przerwał chłopak włączając muzykę. Poleciały delikatne rytmu jazz'owe, zespołu którego kompletnie nie znałam, w którym jak się okazało gospodarz grał i śpiewał.
- Mmm, pyszne wszystko - powiedziałam kończąc posiłek.
- No to się ciesze. Mam nadzieję, że masz jeszcze miejsce na deser.
- Deser?! Ja przez ciebie na pewno przytyję.
- No co ty, po jednym obiedzie? Czy zamierzasz tu wracać częściej?
- Możliwe - powiedziałam i ładnie się uśmiechnęłam.
- Moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte.
Wstał z krzesła, pozbierał naczynia, a później wyciągnął z lodówki dwa pucharki wypełnione lodami i ciasteczkami czekoladowymi.
- Może film do tych lodów? - zagadnął stając obok mnie.
- Pewnie. Tylko zastrzegam, żadnych horrorów. Boję się ich straszliwie!
- No dobra, to komedia? Powiedz, że lubisz twórczość Allena, to podskoczę ze szczęścia.
- Daj no mi te pucharki - powiedziałam, a on spojrzał na mnie dziwnie, ale podał mi naczynia. - A teraz możesz skakać, bo uwielbiam Allena.
Myślałam, że żartował, ale ten wariat poważnie podskoczył, aż zaczęłam się śmiać z niego, co oczywiście zaowocowało wielką obrazą, która minęła gdy usiadł koło mnie na sofie. Włączył film i zaczęliśmy zajadać się pysznymi, domowymi lodami waniliowymi. W połowie seansu rozdzwonił się mój telefon, a byli to siatkarze, pytający czy będę na meczu. Powiedziałam, że oczywiście. Po rozłączeniu się zapytałam Łukasza, czy ma ochotę jechać ze mną na mecz. Był jak najbardziej za, ale nie miał biletu, więc zadzwoniła do Roberta, żeby załatwił, że będziemy we dwójkę. Nie był to najmniejszy problem, więc zebraliśmy się, zajeżdżając do mnie po koszulkę drużynową, naturalnie z Bartka numerem i po dwudziestu minutach byliśmy na hali. Miejsca powoli się zapełniały, ale nasze zostały zachowane. Przywitaliśmy się z wariatami, ja z nimi chwile pogadałam, w czasie gdy Łukasz rozmawiał z Robertem. Życzyłam im powodzenia i poszli się rozgrzewać. Miejsca obok nas zajmowała Hania, z którą przegadaliśmy połowę meczu. Oczywiście emocji było mnóstwo, więc krzyczałyśmy, śmiałyśmy się i biłyśmy brawo. Łukasz po pierwszym secie załapał bakcyla i kibicował równie żarliwie jak my. W którejś z przerw Hania poszła do łazienki, więc zostaliśmy sami.
- Kochasz ten sport co nie? - zagadnął przekrzykując hałas.
- Bardzo - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Zauważyłem, bo gdy weszliśmy na halę zaczęłaś promienieć, tak jak w kuchni.
- W kuchni też promienieję? - zaczęłam się śmiać.
- No pewnie - odparł z szerokim uśmiechem.
Wygraliśmy szybkie 3:0. Gdy chłopacy rozdawali autografy my poszliśmy porozmawiać z trenerami i sztabem. Później nadeszła nasza kolej na złożenie im gratulacji. Każdemu po kolei przybijałam piątke i przytulałam. Gdzieś na końcu wpadłam na Bartka, który na mój widok się szeroko uśmiechnął.
- Świetnie graliście - powiedziałam przybijając mu piątkę.
- Dzięki - odpowiedział.
- Byłam pewna, że taki będzie wynik.
- My nie do końca, ale dobrze nam poszło.
Wszyscy wokoło byli zajęci sobą, rozmowami i świętowaniem kolejnego zwycięstwa, a ja nie widziałam niczego poza oczami i uśmiechem Kurka. Pogratulowałam mu jeszcze raz, a później się do niego przytuliłam. Właściwie wtuliłam się w niego, a on przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej, poczułam, że całuje czubek mojej głowy. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy to zerwanie było nam potrzebne. Zacisnęłam mocno powieki i nie chciałam go puszczać.
- Świetny mecz Bartku - usłyszałam głos pana Marka i odwróciłam głowę w jego stronę, zapominając, że nadal przytulam się do przyjmującego. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a ja spojrzałam na twarz chłopaka. Nasze oczy się spotkały, a on się uśmiechnął.
- Miło znowu poczuć twoje ciepło - powiedział, a ja wypuściłam go z uścisku i zakłopotana spojrzałam na swoje buty. - Słodko wyglądasz jak się zawstydzasz, mówiłem ci to już kiedyś?
- Wydaje mi się, że tak - odpowiedziałam podnosząc głowę i na niego patrząc. Już chciałam zapytać czy możemy pogadać na osobności, ale zjawiła się koło nas blondyna z imprezy. Zaczęła świergoczeć jak to Bartek świetnie grał uwieszając mu się na szyi. Delikatnie ją od siebie odsunął, ale grzecznie podziękował. Gdy dziewczyna na mnie spojrzała jej wyraz twarzy trochę się zmienił.
- Gartuluję zwycięstwa - pojawił się koło mnie Łukasz wyciągając rękę do Bartka. Siatkarz uścisnął jego dłoń i przyjrzał mu się badawczo.
- To my już pójdziemy - powiedziałam łapiąc kucharza za nadgarstek. Wyszliśmy z hali w ciszy, którą przerwałam dopiero przy samochodzie. - Dzięki.
- Za co? - zapytał zdziwiony.
- Że podszedłeś, ta blondyna chyba mnie nie polubiła.
- Nie ma sprawy.
Wsiedliśmy do pojazdu i ustaliliśmy, że odwiezie mnie do domu. Na podjeździe podziękowałam mu za udany dzień, pocałowałam w policzek i wysiadłam. Miałam mieszane uczucia, a właściwie kompletny bałagan w głowie i sercu. Usłyszałam, odjeżdżający pojazd, gdy przeszłam przez furtkę. Chwilę później poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i ujrzałam wiadomość tekstową. Nadawca : Bartek. "Chciałbym z Tobą porozmawiać." Bez namysłu wykręciłam numer do siatkarza.
- Słucham? - usłyszałam jego głos.
- Chciałeś pogadać?
- Ale nie tak. Mogę być u ciebie za dziesięć minut?
- To gdzie ty jesteś, że za dziesięć minut?
- No z hali wychodzę.
- Przecież nie da się w tak krótkim czasie tu dojechać.
- To ma być wyzwanie?
- Zwariowałeś kompletnie?!
- Skąd taki pomysł? - usłyszałam zamykające się drzwi samochodu i odpalany samochód.
- Bartek, spokojnie, nie musisz się śpieszyć, zrobię kakao i zaczekam w kuchni. Wejdziesz sam prawda?
- Pewnie.
Rozłączyłam połączenie i cała zmarznięta weszłam do domu. Po zdjęciu butów, nałożyłam szybko kapcie i powędrowałam do kuchni. Gdy mleko się gotowało wzięłam gazetę i spojrzałam na telefon, minęło dziesięć minut. Dokładnie w momencie gdy to przeszło przez moje myśli usłyszałam otwierane drzwi. Wstałam z krzesła i wyjrzałam na korytarz.
- Ileś ty kilometrów na godzinę jechał?! - krzyknęłam na chłopaka zdejmującego kurtkę i buty. On zaczął się tylko śmiać i podszedł bliżej.
- Nie wiem nawet, nie spojrzałem, ale chyba zbyt szybko, bo zgubiłem patrol po drodze - usłyszałam odpowiedź.
- Co takiego?!
- No żartuję przecież, uspokój się mała.
- Ja przez ciebie kiedyś zwariuję.
- To obietnica czy ostrzeżenie?
- No widzę, że ty masz już za sobą ten proces - powiedziałam również się śmiejąc i stawiając przed nim kubek kakao.
- Masz rację, dzisiaj wieczorem uświadomiłem sobie, że oszalałem.
- Czemu akurat dzisiaj wieczorem?
- Bo to był istotny wieczór w procesie szaleństwa.
- Mhm, a z jakiego powodu oszalałeś? Ze szczęścia po wygranej?
- Nie. Z twojego powodu. Oszalałem na twoim punkcie.
***
Wybaczcie tak długą nieobecność, ale niestety miałam blokadę i nie mogłam nic wymyślić. Całe szczęście jest lepiej i kolejny rozdział już się tworzy. Postanowiłam natomiast, że będę dodawać coś nowego co poniedziałek. Pasuje Wam? ; >
Mam nadzieję, że tym rozdziałem Was troszkę udobrucham ; )
sobota, 6 kwietnia 2013
Rozdział 51.
