Translate

czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 34.


- No to dobrze - powiedziała z ulgą Anka. Umyła zęby, a ja w ciszy zmyłam makijaż.
- Dobranoc staruszko - powiedziałam dając jej buziaka w policzek. 
- Dobranoc - odpowiedziała uśmiechając się do mnie.
 Zaszłam jeszcze do kuchni po szklankę soku pomarańczowego i powędrowałam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i sącząc powoli napój zaczęłam myśleć o tym wszystkim co się wydarzyło. Wydawało mi się, że miałam już decyzję w sprawie studiów podjętą. Włączyłam laptopa, żeby napisać do Kaśki, mojej przyjaciółki z Warszawy. Byłam pewna, że już śpi, ale chciałam zostawić jej wiadomość. Musiałam jej powiedzieć co się wydarzyło, kogo poznałam. Kaśka to zapalona fanka siatkówki, ma zdjęcia z połową siatkarzy Politechniki Warszawskiej. Uwielbia oglądać mecze i gra na pozycji libero. To dzięki niej ja też zaczęłam grać. Znamy się od zawsze, jak to lubimy określać, a tak poważnie jakieś pięć lat. Wiemy o sobie prawie wszystko, jest dla mnie jak druga siostra. Opisałam jej w skrócie, co u mnie i zapytałam jak tam ferie w górach. Odłożyłam laptopa na stolik, upiłam jeszcze łyka i ułożyłam się spać. Miałam jakieś dziwne sny, ktoś mnie gonił po ciemnej uliczce. Otworzyłam zdezorientowana oczy i uspokoiłam oddech. Spojrzałam na telefon. "1 nowa wiadomość". Wzięłam szybko telefon do ręki, zerkając przy okazji na godzinę. Była już dziesiąta. Wiadomość była od Bartka, pytał czy jadę dzisiaj na trening. Odpisałam mu, że nie dam rady, bo zabieram małego na plac zabaw i szybko zerknęłam za okno. Całe szczęście świeciło piękne słońce. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Antek siedział grzecznie w salonie i oglądał jakieś bajki.
- Cześć maluch. Na co masz ochotę na śniadanie? - zapytałam całując go w czubek głowy.
- Dzień dobly ciociu. Myślę, że tosty będą w sam laz - odpowiedział patrząc nadal w ekran. W sumie, nie miałam jakiejś weny, jeśli chodzi o śniadanie, więc jego pomysł jak najbardziej mi się spodobał. Usmażyłam jajka, w tych śmiesznych foremkach kwiatkach, na podgrzane kromki ułożyłam plasterki sera, żeby się rozpuścił, na to jajka i szczypiorek. Nastawiłam wodę na herbatę i zrobiłam kakao.
- Chodź Antek, śniadanie gotowe - zawołałam w stronę chłopca, który chwilę później podniósł się z kanapy i przyszedł do kuchni. Wyglądał uroczo taki rozczochrany i w za dużym szlafroku. Włączyłam mu mały telewizor w kuchni, żeby mógł dalej oglądać ulubioną bajkę. Zjadł trzy tosty i wypił kakao posłusznie. 
- Pycha ciociu, a jest jeszcze to ciasto z wczoraj? - zapytał wycierając "wąsy" rękawem.
- No pewnie, już ci nakładam - odpowiedziałam podnosząc się z krzesła. Mój telefon leżący na blacie akurat zaczął dzwonić więc odebrałam.
- Słucham?
- No hej mała, jak się spało? - usłyszałam w słuchawce cudowny głos Bartka.
- Całkiem dobrze, ale miałam dziwne sny. A tobie?
- Bardzo dobrze, bo śniłem o tobie.
- No już tak nie słódź od rana co? 
- Dobrze, dobrze, haha. I jak? Zbieracie się już na ten plac zabaw?
- Jeszcze nie, właśnie zjedliśmy śniadanie.
- Mhm.
- A czemu pytasz?
- No bo myślałem, że może jeszcze do was zdążę na chociaż chwilę dołączyć, ale mamy spory trening i spotkanie taktyczne. Ważny mecz w sobotę.
- No rozumiem, to najwyżej widzimy się jutro.
- Dobra, to ja lecę, pa kochanie.
- Pa.
 Nałożyłam małemu i sobie ciasto, i postawiłam talerzyki na stole. Zjedliśmy w ciszy, po czym wstałam żeby pozmywać.
- Kiedy idziemy na plac zabaw ciociu? - zapytał mały.
- Jak tylko pozmywam. Idź umyć ząbki i się ubierać, ok?
- Dobra! - zawołał szczęśliwy i tyle go było. Pozmywałam powstały przy śniadaniu bałagan i poszłam do łazienki się umyć. Pięć minut później stałam przed szafą i myślałam co by ubrać. Postawiłam na ciemne jeansy i szarą bluzę college. Włosy związałam w wysoki koczek i nawet się nie malowałam.
- Gotowy? - zapytałam zaglądając do pokoju Antka. Ubierał akurat bluzę, oczywiście tył na przód. Zawsze tak robił, gdy chciał być najszybciej gotowy do wyjścia. Podeszłam do niego i mu pomogłam. Chwilę później byliśmy już w przedpokoju i ubieraliśmy kurtki oraz kozaki. Wyszliśmy z domu opatuleni, a gdy zamknęłam drzwi i furtkę na klucz Antek złapał mnie za rękę. Przeszliśmy się podziwiając piękno zimy, mróz od dawna się utrzymywał, więc wszystko wyglądało magicznie i nie było chlapy. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Antek nagle się zatrzymał i zapatrzył na dziewczynkę kręcącą się na karuzeli.
- Co jest mały? - zapytałam kucając przy nim.
- To Magda. Jest śliczna i w ogóle - odpowiedział zapatrzony chłopiec. Nagle się otrząsnął i poprawił włosy. - Dobrze jest? - zapytał jeszcze patrząc na mnie. Pokiwałam głową i pobiegł w kierunku dziewczynki. Ja poszłam wolnym krokiem na wolną ławeczkę. Przetarłam ją rękawiczką i powoli usiadłam. Zauważyłam, że do dzieciaków podchodzi jakiś mężczyzna. Zakręcił karuzelą i rozpoczął z nimi rozmowę. Chwilę później Antek zawołał mnie do nich, a ja w owym mężczyźnie rozpoznałam Marcina, kolegę od kawy.

tak w prezencie świątecznym macie mega długi rozdział ; )
widzimy się w styczniu ;) więc Wesołych Świąt, bogatego Mikołaja i szalonego Sylwestra ; )

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 33.


- Serio? Aha, no skoro tak - powiedziała moja siostra zerkając raz na mnie raz na Bartka. Było już po dwudziestej, a oni dalej opowiadali nam swój wyjazd. Około dwudziestej pierwszej Antek zaczął nam zasypiać. Wzięliśmy go z Kurkiem do jego pokoju i położyliśmy malucha w jego łóżku. Był zmęczony dzisiejszym dniem, bo wiele zwiedzali jeszcze. Gdy wróciliśmy do salonu, okazało się, że Ania z Robertem przenieśli się na kanapę. Wyjęłam z szuflady cztery świeczki i poszliśmy usiąść koło nich. Odpaliłam waniliowe świeczki i powstała cudna poświata. Bartek usiadł za mną i objął mnie ramieniem, trzymając w drugiej ręce kieliszek z winem. Robert włączył jakiś film, którego nikt jeszcze nie oglądał i był z opisu całkiem ciekawy. Gdzieś w nudnym momencie wszyscy uznali zgodnie że pora na toaletę. Anka poszła pierwsza, później ja, a następnie chłopacy. W czasie gdy Robert z Bartkiem gadali jeszcze o jakiejś grze, poszłam zrobić z siostrą herbatę.
- Więc? Jak to z wami jest Gosieńko? To już tak oficjalnie? - zapytała mnie Ania gdy zostałyśmy same.
- Szczerze mówiąc, nie rozmawialiśmy o tym. Ale tak jak teraz jest, jest cały czas.
- Oooo, Gosia ma chłopaka - powiedziała śmiejąc się i dźgając mnie palcem w żebra.
- Wariatka jesteś - odpowiedziałam również się śmiejąc. 
- Co to za śmiechy? - zapytał Robert wchodząc do kuchni. Za nim w pomieszczeniu zjawił się Bartek. 
- A tak sobie gadamy - powiedziała Anka przytulając się do swojego męża i puszczając mi oczko. Uśmiechnęłam się pod nosem i Spojrzałam na Kurka, który odpowiedział mi również uśmiechem.
- Gosieńko, jest jeszcze to pyszne ciasto? - zapytał mój szwagier.
- No pewnie, że jest.
 Wzięliśmy talerzyki, herbaty, ciasto i kolejne wino. Dokończyliśmy film, a kolejne trzy godziny spędziliśmy na opowieściach z meczy, w których zawsze jakiś siatkarz, był przedstawiony jako wariat i kończyło się to śmiechem. Dopiero w okolicach pierwszej Bartek zebrał się do domu. Pożegnałam go soczystym buziakiem i poszedł. W salonie napotkałam uśmiechniętą rodzinkę przyglądającą mi się uważnie.
- A wam o co chodzi? - zapytałam siadając na brzegu sofy z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Gosia ma chłopaka - zanuciła Anka.
- No zwariowałaś! - zawołałam rzucając w nią poduszką.
- Właśnie, że nie. Robert, powiedz jej to co mi.
- Co? O co chodzi? - zapytałam patrząc na nich zdezorientowana.
- No wiesz, nie wiem czy mogę ci to powtórzyć. Nie wiem czy to nie było powiedziane w męskim sekrecie - zaczął się nabijać Robert.
- Ej, no weź! Jak już zaczęliście temat, to chcę wiedzieć - spierałam się uparcie.
- No dobra, dobra. Kurek zapytany, czy jesteście razem, powiedział z rozanielonym uśmieszkiem, że tak.
 Coś zakołysało się w moim brzuszku. "To pewnie te motylki" pomyślałam i się uśmiechnęłam.
- No popatrz na nią - powiedziała Ania.
- Mhm, to ten sam uśmiech - odpowiedział Robert.
- Dobranoc państwu, udanej nocy.
 Gdy tylko zamknęłam drzwi od swojego pokoju usłyszałam podekscytowane szepty. Wiedziałam, że tej sprawy tak szybko nie zostawią. Przebrałam się w koszulkę i spodnie trzy czwarte i usiadłam na łóżku. Chwilę później wstałam i poszłam do łazienki. Anka i Robert byli już prawdopodobnie w swojej sypialni. Myjąc zęby usłyszałam delikatne pukanie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich siostrę ubraną w spodenki i koszulkę z rękawkiem. 
- Gosia, ja wiem, że ty byś pewnie wolała jutrzejszy dzień spędzić z Bartkiem i w ogóle. Mam jednak takie pytanko, czy zabrałabyś Antka jutro na plac zabaw? Mówił nam, że bardzo by chciał, a patrzyłam w pogodę i ma być jutro ładnie - powiedziała Ania wchodząc do pomieszczenia i wyciągając z kosmetyczki swoją szczoteczkę. Wypłukałam usta i spojrzałam na nią. 
- No pewnie, że go zabiorę. Żaden problem, a właściwie sama przyjemność.

no to jak? będzie 5 komentarzy dla Bartka? *.*

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 32.