- To co? Idziemy na spacer? - zapytał zjadając rogalika.
- Jasne - odpowiedziałam wstając z krzesła i wstawiając naczynia do zlewu.
Poszliśmy do salonu, gdzie oboje się ubraliśmy. Zamknęłam drzwi na klucz i powędrowaliśmy w stronę parku.
- Co słychać? Jak tam plany na przyszłość? - zagadnął Łukasz.
- Zaczynam powoli bać się matury, w końcu to już zaraz, po feriach raptem dwa miesiące mi zostaną.
- A z czego zdajesz?
- Standardowo polski, matma i język, ja mam angielski. Dodatkowo wzięłam sobie wos i biologię.
- To na co zdajesz?
- Fizjoterapia.
- Oo, ciekawy kierunek. Powiedz mi jeszcze skąd w tak poukładanym życiorysie znalazło się miejsce na gotowanie?
- Uwielbiam gotować i piec od małego. Babcia nauczyła mnie wszystkiego co sama umiała, później podarowała mi, na któreś urodziny książkę kucharską. No i zaczęła się moja pasja. Przerobiłam książkę w przeciągu pół roku, codziennie coś innego. Rodzice byli ze mnie dumni, wiesz, mało która czternastolatka woli siedzieć w kuchni niż rozrabiać - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- No to widzę, że historia podobna. Ja też od młodych lat w kuchni siedziałem, z ojcem, każdego dnia. Później w jego restauracji. No i jakoś trafiłem do Stefana, szefa naszego, znaczy póki co mojego.
Spacerowaliśmy tak ponad godzinę rozmawiając o wszystkim i o niczym. Czułam się przy nim totalnie swobodnie, nie musiałam niczego udawać. Co najważniejsze wydawało mi się, że on czuje się tak samo. Śmiechom nie było końca, ciągle się wygłupiał. Dowiedziałam się, że ma dwie siostry i brata, oraz dwadzieścia siedem lat.
- Musisz wracać do domu, czy mogę porwać cię na obiad? - zapytał gdy huśtaliśmy się na huśtawkach.
- Zależy na jak długo mnie porwiesz - opowiedziałam żartem.
- Nie no, spokojnie, tak za pół roku cię odstawię.
- Ile?!
- Żartuje, żartuje. Spokojnie, jak tylko będziesz miała mnie dość, to cię odwiozę.
Poszliśmy pod mój dom, gdzie miał zaparkowany samochód. Czarne terenowe auto stało przy krawężniku, nie wiedziałam jak mogłam go wcześniej nie zauważyć. Wszystkie siedzenia wyłożone były jasną skórą, a gdy odpalił silnik włączyło się radio, nastawione na moją ulubioną stację. Jechaliśmy śpiewając stare hity, nie całe dziesięć minut. Gdy zaparkował nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zobaczyłam przed sobą parterowy domek, śliczny, z ciemnego drewna.
- To tutaj mieszkasz? - zapytałam gdy rozpinaliśmy pasy.
- Owszem - odpowiedział i wysiadł z auta. Szybko rozpięłam swoje pasy i wysiadłam za nim.
- Chodź, chodź. Oprowadzę cię - ponaglił mnie. Otworzył przede mną drzwi i po zdjęciu kurtek poszliśmy w głąb domu. Wszędzie ciemne panele, w salonie beżowa kanapa , wielki telewizor, kilka szafek w ciemnym brązie połączonych z beżem. Reszta pokoi była równie ładnie urządzona, ale kuchnia mnie urzekła. Czarne, marmurowe blaty, srebrne sprzęty, a co najlepsze wyspa. Marzyłam o takiej kuchni, a on ją po prostu miał.
- Tu jest cudownie - powiedziałam, gdy Łukasz zaczął przygotowywać obiad.
- Ciesze się, że ci się podoba - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Ta kuchnia jest marzeniem, jeny, jak będę urządzała swoją kuchnię, to pomożesz mi ją wypełnić ok?
- Pewnie, żaden problem.
- A co gotujesz? Pomóc ci jakoś? - zagadnęłam wstając z krzesła i stając za nim.
- Nie ma mowy, idź obejrzyj pokój gościnny, kominek, taras, ale na taras to w kurteczce, bo jeszcze się przeziębisz. Dzisiaj ja gotuję niespodziankę, następnym razem to ty coś mi ugotujesz ok?
- No dobra.
Jak kazał tak zrobiłam i poszłam zwiedzić jego dom. Powolnymi krokami oglądałam każdy zakamarek. Doszłam do oszklonych drzwi prowadzących na taras, a za nimi drewniany parkiet ze szklanym stolikiem i krzesłami. Kawałek dalej stała huśtawka z poduszką. Gdy już się napatrzyłam poszłam dalej. Zawędrowałam do sypialni, gdzie na pierwszym planie było ogromne łóżko. Pokój był pomalowany na kasztanowy kolor, ale jedna ściana była cytrynowa. Na przeciwko łoża, na którym usiadłam stała stara szafa, ale nie stara w sensie, że rozpadająca się. Po prostu była wystylizowana na stare lata. Z lewej było okno, duże okno, które rzucało dużo światła do pomieszczenia. Z prawej za to wisiało lustro, a pod nim stała komoda. Wszystko pasowało stylistycznie do szafy. Na komodzie stały ramki ze zdjęciami, którymi się zainteresowałam. Na jednym z nich widniał Łukasz z mężczyzną, bratem albo ojcem, nie byłam pewna. Na następnym był z dwiema ślicznymi dziewczynami, jak się domyślam siostrami. Na kolejnym był z kolejnym mężczyzną. Ostatnie przedstawiało całą ekipę z kateringu. Gdy przeglądałam fotografie chłopak wszedł do pokoju.
- Widzę, że nawet do sypialni zawędrowałaś - powiedział podchodząc do mnie. - Ten tutaj, to mój tata - wskazał pierwsze zdjęcie. - Tutaj jestem z Grześkiem, moim bratem. Tutaj Greta i Jula się na mnie uwiesiły.
- Bardzo ładna rodzinka.
- Dzięki. Obiad gotowy, zapraszam.
***
Krótka przerwa, bo czekałam, na te 5 komentarzy, ale już nie mogłam się doczekać, żeby oddać w Wasze ręce ten oto rozdział. Miłego czytania ; )
- Jasne - odpowiedziałam wstając z krzesła i wstawiając naczynia do zlewu.
Poszliśmy do salonu, gdzie oboje się ubraliśmy. Zamknęłam drzwi na klucz i powędrowaliśmy w stronę parku.
- Co słychać? Jak tam plany na przyszłość? - zagadnął Łukasz.
- Zaczynam powoli bać się matury, w końcu to już zaraz, po feriach raptem dwa miesiące mi zostaną.
- A z czego zdajesz?
- Standardowo polski, matma i język, ja mam angielski. Dodatkowo wzięłam sobie wos i biologię.
- To na co zdajesz?
- Fizjoterapia.
- Oo, ciekawy kierunek. Powiedz mi jeszcze skąd w tak poukładanym życiorysie znalazło się miejsce na gotowanie?
- Uwielbiam gotować i piec od małego. Babcia nauczyła mnie wszystkiego co sama umiała, później podarowała mi, na któreś urodziny książkę kucharską. No i zaczęła się moja pasja. Przerobiłam książkę w przeciągu pół roku, codziennie coś innego. Rodzice byli ze mnie dumni, wiesz, mało która czternastolatka woli siedzieć w kuchni niż rozrabiać - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- No to widzę, że historia podobna. Ja też od młodych lat w kuchni siedziałem, z ojcem, każdego dnia. Później w jego restauracji. No i jakoś trafiłem do Stefana, szefa naszego, znaczy póki co mojego.
Spacerowaliśmy tak ponad godzinę rozmawiając o wszystkim i o niczym. Czułam się przy nim totalnie swobodnie, nie musiałam niczego udawać. Co najważniejsze wydawało mi się, że on czuje się tak samo. Śmiechom nie było końca, ciągle się wygłupiał. Dowiedziałam się, że ma dwie siostry i brata, oraz dwadzieścia siedem lat.
- Musisz wracać do domu, czy mogę porwać cię na obiad? - zapytał gdy huśtaliśmy się na huśtawkach.
- Zależy na jak długo mnie porwiesz - opowiedziałam żartem.
- Nie no, spokojnie, tak za pół roku cię odstawię.
- Ile?!
- Żartuje, żartuje. Spokojnie, jak tylko będziesz miała mnie dość, to cię odwiozę.
Poszliśmy pod mój dom, gdzie miał zaparkowany samochód. Czarne terenowe auto stało przy krawężniku, nie wiedziałam jak mogłam go wcześniej nie zauważyć. Wszystkie siedzenia wyłożone były jasną skórą, a gdy odpalił silnik włączyło się radio, nastawione na moją ulubioną stację. Jechaliśmy śpiewając stare hity, nie całe dziesięć minut. Gdy zaparkował nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zobaczyłam przed sobą parterowy domek, śliczny, z ciemnego drewna.
- To tutaj mieszkasz? - zapytałam gdy rozpinaliśmy pasy.
- Owszem - odpowiedział i wysiadł z auta. Szybko rozpięłam swoje pasy i wysiadłam za nim.
- Chodź, chodź. Oprowadzę cię - ponaglił mnie. Otworzył przede mną drzwi i po zdjęciu kurtek poszliśmy w głąb domu. Wszędzie ciemne panele, w salonie beżowa kanapa , wielki telewizor, kilka szafek w ciemnym brązie połączonych z beżem. Reszta pokoi była równie ładnie urządzona, ale kuchnia mnie urzekła. Czarne, marmurowe blaty, srebrne sprzęty, a co najlepsze wyspa. Marzyłam o takiej kuchni, a on ją po prostu miał.
- Tu jest cudownie - powiedziałam, gdy Łukasz zaczął przygotowywać obiad.
- Ciesze się, że ci się podoba - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Ta kuchnia jest marzeniem, jeny, jak będę urządzała swoją kuchnię, to pomożesz mi ją wypełnić ok?
- Pewnie, żaden problem.
- A co gotujesz? Pomóc ci jakoś? - zagadnęłam wstając z krzesła i stając za nim.
- Nie ma mowy, idź obejrzyj pokój gościnny, kominek, taras, ale na taras to w kurteczce, bo jeszcze się przeziębisz. Dzisiaj ja gotuję niespodziankę, następnym razem to ty coś mi ugotujesz ok?
- No dobra.
Jak kazał tak zrobiłam i poszłam zwiedzić jego dom. Powolnymi krokami oglądałam każdy zakamarek. Doszłam do oszklonych drzwi prowadzących na taras, a za nimi drewniany parkiet ze szklanym stolikiem i krzesłami. Kawałek dalej stała huśtawka z poduszką. Gdy już się napatrzyłam poszłam dalej. Zawędrowałam do sypialni, gdzie na pierwszym planie było ogromne łóżko. Pokój był pomalowany na kasztanowy kolor, ale jedna ściana była cytrynowa. Na przeciwko łoża, na którym usiadłam stała stara szafa, ale nie stara w sensie, że rozpadająca się. Po prostu była wystylizowana na stare lata. Z lewej było okno, duże okno, które rzucało dużo światła do pomieszczenia. Z prawej za to wisiało lustro, a pod nim stała komoda. Wszystko pasowało stylistycznie do szafy. Na komodzie stały ramki ze zdjęciami, którymi się zainteresowałam. Na jednym z nich widniał Łukasz z mężczyzną, bratem albo ojcem, nie byłam pewna. Na następnym był z dwiema ślicznymi dziewczynami, jak się domyślam siostrami. Na kolejnym był z kolejnym mężczyzną. Ostatnie przedstawiało całą ekipę z kateringu. Gdy przeglądałam fotografie chłopak wszedł do pokoju.
- Widzę, że nawet do sypialni zawędrowałaś - powiedział podchodząc do mnie. - Ten tutaj, to mój tata - wskazał pierwsze zdjęcie. - Tutaj jestem z Grześkiem, moim bratem. Tutaj Greta i Jula się na mnie uwiesiły.
- Bardzo ładna rodzinka.
- Dzięki. Obiad gotowy, zapraszam.
***
Krótka przerwa, bo czekałam, na te 5 komentarzy, ale już nie mogłam się doczekać, żeby oddać w Wasze ręce ten oto rozdział. Miłego czytania ; )
wtorek, 2 kwietnia 2013
Rozdział 50.
Spałam sobie smacznie, śniąc o wymarzonej kuchni, gdy nagle poczułam ciężar na swoim ciele. Opornie zaczęłam otwierać oczy i zobaczyłam, że leży na mnie Antek. Udawałam, że mnie nie obudził, a on skoczył na mnie jeszcze raz. Wtedy ja szybko się podniosłam, chwyciłam go w ramiona, położyłam na łóżku i zaczęłam gilgotać. Zaczął się śmiać jak opętany i krzyczeć żebym przestała. Po chwili dałam się namówić i go puściłam, a on dalej leżał.
- Ciociu, kiedy Bartek nas odwiedzi? - zapytał po jakimś czasie.
- Nie wiem kochanie, jak chcesz możesz później do niego zadzwonić i zapytać - odpowiedziałam uśmiechając się.
Spojrzał na mnie i pokiwał głową. Poszliśmy powoli do kuchni, gdzie siedzieli już Ania i Robert. Na stole były tosty, sok pomarańczowy i sałatka warzywna.
- Cześć dzieciaki - powiedział Robert, a my zasiedliśmy do posiłku.
Zjedliśmy w ciszy oglądając bajki. Gdy skończyłam pozbierałam wszystkie talerze i zaczęłam zmywać, Antek pobiegł do swojego pokoju, a jego rodzice siedzieli oglądając wiadomości. Gdy kończyłam płukać mały wpadł do kuchni z moim dzwoniącym telefonem. Szybko wytarłam rękę o spodnie i zabrałam od niego przedmiot. Na ekranie widniał napis : Łukasz.
- Słucham? - zapytałam odbierając.
- No hej, tak pomyślałem, że może jakbyś miała chwilę to poszlibyśmy na spacer? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jasne, o której i gdzie?
- No tak za dwie godziny, mogę po ciebie zajechać jak chcesz.
- Pewnie, tu obok mamy lasek więc mi pasuje.
- Ok, adres wyślij mi sms i widzimy się później.
- Pa.
Gdy się rozłączył wpisałam adres i wysłałam chłopakowi. Wróciłam do kuchni i dokończyłam zmywanie. Czułam, że Ania chce o coś zapytać, ale Robert jeszcze tam siedział.
- Dobra, lecę na trening. Gosia wpadniesz później? - zagadnął mnie szwagier.
- Nie, dzisiaj raczej nie - odpowiedziałam patrząc na nich i wycierając ręce tym razem w ręcznik.
- Pokłóciłaś się z Bartkiem? - zapytała Ania. Jej mąż szybko ulotnił się z kuchni.
- Nie.
- Więc dlaczego nie idziesz? Rozstaliście się?
- W wywiadzie pracujesz? - zaczęłam się śmiać.
- Nie, po po prostu się o ciebie martwię. Widziałam jacy szczęśliwi jesteście.
- Hania rozmawiała z nami i uznaliśmy, albo raczej ja, że na razie zostaniemy przyjaciółmi, i będziemy się poznawać każdego dnia, powoli.
Chwilę nic nie odpowiadała po czym wstała z krzesła i mnie przytuliła.
- Anka, spokojnie, nie rozpaczam. To ja tego chciałam, on powiedział, że się nie podda i będzie walczył.
- Oj siostrzyczko. To w takim razie z kim ty się umawiałaś?
- Z Łukaszem.
- Kto to?
- Kolega od garów.
- Słucham?
- Wczoraj go poznałam, gdy poszliśmy z Danielem do kuchni. Zaczęłam z nimi gotować, później tańczyliśmy, śmialiśmy się i tak dalej.
- To przez niego zerwałaś z Bartkiem?
- Nie, Anka, to przez nikogo, uznałam, że Hania ma rację i za szybko postawiliśmy przed sobą takie zobowiązania.
- No dobra, nie naciskam więcej, oby wyszło wam to na dobre - dodała wychodząc z kuchni. Dokończyłam zmywać i poszłam wziąć prysznic. Gdy wyłączyłam strumienie wody wytarłam ciało miękkim ręcznikiem, a później umyłam twarz ukochanym żelem, następnie posmarowałam ją kremem nawilżającym. Ubrałam się w szlafrok i powędrowałam do pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać w co ubrać. W ciemnych jeansach i szarej bluzie kangurce poszłam zobaczyć jaka jest temperatura. Było tylko minus dwa, więc strój mi pasował. W łazience wysuszyłam włosy, wmasowałam w nie jedwab i związałam w warkocza. Spojrzałam na zegarek i miałam jeszcze piętnaście minut. Wyszłam w więc z łazienki i poszłam do kuchni, żeby wypić kakao.
- Gosieńko my z Antkiem lecimy do mojej koleżanki, poradzisz sobie sama? - zagadnęła Anka.