- Na mój gust, to szybkie zakupy i szybka kolacja - odpowiedziałam patrząc na niego i myśląc co by tu ugotować. Wpadłam na pomysł, że zrobię naleśniki ze szpinakiem, sałatkę z tortelini i wz'tkę.
- Zakupy, na prawdę szybkie, bo mam pewien pomysł - powiedziałam uśmiechając się do Bartka, który wyjechał z parkingu i skierował się w stronę jakiegoś sklepu. Dziesięć minut później wysiadaliśmy już z samochodu. Bartek rozdał kilka autografów i udaliśmy się kupić wszystkie potrzebne produkty. Zajęło nam to zaledwie pół godziny, a po następnych dwudziestu minutach Kuraś parkował pod domem. 
- Wejść i ci pomóc? - zapytał gasząc silnik.
- Jeśli masz ochotę.
 Rozpakowaliśmy zakupy w kuchni i zabraliśmy się za gotowanie. Bartek zajął się naleśnikami, ja wz'tką. W międzyczasie nastawiłam tortellini, a chłopakowi powiedziałam jak zrobić szpinak do naleśników. Około siedemnastej trzydzieści prawie wszystko było gotowe. Pozostało mi jedynie przełożyć ciasto kremem i udekorować. O dziwo byłam tylko troszkę brudna, ale mimo wszystko chciałam się przebrać, więc poprosiłam Bartka żeby rozstawił talerze. W swoim pokoju ubrałam się w czarną koszulkę z kotkiem, pomarańczową bluzę na zamek i leginsy. Wróciłam do kuchni i pomogłam chłopakowi w rozstawianiu posiłków.
- Ładnie nam to wyszło - powiedziałam.
- Faktycznie - odpowiedział patrząc na mnie i się uśmiechając. Podszedł do mnie powolnym krokiem i objął mnie w pasie patrząc mi w oczy, a chwilę później już się całowaliśmy. Jego usta błądziły po moich, ciepłe, słodkie. Nie chciałam żeby przestawał, objęłam go rękami za szyję, on przyciągnął mnie jeszcze bliżej i całował zachłanniej. Rękami błądził po moich plecach, gdy dojechał do kręgosłupa wplatał swoje palce w moje włosy. Był to nasz pierwszy taki pocałunek, był jak magia. Chciałam żeby trwał i trwał. Usłyszeliśmy szczęk klucza w zamku i powoli się od siebie oderwaliśmy. Spojrzałam mu głęboko w oczy i się uśmiechnęła.
- Cześć Gosieńko!
- Czeeeeść ciociuu!
 Złapałam Bartka za rękę i poszliśmy w stronę korytarza gdzie moja rodzinka zdejmowała kurtki i kozaki.
- Cześć kochani - powiedziałam patrząc na nich.
- Dzień dobry - dodał Kurek zaglądając zza mnie.
- O proszę, jaka miła niespodzianka - zawołał Robert podając Bartkowi rękę na przywitanie. Zaraz podbiegł do nas Antek podał rękę Bartkowi, a później przytulił się do mnie. Wzięłam go na ręce i ucałowałam w czoło.
- I jak maluszku? Podobało ci się? - zapytałam patrząc na niego.
- Taaak, było super! I mamy dla ciebie ciociu prezenty!
- O proszę, jak miło. Ale to zaraz, bo teraz to my mamy dla was niespodziankę - powiedziałam spoglądając na Bartka, który złapał mnie ponownie za rękę. Popatrzyłam na Ankę, która miała uśmiech na twarzy i spoglądała na nas uradowana. - No to chodźcie do salonu.
 Przeszliśmy wszyscy w wyznaczone miejsce, a gdy zobaczyli stół stwierdzili, że chyba czytamy im w myślach, bo akurat zgłodnieli. Usiedliśmy wygodnie i zabraliśmy się za jedzenie. Opowiadali nam wszystko co się działo, zakupy, wycieczki, pogodę. Antek szczęśliwy powiedział, że nie bał się na kolejce górskiej i że ładnie mu szło na nartach. Gdy skończyliśmy jeść naleśniki i sałatkę, pozbieraliśmy z Bartkiem talerze i pokroiłam wz'tkę. Ania uznała, że wino się do niej nada, więc zeszła do piwnicy po butelkę słodkiego.
- No to co za niespodziankę macie? - zapytała Anka nalewając trunek do czterech kieliszków.
- Przecież kolacja była naszą niespodzianką - powiedziałam śmiejąc się z niej.


chłopaki proszą o 3 komentarze, przed kolejnym rozdziałem ;D

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 31.


- Jakie ty masz zimne ręce! - zawołał Bartek patrząc na mnie tymi swoimi cudnymi niebieskimi oczami.
- Mówisz? - zapytałam wkładając mu rękę pod koszulkę, w poszukiwaniu brzucha. Zapiszczał jak szalony i szybko uciekł o krok do tyłu. - No co ty, nie dasz mi ogrzać rąk? - zapytałam patrząc na niego smutnymi oczkami. Zaczął się śmiać i podszedł przytulając mnie do siebie.
- Ogrzewaj ręce ile tylko masz ochotę - szepnął mi do ucha i ucałował mnie w czubek głowy. Jak powiedział tak zrobiłam i moje dłonie ponownie wylądowały na jego umięśnionym brzuchu. Tym razem nie zapiszczał, ale czułam że przeszedł go dreszcz. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy nadal mnie przytulał. 
- Spotkałyśmy Marcina, dlatego tak długo nas nie było - usłyszałam głos Hani, mówiącej prawdopodobnie do Karola.
- Którego? - zapytał zdziwiony chłopak.
- No tego ze studiów. Tego, który chodził z Moniką z mojego roku.
- Tego wytatuowanego?
- No dokładnie tego samego.
- No i co tam u niego - kontynuował rozmowę Karol.
- Dobrze wszystko, znalazł pracę jakąś, ale Kaśka, ta czarna, ode mnie z roku, wiesz która nie? No to Kaśka mu się narzuca i nie wie chłopak co ma zrobić.
 Tak słuchałam tej rozmowy przytulając się do Bartka i rozmyślając co dobrego przygotować Ance, Robertowi i Antkowi na kolacje.
- Masz jakieś plany na później? - zapytał Kurek odsuwając się na tyle, żeby widzieć moją twarz, ale nie wypuszczając mnie z objęć.
- Właściwie to tak, siostrzyczka do mnie dzwoniła, że o osiemnastej mniej więcej będą w Bełchatowie i  chciałam im zrobić kolacje- niespodziankę.
- Aha, no dobra, to jak chcesz, możemy pojechać na zakupy po treningu.
- No pewnie, dzięki - odpowiedziałam dając mu buziaka w usta.
- Dobra gołąbeczki, Kurczak musi iść trenować - odezwał się Zati stając obok nas. Oboje się zaśmialiśmy i Bartek całując mnie w czoło pobiegł na boisko. Usiadłyśmy z Hanką na swoich poprzednich miejscach i patrzyłyśmy jak przebijają, serwują, atakują i bronią.
 Trening skończył się około piętnastej, więc chłopacy poszli pod szybki prysznic i się przebrać. Pogadałyśmy z Hanką jeszcze o tym w jakich sklepach lubimy robić zakupy, jakie lakiery do paznokci lubimy i tego typu błahostki. Po dwudziestu minutach cała banda wyszła z szatni idąc w naszym kierunku. Naturalnie wszyscy roześmiani.
- To co? Czas na jakiś pożywny i wielki obiad? - zagadnął Daniel. 
- No pewnie - zawołała ucieszona Hania.
- Ja niestety odpadam - powiedziałam wstając z krzesełka, a w tym samym momencie Bartek podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Ah, tak, tak. Robaczki będą się miziać - zaśmiał się Mariusz.
- No peeewnie - przeciągnęłam specjalnie, żeby mieli większy ubaw. 
- No to w takim razie my lecimy - powiedział Bartek ubierając kurtkę i pomagając mi ubrać moją. - Pojedziecie z nimi? - zapytał Karola i Hankę.
- Pewnie, żaden problem - odpowiedział chłopak uśmiechając się do nas.
 Wyszliśmy przed budynek i zapakowaliśmy się do samochodu Bartka.
- No to jaki plan? - zapytał odpalając silnik.

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 30.


- O proszę, z tak daleka? Cóż cię sprowadziło w skromne, bełchatowskie progi? - zapytał Marcin słodząc swoją kawę.
- Odwiedzam siostrę i zbieram informacje o potencjalnym miejscu zamieszkania - odpowiedziałam zjadając kawałek ciastka.
- I rozkochuje w sobie gwiazdę polskiej siatkówki - dodała roześmiana Hania.
- Oo, którego? - zaciekawił się chłopak.
- Samego Bartosza K.
- Mm, ambitnie - powiedział przyglądając mi się. Jego zielone oczy miały w sobie pewną tajemnicę, taką którą normalnie bym chciała poznać, ale Bartek zmienił wiele w moim życiu.
- No przepraszam bardzo, ja tego nie zaplanowałam, tak jakoś wyszło - powiedziałam piorunując Hankę wzrokiem.
- No spokojnie loczeńku, przecież wiem - powiedziała dziewczyna uśmiechając się do mnie i upijając łyk swojego cappucino.
- No dobra, dobra. No to przejdźmy do drugiej części twojej wypowiedzi. Jak to zbierasz miejsce o potencjalnym miejscu zamieszkania? Planujesz zamieszkać w Bełchatowie? - zagadnął Marcin.
- Tak, myślę nad studiami tutaj. 
- Jaki kierunek?
- Fizjoterapia.
- Mhm, słyszałem wiele pochlebnych opinii. Zresztą możemy to z Hanką potwierdzić - powiedział szczerząc się do niej. Odpowiedziała mu tym samym, a ja w tym czasie zjadłam kolejny kawałek ciasta. Spędziliśmy kolejne pół godziny na rozmowach różnych treści, gdy zadzwonił mój telefon.
*Cześć Gosieńko - usłyszałam głos siostry w słuchawce.
- No hej, co słychać?
* Właśnie się pakujemy i będziemy wyjeżdżać. Ty pewnie jesteś na treningu z Bartkiem, więc nie spodziewamy się zastać cię wyczekującą w domu, ale powiem ci, że mam kilka niespodzianek - powiedziała i wyobraziłam sobie jak się właśnie uśmiecha.
- A o której mniej więcej będziecie? Postaram się wrócić do tego czasu.
* Spokojnie, nie musisz.
- No dobra, chcę. Gadaj o której będziecie.
* No gdzieś w okolicach osiemnastej, bo zajedziemy pewnie jeszcze na obiad gdzieś.
- Ok, będę.
* No to super, a teraz lecę się pakować, opowiemy ci wszystko w domu. Pa siostrzyczko.
- Do zobaczenia później - powiedziałam kończąc rozmowę.
- To co loczuś? Zbieramy się na halę? - zapytała Hanka gdy chowałam telefon do torebki.
- Pewnie, trzeba jeszcze trochę im pokibicować - odpowiedziałam z uśmiechem powoli wstając z krzesła.
- To w takim razie ja też się zbieram. Miło było cię poznać - powiedział Marcin zwracając się do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Ciebie również - odpowiedziałam mu tym samym i ubrałam kurtkę. Zapłaciliśmy za kupione kawy i ciastka i wyszliśmy z kawiarenki, do zalanego słońcem parku. Akurat zawiał mroźny wiatr, więc szybko zawinęłam się mocniej szalikiem.
- No to cześć dziewczyny - powiedział Marcin idąc w przeciwnym kierunku niż my i machając do nas. W milczeniu skierowałyśmy swoje kroki w stronę hali. Szłyśmy wolnym tempem, nigdzie się nie spiesząc i podziwiając uroki przyrody, która już nie długo obudzi się na nowo do życia. Gdy byłyśmy już pod halą zadzwonił telefon Hani. Dzwonił Karol, któremu powiedziała, że właśnie wchodzimy na obiekt i się rozłączyli. Chłopacy mieli właśnie przerwę, bo siedzieli na krzesłach, pili i wygłupiali się. Zdjęłyśmy kurtki, ponieważ w pomieszczeniu było ciepło w porównaniu z tym co panuje na zewnątrz.
- I jak kawa? Pewnie dobra, bo długo was nie było - powiedział Zati upijając łyk wody.
- Pyszna, pyszna - odpowiedziałam się uśmiechając się do niego i szukając wzrokiem Bartka. W tym samym momencie ktoś mi zasłonił oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to - usłyszałam dźwięczny męski głos przy uchu.
- Też mi zagadka Bartuś - odpowiedziałam zabierając jego dłonie z moich oczu i odwracając się do niego twarzą.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 29.


- Rozumiem, chciałabym dawać mu takie bezpieczeństwo i szczęście. Na prawdę, znam go nie długi czas, ale już wiem, że jest wyjątkowym chłopakiem i zasługuje na wszystko co najlepsze. 
- I dzięki tym słowom mogę stwierdzić, że nie masz się czego obawiać, bo dasz mu to na co zasługuje.
 - Myślisz? 
- Tak. Jestem tego pewna - powiedziała uśmiechając się szczerze. Czułam, że do końca mojego pobytu tutaj, zaprzyjaźnimy się. Kolejne pół godziny treningu spędziłyśmy, na śmianiu się z chłopaków i gadaniu o niczym konkretnym. Uznałyśmy, że potrzebujemy kofeiny. Ubrałyśmy się w kurtki i podążając w stronę drzwi, zostałyśmy zawołane do barierki.
- A wy dokąd? - zapytał zaskoczony Karol, za którym już szedł Bartek.
- Na kawę, ileż można patrzeć jak bawicie się tą piłką? - odpowiedziała Hania śmiejąc się wesoło. Karol wziął ją w ramiona i pocałował.
 Bartek podszedł do barierki, wyciągnął do mnie rękę, którą pociągnął mnie ku sobie i delikatnie, ale namiętnie pocałował. Ponownie stado motyli zatoczyło koło w moim brzuchu. Chwyciłam go za kark i kontynuowałam pocałunek, gdy reszta chłopaków zaczęła wiwatować, gwizdać i krzyczeć. Zaczęliśmy się śmiać nadal się obejmując. Spojrzałam na nich zza Bartka i puknęłam się w czoło. 
- No dobrze, dobrze dziewczyny. Idźcie już, bo mi zawodników rozpraszacie - powiedział roześmiany trener. 
- Pa chłopaki - powiedziałyśmy machając im na pożegnanie. Wyszłyśmy z hali ubierając się w kurtki i zalały nas promienie słońca. 
- Ładny dzisiaj dzień - powiedziała Hania uśmiechając się i idąc w stronę pobliskiej kawiarenki. 
- Faktycznie, po takiej śnieżycy, to aż szok, że jest tak ładnie.
- W sumie racja, a właśnie, co wy robaczki robiliście jak śnieżyca szalała? Mam nadzieję, że grzeczni byliście?
- No naturalnie! Filmy oglądaliśmy, jedliśmy różne rzeczy i tym podobne.
- No to dobrze.
 Doszłyśmy chwilę później do kawiarenki i weszłyśmy do środka. Gdy już wybrałyśmy stolik rozejrzałam się wokoło. Lokal urządzony był w jasnych, ciepłych kolorach, na parapetach stały kwiaty. Podobało mi się tutaj bardzo, przez co uznałam, że wybierzemy się tu z Bartkiem kiedyś. Przy stolikach obok siedziały dziewczyny, mniej więcej dwa lata młodsze ode mnie. Gdzieś przy oknie starsza pani z książką i jedna zakochana para. Podszedł kelner i złożyłyśmy zamówienia na wz'tkę i cappucino.
- No to jak loczuś? Masz już jakieś plany na studia? - zapytała Hania.
- No kilka mam, powoli trzeba będzie na poważnie nad tym pomyśleć. 
- A jakieś wstępne pomysły?
- Pewnie, myślę nad fizjoterapią tutaj, w Bełchatowie. W Warszawie nad filologią angielską i stosunkami międzynarodowymi, a we Wrocławiu nad turystyką.
- O proszę, sporo tego. Masz nad czym myśleć.
- Dokładnie - powiedziałam w momencie gdy kelner postawił przed nami zamówienia. Patrząc za okno zajadałyśmy się pysznymi ciastkami. 
- O cześć Hanka, co słychać? - usłyszałam ciepły, męski głos i odwróciłam się w stronę z której dobiegał. Przy naszym stoliku stał wysoki chłopak, z bardzo króciutko obciętymi włosami, w ciemnych jeansach, białej koszulce i czarnej bluzie bez kaptura na zamek. Spod podwiniętych rękawów widać było tatuaże.
- Cześć Marcin - powiedziała Hania zaskoczona jego widokiem. - A ty nie wyjechałeś na ferie? 
- No jak widać, zostałem. Praca była, więc postanowiłem, że poleniuchuję kiedy indziej - odpowiedział uśmiechając się do niej.
- Ah no tak. Może się przysiądziesz? Właśnie, to jest Gosia, Gosia to Marcin.
- Hej - powiedziałam ściskając jego dłoń na powitanie. Dostawił sobie krzesełko do naszego stolika i zamówił czarną kawę.
- No więc? Jak tam wasze ferie? I skąd jest Gosia? - zapytał rozsiadając się wygodnie na swoim miejscu. 
- Z Warszawy - odpowiedziałam upijając łyk cappucino.

środa, 28 listopada 2012

Rozdział 28.


 Pocałował mnie na pożegnanie i pojechał do domu. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Szukałam miejsca do spania, gdy dostałam sms'a.
"Dobranoc, śnij o mnie :*" nadawca : Bartek. Gdy to przeczytałam, serce zabiło mi mocniej, a na twarzy pojawił się wielki uśmiech. Odpisałam mu i zasnęłam nie wiem kiedy. Obudziłam się po dziewiątej z uśmiechem na twarzy. Tak jak Bartek mi życzył, tak się stało i całą noc śniłam właśnie o nim. Poszłam pod prysznic, który zajął mi piętnaście minut. Z ręcznikiem na głowie powędrowałam do lodówki w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. Nałożyłam sobie trochę sałatki i wyjęłam sucharki z szafki obok. Do picia zrobiłam sobie cappucino orzechowe. Po posiłku poszłam umyć zęby i wysuszyć włosy. W swoim pokoju ubrałam się w granatowe legginsy, białą koszulkę oversize z flagą ameryki i czarną koszulę na to. Włosy 
związałam w luźnego warkocza i rzuciłam na lewe ramię, a na oczach namalowałam lekkie kreski i pociągnęłam rzęsy maskarą. Byłam gotowa dziesięć minut przed czasem. Wypsikałam się ulubionymi perfumami i czekałam aż auto Bartka podjedzie pod dom słuchając jakichś hitów z radia. Ktoś zatrąbił, więc szybko wrzuciłam do małej torebki portfel, telefon, ubrałam kurtkę i kozaki. Wychodząc zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Kurek czekał na mnie oparty o bramę.
 Podeszłam do niego szybszym krokiem i pocałowaliśmy się na powitanie. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, zrobiłam to samo. Stado przysłowiowych motyli zatoczyło koło w moim brzuchu. Zaczęły trzepotać skrzydłami, a ja uśmiechnęłam się podczas pocałunku. Gdy Bartek się odsunął, również się uśmiechnął. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do samochodu. Ku mojemu zaskoczeniu na tylne siedzenia. Okazało się, że Hania i Karol jadą z nami.
- Cześć Gośka - usłyszałam gdy usiadłam na swoim miejscu. Był to Karol siedzący na miejscu koło Bartka. 
- Cześć - odpowiedziałam zapinając pasy.
- Hej loczusiu - dodała uśmiechnięta Hania, odwzajemniłam jej uśmiech i ruszyliśmy w kierunku hali.
 Całą drogę gadaliśmy o niczym konkretnym i śpiewaliśmy jakieś piosenki, które akurat 
leciały w radiu. Bartek i Karol byli po prostu nie do podrobienia. Śmiałyśmy się z nich do łez. Wysiedliśmy w cudownych humorach i równie zadowoleni weszliśmy na halę, gdzie zbierali już się inni zawodnicy. Karol ucałował Hanię, a Bartek mnie i poszli do szatni się przebrać. Udałyśmy się na trybuny wcześniej witając się z trenerem, lekarzem i fizjoterapeutą. 
- No Gosia, to powiedz mi, jak to jest z tobą i Bartusiem? - zagadnęła Hania.
- Szerze mówiąc, sama nie wiem. Nie rozmawialiśmy o tym właściwie. Po prostu chyba sprawdzamy jak to może działać.
- Mhmm, a chciałabyś z nim być? Tak na poważnie?
- Tak, wydaje mi się, że tak - powiedziałam przyglądając się Bartkowi, który właśnie roześmiany wyszedł z szatni w towarzystwie kolegów. Pomachał mi więc zrobiłam to samo z uśmiechem na twarzy.
- Wierzę - powiedziała Hania. Spojrzałam na nią, a ona przyglądała się raz mnie, raz Bartkowi z promiennym uśmiechem.
- Tylko wiesz, boję się trochę. Tego jak to będzie. On ma siatkówkę, ja będę miała studia.
- Ale uwierz mi, to w niczym nie przeszkadza. Co prawda, Kurczak, przez sezon reprezentacyjny rzadziej bywa w domu, ale pewnie jak już w nim jest chciałby żeby czekała na niego dziewczyna, która na jego widok się rozpromieni, będzie chciała się do niego przytulić. Pogadać, pobyć z nim po prostu. 