- No pewnie, lećcie! - odpowiedziałam a ich zaraz nie było. Zrobiłam kakao i nastawiłam wodę na herbatę. Poszperałam po szafka i zaczęłam wymyślać co można z tego zrobić. W tym samym momencie mój telefon zaczął dzwonić.
- Hej - usłyszałam głos Łukasza.
- No cześć - odpowiedziałam.
- Możemy wyjść już?
- Jasne, tylko wiesz co, wpadaj może tutaj, dopiero co zrobiłam sobie kakao.
- No dobra, to chwilka, moment - usłyszałam dzwonek do drzwi - jestem.
Zaczęłam się śmiać i nie rozłączając się poszłam otworzyć drzwi. Dopiero gdy ujrzałam go w czarnej kurtce, brązowych butach za kostkę i szarych rękawiczkach, a w nich pudełeczko rozłączyłam się.
- A to co? - zapytałam patrząc zdezorientowana.
- Rogaliki, pomyślałem, że musisz spróbować moich - odpowiedział wchodząc do domu. - Do kakao będą w sam raz.
Zdjął kurtkę i buty, a ja zaprowadziłam go do kuchni, gdzie przygotowałam drugi napój. Usiedliśmy na przeciwko siebie i otworzył pudełeczko. Moim oczom ukazały się idealnie spieczone rogaliki. Gdy pierwszy wylądował w moich ustach wiedziałam, że naładowany jest czekoladą.
- Pyszne - powiedziałam między kęsami. Odpowiedział mi uśmiechem nie odrywając ode mnie wzroku.
***
No to mamy rozdział 50 ; ) Poproszę 5 komentarzy, dacie radę? ; )
- Ciociu, kiedy Bartek nas odwiedzi? - zapytał po jakimś czasie.
- Nie wiem kochanie, jak chcesz możesz później do niego zadzwonić i zapytać - odpowiedziałam uśmiechając się.
Spojrzał na mnie i pokiwał głową. Poszliśmy powoli do kuchni, gdzie siedzieli już Ania i Robert. Na stole były tosty, sok pomarańczowy i sałatka warzywna.
- Cześć dzieciaki - powiedział Robert, a my zasiedliśmy do posiłku.
Zjedliśmy w ciszy oglądając bajki. Gdy skończyłam pozbierałam wszystkie talerze i zaczęłam zmywać, Antek pobiegł do swojego pokoju, a jego rodzice siedzieli oglądając wiadomości. Gdy kończyłam płukać mały wpadł do kuchni z moim dzwoniącym telefonem. Szybko wytarłam rękę o spodnie i zabrałam od niego przedmiot. Na ekranie widniał napis : Łukasz.
- Słucham? - zapytałam odbierając.
- No hej, tak pomyślałem, że może jakbyś miała chwilę to poszlibyśmy na spacer? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jasne, o której i gdzie?
- No tak za dwie godziny, mogę po ciebie zajechać jak chcesz.
- Pewnie, tu obok mamy lasek więc mi pasuje.
- Ok, adres wyślij mi sms i widzimy się później.
- Pa.
Gdy się rozłączył wpisałam adres i wysłałam chłopakowi. Wróciłam do kuchni i dokończyłam zmywanie. Czułam, że Ania chce o coś zapytać, ale Robert jeszcze tam siedział.
- Dobra, lecę na trening. Gosia wpadniesz później? - zagadnął mnie szwagier.
- Nie, dzisiaj raczej nie - odpowiedziałam patrząc na nich i wycierając ręce tym razem w ręcznik.
- Pokłóciłaś się z Bartkiem? - zapytała Ania. Jej mąż szybko ulotnił się z kuchni.
- Nie.
- Więc dlaczego nie idziesz? Rozstaliście się?
- W wywiadzie pracujesz? - zaczęłam się śmiać.
- Nie, po po prostu się o ciebie martwię. Widziałam jacy szczęśliwi jesteście.
- Hania rozmawiała z nami i uznaliśmy, albo raczej ja, że na razie zostaniemy przyjaciółmi, i będziemy się poznawać każdego dnia, powoli.
Chwilę nic nie odpowiadała po czym wstała z krzesła i mnie przytuliła.
- Anka, spokojnie, nie rozpaczam. To ja tego chciałam, on powiedział, że się nie podda i będzie walczył.
- Oj siostrzyczko. To w takim razie z kim ty się umawiałaś?
- Z Łukaszem.
- Kto to?
- Kolega od garów.
- Słucham?
- Wczoraj go poznałam, gdy poszliśmy z Danielem do kuchni. Zaczęłam z nimi gotować, później tańczyliśmy, śmialiśmy się i tak dalej.
- To przez niego zerwałaś z Bartkiem?
- Nie, Anka, to przez nikogo, uznałam, że Hania ma rację i za szybko postawiliśmy przed sobą takie zobowiązania.
- No dobra, nie naciskam więcej, oby wyszło wam to na dobre - dodała wychodząc z kuchni. Dokończyłam zmywać i poszłam wziąć prysznic. Gdy wyłączyłam strumienie wody wytarłam ciało miękkim ręcznikiem, a później umyłam twarz ukochanym żelem, następnie posmarowałam ją kremem nawilżającym. Ubrałam się w szlafrok i powędrowałam do pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać w co ubrać. W ciemnych jeansach i szarej bluzie kangurce poszłam zobaczyć jaka jest temperatura. Było tylko minus dwa, więc strój mi pasował. W łazience wysuszyłam włosy, wmasowałam w nie jedwab i związałam w warkocza. Spojrzałam na zegarek i miałam jeszcze piętnaście minut. Wyszłam w więc z łazienki i poszłam do kuchni, żeby wypić kakao.
- Gosieńko my z Antkiem lecimy do mojej koleżanki, poradzisz sobie sama? - zagadnęła Anka.
- No pewnie, lećcie! - odpowiedziałam a ich zaraz nie było. Zrobiłam kakao i nastawiłam wodę na herbatę. Poszperałam po szafka i zaczęłam wymyślać co można z tego zrobić. W tym samym momencie mój telefon zaczął dzwonić.
- Hej - usłyszałam głos Łukasza.
- No cześć - odpowiedziałam.
- Możemy wyjść już?
- Jasne, tylko wiesz co, wpadaj może tutaj, dopiero co zrobiłam sobie kakao.
- No dobra, to chwilka, moment - usłyszałam dzwonek do drzwi - jestem.
Zaczęłam się śmiać i nie rozłączając się poszłam otworzyć drzwi. Dopiero gdy ujrzałam go w czarnej kurtce, brązowych butach za kostkę i szarych rękawiczkach, a w nich pudełeczko rozłączyłam się.
- A to co? - zapytałam patrząc zdezorientowana.
- Rogaliki, pomyślałem, że musisz spróbować moich - odpowiedział wchodząc do domu. - Do kakao będą w sam raz.
Zdjął kurtkę i buty, a ja zaprowadziłam go do kuchni, gdzie przygotowałam drugi napój. Usiedliśmy na przeciwko siebie i otworzył pudełeczko. Moim oczom ukazały się idealnie spieczone rogaliki. Gdy pierwszy wylądował w moich ustach wiedziałam, że naładowany jest czekoladą.
- Pyszne - powiedziałam między kęsami. Odpowiedział mi uśmiechem nie odrywając ode mnie wzroku.
***
No to mamy rozdział 50 ; ) Poproszę 5 komentarzy, dacie radę? ; )
czwartek, 21 marca 2013
Rozdział 49.
Siedziałam patrząc na kominek i uznałam, że podobny chciałabym mieć w swoim domku kiedyś. Spojrzałam za okno i zobaczyłam, że już całkiem się ściemnić, więc z ciekawości spojrzałam na zegar. Dziewiętnasta akurat dochodziła. Ciekawa byłam, jak długo te olbrzymy będą chciały imprezować.
- Proszę - pojawił się Łukasz z dwoma kubkami. Wzięłam jeden do ręki, a on usiadł na przeciwko mnie. Spróbowałam i poczułam w buzi odrobinę kokosa otulonego mocno czekoladowym smakiem.
- Mmmm, pycha! - powiedziałam patrząc na niego. Odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
- Cieszę się, że ci smakuje.
Siedzieliśmy gadając, ale po jakimś czasie wpadł do pomieszczenia Daniel. Spojrzał na nas oboje, a później wrócił się do głównego pokoju. Zaraz po nim wszedł Aleks i widząc mnie z uśmiechem usiadł na oparciu mojego fotela.
- Co się chowasz? Zatańczyć bym chciał z tobą - zagadnął.
- Starczy powiedzieć - odpowiedziałam z uśmiechem. Serb wyciągnął do mnie rękę, którą chwyciłam. Patrząc w oczy Łukasza, który się do mnie uśmiechał poszłam z Alkiem na parkiet. Znowu zaczęło się wariactwo. Co piosenkę miałam innego partnera. Najpierw Atanasijevic, później Winiar, Zati, Daniel, Paweł, a na samym końcu dorwał mnie Łukasz. Tańczyłam w najlepsze, nie myśląc o ciężkiej rozmowie, która mnie czekała. Wiedziałam, że najlepiej, żebym powiedziała mu dzisiaj, ale gdy zobaczyłam go wkurzonego, siedzącego i pijącego kolejnego drinka, wiedziałam, że nic by z tego nie wyszło. Zabolało mnie serce, nie chciałam robić mu przykrości, nie chciałam go ranić. Przeprosiłam Łukasza i podeszłam do Bartka z lekkim uśmiechem na twarzy. Spojrzał na mnie rozkojarzony, ale po chwili się uśmiechnął.
- Dobrze się bawisz? - zapytał z ironią. Cofnęłam się o krok do tyłu. Spojrzał na swoje buty, później wstał z krzesła. - Chcesz pogadać co nie?
- Tak - odpowiedziałam cicho. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do pokoju z kominkiem. Nie wiedziałam od czego zacząć, więc stałam patrząc tępo w swoje buty.
- Gosia.. - zaczął chłopak. Spojrzałam na niego załzawionymi oczami. Czułam do niego.. i to sporo, ale nie umiałam nazwać tych uczuć. Widząc to Bartek po prostu mnie przytulił. - Co się z nami stało?
- Nie wiem - odpowiedziałam wtulając się w niego.
- Z tobą też Hanka gadała?
- Tak.
Zapanowała chwila ciszy i wydawało mi się, że Kurek przytulił się jeszcze mocniej. Oparł swoją brodę, na mojej głowie, myśląc pewnie co teraz. Ja też nie wiedziałam co zrobić.
- Ja się nie poddam - przerwał milczenie po jakimś czasie. Odsunął mnie od siebie kawałek podnosząc przy tym moją brodę, tak abym spojrzała w jego oczy. - Nie poddam się rozumiesz? Zbyt wiele dla mnie znaczysz. Może Hanka ma rację, może się pośpieszyliśmy. Nie znaczy to jednak, że nie możemy być przyjaciółmi. Najlepszymi na świecie, mówiącymi sobie wszystko, dbającymi o siebie. Nie chcę cię stracić, nie mogę.
Wiedziałam, że mówił to prosto z serca. Chciałam być dla niego podporą, więc pasował mi ten układ. Wspięłam się na palce, szepnęłam mu do ucha "dziękuję" i skradłam mu buziaka, żeby ostatni raz posmakować jego ust.
- A to co? - zapytał z uśmiechem od ucha do ucha.
- To taki ostatni buziak.
- Tymczasowo ostatni.
Uśmiechnęłam się czując, że ma rację. Mi też na nim bardzo zależało i miałam nadzieję, że jak się lepiej poznamy wyjdzie nam to na dobre.
Wróciliśmy na salę gdzie żartowaliśmy, tańczyliśmy, jedliśmy i piliśmy do dwudziestej trzeciej. Później rozpoczął się proces odwożenia do domu. Wszyscy się rozjechali, a ja miałam drugą imprezę w samochodzie. Hanka z Karolem zaczęli śpiewać piosenki z radia, a Bartek chwilami nie mógł opanować śmiechu, zwłaszcza, gdy Kłos zawył niczym kobieta. Wszyscy płakaliśmy ze śmiechu, co czasami przeszkadzało mi w prowadzeniu pojazdu. Gdy stanęliśmy pod ich blokiem, cudowna parka poszła na górę, a ja zostałam z Bartkiem.
- Proszę - powiedziałam podając mu kluczyki do auta.
- A ty jak wrócisz do domu? - zapytał zdziwiony.
- No taksówką a czym.
- Nie żartuj, weź moje auto. Jutro po treningu mi oddasz.
- A jak dojedziecie na trening?
- Spokojnie Karol też ma samochód.
- Aha, no dobra. A o której mam przyjechać?
- O jedenastej. O zgrozo, tak mało czasu na sen - powiedział teatralnie kładąc dłoń na czole.
- Idź ty wariacie. Dobranoc - powiedziałam całując go w policzek.
- Dobranoc ślicznotko.
Wsiadłam do auta i zaczekałam, aż wejdzie do klatki. Gdy byłam w połowie drogi usłyszałam sygnał sms. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Od : Bartek. "Daj znać gdy będziesz bezpiecznie w domu ;)". Zaparkowałam koło bramy i powędrowałam do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg swojego pokoju napisałam Bartkowi, że już dotarłam. Wzięłam piżamę i poszłam pod szybki prysznic. Wszyscy już spali, co mnie nie dziwiło bo dochodziła północ. Umyłam się, wysmarowałam balsamem i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się wygodnie w łóżku, okrywając kołdrą po uszy, ale zaraz musiałam się odkrywać, bo chciałam spojrzeć na telefon. "Masz 2 nowe wiadomość" Otworzyłam skrzynkę odbiorczą, a tam "Dobranoc ;*" od Bartka i sms z nieznanego numeru. "Dziękuję za udany wieczór i pomoc przy wypiekach. Śpij dobrze, Łukasz ;)" Od razu zapisałam numer chłopak i odpisałam mu "Również dziękuję, dobranoc ;)". Odłożyłam telefon i odwróciłam się na drugi bok. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Przepraszam za takie opóźnienie, ale konkursy, sprawdziany i złe samopoczucie, sprawiły, że nie miałam weny. Ale oto jest rozdział 49. Może tym razem mnie zaskoczycie i dacie aż 10 komentarzy? ;)
Jest i Michał "Winiar" Winiarski ;) chyba go tu jeszcze nie było ;P
czwartek, 14 marca 2013
Rozdział 48.
- To dobrze, zobaczysz co się będzie w poniedziałek działo - powiedział Serb z tajemniczym uśmiechem. Już miałam pytać co knuje, ale w tym samym momencie rozległa się muzyka i ktoś porwał mnie do tańca. Jak później się zorientowałam był to zadowolony z życia Zati. Dobrze mi się z nim tańczyło, więc bujaliśmy się tak razem ze trzy piosenki. Parkiet się zapełniał, aż w drzwiach kuchennych pojawili się kucharze. Przeprosiłam Pawła i podeszłam do Łukasza ciągnąc go do tańca. Chwilę się zastanawiał, po czym szybkim ruchem zrzucił fartuch i do mnie dołączył.
- Jak ty świetnie tańczysz - powiedziałam przekrzykując muzykę wprost do jego ucha.
- Dzięki, ty też nie najgorzej - odpowiedział śmiejąc się. Wystawiłam mu język, na co odpowiedział mi tym samy i mocno mną zakręcił. Zaczęłam się śmiać i wpadłam wprost w jego ramiona.
- Odbijany - zaskoczył mnie Bartek szybko łapiąc moją rękę. Odciągnął mnie jakiś kawałek dalej i zaczął ze mną tańczyć. Po trzech kawałkach uznałam, że chyba muszę odpocząć, więc poszłam się napić. Gdy tylko odwróciłam się ponownie przodem do parkietu zauważyłam, że Kurek tańczy z tą blondyną. Kompletnie zapomniałam jak ma na imię, ale w tym momencie jakoś mnie to nie obchodziło. Usilnie chciała zwrócić jego uwagę, ale wyglądał na lekko znudzonego.
- Uważaj, bo ten twój chłopak to chyba bardzo zazdrosny jest - zagadnął mnie Łukasz.
- No, muszę przyznać mu rację - dołączyła się przechodząca Hania.
- Ciekawe o co miałby być zazdrosny - powiedziałam upijając kolejnego łyka. Hania stanęła, popatrzyła na mnie, później znacząco na Łukasza i znów na mnie. Przewróciłam teatralnie oczami, a za nią widziałam jak Bartek zaczyna się ożywiać i tańczyć wesoło z blondynką. Moja rozmówczyni zauważyła, że zmieniłam punkt obserwacji i spojrzała w tym samym kierunku.
- Chodź, musimy chyba pogadać - powiedziała chwytając mnie za rękę i prowadząc do pokoju z kominkiem. - Słuchaj, sytuacja wygląda tak, że nie bardzo wiem co się między wami dzieje. Rano było wszystko, ok. Szczęśliwi, bo razem i tak dalej.. ale od kiedy tu jesteśmy, wy panujecie tutaj jakby osobno. Stało się coś?
Zaczęłam się zastanawiać, co właściwie się zmieniło. Nie chodziło tylko o rozmowę z Karoliną, chociaż może jednak. Namieszała mi w głowie i to konkretnie. Jednak zdawało mi się, że nie tylko to zakłóciło nasz spokój. Na początku zostałam porwana do rozmów przez zawodników Skry, później wylądowałam w kuchni.. Właśnie, kuchnia!