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 27.


- O jeny. Poważnie? To tak.. romantycznie! A wiecie już gdzie?
- Myślimy nad Bełchatowem. Jest tam jeden hotel z pięknym ogrodem. Już sprawdzaliśmy rezerwacje, mają wolne terminy.
- No to super.
- Tak, tak, teraz opowiadaj co tam u ciebie. Stało się coś, że dzwonisz?
- Już zaraz coś się stało. Byłam ciekawa jak tam wasz romantyczny wyjazd - powiedziałam do słuchawki wyciągając lody z zamrażalnika.
- No to już ci opowiedziałam. Teraz słucham co nowego u ciebie dziecinko. Słyszałam, że miałaś ciekawego gościa.
- Rozmawiałaś z Anią?
- Tak, wspominała o Bartku. To coś ważnego? Dla ciebie ważnego?
- Nie wiem mamo, znamy się od soboty. Jest dopiero wtorek. Owszem, spędziliśmy bardzo miło te dwa dni, jest uroczy, kochany, zabawny.
- Mhm, ok, to w takim razie ja zaczynam deser. Zadzwonię w piątek. Opowiesz mi co nowego. Trzymaj się dziecinko. Tata przesyła ci całusy.
- Ucałuj i uściskaj go ode mnie, a on niech uściska i ucałuje cię ode mnie. Dobrej zabawy.
 Rozłączyłyśmy się. Lubiłam rozmowy z mamą gdy się jakiś czas nie widziałyśmy. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Odłożyłam telefon i poszłam otworzyć. Ku mojemu zaskoczeniu w drzwiach stał Bartek.
- Zapomniałeś czegoś? - zapytałam zapraszając go ręką do środka.
- Tak, wydaje mi się, że tak - powiedział podchodząc łapiąc moją twarz w obie dłonie i całując zachłannie i namiętnie. Z początku byłam zaskoczona, ale po chwili poczułam, że jego ręka zeszła na moją talię, a ja złapałam go za kark i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Wtedy zrozumiałam, że wbrew logice zakochałam się w nim. Chwilę się całowaliśmy, a gdy Bartek oderwał swoje usta od moich, nie odsuwając naszych ciał od siebie spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam w nich szczęście, moje pewnie wyglądały tak samo, bo na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
- No to teraz mogę jechać do domu - powiedział odsuwając się ode mnie.
- Poważnie? - zapytałam zaskoczona.
- Nie no co ty, jak mogę to bym jeszcze trochę został.
 Wpuściłam chłopaka do domu. Wyciągnął z kieszeni kurtki dwie tabliczki czekolady, zdjął kurtkę i buty.
- Którą wolisz? - zapytał pokazując mi opakowania. W jednej ręce trzymał białą, o smaku michałków, a w drugiej mleczną z orzechami.
- O nie, trudny wybór. Może być po pół?
- No pewnie - odpowiedział po czym udaliśmy się do salonu.
 Bartek siedział u mnie aż do dwudziestej trzeciej, ale uznał, że już czas najwyższy się zbierać, bo musi się wyspać przed treningiem.
- Odwiedzisz nas jutro? - zapytał przytulając mnie przy drzwiach wejściowych.
- Jeśli po mnie przyjedziesz - odpowiedziałam uśmiechając się zalotnie.
- Będę w pół do jedenastej.
- Ok.

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 26.


- Czekaj chwilkę to dam ci jakąś koszulkę Roberta, myślę, że się nie obrazi - odpowiedziałam wstając z kanapy i kierując się do sypialni. Wyjęłam z szafy szare spodenki i jakąś klubową koszulkę. Podałam mu ubrania i chłopak poszedł do łazienki. Ja tymczasem włączyłam muzykę i poszłam do kuchni wymyślić coś na obiad. Znalazłam ziemniak, z których postanowiłam zrobić frytki, devolay'e i szpinak. Miałam całe danie gotowe w głowie, więc zasiadłam do laptopa. Dziesięć minut później Bartek wyszedł z łazienki ubrany w ciuchy Roberta i z mokrymi włosami. Usiadł sobie koło mnie wygodnie, a ja nie mogłam się powstrzymać i poczochrałam jego niesforne włosy tym samym przysuwając się do niego. Po chwili zaczęłam się śmiać, bo wyglądał rozkosznie, a on chwycił mnie w ramiona i pocałował. Odwzajemniłam to, ale gdy przypadkiem położyliśmy się na kanapie, ponownie wybuchnęłam śmiechem. Tym razem chłopak najwyraźniej nie mógł się oprzeć, bo śmiał się razem ze mną. Jak zawsze gdy śmiał się tak mocno pojawiły mu się zmarszczki pod oczami. Usiadł wygodnie kawałeczek dalej robiąc mi koło siebie miejsce, ale ja poszłam do swojego pokoju po szkicownik i ołówek. Gdy wróciłam usiadłam na końcu kanapy tak, że Bartek był profilem zwrócony do mnie. Otworzyłam na wolnej kartce i zaczęłam go rysować. Jednak po chwili zorientował się, że cos robię i odwrócił się do mnie twarzą.
- Co robisz? - zapytał.
- Cii, usiądź tak jak siedziałeś. Później ci pokaże - odpowiedziałam uśmiechając się. Patrzył na mnie jeszcze chwilę, ale zrobił to o co go poprosiłam. Oglądał jakiś film, a ja oddałam się swojej pasji. Dwadzieścia minut później miałam skończony portret. Wyszedł całkiem nieźle, realistycznie. Co najważniejsze, Bartek był na nim równie przystojny jak w rzeczywistości. Chłopak zobaczył, że odłożyłam ołówek i przysunął się kawałek, wyciągając szkicownik z mojej ręki. Zaniemówił gdy zobaczył moje dzieło.
- Nie podoba ci się? - zapytałam przyglądając się jego reakcji.
- Ja.. To znaczy. Nie mówiłaś, że tak pięknie rysujesz.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie pan nie wie, panie Kurek - odpowiedziałam uśmiechając się zalotnie. Spojrzał na mnie tymi swoimi błękitnymi tęczówkami, ale zauważyłam w nich jakąś zmianę. Odłożył zeszyt na stolik i przysunął się do mnie nadal patrząc mi w oczy. Szukałam w myślach słowa, które odzwierciedliłoby to co widziałam w jego tęczówkach, ale nie mogłam go znaleźć. Bartek objął mnie jednym ramieniem.
- Jeśli mi na to pozwolisz, będę cię poznawał każdego dnia. Będzie to najważniejsze w moim życiu. Ty będziesz w nim najważniejsza.
 Łza zakręciła mi się w oku. Nie mogłam nawet słowa wydusić więc pokiwałam tylko głową i go mocno przytuliłam. Był cudowny. Chwilę tak siedzieliśmy w milczeniu, oparł swoją brodę o moją głowę.
- Zgłodniałeś może? - zapytałam nie odrywając się od niego.
- Troszkę, a co?
- Bo możemy zacząć obiad robić.
- Pewnie.
 Mimo wszystko nadal siedzieliśmy wtuleni w siebie. Odsunęłam się powoli i wstałam z kanapy, podając mu rękę. Wstał z moją pomocą i poszliśmy do kuchni. Obraliśmy ziemniaki, które w międzyczasie kroiłam na frytkowe kawałki. On zajął się ich smażeniem, a ja wzięłam się za szpinak. Gadaliśmy o wszystkim, muzyka leciała z radia i śmialiśmy się ze wszystkiego. Po zjedzonym obiedzie włączyliśmy jakąś komedię. W połowie filmu zadzwonił Bartka telefon. Rozmawiał chwilę, z tego co usłyszałam ze swoją mamą. Później mi wytłumaczył, że przyjadą na najbliższy sobotni mecz. Spojrzeliśmy za okno, gdzie okazało się, że już jest spokojnie. Około dwudziestej Bartek przebrał się w swoje rzeczy i pojechał do domu. Zrobiło się tutaj tak pusto bez niego. Postanowiłam, że zadzwonię do mamy i Ani. Najpierw wybrałam numer rodzicielki. Odebrała dopiero po czwartym sygnale.
- Cześć córcia - powiedziała roześmiana.
- Cześć mamo, słyszę, że dobrze się bawicie.
- Tak, kochanie. Szkoda, że cię nie ma z nami! 
- O widzisz, moim zdaniem dobrze że od siebie odpoczywamy.
- No już, już. Tata zabrał mnie dzisiaj na uroczą kolację. W starej kolejce. Co godzinę się przesuwa w górę. 
- Cudownie, musicie mieć na prawdę piękny widok.
- Tak, jest pięknie. Kochanie, wymyśliliśmy dzisiaj z tatą, że we wrześniu odnowimy przysięgę małżeńską.