- No Gosia, mi możesz powiedzieć - kontynuowała Hania czekając na reakcję z mojej strony.
- Sęk w tym, że ja sama nie wiem - odpowiedziałam siadając na fotelu. Dziewczyna bez słowa usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.
- Może to jednak za wcześnie na takie zobowiązania, jakie wy sobie postawiliście - powiedziała bardzo cicho. Spojrzałam na nią, a później przed siebie. Zaczęłam się zastanawiać nad jej słowami. Może miała rację, może to było za szybko. Znaliśmy się nie cały tydzień. Miałam totalny mętlik w głowie. Myśli latały zagłuszając muzykę, a co najdziwniejsze w tym wszystkim pojawił się ktoś jeszcze.
- Co z Łukaszem? - pytanie Hani wyrwało mnie z zamyślenia. Z Łukaszem? Czemu ona pyta o Łukasza..
- Słucham?
- Dobra, rozumiem. Pytania nie było.
Spojrzała na drzwi i powoli się podniosła.
- Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać - odezwała się będąc już w progu. Wiedziałam, że ma rację, ale co ja mogłam mu powiedzieć? I to w dodatku gdy był po kilku drinkach. Leciała jakaś wolna piosenka, a ja stanęła w przejściu, żeby przyjrzeć się tańczącym parom. Zauważyłam Winiara z Dagmarą, Hanię z Karolem, Alka z Ingą i Bartka.. z blondyną. Poczułam lekkie uczucie zazdrości, które w sumie mnie nie zaskoczyło. Zależało mi na nim, ale czułam, że za bardzo się pośpieszyliśmy. Odwróciłam się na pięcie i poszłam po kurtkę. Szybko się ubrałam i wyszłam z budynku. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważył, jednak chwilę później drzwi się otworzyły i stanął w nich Łukasz. Dopiero teraz obejrzałam go w całości. Miał na sobie brązowe buty za kostkę, ciemne jeansy i granatowy sweter w paski. Niebieska kurta była rozpięta, a w ręce trzymał czapkę. Gdy mnie ujrzał lekko się uśmiechnął. Usiadł obok mnie na murku i nic się nie odzywał. Pewnie myślał, że wyszłam, bo zdenerwował mnie widok Bartka tańczącego z inną. Nie chciałam wyprowadzać go z błędu, bo w sumie po co. Co go mogło to obchodzić.
- Ładny widok, prawda? - zagadnął po jakimś czasie.
- Owszem, jezioro wygląda ślicznie - odpowiedziałam patrząc przed siebie.
- Chcesz pogadać?
- Nie, ale dzięki. Starczy jak tu ze mną posiedzisz.
Nic nie odpowiedział tylko siedział. Po chwili jednak wstał spojrzał na mnie i nałożył mi czapkę, co wywołało mój przeogromny śmiech. Odpowiedział mi uśmiechem i usiadł z powrotem obok. Oparłam głowę o jego ramię i tak siedzieliśmy nic nie mówiąc. Czułam się przy nim wyjątkowo swobodnie, wiedziałam, że nie muszę niczego udawać. Zawiał chłodny wiatr i się lekko zatrzęsłam.
- Chcesz wracać do środka? - zapytał chłopak.
- No w sumie, możemy iść - odpowiedziałam wstając i podając mu rękę. Złapał ją i udając, że strasznie ciężko mu wstać, podniósł się. Śmiejąc się weszliśmy do budynku, gdzie od wejścia wpadli na nas siatkarze.
- Ooo, jak stylowo - zawołał Alek pokazując na czapkę. Spojrzałam na Łukasza i ponownie zaczęliśmy się śmiać. Zdjęłam kurtkę, a beżową czapkę zostawiłam póki co na głowie.
- Napijesz się czekolady z piankami? - zapytał gdy usiadłam przy kominku.
- Pewnie, pomóc ci w kuchni?
- Nie trzeba, zaraz wracam.
***
Dobra, no to skoro tak dobrze Wam poszło, to podnosimy poprzeczkę. 4 komentarze i będzie kolejny ;)
Tego pana, to chyba nie muszę przedstawiać ;D
środa, 13 marca 2013
Rozdział 47.
- Daniel.. - zaczęłam, ale zaraz mi przerwał.
- Gosia, nie, poważnie. Nic się nie stało, spokojnie. Najlepiej to zapomnij o tym - powiedział słabo się uśmiechając.
- Nie chcę zapominać.. Daniel, ja nie chcę cię krzywdzić.
- No co ty, przecież wszystko się ułoży.
- Daniel..
- Nie, nie. Nie było rozmowy, wracamy na przyjęcie - powiedział i idąc za mną pchał mnie w stronę budynku. Gdy tylko weszliśmy do moich uszy doszły radosne krzyki gwar rozmów. Nadal nie mogłam dojść do siebie. Słowa Karoliny, a później Daniela kompletnie wybiły mnie z rytmu.
- Czy ty kochanie słyszałaś?! - zagadnął Kurek obejmując mnie ramieniem. - Nie ma dzisiaj treningu, czyli możemy imprezować do końca dnia - powiedział szczęśliwy. - Stało się coś? - zapytał jednak widząc moją minę.
- Nie, nie, zmarzłam tylko - odpowiedziałam uśmiechając się, mając w duchu nadzieję, że da się nabrać. Widziałam jak Daniel spojrzał na nas przelotnie i poszedł gdzieś w głąb pomieszczenia. Bartek pomógł mi zdjąć kurtkę, o której już kompletnie zapomniałam. Poszłam za nim do salonu i usiadłam na krześle obok.
- Napijesz się czegoś? - zagadnął.
- Chętnie, soku pomarańczowego - odpowiedziałam, a on poszedł do stolika z napojami. Siedziałam jak zahipnotyzowana myśląc nad tym, czego się dowiedziałam. Przecież to było szaleństwo, absurd.
- Proszę - powiedział Bartek stawiając przede mną szklankę, a jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia.
- Dzięki - odparłam uśmiechając się.
- Tylko tyle? - zapytał, po chwili wskazując swój policzek. Gdy się nachylałam on odwrócił twarz tak, że to nasze usta się spotkały.
- Głupek - zaśmiałam się patrząc mu w oczy.
- Ale cały twój.
Siedzieliśmy i gadaliśmy, żartowaliśmy całą drużyną. Gdy szłam do łazienki zobaczyłam Hanię rozmawiającą z Łukaszem. Czy ona zna tutaj wszystkich przystojniaków? Zaraz, czy ja właśnie pomyślałam, że Łukasz jest przystojny? No dobra, może i jest, no ale to nie zmienia faktu, że jestem z Bartkiem i nie powinnam zwracać uwagi na takie rzeczy. Ale z drugiej strony, jesteśmy tak krótko ze sobą..
- No hej, Gośka, poznaj, to Łukasz.. - zaczęła, a chłopak jej przerwał.
- My się już znamy - powiedział.
- Tak - odpowiedziałam stając obok nich i się uśmiechając.
- A skąd, że tak zapytam? - zagadnęła Hanka.
- Z kuchni - odpowiedzieliśmy jednocześnie i zaczęliśmy się śmiać.
- Ale jak to? - to znowu Hania.
- No wiesz, gotowaliśmy sobie w najlepsze, a tu wpadła taka o brunetka szalejąca przy garach, robiąca fantastyczne dania i to z sercem. Miałem szczęście, że dostała miejsce pracy akurat ze mną - powiedział Łukasz, a ja czułam, że się rumienię od tych wszystkich komplementów.
- No dobra, już tak nie przesadzaj - powiedziałam uśmiechając się do niego. - A wy jak się poznaliście?
- Jestem w jednej grupie z Łukasza siostrą - odpowiedziała dziewczyna.
- Aha.
- Noooo, Zośka jest trochę bardziej.. Hania jak to nazwać? - zagadnął Łukasz.
- Roztrzepana - powiedziała dziewczyna i zaczęła się śmiać. Chłopak jej zawtórował i zaraz śmialiśmy się wszyscy.
- Musisz ją poznać, zobaczysz sama. Niebo a ziemia! - śmiał się nadal.
- No pewnie - odpowiedziałam.
- Niestety moje drogie, ale muszę was opuścić. Skoro zostajecie na dłużej to wracamy do kuchni. Jakbyś miała wolną chwilę możesz dołączyć. Na pewno szef się ucieszy - powiedział idąc w stronę białych drzwi.
- Jeśli pożyczysz mi koszulkę, to przybędę! - zaśmiałam a się, a on wskazał kciuki uniesione w górę i szeroki uśmiech.