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 25.


Wstał, a ja wstałam chwilę później. Poszłam za nim do kuchni ubrana w koszulkę na ramiączkach i spodenki, w które ubrałam się wczoraj przed położeniem się spać. Wyjęłam z szafki pod oknem mikser, a Bartek w tym czasie wyjął wszystkie składniki na ciasto. Chciałam zabrać się za śniadanie, ale odsunął mnie delikatnie i sam zrobił. Usiadłam na krześle i mu się przyglądałam.
- Patelnie i olej masz w szafce nad kuchenką - dodałam chwilę później. Wstałam żeby wyjąć talerze, masło czekoladowe i bitą śmietanę. Nastawiłam wodę na herbatę i kawę, a Bartek dokończył naleśniki. Postawił je na stole, a ja zalałam ciepłe napoje. Usiadłam na przeciwko Kurka, który już na mnie czekał. Zjedliśmy ze smakiem, a chłopak ubrudził się bitą śmietaną, na co ja wybuchnęłam śmiechem.
- Do twarzy ci z tym wielkoludzie - powiedziałam wstając z krzesła i wycierając mu policzek. On za to w podzięce cmoknął mnie w usta.
 Po posiłku zanieśliśmy talerze do zlewu. Spojrzałam za okno, a tam nadal panowała spora śnieżyca. 
- Chyba masz mały problem kochanie - powiedziałam odwracając się do Bartka stojącego za mną.
- Kochanie? Jak miło - powiedział całując mnie w czoło. - Jaki problem?
- Zajrzyj za okno. Śnieżyca  nadal panuje.
- Faktycznie, ciekawe co będzie z dzisiejszym treningiem - powiedział spoglądając na telefon. Nic na nim najwyraźniej nie było, bo położył go na blacie stołu. - To co robimy?
- W sumie nie mam pomysłu - powiedziałam idąc do salonu. Pościeliła kanapę i usłyszałam, że dzwoni moja komórka.
 *Gośka, Gośka, jak pogoda? Ja słyszałam, że śnieżyca już drugi dzień tam szaleje.
 - No tak. Wieczorem się zaczęła i nadal trwa.
 * O jeny, niczego ci tam nie brakuje? Prądu nie odcięło? 
 - No prąd mamy, niczego nam nie brakuje..
 * Nam? To kto jest u ciebie? - zapytała zdziwiona Anka.
 - Bartek, przyjechał wczoraj pooglądać film, ale śnieżyca nas zaskoczyła i został na noc.
 * Kurek? Słyszysz Robert? Bartek Kurek siedzi sobie u nas w domu, z naszą Gosią - powiedziała ku mojemu zaskoczeniu wielce uradowana. Usłyszałam w tle Anta mówiącego "wiedziałem" i zaczęłam się śmiać. 
 - Udanego urlopu - powiedziałam i się rozłączyłam. Dostałam ataku śmiechu, a Bartek tylko na mnie patrzył zaskoczony. Z tego wszystkiego usiadłam na kanapie, a on usiadł obok mnie.
- Stało się coś? - zapytał.
- Taak - powiedziałam między śmiechem. W tej chwili się uspokoiłam i popatrzyłam na niego uważnie. - Gdy Antek usłyszał, że jesteś u mnie powiedział "wiedziałem".
 Bartek przez chwilę przetwarzał wiadomość, po czym szeroko się uśmiechnął i objął mnie ramieniem.
- No widzisz, wiedział wcześniej niż my, bystry chłopak - powiedział całując mnie w nos. Gdy to robił był niemożliwie słodki. W tym samym momencie rozdzwonił się jego telefon. Był to Marek, trener, chcący powiedzieć, że dzisiaj mają przymusowe wolne, ale jeśli pogoda się poprawi, jutro trzeba będzie to nadrobić. Gdy się rozłączył postanowiłam, że idę się wykąpać. Dałam Bartkowi laptopa, żeby się nie nudził, a sama zabrałam rzeczy i poszłam do łazienki. Po dziesięciu minutach gorącego prysznicu nasmarowałam się balsamem kokosowym, ubrałam szare legginsy i cytrynowy podkoszulek na ramiączkach. Czesząc włosy wyszłam do przedpokoju skąd zobaczyłam, że Bartek gada z kimś na skype. Po głosie poznałam, że to Karol.
* Kuraś, ciągle cieszy ci się ryjek. Dawno cię takim nie widziałem..
* Nigdy wcześniej tak nie wyglądał - wtrąciła się Hania. Na mojej twarzy pojawił się mimowolnie uśmiech. 
- Ona jest inna, taka jaka powinna być. Miła, słodka, zabawna. Nie wiem czy to możliwe, ale  chyba idealna.
* O już, już. Jeszcze usłyszy i będziesz miał - zaśmiał się Karol. 
* Pozdrów ją i uściskaj. I powiedz, że chcę się z nią umówić na kawę - dodała Hania. 
Pożegnali się machając do siebie i Bartek się rozłączył. Weszłam powoli do salonu i usiadłam koło niego.
 Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- To co? Teraz moja kolej? - powiedział.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział 24.

tak jak obiecałam dodaję ;)

--------------------------------


 Chwycił moją twarz jedną dłonią i delikatnie pocałował mnie w usta. Po chwili odsunął swoją twarz od mojej i niepewnie na mnie spojrzał. Zarzuciłam mu ręce na szyję, on objął mnie w pasie i przyciągnął mocno do siebie, a nasze usta połączyły się w delikatnym z początku, a później pełnym zachłanności pocałunku. Moje stopy już dawno nie dotykały podłogi, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Całował cudownie, chciałam aby ta chwila się nie kończyła. Jednak po jakimś czasie postawił mnie na ziemi. Nie odsuwał się jednak, tylko opierał się czołem o moje czoło.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem to zrobić - powiedział łapiąc oddech.
- A ja na to czekałam - odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się tak, że aż w oczach widać było ten uśmiech. Uwielbiałam gdy śmiał się nawet oczami. Ponownie objął moją twarz dłonią i patrzył mi w oczy.
- To co teraz robimy, mała? 
- Nie wiem wielkoludzie. A na co masz ochotę? - odpowiedziałam patrząc mu również w oczy. Rozejrzał się i jego wzrok padł na okno. Zobaczyłam zaskoczenie na jego twarzy i skierowałam się w kierunku na który patrzył. Na dworze była straszna zawieja i śnieżyca.
- O ja, ale masakra - powiedziałam opierając się na parapecie.
- Noo, chyba póki co nie mam jak wrócić do domu - stwierdził obejmując mnie w pasie od tyłu. 
- Toż to straszne - powiedziałam śmiejąc się do niego. Obrócił mnie twarzą do siebie.
- Małgorzato, czy ja mam sobie pójść?
- Ciekawe gdzie, śnieżyca panuje - powiedziałam obejmując go rękami w pasie. Pocałował mnie delikatnie w usta i przytulił opierając swoją brodę na mojej głowie. Czułam się bezpieczna w jego ramionach. 
- To mam rozumieć, że zapraszasz mnie na noc? - zapytał uśmiechając się wesoło. 
- Śpisz na kanapie olbrzymie jeden - powiedziałam śmiejąc się.
- Nie ma sprawy.
 Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Właściwie, to się na nim położyłam.
- Oglądamy jakąś komedię? - zapytałam.
- No pewnie, czekaj, włączę - powiedział wstając. Włączył o dziwo film Woodiego i wrócił na swoje miejsce, a ja się znowu na nim położyłam. W międzyczasie uznaliśmy, że napilibyśmy się wina, więc poszłam po butelkę do piwnicy. Czas zleciał nam szybko na piciu trunku, a gdy film się skończył to również na gadaniu i śmiechu. Zmęczeni rozłożyliśmy kanapę, ale niby jeszcze nie chciałam iść spać więc położyłam się obok niego. Objął mnie z tyłu ramieniem, głaskał delikatnie po ręce i nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się wciąż w jego ramionach. Leżałam na jego torsie, a on mnie obejmował. Podniosłam głowę, żeby sprawdzić czy śpi i napotkałam spojrzenie błękitnych oczu.
- Od dawna nie śpisz? - zapytałam przecierając lekko oczy.
- Jakiś czas - odpowiedział uśmiechając się. Podparłam dłoń na jego torsie i zaczęłam mu się przyglądać. Nie wiem czy to możliwe, ale wyglądał dzisiaj jeszcze przystojniej. Słońce wpadające przez okno mieniło się w jego blond włosach. 
- Jak spałaś? - zapytał odgarniając z mojej twarzy kosmyk włosów.
- Zaskakująco dobrze - odpowiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha.
- Na co masz ochotę na śniadanie?
- Hm, naleśniki? 
- Zaraz zrobię.
- Oszalałeś? - powiedziałam podnosząc się na łokciach.
- Odrobinę - odpowiedział całując mnie w usta i wstając z kanapy. Ku mojemu zaskoczeniu był w samych bokserkach. Podziwiałam jego umięśnione ciało. Odwrócił się do mnie przodem i zaniemówiłam gdy zobaczyłam jego tors. Piękny, umięśniony brzuch. Bartek się uśmiechnął, a ja sobie uświadomiłam, że muszę mieć głupia minę.
- Sorki, ale.. - ponownie zaniemówiłam. Podszedł do mnie i kucnął na wysokości mojej twarzy. Uśmiech nie schodził mu z twarzy gdy ponownie mnie pocałował. Mocno, pewnie, biorąc moją twarz w swoje dłonie. 
- Chodź piękna, pomożesz mi ze śniadaniem - powiedział gdy odsunął swoją twarz od mojej. 

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 23.