- Jaką koszulkę? - zapytała Hania.
- Schrup mnie - odpowiedziałam.
- Słucham?
- No bo uznali, że przecież nie mogę w tym gotować, no to Łukasz dał mi koszulkę, którą miał w torbie. Czarna z napisem "schrup mnie".
- Matko - zaśmiała się. - Co za koszulka.
- Co za człowiek.
- No barwny i zdolny. Jadłam jego potrawy. Pychaaa - rozmarzyła się.
- Kto jest pycha? - zagadnął Karol obejmując dziewczynę ramieniem.
- No Hania mówiła o tobie, a o kim by innym - odpowiedziałam. Przeprosiłam ich i poszłam w końcu do łazienki, tak jak miałam w planie od początku. Gdy otwierałam drzwi wychodząc uderzyłam nimi kogoś.
- Jezu, przepraszam - powiedziałam wynurzając się z pomieszczenia i próbując rozpoznać kto jest moją ofiarą.
- Oh, my arm! - zawołał Aleks i zaczął się śmiać.
- To nie jest zabawne, nic ci się nie stało? - zapytałam go dając mu jednocześnie lekkiego kuksańca między żebra.
- No spokojnie, nie bij, nic mi się nie stało - odpowiedział przytulając mnie do siebie. - Co z tym kinem i imprezą w poniedziałek?
- No ja podtrzymuję swoją propozycję. Gadałeś z resztą?
- Pewnie, wszyscy są za, Paweł chyba najbardziej.
- Zatorski? No dobra, też może iść - zaśmialiśmy się oboje.
- Co knujecie? - zapytał Daniel.
- W poniedziałek zamawiamy kino na własność i później imprezujemy. Piszesz się? - powiedział Alek.
- No pewnie - odpowiedział z uśmiechem. - Kto idzie?
- Cała drużyna! - zawołaliśmy z Serbem jednocześnie po czym zaczęliśmy się śmiać.
Reszta dnia minęła na żartach, popijaniu napojów (wiadomo jakich, skoro wszyscy byliśmy pełnoletni). Ja jednak wolałam zostać przy soku. Co jakiś czas zaglądałam do kuchni, żeby pogadać z Łukaszem resztą, ale za każdym razem gdy tylko miałam iść się przebierać do gotowania, ktoś mnie wołał. Raz wymyślili sobie, że gramy w kalambury, później w butelkę, na końcu w pokera. Wszystkie plany świetne, gorzej z wykonaniem. Komuś się znudziło, ktoś nie mógł opanować śmiechu, ktoś ciągle polewał. Impreza z nimi równała się sporym bólem głowy. Mnie to całe szczęście miało jednak ominąć.
- No i jak tam się nasza gwiazda bawi? - zagadnął mnie Alek gdy nalewałam sobie soku.
- Bardzo dobrze, zabawnie jest - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
***
Takie tam zamieszanie ;p 3 komentarze proszę, jeśli chcecie kolejny rozdział.
środa, 6 marca 2013
Rozdział 46.
- No dobra, to zostaw nam swój numer, w okolicach wakacji zadzwonimy - powiedział podając mi rękę i poszedł. Poszłam z Łukaszem do szatni, gdzie się przebrałam i oddałam mu jego koszulkę. Wziął mój numer i wróciłam na salę, gdzie już czekały na mnie Kasia i Inga. Przedstawiłam je chłopakom, którzy chętnie się nimi zaopiekowali. Ja natomiast miałam chwilę, aby wypróbować naszych pyszności i poszukać Bartka.
- No cześć mała - usłyszałam za sobą męski głos i się odwróciłam. Tego głosu nie mogłam nie poznać, był to nie kto inny, a sam Kurek.
- No hej - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
- Gdzie się podziewałaś? Stęskniłem się.
- W kuchni byłam.
- Gdzie? Dlaczego?
- Chciałam poznać szefa kuchni, który kieruje zespołem wykonującym tak pyszne dania, no i przygarnęli mnie na jakiś czas. Wiesz jak dużo się nauczyłam! Szef był pod wrażeniem moich umiejętności kulinarnych i zaproponował mi pracę u nich.
- No proszę, moja zdolniach - powiedział przytulając mnie i całując w czubek głowy. Wtuliłam się w niego czując zapach jego perfum. Brakowało mi tego przez ten długi czas. - Chcesz iść się przejść? - zapytał odsuwając się lekko, aby spojrzeć na mnie. Pokiwałam głową, po czym odstawiłam talerzyk i poszliśmy po kurtki. Oczywiście tuż przed drzwiami musiała nas wyłapać Hanka :
- A gdzie to gołąbeczki się wybierają? - zapytała.
- Na mały spacerek - odpowiedział Bartek łapiąc mnie za rękę. Wyszliśmy na zalany słońcem ganek, powietrze było mroźne, ale wszystko wyglądało idealnie. Idąc w stronę pięknego stawu, przypomniałam sobie opowieść Daniela. Bartek wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał.
- Coś się stało? - zagadnęłam gdy zbliżyliśmy się do ławeczki.
- Nie, tak tylko się zamyśliłem - odpowiedział odgarniając śnieg z drewna. Usiadł, a ja chciałam zrobić to samo, ale pociągnął mnie tak, że wylądowałam na jego kolanach.
- Co ty robisz? - zaśmiałam się patrząc mu w oczy.
- Ławka jest strasznie zimna, nie chciałem żeby ci pupa zmarzła - odpowiedział uśmiechając się szeroko. Chwyciłam jego twarz w dłonie i lekko musnęłam wargami jego usta. Chłopak był pewien, że to będzie pocałunek, ale ja odsunęłam swoją twarz. - Jesteś nie możliwa - powiedział śmiejąc się i całując mnie w nos.
- Dopiero zauważyłeś? - odpowiedziała zalotnie się uśmiechając.
- Nie, wiem to od dawna.
- Do prawdy? Po czym to poznałeś?
- Miałem przeczucie.
Oboje zaczęliśmy się śmiać, a ja zobaczyła, że w oknie stoi kilka osób.
- Co jest mała? - zapytał obracając się w stronę, w którą ja patrzyłam. - Oooo, chcą przedstawienia? Nie ma sprawy - zaśmiał się. Już miałam mu coś powiedzieć, ale nie zdążyłam. Wstał z ławki podnosząc mnie ze sobą, żeby nie spać chwyciłam go nogami. Zaczął mnie namiętnie całować, co po chwili w całości mnie pochłonęło. Już mnie nie obchodziło, że zrobił to dla popisu, chociaż gdzieś wewnątrz nadal byłam na niego zła. Całował nieziemsko, tym razem bez chwili wahania. Odwzajemniałam pocałunki czując jak na twarzy Bartka pojawia się uśmiech. Gdy się od siebie odkleiliśmy zobaczyłam przeogromnego banana, który po chwili mi się udzielił.
- Ty kompletnie zwariowałeś - powiedziałam gdy nadal mnie trzymał na rękach.
- Owszem, na punkcie pięknej brunetki - odpowiedział całując mnie przelotnie. Czułam, że się rumienię, więc schyliłam się aby schować twarz w szaliku. - Przestań mała, lubię gdy się zawstydzasz - dodał chwytając moją brodę, żeby nasze spojrzenia się zrównały. Pocałowałam go w nos i mocno przytuliłam. Odstawił mnie ostrożnie na ziemię i ruszyliśmy w stronę budynku. Gdy nasze palce się spletły spojrzałam na niego, nadal się uśmiechał. Co najważniejsze nie byle jak, uśmiechał się w sposób przeznaczony tylko dla mnie. Gdy weszliśmy poczułam ciepło otulające moją twarz. Zdjęliśmy kurtki, a Bartka zaraz zawołał Winiar. Poszłam odnieść nasze kurtki, a gdy wracałam na mojej drodze stanęła Karolina, siostra Daniela. Byłyśmy w pokoju z kominkiem, same.
- No, no. Cóż za przedstawienie - powiedziała klaszcząc dwa razy. - Nie powiem, zrobiło to niesamowite wrażenie. Dziewczyny stały wpatrzone w was jak w obrazek zastanawiając się, gdzie zagubiły w swoich związkach tą romantyczność, a chłopacy.. Chłopacy po prostu stali i się przyglądali. Nie wiem jak ty tego dokonałaś małolato, ale oni wszyscy ogłupieli.
- Nie wiem o co ci chodzi - odpowiedziałam starając się, żeby mój głos brzmiał normalnie, bo byłam w ogromny szoku po jej słowach.