- Miało być jakieś piwo słyszałam - odpowiedziałam figlarnie się uśmiechają.
- Aaaa, dobrze, że mi przypomniałaś. Jedziemy do sklepu? Czy mam jechać sam?
- Daj mi sekundę i możemy jechać.
 Wstałam z kanapy i poszłam się szybko przebrać. Wyjęłam z szafy szare jeansy, czarną bluzę zakładaną przez głowę, a włosy rozpuściłam. Spojrzałam w lustro i wziąwszy z toaletki perfum spsikałam się nim delikatnie. Do szarej torby worka wsadziłam porfel, telefon i zostawiłam całą reszte jaką tam miałam. Wyszłam z pokoju, a Bartek czekał już w przedpokoju z moją kurtką w ręce. 
- No chodź, chodź - pospieszał mnie. Podeszłam ubrałam emu i pozwoliłam mu ubrać sobie kurtkę.
- O proszę, jaki dżentelmen - powiedziałam odwracając się do niego twarzą.
- Wątpiłaś w to?
- Nigdy.
 Wyszliśmy z domu, a ja zamknęłam za nami drzwi na klucz, który dostałam od Ani. Skierowaliśmy się do samochodu Bartka. Droga do sklepu minęła szybko przy słuchaniu radia.
- Jak ty chcesz pić piwo i wrócić do domu samochodem? - zapytałam gdy wysiedliśmy na parkingu.
- Nie muszę wracać do domu autem, zawsze będzie pretekst do odwiedzin jutro - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
- Nie potrzebujesz pretekstu żeby przyjechać.
 Wyraźnie się ucieszył na tą wiadomość. Weszliśmy do sklepu i w miarę nie zauważeni kupiliśmy dwa czteropaki piwa i jakieś chipsy, po czym udaliśmy się do pustego domu, czekającego na nasz przyjazd.
Gdy wysiadaliśmy już na podjeździe zerwał się spory wiatr. Weszliśmy pospiesznie do domu i od razu pobiegłam nastawić wodę na herbatę. Zdjęliśmy kurtki i kozaki i Bartek poszedł wybrać kolejny film do seansu. Była już dziewiętnasta gdy stawiałam kubki na stole przed nami.
- Co wybrałeś? - zapytałam upijając łyk.
- Kolejny horror - odpowiedział pokazując pudełko i szczerząc się do mnie.
- Jaaasne, i później spać nie będę mogła - powiedziałam udając focha, mimo, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. 
- Spokojnie, obronię cię.
- Mam nadzieję.
 Siedzieliśmy chwilę patrząc sobie w oczy, po czym wzięłam z reklamówki piwo sobie i jedno podałam Kurasiowi. Włączyłam film, który wybrał i chciałam usiąść gdzieś obok Bartka, ale zobaczyłam, że jedno ramię ma na oparciu jakby czekał aż tam usiądę i tak właśnie zrobiłam. Wtuliłam się plecami w jego bok, a on objął mnie ręką, opierając swoją dłoń o moje kolano. Piliśmy piwo, za piwem, film leciał, czasami potrzebowałam mocniejszego uścisku, bo straszne sceny, ale ogólnie było miło. Film się skończył i usłyszałam jak Bartkowi burczy w brzuchu i zaśmiałam się lekko. Wstałam z sofy udając się do kuchni po coś do jedzenia. Gdy wykładałam pizze na talerz, aby wsadzić ją do mikrofali poczułam na sobie wzrok chłopaka. Wsadziłam danie do maszyny i odwróciłam się do niego. Stał oparty o ścianę i mi się przyglądał. Podszedł do mnie tak że dzieliły nas centymetry.

a teraz taka mała niespodzianka :P ponieważ mamy ponad 1400 wejść, aby ukazał się nowy rozdział proszę o 5 komentarzy ;)

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 22.


- Dobra, dobra, litości! - krzyczałam wijąc się ze śmiechu.
- Nie ma litości na wojnie mała - powiedział śmiejąc się szatańsko.
- Mała? - powiedziałam śmiejąc się i próbując go gilgotać. Po chwili oboje się śmialiśmy siedząc na kanapie. Jakimś sposobem, owo siedzenie wyglądało tak, że ja leżałam właściwie na jego kolanach. Gdy się uspokoiliśmy siedział z zamyślonym wyrazem twarzy i mi się przyglądał. W pewnej chwili odgarnął kosmyk z mojej twarzy, najwyraźniej w szale śmiechu wyleciał z mojego koczka. 
- To co, oglądamy? - zapytał nadal mi się przyglądając.
- No pewnie, a nie jesteś głodny? Już przed czwartą - odpowiedziałam.
- A w sumie może coś bym zjadł.
- To co, coś z wczoraj odgrzewamy, czy zamawiamy pizze?
- Hm, pizza?
- Pewnie, tylko ty wybierasz skąd i jaką, bo ja nie wiem co dobrego macie w Bełchatowie jeszcze.
- Ok, to daj mi chwilę.
 Wyciągnął z kieszeni telefon i zadzwonił zamawiając dwie duże pizze z kurczakiem i słonecznikiem. Dowiedzieliśmy się że za 10 minut przyjedzie nasz obiad. Spędziliśmy ten czas na kłótniach o to jaki film teraz oglądamy.
- Hej, a może masz ochotę na piwo? - zapytał nagle Bartek.
- W sumie możemy coś tam wypić - powiedziałam z uśmiechem. - A nie zaszkodzi to twojej formie? - zaśmiałam się. Ponownie chciał mnie zagilgotać, ale zdążyłam się zasłonić poduszką. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeskoczyłam z łóżka i poszłam otworzyć. Poszedł za mną i zanim zdążyłam się zorientować  gdzie zostawiłam portfel, zapłacił za pizze, dał autograf dostawcy i zamknął za nim drzwi.
- To co? Jemy? - zapytał idąc w stronę salonu. Położył pizze na stole, a ja poszłam po dwa talerze. Gdy wróciłam już siedział i ponownie przeglądał tytuły. Dałam mu talerzyk i włączyłam film wcześniej wybrany zasiadając obok niego. Zjadłam jedynie dwa kawałki, on zjadł resztę tej pizzy, i kawałek z drugiej. Oglądaliśmy i gdy skończyliśmy jeść, zaczęły się straszne rzeczy. Usiadłam z kolanami pod brodą, a w gorszych momentach chowałam w nich głowę. Bartek przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem.
- No już, spokojnie, to tylko film - szepnął mi do ucha. Spojrzałam w jego piękne niebieskie oczy i poczułam się o wiele bezpieczniej. Wtuliłam się jeszcze mocniej i oglądaliśmy. Gdy film się skończył jeszcze chwile siedzieliśmy w siebie wtuleni. Było mi niesamowicie wygodnie, ciepło, przyjemnie. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Odsunęłam się odrobinkę i ucałowałam go w policzek.
- Dziękuję za ochronę, mój bohaterze - dodałam uśmiechnięta.
- Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość - odpowiedział z promiennym uśmiechem. Przyjrzałam mu się uważnie, miał takie słodkie zmarszczki pod oczami gdy tak szeroko się uśmiechał. Podobał mi się, musiałam to w końcu przyznać sama przed sobą. Bardzo mnie zauroczył swoją osobą przez te trzy dni.
- To co teraz robimy? - zapytał nie wypuszczając mnie z uścisku.

jeny, prawie 1400 wejść, jesteście mega! <3
zapraszam również na : http://grecki-sen.blogspot.com/ . mój drugi blog ;)

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 21.


- Aż tyle tego potrzeba? - zaśmiałam się do chłopaka, który właśnie zdejmował buty.
- No wiesz, ja dosyć sporo jem - odpowiedział uśmiechnięty. Ubrany był w ciemne jeansy, fioletową koszulkę i szarą bluzę na zamek. W chwili gdy mu się przyglądałam, przypomniałam sobie, że przecież nadal jestem w szarych spodniach dresowych, beżowych emu i nie rozpinanej zielonej bluzie z kapturem. No tak, zdolna Gosia zrobiła na pewno piorunujące wrażenie. No ale trudno, przecież nie będę teraz biegła do łazienki się przebierać. Musiał zauważyć to w tej samej chwili, bo zlustrował mnie z góry do dołu. Odwróciłam się i poszliśmy do salonu. Wyłożyłam jedzenie kupione przez Bartka i usiedliśmy wygodnie na sofie, a ja włączyłam film. "O północy w Paryżu" to jeden z moich ulubionych, bo uwielbiam Paryż tamtych lat, jak główny bohater. Nie byłam pewna, czy Bartkowi spodoba się film, więc co jakiś czas na niego zerkałam, ale oglądał. Zajadaliśmy się popcornem, ciastkami i całą resztą. Gdy film się skończył popatrzyłam na chłopaka siedzącego obok mnie, a on spojrzał na mnie.
- I jak ci się podobało? - zapytałam.
- Hm, może być w sumie. Chociaż ja chyba wolę horrory.
- Oo, no to jak chcesz i masz czas możemy jakiś włączyć teraz.
- Ok, tylko skoczę do łazienki.
- Mhm, chcesz kawę albo herbatę? - zapytałam wstając z sofy.
- Kawę.
 Poszedł do łazienki, a ja nastawiłam wodę na kawę dla niego i herbatę dla siebie. Chwilę później przyszedł do kuchni i przysiadł na krzesełku. 
- Możesz iść wybrać jakiś film, są na regale obok telewizora - powiedziałam odwracając się do niego. Podszedł do regału i zaczął przeglądać tytuły. 
- Z mlekiem kawa? - zawołałam w jego stronę.
- Tak.
 Zalałam oba gorące napoje i zabrałam je do salonu. Bartek wyjął już kilka filmów na stolik przed telewizorem.
- O rety, ty chcesz to wszystko obejrzeć?
- No pewnie! - powiedział śmiejąc się do mnie.
- Nie masz dzisiaj  treningu?
- Nie moja droga, nie pozbędziesz się mnie za szybko - odpowiedział ponownie się uśmiechając od ucha, do ucha.
- No trudno, jakoś to wytrzymam - powiedziałam wystawiając do niego język. Odwrócił się w moją stronę i przyglądał mi się chwilę z przymrużonymi oczami.
- Czy ja dobrze słyszałem? - zapytał zbliżając się do sofy na której siedziałam.
- Ale co?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Nie dowiedziałam się o co chodziło, bo zaczął mnie gilgotać, a ja zaczęłam się śmiać jak szalona.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 20.


 Posiedzieliśmy jakiś czas na dworze i wróciliśmy do domu. Impreza skończyła się około 3, gdy ostatni gość, czyli Bartek wyszedł do domu. Oczywiście gdy Ania z Robertem sprzątali, ja poszłam odprowadzić go do drzwi. Wymieniliśmy się numerami i zostawiając buziaka na moim policzku poszedł do domu. Skierowałam się do kuchni, żeby im pomóc, ale nie zdążyłam, bo moja siostra zarządziła, że posprzątamy jutro. Poszłam więc do swojego pokoju, przebrałam się w piżamę i usiadłam na łóżku związując włosy w koczka. Usłyszałam wibracje telefonu, więc wzięłam go do ręki.
*"Nie obudziłem?" przeczytałam sms od Bartka.
-"Nie, ale właśnie kładłam się do łóżka, Ty już w domu?"
*"No pewnie, taksówka i jestem ;)"
-"To dobrze, trzeba iść spać ;) bo jutro może być ciężki dzień"
*"Dlaczego ciężki? Jakieś plany?"
-"A tego jeszcze nie wiem ;p"
*"No to mogę Cię porwać na spacer?"
-"No pewnie, ale teraz wybacz, bo oczy same mi się zamykają ;p dobranoc ;)"
*"Dobranoc ;)"
 Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka i chwilę po zamknięciu oczu już spałam.
 Obudziłam się około 11. Ubrałam zieloną bluzę w kratkę i poszłam do kuchni sprawdzić gdzie są wszyscy bo było jakoś za cicho. Weszłam do kuchni i zobaczyłam na stole karteczkę z podpisem "Gosia". Podeszłam do stołu podjadając ciastko i przeczytałam, że Antek, Ania i Robert pojechali na trzy dni w góry, bo dostali wolne. No to super, zostałam sama z całym bałaganem. Stanęłam z rękami na biodrach i spojrzałam na salon. To co zobaczyłam mnie zaskoczyło. Pozbierałam talerze, szklanki i kieliszki, i zaniosłam je do kuchni na stół. Włączyłam głośno muzykę i zabrałam się za porządki. Po półtorej godzinie w całym domu było czysto i pachniało różnymi specyfikami do sprzątania. Stwierdziłam, że pora na śniadanie, ale wcześniej spojrzałam na telefon, Ania do mnie dzwoniła 20 minut temu.
- No cześć siostra, co chciałaś? - zapytałam gdy odebrała po 2 sygnałach.
- Zapytać czy się nie gniewasz, że cię zostawiliśmy z takim sajgonem.
- No co ty, należał wam się mały relaks.
- Dzięki Gosieńko, jesteś wielka! Masz jakieś specjalne zamówienia?
- Hm, w sumie nie wiem, jakby ci się coś takiego fajnego rzuciło w oczy to weź i już.
- Okej, dobra, kończę, zadzwonię jeszcze wieczorem. Nie wysadź nam domu - powiedziała śmiejąc się do telefonu.
- Postaram się, pa - powiedziałam i się rozłączyłam.
 Na śniadanie zrobiłam sobie płatki z mlekiem, bo po wczorajszej imprezie prawie wcale nie byłam głodna. Usiadłam przed telewizorem i postanowiłam włączyć jakąś komedię Woody'iego Allen'a. Uwielbiałam jego filmy. Usłyszałam dźwięk nadchodzącego sms i go prędko odczytałam.
 "Co robisz?" od Bartka.
 "Oglądam Woody'iego, a co?"
 "Spacer?"
 Spojrzałam za okno, prószył lekko śnieg.
 "A możesz chcesz się przyłączyć?"
 "Ok, za 10 minut będę. Przywieźć popcorn?"
 "No pewnie ;)"
 Poszłam do kuchni żeby wyłożyć do miseczek jakieś krakersy, z lodówki wyjęłam sok i wszystko zaniosłam do salonu. Po dokładnie 15 minutach usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i poszłam je otworzyć. Wpuściłam Bartka do środka i odebrałam od niego reklamówkę z zakupami, w której była paczka popcornu, żelki jakieś ciastka i nie wiem co jeszcze.

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 19.


 Wstałam z krzesła i jej pomogłam, a po chwili dołączyła do nas Daga. Robert zaczął z panem Markiem przemówienie, właściwie to pochwałę i podziękowanie za udany sezon, który co prawda się nie skończył, ale szedł im bardzo dobrze. Na zakończenie obaj otworzyli szampana i rozlali każdemu do kieliszka. Antek żeby nie czuł się maluchem dostał sok jabłkowy w kieliszku, jak zawsze w takich sytuacjach. Później impreza zaczęła się na dobre. Wszyscy gadali, śmiali się, kilka par tańczyło. 


Z perspektywy Bartka

Bardzo się cieszyłem, że będę miał okazję poznać ją bliżej. Siedziałem przy stole wygłupiając się z Antkiem i patrząc na Gosię gadającą z każdym po kolei. To Daniel ją zagadał, to Zati z Aśką, swoją dziewczyną. W pewnej chwili podeszła do mnie Hania.
- No hej przystojniaku, co tam? - powiedziała siadając na krześle obok.
- W porządku - odpowiedziałem zerkając na nią. Antek wstał i pobiegł tańczyć, bo akurat leciało coś żywszego.
- Pogadaliście sobie co?
- Trochę.
- Ale za to jakie efekty! Oboje ciągle na siebie zerkacie, banany wam nie schodzą z mordek, no no. Ładnie się robi mój drogi.
- Zwariowałaś - powiedziałem śmiejąc się do niej.
- Pogadamy za tydzień.
 I sobie poszła.


Z perspektywy Gosi

 Wieczór był bardzo udany, dużo się śmialiśmy, tańczyłam z Winiarem, Danielem i kilka razy z Bartkiem. Gdy Antek zasnął na kanapie Kurek wziął go na ręce, a ja poszłam mu pomóc przy przebieraniu chłopca. Leżał już sobie smacznie w łóżku przykryty po same uszy, a ja się nad nim nachyliłam i dałam mu buziaka w czoło. Już zbieraliśmy się do wyjścia, gdy wpadłam lekko na Bartka. Przytrzymał mnie za rękę i lekko się zaśmiał. Wyszliśmy z pokoju do salonu, gdzie na stołach stały już kieliszki z winem, oraz kieliszki, wiadomo z czym. Impreza kręciła się nadal, wszyscy bawili się świetnie. Wypiłam już chyba 3 lampki wina gdy podszedł do mnie Kurek.
- Chcesz iść się przewietrzyć? - zapytał.
- Mhm - odpowiedziałam idąc w stronę holu po kurtkę i kozaki. Ubrałam emu, bo uznałam, że będzie mi w nich najcieplej, a na szyi zawinęłam gruby szal. Wyszliśmy w ciszy na podwórko. Bartek otarł ławeczkę ze śniegu i usiadł, a ja obok niego.
- Bardzo dobre jedzenie - powiedział po chwili milczenia.
- Dzięki - odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Patrzył w niebo, na którym było dużo gwiazd. - Piękny widok - dodałam. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- W rzeczy samej - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku. Całe szczęście było zimno, więc może nie zauważył, że się zarumieniłam. Zawiał dosyć chłodny wiatr i się zatrzęsłam. Nie uszło to jego uwadze i już byłam w jego ramionach. Mimo warstw ubrań, które nas dzieliły czułam ciepło, które od niego biło. Czułam się taka malutka jak chyba nigdy.

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 18.


Z perspektywy Bartka

Gdy wtedy nasze oczy się spotkały, wiedziałem, że koniec ze mną. Chciałem poznać tą dziewczynę, chciałem się do niej przytulać ze szczęścia i gdy jest mi źle. Chciałem poczuć jej usta na swoich. Tak dużo chciałem w tej jednej sekundzie, że zapomniałem o całym świecie. Na całe moje szczęście ona też nie odrywała ode mnie wzroku. Poczułem jak jej ręka obejmuje mnie w pasie. 
- Oooo, jak wy uroczo razem wyglądacie - dopiero głos Dagi przywrócił mnie na ziemię. Spojrzałem na nią, ale już się oddalali z Michałem. Spojrzałem ponownie na Gosię.

Z perspektywy Gosi

 Słowa Dagmary przywróciły mnie do rzeczywistości. Popatrzyłam na nią, ale już zaraz ich nie było. Spojrzałam na Bartka, który też na mnie patrzył. Znowu fala uczuć mnie zalała. Chciałam patrzeć w jego błękitne oczy do końca tego wieczoru, do końca świata. Nie wiedziałam czy mogę go tak obejmować, ale on też mnie nie puszczał, całe szczęście. Czułam, że teraz jest wszystko ok.
- Możemy pogadać? - zapytał patrząc mi nadal w oczy.
- Pewnie, chodź - zaprowadziłam go do swojego pokoju.
 Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie. Chwilę chodził po pokoju, ale w ostateczności usiadł obok mnie.
- Więc, chciałbym cię poznać, oczywiście jeśli mi na to pozwolisz - powiedział jednym tchem. Wyglądał straszliwie słodko gdy tak na mnie patrzył niepewnie.
- Pytaj o wszystko co chcesz wiedzieć - wyglądał jakby mu ulżyło.
- Ile masz lat? Czym się zajmujesz? Co chcesz robić w przyszłości? Gdzie chcesz to robić? Jaki jest twój ulubiony kolor?
- O rety, haha, spokojnie. Więc po kolei, mam 19 lat, za trzy miesiące piszę maturę, uczę się w liceum w Warszawie. Jeszcze dokładnie nie wiem co chcę robić w przyszłości, a moim ulubionym kolorem jest miętowy i malinowy.
- Widzę, ładnie ci w nich - powiedział uśmiechając się.
- Dzięki - powiedziałam odwzajemniając uśmiech. Gadaliśmy jeszcze pół godziny, o wszystkim i o niczym. W pewnej chwili jednak usłyszałam jak burczy mu w brzuchu. Zaczęłam się śmiać, a on się dołączył.
- Chodź, przecież się z Anką narobiłyśmy pyszności, idziemy zjeść - powiedziałam wstając z łóżka. Gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoju zalała nas fala ciepła z salonu, ludzie siedzieli gdzie się dało, kilka par tańczyło. Nim się obejrzałam już Antek na mnie wskakiwał. Przeszliśmy do kuchni i Bartek zaczął nakładać sobie jedzenie.
- Jadłeś Antoś? - zapytałam chłopca siedzącego mi na rękach.
- Taaaak, ale jeszcze nie próbowałem, o tego ciasta. Nałożysz mi?
- No pewnie - powiedziałam stawiając go na podłodze. Rozejrzałam się za Bartkiem, a on już siedział przy stole w salonie. Nałożyłam małemu to co chciał i wysłałam go, żeby zajął mi miejsce przy stole. Wzięłam sobie trochę sałatki i skierowałam się do chłopaków. Antek zajął mi miejsce obok Bartka. Siedzieliśmy, jedliśmy i niespodziewanie Robert wstał z miejsca, wyjął z lodówki szampana, a Ania zaczęła wyjmować kieliszki.

czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 17.