- Już nie udawaj takiego niewiniątka - powiedziała przyglądając mi się uważnie. - Ty poważnie nie wiesz co narobiłaś? Pozwól, że ci trochę rozjaśnię sytuację. Nie tylko Bartek na ciebie leci. Zaczarowałaś sobą całą drużynę, całą. Swoją drogą nie wiem czemu, widywałam ładniejsze - przerwała na chwilę. - Chcę tylko, żebyś wiedziała, że jeśli skrzywdzisz mojego brata, to.. No nie powiem, tamto przedstawienie, że niby jesteś jego dziewczyną też było niezłe.
- To nie było żadne przedstawienie, po prostu źle zrozumiałaś fakty - odpowiedziałam.
- No wiesz, nie ciężko było mi się pomylić, on patrzy na ciebie jak na obrazek, co swoją drogą mnie dziwi, myślałam, że po swojej ex zmądrzał, ale jak widać ten mój braciszek ma pecha do dziewczyn.
Próbowałam przetrawić co właśnie zasugerowała. Że niby ja się podobam Danielowi?! Czy to w ogóle możliwe? Jest świetnym kolegą, z czasem może i nawet przyjacielem.
- Co się nie odzywasz? Nie mów, że nie zauważyłaś - zagadnęła mnie blondynka stojąc obok mnie.
- Gosia? Możemy pogadać ? - w drzwiach pojawił się Daniel. Zastanawiałam się tylko ile z tego usłyszał.. Czy to było prawdą.
- Jasne, wydaje mi się, że my już skończyłyśmy, prawda? - zapytałam zwracając się do Karoliny i idąc po swoją kurtkę. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wyszła z pomieszczenia. Ubrałam się, zawinęłam w szalik i powędrowałam z chłopakiem na dwór. Panowała między nami cisz, więc domyślałam się, że słyszał chociaż część tamtej rozmowy. Stanęliśmy dopiero za rządkiem sosen,
- Ile z tamtej rozmowy słyszałeś? - zapytałam patrząc na niego.
- Wystarczająco dużo - odpowiedział oglądając drzewa.
- No i? To co mówiła to prawda? - cisza. - Daniel! Spójrz na mnie i mi odpowiedz - zażądałam. Chłopak
zbliżył się o krok i spojrzał mi w oczy.
- Gosia, ja.. Ja nie chcę między wami mieszać. Zbyt długo przyjaźnię się z Bartkiem.
Zaniemówiłam. On chyba nie mówił serio.
- To znaczy.. - powiedziałam patrząc na niego.
- Tak, Karolina mówiła prawdę, podobasz mi się.
***
Ponieważ kazałam Wam strasznie długo czekać na nowy rozdział, macie trochę dłuższy.. i bardziej zagmatwany :D
No i łapcie Alka na dzisiaj ;)
piątek, 15 lutego 2013
Rozdział 45.
Zaprowadził mnie do szatni znajdującej się obok kuchni. Otworzył jedną z szafek i wyjął z niej czarną torbę. Poszperał w niej chwilę, po czym wyciągnął czarny t-shirt z napisem "Schrup mnie".
- Ciekawy napis - powiedziałam śmiejąc się pod nosem.
- Za szafkami jest parawan - odpowiedział również się śmiejąc. Poszłam we wskazane miejsce i chwilę później stałam przed nim w jego koszulce. Sięgała mi gdzieś do połowy uda, więc wzięłam ją i zawiązałam na wysokości bioder.
- Niestety nie mam nic innego - powiedział patrząc na mnie.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam uśmiechając się. - Idziemy piec?
- No pewnie!
Wróciliśmy do kuchni, gdzie Łukasz jeszcze tylko zawiązał mi fartuch i byliśmy gotowi. Pokazał mi jak zrobić pierwszą tartę, a później mogłam działać sama. Szef co jakiś czas zerkał w naszym kierunku, a gdy skończyłam jedną ze swoich pierwszych tart podszedł i spróbował. Wszyscy zaprzestali czynności, którymi się zajmowali i patrzyli na rozwój wydarzeń.
- Czego dodałaś do bitej śmietany? - zapytał po chwili namysłu.
- Laskę wanilii i migdały - odpowiedziałam udając pewną siebie, a w rzeczywistości byłam przerażona, że zepsułam danie.
- Łukasz, próbowałeś tego?
- Jeszcze nie szefie - powiedział chłopak.
- Sandra, Magda, Robert i Michał. Wy też spróbujcie.
W tym momencie poziom mojego zdenerwowania przekraczał normę. Wszyscy cukiernicy z jego kuchni wzięli po kawałku i spróbowali. Czekałam na jakąkolwiek podpowiedź wyczytaną z twarzy, ale niestety nic. Wszyscy przybrali miny pokerzystów.
- I jak wam smakowało? - zapytał szef.
- Trzy gwiazdki - powiedziała jedna z dziewczyn.
- Trzy i pół - dodała druga.
- Trzy i pół - powiedzieli zgodnie dwaj mężczyźni. Został tylko werdykt Łukasz i szefa.
- Jak dla mnie, to nawet cztery - powiedział mój współpracownik.
- No chociaż jeden ma kubki smakowe na miejscu i mówi szczerze - powiedział szef. - Gratuluję, zrobiłaś tartę z bananami na cztery gwiazdki, w naszej kuchni zdarza się to tylko Łukaszowi - powiedział wyciągając ku mnie dłoń. Podałam mu swoją, a mężczyzna zatrząsł nią mocno i wesoło. - Wracać do roboty.
Wszyscy ponownie zajęli się pieczeniem, miksowaniem, ubijaniem i krojeniem. Bawiłam się w najlepsze robiąc to co kocham. Gdy skończyliśmy tarty zajęliśmy się ciastem czekoladowym.
- Tym razem młoda nie słuchaj rad weterana, zobaczymy co ci wyjdzie, idź na żywioł, rób to co podsunie ci smak - powiedział szef. Zrobiłam jak mi kazał, moje ulubione mocno czekoladowe ciasto, z dodatkiem żurawiny i wanilii. Gdy wyjęłam je z piekarnika ukroiłam kilka kawałków i zostawiłam na talerzu. Szef zerknął przez ramię i podszedł do stolika. Wziął mój wypiek do ust i pokiwał głową.
- Mmm, pyszne. Żurawina świetnie się tu komponuje - powiedział z uznaniem po czym wrócił do swoich zajęć.
- Świetnie ci idzie - szepnął mi na ucho Łukasz. Odpowiedziałam mu jedynie uśmiechem co odwzajemnił. Wszyscy dalej ciężko pracowaliśmy, a kelnerzy zaczęli krążyć z tacami. Szef przeniósł mnie na pozycje ozdabiania babeczek, gdzie pracowały dwie dziewczyny. Uwinąłyśmy się szybko, a jednocześnie bardzo ładnie nam to wszyło.
- Kaśka jestem - powiedziałam jedna z nich podając mi rękę.
- Cześć, Gosia - odpowiedziałam potrząsając jej dłonią. Dziewczyna miała czarne włosy związane w niedbałego koczka, jasną karnację i błękitne oczy.
- Inga - dodała druga, kasztanowa brunetka o brązowych oczach.
- Ty znasz wszystkich naszych gości nie? To siatkarze prawda? - zagadnęła Kasia.
- Dokładnie tak.
- Mówiłam ci! Poznałam tego chłopaka, który z tobą tutaj wszedł, Pliński co nie?
- Tak, Daniel. Co, interesujecie się siatkówką?
- No tak trochę - odpowiedziały jednocześnie.
- Jeśli chcecie mogę was im przedstawić później.
- Na serio?! O jeny, Inga, mamy coś normalnego do ubrania? Żeby wstydu nie było.
- Kaśka, uspokój się. To siatkarze, ale też ludzie. Prawda Gośka? - powiedziała brunetka.
- No pewnie, nie denerwuj się tak.
Powoli wszyscy kończyli swoje dania i w kuchni atmosfera zaczynała się rozluźniać.
- No młoda, chciałem powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem twoich zdolności kulinarnych - zaczął szef podchodząc do mnie. - Na wakacje prowadzimy z Łukaszem kurs, możesz wpaść, poduczyć się.
- Albo od razu dołączyć do zespołu - dodał mój współpracownik.
- O właśnie. Ile masz lat i czym się zajmujesz? Bo to całkiem nie głupi plan, potrzebujemy jeszcze kogoś do deserów - powiedział szef.
- Aktualnie to jeszcze tylko tydzień jestem w Bełchatowie. Przyjechałam tutaj tylko na ferie do siostry. Na co dzień chodzę do liceum w Warszawie, a w tym roku piszę maturę.
- Mhm, rozumiem, a jakie masz plany na później?
- Studia, w Bełchatowie - odpowiedziałam na co oboje zareagowali uśmiechem.
no to Ziomek na dzisiaj ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)