 Anka jak zwykle przesadzała, ale wyglądała ślicznie. Wyszła z pokoju i zaraz było :
- Ooo, pani Aniu, jaka pani śliczna.
 I różne tego typu zdania.
- A gdzie ciocia? - zapytał Antek.
- U nas w sypialni, idź po nią kochanie - to już moja siostra. No zwariowała. Przejrzałam 
się jeszcze raz szybko w lustrze, wzięłam do ręki perfum Anki, taki, który lubiłam 
najbardziej i się nim wypsikałam. Gdy go odstawiałam do pokoju wpadł Antek.
- Ciociu, ciociu .. - spojrzał na mnie i zaniemówił.
- Chodź Antula idziemy do gości - powiedziałam chwytając go za rękę. Skierowałam się w 
kierunku drzwi biorąc głęboki oddech.

Z perspektywy Bartka
 Wszyscy gadali, a ja czekałem, aż Antek wróci z Gosią. Spojrzałem w stronę drzwi i nogi mi 
się ugięły gdy stanęła w nich ona. Wyglądała cudownie! Jej czarne włosy były rozpuszczone 
spadając strąkami loków na ramiona aż do końca łopatek. Na szyi wisiał jej złoty naszyjnik 
z malinowym oczkiem pasującym do butów. Miała na sobie miętową sukienkę przed kolano, bez 
dekoltu praktycznie. Na oczach miała idealnie namalowane czarne kreski. Była zjawiskowa. 
Gdy Alek szturchnął mnie łokciem zrozumiałem, że muszę mieć niesamowicie głupi wyraz 
twarzy.
- Dobry wybór stary.
 Nasze oczy się spotkały. Już do niej szedłem, ale uprzedził mnie Winiar.

Z perspektywy Gosi
 Bartek.. Był pierwszą osobą, której szukałam w tłumie. Nasze oczy się spotkały i 
widziałam, że miał ochotę podejść. Winiar jednak był szybszy.
- Ooo, proszę, proszę. Widzę, że koleżanka, bardzo dobrze się maskuje na co dzień.
- Słucham? - zapytałam.
- To znaczy nie żebyś na co dzień nie wyglądała równie ładnie, ale dzisiaj to już 
przesadziłaś.
- Haha, dzięki. Gdzie masz wybrankę serca? 
- No właśnie podchodzi. Daga, to jest Gosia.
- Cześć - powiedziałam uśmiechając się do ładnej brunetki.
- Hej, nie wyobrażasz sobie ile się już nasłuchałam opowieści o tobie, haha - powiedziała 
uśmiechając się do mnie i ściskając moją dłoń.
- No co ty gadasz! Mam nadzieję, że nie nakłamał za dużo?
- Prawie wcale - powiedziała przytulając się do Michała. Wyglądali razem tak słodko. Było 
widać wręcz w ich oczach jak bardzo się kochają.
- Cześć gołąbeczki - powiedział Bartek. Wyglądał niesamowicie w dopasowanym czarnym 
garniturze i jasno-miętowej koszuli.
- Ej, wyglądacie jakbyście przyszli razem, haha - zaśmiała się Daga. Popatrzyłam na Bartka, 
a on na mnie. - No Bartek ma podobny kolor koszuli, do koloru twojej sukienki - dodała.
 Bartek spojrzał na swoją koszulę i na moją sukienkę po czym uśmiechnął się promiennie.
- To się nazywa telepatia Daga - powiedział obejmując mnie ramieniem. Winiar zrobił wielkie 
oczy i przyjrzał się Bartkowi. Zrobiłam to samo i napotkałam oczy chłopaka wpatrzone we 
mnie.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 16.


Rozumiałem, ale zaczynałem się bać tego co do mnie mówiła.
- To znaczy, że ona.. 
- Nie głupolu, tego nie powiedziałam.
- To znaczy?
- O masz idiote, oczy ci się aż zaświeciły! Znam ją tylko z tego meczu, dokładniejsze rozeznanie będę miała po dzisiejszym wieczorze. Ale powiedz ty mi jedną rzecz. Po tym jak dostałeś nagrodę MVP co jej powiedziałeś?
- Emmm, nie pamiętam, takie emocje i w ogóle.
- Kurek, ty weź nie ściemniaj. Widziałam, że coś mówiłeś.. widziałam jej minę. I twoje szczęście na twarzy. Słucham.
- No dobra, bo i tak przed tobą nic się nie ukryje. Tylko nie krzycz.
- Matko święta - złapała się za głowię - gadaj, bo zaczynam się bać.
- Powiedziałem, że statuetka jest wspaniała.. i że to dzięki niej.
- Aaaa widzisz, to stąd ten durnowaty wyraz twarzy u niej. Nie wiedziała o co chodzi, ale chyba lekko się ucieszyła. Ale co ci do głowy strzeliło, żeby mówić takie rzeczy dziewczynie, którą znasz jeden dzień. Ja nie wiem co się z tobą dzieje.
- Hania, uwierz mi, momentami sam nie wiem co się ze mną dzieje.
 Dojechaliśmy pod dom. Wziąłem szybki prysznic, ogoliłem się, i poszedłem się ubrać. Przed 18 zebrałem się i pojechałem z głową pełną myśli i oszalałym sercem do Alka.


Z perspektywy Gosi

Nie mogłam zostać do końca, bo Ania zadzwoniła, że mamy wracać i pomóc w przygotowaniach do kolacji. Antek oczywiście marudził, ale Robert go przekonał, że przecież cała drużyna później przyjedzie. Gotowałyśmy, smażyłyśmy, piekłyśmy. Robert sprzątał i Antek oczywiście mu pomagał. Chłopacy poszli się kąpać po kolei, my skończyłyśmy i przed 18 szłam pod prysznic. Zrobiłam to najszybciej jak mogłam, zawinęłam się w szlafrok i pobiegłam do pokoju. Wysuszyłam włosy dyfuzorem, żeby mieć mój ukochany busz, ubrałam się w szałową sukienkę i pomalowałam. Chwilę później wpadła do mnie Anka.
- Siostra, miałaś mnie .. - i zamarła na chwilę gdy mnie zobaczyła. - Jezusie, jak ty pięknie wyglądasz! Gośka.
- No dobra, dobra, komplementy później, chodź cię pomaluję.
- Właśnie - i usiadła na krześle. 10 minut później była umalowana.
- Ty leć się ubierać, bo się nie wyrobisz, a pani domu musi przecież drzwi otwierać.
 Poszła do swojej sypialni i zaraz usłyszałam jak mnie woła. Poszłam zapiąć jej sukienkę, a w połowie zamka usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Oho, przyszli. Masz tu suszarkę i szczotkę? Ogarnę ci szybko włosy.
- Na komodzie.
 Słychać było rozmowy i śmiechy. Chwilę później obie byłyśmy gotowe. 
- Myślisz, że są już wszyscy? - zapytałam patrząc na nią gdy przeglądała się w lustrze.
- No chyba tak. Oni jakimś cudem zawsze przychodzą jednocześnie.
- To idziemy?
- No chyba, ale czekaj, ja wejdę pierwsza, ty wejdź chwilę później, chcę zobaczyć ich miny jak wyjdziesz z pokoju.
- Jakie miny?
- No zobaczysz, wyglądasz tak pięknie, że będą szukać szczęki na podłodze.

wybaczcie, że tak długo mnie nie było. mam nadzieję, że się podoba ;)
i ogólnie wielkie dzięki za te ponad 1000 wyświetleń, jesteście mega! ;*
tylko gdybym mogła więcej komentarzy prosić, bo napędzają do dalszej pracy ;)

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 15.


Z perspektywy Bartka

Tak, tak, tak. Chciałem pokazać jej jak dobrze umiem grać, chciałem zrobić na niej jak najlepsze wrażenie. I jak się okazało udało mi się, ale nie wiem czy na niej. Dostałem MVP. Musiałem, po prostu musiałem do niej podbiec.
- Zobacz, zobacz. Jest wspaniała. To dzięki tobie!
Nie mogłem się powstrzymać i to krzyknąłem. Całe szczęście chłopacy mi pokazali, że mam przyjść. Co ja sobie myślałem.
- Ej Bartek, moja siostra chyba polubiła się z Gosią - krzyknął Zati.
Cudownie, będę wiedział, czy coś mówiła i co sądzi o niej Hania. Skakaliśmy jak wariaci. Przyszedł trener i pogratulował nam udanego meczu. Rozejrzałem się ale nie zobaczyłem Gosi. Alek zobaczył zmianę na mojej twarzy.
- Co jest stary? - zagadnął.
- Nic, nic.
- Bez ściemy, znam cie już trochę.
- Powiem ci później ok?
- No ok.
 Zaczęliśmy rozdawać autografy i pozować do zdjęć. Po 15 minutach byliśmy wolni.
- I co? Jedziemy do domu? - zapytałem Karola.
- Jasne, chodź.
 Przebraliśmy się i już mieliśmy iść gdy złapał mnie Alek.
- No więc? Miałeś mi coś opowiedzieć. Kolacja jest o 19, przyjedź do mnie przed 18 to pogadamy na spokojnie.
- Ok.
 Poszliśmy w stronę samochodu. Hania czekała już obok.
- Gratuluję MVP - powiedziała obejmując mnie.
- Dzięki.
- Karolku, siadam z gwiazdą wieczoru z tyłu. Mamy coś do obgadania - powiedziała z dosyć poważną miną. Wsiedliśmy do auta.
- No staruszku, to tak. Po pierwsze, wiesz ile ona ma lat?
- Nie, znam ją od wczoraj, nie było kiedy zapytać.
- 19 baranie, w tym roku pisze maturę.
- Okej, a to jakaś przeszkoda? Bo chyba zaczynam się gubić.
- Jaką ty możesz widzieć przyszłość? Na studia gdzieś pewnie wyjedzie, skąd możesz mieć pewność, że to będzie akurat Bełchatów?
- Nie wiem, nie myślałem o tym, aż tak przyszłościowo.
- Akurat! Widziałam jak na nią patrzysz. Nawet na tą pustą Aśkę tak nie patrzyłeś. Bartek, ja się o ciebie po prostu martwię, rozumiesz?